Co mnie wkurza w jeździectwie?

Dla szpanu i lansu przed znajomymi 😉
Nord   -"Bryknąć Cię?"-zapytała Łoza
18 października 2016 15:07
Do SPORTU!
Mnie to nie wkurza, ale jest mi bardzo tych koni żal. I o tyle ile jestem w stanie zrozumieć wysoki sport gdzie konie handlowe, właściciele się boją, bo koń za grube tysiaki tak tych pseudosportowych nie rozumiem, że np trzymają konia w centrum miasta bez padokow, bo im się za miasto jeździć nie chce...
smartini   fb & insta: dokłaczone
18 października 2016 15:11
Nord, akurat bardzo czesto te supersportowe konie za grube tysiace chodza sobie radosnie po padokach. Pojedymczo bo pojedynczo, na rownym podłożu i w ochraniaczach ale chodza 😉
Wkurzają mnie ludzie bez instynktu samozachowawczego. Piszesz opinie o stajni, bo wiele do ciebie dociera i tyle samo widziałaś, a tu rzucają się tobie do gardła i straszą policją. Oczywiście jest to bardziej kwestia sprawdzenia czy potencjalny rozmówca zacznie portkami trząść, ale cholera... Za to do paki nie wsadzą, nawet palcem nie kiwną. I się śmieje.
Dla szpanu 😉
A niech przez chwilę świat im lepszy będzie, ale i tak są... niepoważni.
[quote author=_Gaga link=topic=885.msg2605274#msg2605274 date=1476683499]
Na "może grzeczniej" odpowiedziałabym co najwyżej: "czy mam wielce szanownej pani staranować wózek?"
😂
Stajnia to miejsce dla koni, nie matek z wózkami. Jak się taka zaplącze MUSI przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa, czyli schodzić z drogi koniom - ZAWSZE, WSZYSTKIM. Tyle ode mnie.
[/quote]

Wiecie co, tak sobie myślę, że stajnia w której stoję to chyba w jakimś innym kraju jest.
U nas w stajni wszyscy są mile widziani, ludzie z psami, bez psów, z dziećmi, bez dzieci, z wózkami, bez wózków, turyści polscy i zagraniczni, nie turyści- czyli ludzie z okolicy. wszyscy. Każdy może wejść, obejrzeć, pogłaskać konia, zapytać o coś.
Regularnie mamy na terenie ośrodka organizowane wizyty przedszkoli. Ostatnio np. było coś ponad 200 przedszkolaków naraz. I co? I nic.
Gdy moje dzieci były wózkowe, to przyjeżdżałam do stajni z wózkiem, z tym wózkiem ściągałam konia z padoku, czyściłam, szłam na kros, wózek obok kłody parkowałam i wsiadałam, a jak się mały budził to podjeżdzałam i bujałam wózek nogą z siodła.

Zawsze gdy idę z koniem i zdarzy się, że grupa dzieci (np. z takiej wycieczki przedszkolnej biega) - to wręcz sama zachęcam aby podeszły i pogłaskały. Dlaczego?
Ano dlatego, że wtedy zaczynają słuchać i można im coś powiedzieć/przekazać, można je wtedy ogarnąć aby się ustawiły, posłuchały - jest wtedy bezpieczniej. I nie ma nic lepszego dla konia niż taka "habituacja" z tego typu sytuacjami. Sama mam w kieszeni końskie cukierki zawsze, które rozdaję osobom odwiedzającym stajnię. Pokazuję jak się konia karmi (otwarta ręka) i tłumaczę dlaczego można tak robić tylko za zgodą właściciela.

Mamy w stajni bardzo dużo koni sportowych z gorącą głową i serio nigdy nie słyszałam, żeby życie całego ośrodka, było dla nich problemem. Personel mamy profesjonalny - czyli żadna luzaczka nie sra po gaciach, że ma ogiera poprowadzić - umie to zrobić.

Mamy ciągłe remonty i gospodarstwo - czyli jeżdżą ciężarówki i potrafią np. wywalić kilka ton. No ale przecież jak się siedzi na koni to raczej z otwartymi oczami, więc jak są gdzieś prowadzone praca, a koń płochliwy to zwyczajnie jade w drugą stronę.

Mamy kartki na drzwiach hali powieszone, że trzeba krzyknąć Uwaga przed wejściem - i skutkują.

Mamy w stajni grupę woltyżerską i serio nie wyobrażam sobie aby ktoś dziewczynkom zwrócił uwagę, że się kręcą po stajni, czy wchodzą i wychodzą z hali.

Gdy ktoś robi coś niebezpiecznego to się mu TŁUMACZY, dlaczego powinno się robić inaczej i zachęca do postępowania inaczej.

Nie wyobrażam sobie, żebym miała z kimś rozmowę zacząć od "czy mam ten wózek przefrunąć" czy podobnego tekstu.
Owszem, zdarza się, że ktoś przyjdzie pokarmić konie na padoku - to też się tłumaczy i tłumaczy, czasem bardziej obrazkowo na zasadzie - "to jest tak jakby Pani ktoś psa w ogródku nakarmił" - i to skutkuje.

Ja tam się cieszę, że stoję w stajni, gdzie jak przyjedzie moja mama, która się na koniach nie zna i ja wsiądę, a ona sobie pójdzie pospacerować z wnukami, to mogę być pewna, że gdyby coś się działo to zawsze jej ktoś pomoże, wytłumacz i ona jako gość będzie się tam czuła dobrze i będzie chciała tam przyjeżdżać.
Cieszę się, że stoję w stajni gdzie koń ma wiele bodźców (wczoraj lądował helikopter), kiedyś latały paralotnie, są duże zawody ostatnio dwa razy w roku, są imprezy (w zeszłym tygodniu była impreza z pochodniami po zmroku i jakoś dało radę to pogodzić z wyprowadzaniem konia na padok).

Wszystko jest kwestią chęci i nastawienia... a czasami kultury i empatii.
Kotbury, nie dalej jak parę stron temu pisałaś:

Dokładnie. Jak idę jeździć konno - to idę jeździć konno, a nie pierdołę popychać. I jak ktoś mnie zagaduje to można powiedzieć, zę marnuje mój czas i mi przeszkadza

Jak to się ma do kultury, empatii i tłumaczenia maluchom jak obchodzić się z końmi 🤔
kotbury, masz tak zróżnicowany charakter, poziom kultury i empatii zmienia Ci się dzień po dniu, że spokojnie mogłabyś tu na forum dyskutować i spierać się sama ze sobą 😀
kotbury, masz szczęście stać w pensjonacie, w którym masz 7 ha terenów użytkowych, sto milionów miejsc w których można jeździć. Poza tym stajnia jest daleko od większych miast. Na miejscu sporo osób obsługi. każdy może "mieć oko" na gości (czy nie robią czegoś głupiego). Nie każdy ma takie warunki.

I nie sądzę, aby luzaczka prowadząca Huzara nie fuknęła na kogoś, kto zastawia wejście do stajni wózkiem i nie reaguje na zwykłe, ludzkie: "przepraszam"...
kotbury, masz tak zróżnicowany charakter, poziom kultury i empatii zmienia Ci się dzień po dniu, że spokojnie mogłabyś tu na forum dyskutować i spierać się sama ze sobą 😀


high five  💘
Kotbury, nie dalej jak parę stron temu pisałaś:

Dokładnie. Jak idę jeździć konno - to idę jeździć konno, a nie pierdołę popychać. I jak ktoś mnie zagaduje to można powiedzieć, zę marnuje mój czas i mi przeszkadza

Jak to się ma do kultury, empatii i tłumaczenia maluchom jak obchodzić się z końmi 🤔


jak się wyrywa z kontekstu czyjąś wypowiedz to tak się ma właśnie, że nijak.
Zawsze mam czas odpowiedzieć do kogoś, kto o coś pyta, bo to mnie nie kosztuje w zasadzie nic czasu, a może komuś pomóc. Pokazanie koniowi grupy dzieci i supokojenie go/przyzwyczajenie to element jazdy jak się taka grupa pojawia. Coś jak przejeżdzanie do skutku strasznego kawałka czworoboku - trzeba przepracować.
Z resztą takie sytuacje nawet w miejscu tak często odwiedzanym jak nasza stajnia realnie zdarzają się sporadycznie.

Ale mam problem to może za duże słowo, dyskomfort, z osobami jeżdżącymi, które widzą, że jestem w stajni z dziećmi i nadużywają mojego wolnego czasu.
Sytuacja  z wczoraj - pisze znajoma czy będę w stajni. Odpowiadam, że będę z dziećmi. Ale dla niej to nie jrst przeszkodą aby mnie poprosić o to, ebym swoje siodło na jej konia przymierzyła jak jej nie będzie, żebym sprawdziła czy pasuje to siodło, to ona by je wtedy mogła pożyczyć. fajnie nie? I nie zderzą się tej osobie kulki, że to trochę absurdalne prosić laskę z dwójką dzieci, żeby te dzieci zostawiła i poszła mierzyć siodło na cudzego konia, bo ktoś swojego przez chwilkę nie ma, a ma straszne parcie żeby wsiąść. nadmienię, że nie żaden sportowiec, który trenować musi.

Jest naprawdę spora różnica pomiędzy prowadzeniem rozmów z ludźmi w stajni na zasadzie - co u ciebie (u was jak mówi do mnie i do dzieci) - jak się czujecie, czy wszystko z koniem ok/ nie będzie mnie w weeknd, jak będziesz spójrz na mojego konia czy jest ok. a prośbami typu: jak będiesz wychodzić ze stajni to ściągnij mojemu koniowi derkę bo się spieszę i już muszę iść (no FUCk ja też się spieszę, a jak mam mało czasu to nie jeżzdż tak aby konia nie móc potem osuszyć- proste), przymierz siodło twoje na mojego konia/ ściągnij mi konia z padoku jak skończysz jeździć, albo nieustannym gadaniem do kogoś podczas jazdy i opowieściami o swoich byłych koniach, przeżyciach na koniach itd.

Jak jestem sama i np. wyjeżdżam ze stajni i ktoś też, to oczywiście, że się rozmawia. Ale potem każdy jedzie w swój kawałek łączki i swoje robi. A są niestety osoby, które tego nie rozumieją i ci potrafią nadawać przez cała jazdę i normalnie przeszkadzać. I mówię to ja, sama jestem gadułą.

Nie wiem, może mi po prostu za dobrze z oczu patrzy, bo w pociągu jest to samo. Jestem raczona historiami życia obcych ludzi non stop. Kurde ja bym obcym osobom takich rzeczy o sobie czy swojej rodzinie nigdy nie opowiedziała.

Do SPORTU!
Mnie to nie wkurza, ale jest mi bardzo tych koni żal. I o tyle ile jestem w stanie zrozumieć wysoki sport gdzie konie handlowe, właściciele się boją, bo koń za grube tysiaki tak tych pseudosportowych nie rozumiem, że np trzymają konia w centrum miasta bez padokow, bo im się za miasto jeździć nie chce...


Ja się z tym raczej spotkałam wśród koni rekreacyjnych. I niestety uważam, że to znęcanie się nad zwierzętami. Wszyscy krzyczą, że zwierzęta gospodarskie mają tak źle, a nikt nie patrzy na konie, które czasem zimą i jesienią niebo widzą w drodze ze stajni na halę. Sama jeździłam w takiej stajni, 'swojego' konia wypuszczałam, niestety na krótko i niestety na mikro padoczki z jednym kolegą. Konie szkółkowe nie wychodziły właściwie w ogóle, co często kończyło się  brykami i dzikim bieganiem w koło, zwłaszcza wiosną... Teraz jestem bardzo szczęśliwa, bo koń na którym jeżdżę ma ogromny padok z kawałem lasu i chodzą sobie w 10 koni.
Ale ta dyskusja ciągle wraca jak bumerang.


Po stajni w której jeżdżę tez kręci się dużo dzieci i obcych, bo to stajnia hipoterapeutyczna, w dodatku mamy mino zoo. Też pozwalam dzieciakom pod kontrolą pogłaskać konia i coś tam opowiadam, niech wiedzą i się zapoznają. Tępię tylko głupie zachowania, jak karmienie starymi kanapkami, noszenie kota (kot jest agresorem...), wchodzenie z jedną marchewką na padok do 7 koni :O albo jak jakaś kobieta kiedyś mi chciała dzieciaka wsadzić na konia i żebym pochodziłą w kółko... bardzo nachalna była, właściwie mi to dziecko wsadziła w siodło. Ale oprócz takich kwiatków większość rodziców i dzieci z daleka sobie patrzą i są zainteresowane. Dzieci w mieście nie mają zbyt wielu okazji do poznania większego zwierzaka, niż pies i zawsze staram się im coś tam opowiedzieć.
Tylko ze staniem w korytarzu u nas nie ma problemu boooo nie ma korytarza 😀
Wiecie co, tak sobie myślę, że stajnia w której stoję to chyba w jakimś innym kraju jest.
U nas w stajni wszyscy są mile widziani, ludzie z psami, bez psów, z dziećmi, bez dzieci, z wózkami, bez wózków, turyści polscy i zagraniczni, nie turyści- czyli ludzie z okolicy. wszyscy. Każdy może wejść, obejrzeć, pogłaskać konia, zapytać o coś.
Regularnie mamy na terenie ośrodka organizowane wizyty przedszkoli. Ostatnio np. było coś ponad 200 przedszkolaków naraz. I co? I nic.
Gdy moje dzieci były wózkowe, to przyjeżdżałam do stajni z wózkiem, z tym wózkiem ściągałam konia z padoku, czyściłam, szłam na kros, wózek obok kłody parkowałam i wsiadałam, a jak się mały budził to podjeżdzałam i bujałam wózek nogą z siodła.


Uwielbiam tego typu argumenty... "Robię tak i nic nigdy się nie stało, więc już się nie stanie!". Te same argumenty stosowano udowadniając nieszkodliwość palenia papierów, a podejrzewam, że również jakieś 20% wypadków poprzedzonych jest tym właśnie tekstem.
Gratuluję, udowodniłaś, że masz bardzo spokojnego konia. Bo na pewno nie udowodniłaś, że stajnia to zoo, bo stajnia nim nie jest. Jeśli ktoś stacjonuje z rekreacją, to poniekąd godzi się na obcych ludzi w stajni, ale są osoby stacjonujące w stajniach tylko z końmi prywatnymi. Nie każda osoba lubi dzieci, powiem więcej, nie każdy KOŃ je lubi. Mój prywatny koń staranował mi w terenie mojego faceta na rowerze. Wyłamał w pole, gdy rower jechał koło niego i po prostu po nim przebiegł. I myślisz, że wózek by grzecznie ominął?
A tak dla picu wspomnę - bo to żaden argument, każdy koń jest inny - że mój własny koń boi się... wózków. Nie dzieci, nie kolorowych rzeczy, ale z jakiegoś powodu właśnie dziecięcych wózków. I gdy mi ktoś próbuje z nim podjechać, to to ja z koniem muszę uciekać, żeby nie ryzykować ganiania go po terenie pensjonatu.

Zawsze gdy idę z koniem i zdarzy się, że grupa dzieci (np. z takiej wycieczki przedszkolnej biega) - to wręcz sama zachęcam aby podeszły i pogłaskały. Dlaczego?
Ano dlatego, że wtedy zaczynają słuchać i można im coś powiedzieć/przekazać, można je wtedy ogarnąć aby się ustawiły, posłuchały - jest wtedy bezpieczniej. I nie ma nic lepszego dla konia niż taka "habituacja" z tego typu sytuacjami. Sama mam w kieszeni końskie cukierki zawsze, które rozdaję osobom odwiedzającym stajnię. Pokazuję jak się konia karmi (otwarta ręka) i tłumaczę dlaczego można tak robić tylko za zgodą właściciela.


To ja też Ci zadam pytanie "dlaczego?". Dlaczego to robisz? Bo chcesz. To, że ktoś ma konia, którym zainteresuje się dziecko nie nakłada na niego obowiązku przejęcia części wychowania tegoż dziecka od jego rodziców. Tak samo obowiązkiem pracowników stajni nie jest panowanie nad losowymi osobami na terenie stajni, jeśli ma ich tam nie być. Skoro zrobiliście sobie ośrodek agroturystyczny ze stajni, to się nimi zajmujcie, nikt Wam nie broni. Ale inni chcą, żeby stajnia była stajnią i była przeznaczona dla koni i ich właścicieli. Bo zwiedzać to sobie można iść tereny państwowe, a nie prywatne, do tego nieprzeznaczone. Wpuszczasz kogoś do mieszkania, żeby mógł zobaczyć Twój nowy, wypasiony telewizor? Nie? To ja nie wpuszczam ludzi z ulicy, żeby oglądali mojego wypasionego konia. Ani do mieszkania, żeby sobie mogli pogłaskać mojego kota. Teren prywatny jest terenem prywatnym.

I nie, nie mam pretensji, że u Was się tak robi. Uczcie dzieci, jeśli chcecie i zachęcajcie ludzi. Ale w innych miejscach się tak nie robi, więc nie próbuj tutaj ludziom wciskać, że tak trzeba i wypada.

EDIT: Swoją drogą, trening z koniem to jest praca. Z własnej woli, ale praca. Kotbury, chciałabyś, żeby ktoś marnował Twój czas w pracy, zastawiał Ci przejścia, właził pod nogi i powodował wydłużenie godzin w niej spędzonych? Sama wspomniałaś, że nie grzeszysz ilością wolnego czasu, a ludzie włażący pod nogi, chcący porozmawiać i pogłaskać konika potrafią znacznie wydłużyć czas spędzony w stajni. Już nie wspominając o czasie poświęconym na trening, gdy ktoś Ci przez swój brak pomyślunku wystraszy konia i nabawi go jakiegoś nowego stracha. I nie, nie tylko mamy z dziećmi mają określony cel pobytu w stajni, którego nie chcą, by im zakłócać. : )
smartini   fb & insta: dokłaczone
19 października 2016 16:41
kotbury, serio, masz czas stadom obcych dzieci wałkować tysięczny raz, jak dokarmiać konia i wyjaśniać podstawy ale znajomej ze stajni nie poświęcisz 5ciu minut na przymierzenie siodła? Oczywiście jeśli poprosi a nie rozkaże... dla mnie to trochę mocno przewalone priorytety o_O

W Rzeszowie ośrodek jest jednocześnie restauracją wyprawiającą imprezy integracyjne na 1000 osób czy wesela na 300 więc chyba łatwo sobie wyobrazić co się dzieje w sezonie. A najlepiej jak jednocześnie jest wesele, komunia i zawody.
I tak jak ludzi wchodzący na trybuny i oglądający koniki są spoko (nawet niech sobie krzyczą i wjeżdżają na te trybuny wózkami, no problem) tak sorry, ale stado pałętających się ludzi po stajni, wchodzących do boksu kilkudniowych źrebaków, ładujących niemowlaki w paszczę wrednej, gryzącej kobyły czy nie raczący się przesunąć jak prowadzę 2letniego ogiera (który może i być aniołkiem ale sorry, nie wiem co mu odbije, to tylko zwierzę) już nie są spoko.
Też się jeszcze nigdy nic nie stało ale tylko dzięki temu, że wszyscy ze stajni mają oczy dookoła głowy a 95% koni to potulne baranki znoszące naprawdę wiele. Bo przestaje być wesoło, jak manager restauracji wprowadza sporą grupkę imprezujących ludzi otwierając po kolei boksy albo jak wycieczka szkolna biega z wrzaskiem po korytarzu bo sobie nauczycielki nie radzą i mi się ślizgają na butach koniom za zadami na myjkach. I oczywiście nie chodzi o zjechanie takiego człowieka od góry do dołu ale przepraszam, nie będę za nimi biegać, pilnować i grzecznie prosić dziesiąty raz, żeby mi nie podtykali niemowląt pod boksy.
Jeśli ktoś się poczuwa do bycia niańką wszystkich osób trzecich to proszę bardzo, droga wolna ale proszę mi tu nie wmawiać, że skoro jestem w stajni/pracuję w niej to obligatoryjnie mam uczyć każdego dlaczego nie dajemy konikom cukierków bez pytania albo jak dać marchewkę. Po to są informacje 'teren prywatny, nieupoważnionym wstęp wzbroniony', po to są rozwieszone łańcuchy podczas większych imprez na ośrodku, po to są informacje, żeby nie dokarmiać i że konie gryzą.
Ja przejazdem czy jak ktoś jest w pobliżu stajni z dziećmi odpowiem, pokaże, ale nigdy bym nie zachęcała. Po prostu chyba wewnętrzny strach że może stać się coś z mojego błędu, dziecka czy konia.
I chyba najlepiej jak stajnia jest ogrodzona płotem i za płotu można obejrzeć koniki czy o coś zapytać, a nie później martwić się o czyjeś zdrowie.
kotbury, trzeba było pisać od razy, że cię irytują mendy. A zabrzmiałaś jak totalny odludek, a tu nagle - wręcz niańka.

Dochodzę do wniosku, że nie ma jak umiar we wszystkim. Drugi truizm - wszystkim się nie dogodzi.
Kotbury - sorry ale dla mnie Twoje wypowiedzi kompletnie nie trzymają się kupy .... z jednej strony wkurza Cię gdy ktoś do Ciebie zagada w stajni towarzysko bo Ci zabiera cenny czas dla dzieci i budowanie więzi a z drugiej nie przeszkadza ci tłumaczenie chmarze obcych dzieciaków jak postępujemy z konisiami.
i jak dla mnie prośba o zdjęcie koniowi derki nie jest niczym szczególnym i uwierz- korona z głowy od tego nie spada. a dzieci mają okazję zobaczyć że można sobie nawzajem pomagać
a dzieci w stajni nie są pępkiem świata- są gośćmi a w gościach trzeba się stosować do reguł gospodarza
Przepraszam za odkopanie, ale nie wytrzymam.

skraweknieba - dla mnie sprawa jest prosta... Widzisz, że chodnik krzywy, nie jesteś w stanie przejechać to się po prostu, do jasnej cholery, COFASZ DO NAJBLIŻSZEGO PRZEJŚCIA DLA PIESZYCH, ZMIENIASZ STRONĘ, KTÓRĄ SIĘ PORUSZASZ I WRACASZ NAJBLIŻSZYM PRZEJŚCIEM NA 'SWÓJ' CHODNIK. Nikt Ci nie każe jechać po wertepach, a skoro nie wpadłaś na takie rozwiązanie, to znaczy, że należy rozważyć czy umiejętność myślenia masz na tyle rozwiniętą, że możesz się poruszać w ogóle po drogach publicznych bez asysty kogoś mądrzejszego.
Ja rozumię wszystkie argumenty dzieciolubnych ale .. ja do stajni hotelowej za którą płacę sporo kasy przyjeżdżam w konkretnym celu - zajmowania się swoimi końmi w określonym wyliczonym czasie.  I argumenty kotbury do mnie nie przemawiają, bo każda stajnia rządzi się swoimi prawami. Moim obowiazkiem jest takie zachowanie moje i moich koni żeby nikomu nie przeszkadzać i żeby było bezpiecznie i tego oczekuję od innych. Kto przyjeżdża z dzieckiem podlega rownież regulaminowi obowiązującemu  na terenie danej stajni. Łopatologicznie - ma się "nie plątać pod nogami" - tylko tyle  😉
darolga, a jak ma tak jak u nas na wsi, ze chodnik tylko z jednej strony?
Ha ha, sory, ale nie mogłam sobie darowac🙂
marysia550 - to zawraca i w drugą stronę jedzie, niech się poczuje jak Magellan i od drugiej strony dotrze do celu  🏇


Uwielbiam tego typu argumenty... "Robię tak i nic nigdy się nie stało, więc już się nie stanie!". Te same argumenty stosowano udowadniając nieszkodliwość palenia papierów, a podejrzewam, że również jakieś 20% wypadków poprzedzonych jest tym właśnie tekstem.
Gratuluję, udowodniłaś, że masz bardzo spokojnego konia. Bo na pewno nie udowodniłaś, że stajnia to zoo, bo stajnia nim nie jest. Jeśli ktoś stacjonuje z rekreacją, to poniekąd godzi się na obcych ludzi w stajni, ale są osoby stacjonujące w stajniach tylko z końmi prywatnymi. Nie każda osoba lubi dzieci, powiem więcej, nie każdy KOŃ je lubi.


Ale serio, serio nie widzisz różnicy pomiędzy grzecznym zwracaniem ludziom uwagi i tłumaczeniem vs. tekst "czy mam Pani ten wózek staranować". Bo o tym tu mowa.
Wiesz u nas właściciele stajni maja wnuki/ małe dzieci i te dzieci to jest przyszłe pokolenie koniarzy-tak żyje stajnia- ludźmi. Wózki w stajni są regularnie. nikomu nie przyjdzie aby do kogoś pwoiedzic "czy mam ci ten wózek staranować", co najwyżej " proszę odjedź kawałek bo coś mam dziś konia naładowanego".


To ja też Ci zadam pytanie "dlaczego?". Dlaczego to robisz? Bo chcesz. To, że ktoś ma konia, którym zainteresuje się dziecko nie nakłada na niego obowiązku przejęcia części wychowania tegoż dziecka od jego rodziców. Tak samo obowiązkiem pracowników stajni nie jest panowanie nad losowymi osobami na terenie stajni, jeśli ma ich tam nie być. Skoro zrobiliście sobie ośrodek agroturystyczny ze stajni, to się nimi zajmujcie, nikt Wam nie broni. Ale inni chcą, żeby stajnia była stajnią i była przeznaczona dla koni i ich właścicieli.

Gdy widzę na ulicy dzieci, które strzelają petardami, to się nie zastanawaim nad tym czego powinni ich nauczyć rodzice, tylko podchodze i tłumaczę, co może im się stać.
Gdy widze młodzieć plującą na chodniku i drącą mordy z przekleństwami to podchodzę i zagaduję.
Tak samo gdy widzę dzice, któe biegną w moja stronę gdy jestem na koniu to się nie zastanawiam, kto ich za rękę nie złapał tylko jak mogę z tej sytuacji uczynić maksymalnie bepzieczną - i co te dzieci mogą z tej sytuacji wyniesc na potem
No tak już mam.

I BTW - stajnia, w której stacjonuję rownolegle prowadzi hotel, organizuje imprezy - nie ma nia niej tabliczki "tylko dla koniarzy" - jest dla ludzi. Owszem, zawsze trzeba zwrócić uwage gdy ktos obcy wchodzi - jełśi na korytarzu są np. konnie enrwowe a widać, zę ktoś wchodzi z dzieckiem to wystarczy porowsić aby pocczekał. Ale można to zrobic po ludzku, a nie na zaadzie "Mam Pani to dziecko staranowac".


I nie, nie mam pretensji, że u Was się tak robi. Uczcie dzieci, jeśli chcecie i zachęcajcie ludzi. Ale w innych miejscach się tak nie robi, więc nie próbuj tutaj ludziom wciskać, że tak trzeba i wypada.

Brawo! Super promoecja jeździectwa!

kotbury, serio, masz czas stadom obcych dzieci wałkować tysięczny raz, jak dokarmiać konia i wyjaśniać podstawy ale znajomej ze stajni nie poświęcisz 5ciu minut na przymierzenie siodła? Oczywiście jeśli poprosi a nie rozkaże... dla mnie to trochę mocno przewalone priorytety o_O

Samrtini a ty serio nie widziesz różnicy pomiędzy sytuacją- idę SAMA z koniem i akurat jest impreza i jaks garstka dzieci jest po prostu bardziej ciekawa vs. jestem w stajni, mam pod opieką dwójkę dzieci, a panny studentki nie widza problemu w adresowaniu do mnie tego typu próśb.

Tak mam inne priortetey. najważniejsze są dla mnie:
1. Moje dzieci
2. Bezpieczeństwo innych osób
2. Moja rodzina i np. jak jestem sama to wolę wsadzić słuchawki w uszy i przy czyszczeniu konia pogadać przez telefon (bo kiedy indziej nie mam czasu)
3. moi bliscy znajomi- jednie ze stajni inni nie
i na samym końcu ludize, którzych znam i w tej stajni takze konie trzymają.

To niesamowite - jak moje podejście do popychania pierdół w stajni jest fascynujące i nieakceptowalne dla tylu osób, do tego stopnia, że czują potrzebę mnie tak mocno publicznie skrytykować.

Kotbury  💡  Domyślam się w jakiej stajni stoisz . Jednak jeżeli się nie mylę, to tam raczej taka jest polityka właścicieli , więc  i tak jesteś skazana na akceptacje zwyczajów , lub nie wstawiania konia , a że i stajnia duża i teren olbrzymi  to i można sobie  przy odrobinie dobrej woli w drogę nie wchodzić  😉.  Jednak  w małych stajniach i ośrodkach ciężko jest pogodzić wszystkich i tam  poziom tolerancji i wyobraźni musi być większy, albo rzeczywiście stajnia nie dla wszystkich  dostępna  🙁 , co moim zdaniem jest też słusznym rozwiązaniem . Nie każdy musi , chce i lubi propagować jeździectwo i ocierać gile czyimś bachorom .  😀iabeł:  Ja osobiście lubię dzieci , ale niekoniecznie w każdej sytuacji życiowej .Mamuśki i żywe srebra też muszą zrozumieć , że czasami stają się upierdliwymi babami z bandą rozpuszczonych jak dziadowski bicz gówniarzy .    🏇
Facella   Dawna re-volto wróć!
20 października 2016 12:33
kotbury, uczepiłaś się tego taranowania jak nie powiem co czego, ale dlaczego nie raczyłaś zauważyć, że to był drugi komunikat, następujący po znacznie grzeczniejszym, który nie odniósł skutku? Sorry, to, że Ty masz czas i cierpliwość każdemu nierozgarniętemu tłumaczyć co, jak i dlaczego, to nie znaczy, że każdy ma, to po pierwsze. Po drugie, nie wiem jak chcesz tłumaczyć babie, że wózek należy przesunąć tak, aby odsłonić całe wejście do boksu, mając na drugim końcu uwiązu fruwającego konia, który NATYCHMIAST chce do tego boksu wejść. Na pewno jest to superbezpieczna sytuacja, w której ma się czas takie edukacyjne pogawędki. Stajnia jest przede wszystkim miejscem dla koni i to one powinny stać na pierwszym miejscu, a nie przypadkowi ludzie.
smartini   fb & insta: dokłaczone
20 października 2016 13:10
Facella, poruszyła ważną kwestię. Stajnia jest dla koni i przepraszam, ale wg mnie kolejność 'priorytetów' jeśli chodzi o wygodę korzystania z niej jest następująca
-koń
-człowiek w danym momencie zajmujący się koniem
-pracownicy, pensjonariusze i klienci
-przypadkowi obserwatorzy

będąc w ciasnej stajni z ponad 40toma pracującymi końmi (bo matki i odsadki na łąkach nie wiele wnoszą do stajennego życia), w tym końmi w sportowym treningu na różnym poziomie, młodzikami, pensjonariuszami, rekreacją, hipoterapią, mając ogrom obowiązków na głowie od siodłania, kąpania, przez jeżdżenie i lonżowanie tych koni aż po wyprowadzanie na padoki, karuzele i ogólną opiekę jakoś nie pali mi się dodatkowo do niańczenia wszystkich w koło. I nijak się to ma do mojej kultury (bo każdą prośbę zacznę grzecznie, chyba że sytuacja jest skrajna), mojej chęci propagowania jeździectwa czy pieorytetów życiowych.

I tak kotbury, nie rozumiem co jest takiego złego, że ktoś Cię o coś POPROSIŁ
są dwie opcje - a) albo się zgadzasz a Twoje dzieci, zakładam, że ogarniają trochę sytuacje stajenne, chyba przeżyją, jak prócz swojego konia osiodłasz też innego, albo zdejmiesz mu derkę, cokolwiek b) odpowiadasz, że przepraszam, ale będę z dziećmi i nie będę miała czasu.
Więc owszem, widzę różnicę w tych sytuacjach i sorry, jestem bardziej skłonna poświęcić 5 minut na czyjegoś konia niż na stado obcych ludzi, którzy przypadkiem się znaleźli obok mnie i chcą się wszystkiego o koniach dowiedzieć. Od tego są instruktorzy i zapisanie się na jazdę czy oprowadzenie po stajni a nie ja. Mogę co najwyżej do instruktora oddelegować
Nie wiem co tak Cię oburza w PROŚBIE Twoich stajennych znajomych. To nie rozkaz, żądanie czy nie wiem co jeszcze. Dziewczyna poprosiła o przymiarkę, CO W TYM ZŁEGO? o_O
Mam podobne odczucia, jak smartini, , z tym że dodatkowo mam nadaktywne konie (takie z ADHD), co stawia je tym bardziej na 1 miejscu w kwestii priorytetów stajennych. Również nie widzę kompletnie nic złego w zdjęciu czyjemuś koniowi derki po treningu - to kwestia 3 ruchów, czyli max 2 minut (doliczając złożenie derki w kostkę). Również prędzej ściągnęłabym derkę obcemu koniowi, niż pouczała dzieci strzelające petardami na ulicy (co ma piernik?).
Jestem jedyną osobą, która jest w naszej stajni codziennie (piątek, światek, niedziela, Wigilia, Sylwester, etc.). Bywa, że ktoś zadzwoni z prośbą o np. założenie maski p. muchom, czy właśnie ściągnięcie / założenie derki. Czasem trzeba podać jakiś zastrzyk, pomóc przy odrobaczeniu. Zajmuje mi to przysłowiowe 2 minutki a korona ze łba mi przy tym nie spada (fakt, staram się nie schylać, bo nigdy nie wiadomo 😉 ). Jak mi koń bardzo chorował i leki trzeba było podawać "trylion razy dziennie" - też mi ludziska ze stajni pomogli. I nikt nie marudził, że "nie ma czasu a ja  bezczelnie proszę o pomoc"  🤔

kotbury póki twój tryb "stajniowania" nie stanowi dla nikogo problemu i nie jest niebezpieczny to przecież wolnoć Tomku  😀
Ale bardzo proszę nie nazywaj naszych priorytetów (koń - jeździec - obsługa - obcy ludzie) niekulturalnymi. Bo ośrodek jeździecki to miejsce gdzie priorytet mają użytkownicy, nie przypadkowi ludzie. Jeśli polityka dopuszcza przebywanie w takim miejscu ludzi "pozajździeckich" to OK, ale zawsze są oni dla mnie przynajmniej - na miejscu stopięćdziesiątym i nie moim obowiązkiem byłoby ich nauczanie.
smartini   fb & insta: dokłaczone
20 października 2016 13:57
_Gaga, otóż to. U nas konie raczej aniołki, ale idąc sobie tak z 2letnim ogierem to w sumie nigdy nie wiadomo co mu odwali, jak będzie przechodził przez część korytarza z pięcioma grzejącymi się klaczami. I wtedy jak mi się dzieciaki ładują hulajnogą za zad a mamuśka z niemowlakiem na ramionach pyta, czy mogę pooprowadzać to sorry, ale gotuje się.
Jak zeszły sezon miałam konia od kwietnia w Rzeszowie a sama byłam tam 2 miesiące ale od lipca, to różne osoby różne rzeczy z moim koniem robiły i to wykraczające poza ich obowiązki. I ja jak siedziałam cały dzień w stajni to nie raz i nie dwa jednego wzięłam na trawę, drugiemu smarowałam otarcie przez tydzień a jeszcze innego lonżowałam, bo ktoś nie mógł dojechać. Oczywiście robiłam to jeśli wiedziałam, że będę miała czas (mówię tu o grubszych sprawach typu lonża) ale kurcze, rączki mi nie odpadły od jednej dodatkowej zdjętej derki.
A jak czegoś nie mogłam zrobić danego dnia to po prostu mówiłam sorry, nie wyrobię się, nie da rady. I był koniec tematu, osobnik prosił kogo innego albo w inny sposób organizował sobie dany biznes.
I tak jak nie jestem fanką zagadywania mnie jak akurat jestem zajęta, nachalnym zaprzyjaźnianiem się ze mną czy tego typu zachowań (mam dość szeroką strefę osobistą) tak nie widzę problemu w drobnych uprzejmościach typu puszczenie komuś konia na karuzelę, dorzucenie czyichś owijek do mojego prania czy zdjęcia padu z płotu jak przeschnie. I nie mam też problemu z poproszeniem kogoś o takie rzeczy. Jak koń stał a mnie nie było i trzeba było codziennie robić glinkę, 3 razy oprowadzać, stępować z siodła i sypać leki do paszy to zawsze się znalazł ktoś, kto to robił a nie leżało to w jego obowiązku.
Ciężko mi więc ogarnąć jak ktoś, to z taką radością i chęcią wtajemnicza osoby trzecie w życie stajenne nie jest w stanie zrobić jakiejś pierdoły dla współpensjonariusza. Nie trzeba się od razu kochać i zapraszać na urodziny ciotki Wiesi, ale bez przesady 😉

I dla doprecyzowania - jeśli do stajni wejdzie rodzinka pooglądać koniki i schodzą mi grzecznie z drogi to have fun, niech zwiedzają, ba, niech nawet dają tym koniom sianko z bala. Ale jak mi się ładuje połowa wesela, z czego 80% już jest pod wpływem i z lubością otwierają boksy ogierom, dzieci ładują do miesięcznego źrebaka z nadopiekuńczą matką a najlepszą zabawą jest złapanie szlaucha na myjce i oblanie konia, ktorego akurat z solarium zdjęłam to SORRY, ale nie zamierzam ani tych ludzi edukować ani być miłą i sympatyczną tylko karzę natychmiast opuścić teren stajni albo zrobi to manager ośrodka.
Smartini ,,Albo zrobi to manager ośrodka "  i tu jest chyba pies pogrzebany , jakie są zwyczaje  i jak jest zorganizowana stajnia ,komu i co wolno, jest to kwestia prowadzących stajnie , a gdy każdy się rządzi jak na swoim folwarku  to potem się to odbiją i burdel w stajni i atmosfera ciężka.  😀iabeł:
.

I tak kotbury, nie rozumiem co jest takiego złego, że ktoś Cię o coś POPROSIŁ
są dwie opcje - a) albo się zgadzasz a Twoje dzieci, zakładam, że ogarniają trochę sytuacje stajenne, chyba przeżyją, jak prócz swojego konia osiodłasz też innego, albo zdejmiesz mu derkę, cokolwiek b) odpowiadasz, że przepraszam, ale będę z dziećmi i nie będę miała czasu.
Więc owszem, widzę różnicę w tych sytuacjach i sorry, jestem bardziej skłonna poświęcić 5 minut na czyjegoś konia niż na stado obcych ludzi, którzy przypadkiem się znaleźli obok mnie i chcą się wszystkiego o koniach dowiedzieć. Od tego są instruktorzy i zapisanie się na jazdę czy oprowadzenie po stajni a nie ja. Mogę co najwyżej do instruktora oddelegować
Nie wiem co tak Cię oburza w PROŚBIE Twoich stajennych znajomych. To nie rozkaz, żądanie czy nie wiem co jeszcze. Dziewczyna poprosiła o przymiarkę, CO W TYM ZŁEGO? o_O


Nie, moje dzieci mają lat niecałe 3 i niecałe 5. I nie ogarniają samodzielnie sytuacji stajennych. jak jestem z nimi sama to wszystko robimy razem. No "stań i poczekaj" w takim wieku ma działania na jakieś 11, 5 sekundy.
Co mnie dziwi (bo oburza to za dużo powiedziane) w takich prośbach - to sam fakt ich adresowania- wszak dzieje się to nagminnie: "Ściągnij derkę po swojej jeździe z mojego konia bo ja się spieszę na pociąg" - mówi studentka, niepracująca kierunku "pseudostudiowanie - czyli pedagogika"= osoba, które ma w chu... czasu, do matki, która aby móc mieć hobby i kontakt z własnymi dziećmi musi je do stajni zabierać🙂
Więc nie oburza, a raczej zaskakuje. Szczególnie jeśli te osoby nigdy nie są w stanie zaoferować ci w zamian swojego czasu. I gdy strzelają focha jak im się odmawia - to są takie prośby, które są raczej adresowane często jako stwierdzenia.

BTW- przymiarka siodła to nie jest wrzucenie siodła na konia 3 sekundy i ok, przymierzone. Musisz konia z boksu wyprowadzić, uwiązać, założy, przeprowadzić, popręg dopiąć, znów przeprowadzić. I co mam z obcym koniem, co do którego zachowania ne mogę być pewna paradować w asyście małych dzieci. Imho durniem kompletnym trzeba być aby o takie rzeczy prosić.

A wracając do "jak jestem z dziećmi gadam z dziećmi" - bardzo nie lubię dorosłych, którzy się zachowują jakby moje dzieci były powietrzem. mam ich ochotę także traktować wtedy jak powietrze. To trochę tak jakby sobie wyobrazić analogiczną sytuacje - wchodzicie do stajni z matką/chłopakiem kimkolwiek i ja do was gadam, a na wasza matkę/faceta, nawet nie spojrzę i się nie przywitam i dajmy na to ona do was mówi, a ja nie patrząc na to jej przerywam i zaczynam historie swojego konika opowiadać.

Mam znajomych, z którymi jak jestem z dziećmi idzie pogadać o wielu sprawach, także o końskich pierdołach - ale oni mają takt, wyczucie kiedy można i o czym i traktują moje dzieci jak ludzi - przez co one się wtedy zachowują jak ludzie. Niestety spora część "młodych dam" im do pięt nie sięga a relacje z otoczeniem przysłania im wgapianie się w czubek własnego nosa. I z takimi księżniczkami nie znoszę gadać i wole się trzymać z daleka.

Niesioba - nie do końca się zgodzę. To nie wielkość stajni a ogólne podejście ludzi. W tej stajni nie zawsze działo się "aż tyle" i też kiedyś palpitacji serca dostawałam jak miałam jeździć na hali z "widzami" bo co chwile ktoś wszedł, wyszedł, papierkiem szeleścił i inne - ale mój strach i niechęć do tych sytuacji wynikała ze słabego trzymania się w siodle. ja się bałam, koń się bał i sytuacje nieważne urastały do rangi problemów nie do przejechania.
Teraz mam wyłożone.. i koń coraz częściej także. Popłoszy się, to się popłoszy, przejechać trzeba i swoje robić. Jak się mocno płoszy to daję ludziom za barierką cukiera do reki i proszę żeby podali, pogłaskali. To skutkuje. na niektórych od razu, na innych za 10 razem. Imho największe zyski długofalowo dla bezpieczeństwa w stajniach przynosi edukacja.

Serio częściej spotykam debili na drodze (podjechanie za zad i otrąbienie, niereagowanie na rękę wyciągniętą i pokazywanie "stop" - żeby nas na przejeździe kolejowym nie wyprzedzali) niż wśród przypadkowych gości w stajni.
Nie wiem, może mamy teraz aktualnie super isnstruktorki, bo nawet nowicjusze jak przychodzą do szkółki to się super zachowują  jak się zdarza, że nam się nałożą gdziny na hali to bez problemu jedni i drudzy sobie radzą - nikt nie ma problemu z odróżnieniem strony prawej od lewej itd.




Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się