Co mnie wkurza w jeździectwie?

Nie wiem czy sam czy nie sam. To Twój problem, a nie Twoich współpensjonariuszy. Wiem tyle, że od 3 godzin w domu nie zdechnie.
Widzę również jak to wygląda w praktyce. Godzinę siedzi pies w boksie, kiedy właściciel jeździ. Drugą godzinę lata puszczony, gdy właściciel konia ogarnia przed i po jeździe, a w związku z tym, że zajmuje się koniem na psa najczęściej nie zwraca większej uwagi. Tak to wygląda w większości przypadków. Fajnie by było jakby właściciele tych latających psów zdawali sobie sprawę z tego, że stajnia jest jednak dla koni i że nie są w niej sami, a niektórzy mogą sobie ich psów nie życzyć.
I szczerze co myślę? Właściciele przywożą psy do stajni po to by właśnie sobie polatały 2-3 godziny, bo później mają spokój ze spacerem, a nie dlatego, że na 3 godziny nie mogą się z psem rozstać. Litości, do pracy też psa zabierasz? 🤣
Kastorkowa   Szałas na hałas
12 grudnia 2017 20:12
Nie w moim przypadku, bo moje psy to przylepy i nie ruszają się ode mnie na krok, nie ma mowy, żeby poszły gdzieś zwłaszcza starszy bo to po prostu psia c*pa jest  🤣
Więc jak przyjeżdżam to najpierw idę z psami na spacer potem robię swoje i siedzą tą nieszczęsną godzinę w boksie.

Do pracy nie bo nie pracuje, ale do szkoły tak jak musiałam to brałam, więc nie trafione. Jeśli wszyscy wychodzą u mnie w domu w godzinach 5 - 7 i wracają wieczorem czasem po 19 czasem wcześniej zależy od dnia ja po szkole jeżdżę do stajni bo mam po drodze to tak pies siedział ze mną w szkole.

edit. proszę :
Toro na chyba polskim


i młoda na bodajże administracji weterynaryjnej
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
12 grudnia 2017 20:14
Ale nie wszyscy muszą chcieć przebywać wśród psów, z naprawdę wielu względów. I jak ktoś płaci kupę hajsu za boks, to może sobie nie życzyć obecności psów. To przecież stajnia, nie psiarnia 🙂
smartini   fb & insta: dokłaczone
12 grudnia 2017 20:16
ashtray, zauważ, że 8 h w pracy + 3 w stajni to już 11 😉 a że psa wychowuje i jestem swiadomym właścicielem to faktycznie mój pies nie będzie problemem pensjonariuszy ;D
I owszem, jak tylko zmienię pracę na taką, która mi pozwoli zabierać od czasu do czasu psa do pracy to tak będę robić.
Na szczęście są normalne stajnie 😉

A placac kupe hajsu za boksto bardziej wkurzalyby mnie porypane konie pensjonariuszy, glupi wlasciciele tychże koni i dzieciarnia dokarmiajaca konie, niż kilka psow na smyczy. Czy to osrodek na 5 koni, 50 czy 150. Ale co ja tam wiem, nie stalam w stajni na  250 koni, zycia nie znam 😉
smartini, jak widać dla każdego 'normalna' stajnia znaczy co innego. Wydaje mi się, że niepotrzebnie przybierasz taki ton, bo to, że ktoś myśli czy czuje inaczej niż Ty nie oznacza, że to 'nienormalne' czy gorsze. Dla Ciebie ważne jest, by móc zabierać psa do stajni, więc życzę Ci znalezienia takiej - szczerze. Ale weź pod uwagę, że może istnieć inny punkt widzenia, nie każdy musi być wielbicielem psów i nie każdy czuje się w ich towarzystwie dobrze i komfortowo.
Edit: I tak jak wspomniala ashtray - zwykle niestety wygląda to w ten sposób. Jeśli ktoś jest właścicielem psa, dobrze go zna itp to wiele rzeczy uważa za nieszkodliwe, nie bierze pod uwagę, że komuś mogą przeszkadzać, stresowac czy dekoncentrowac. A ponieważ mało kto z ręką na sercu pilnuje swojego psa w stajni przez cały czas przebywania na jej terenie to nie dziwię się, że niektórzy właściciele nie chcą ryzykować i zastanawiać się, czy akurat mają do czynienia z osobą, która swojego psa wychowuje czy nie.
Kocham psy, miałam psy przez całe życie: małe, duże, różne; nie boję się psów, ale nigdy nie zabieralam ich do stajni, bo uważam, że to po prostu nie jest miejsce dla nich. I rozumiem właścicieli ośrodków, którzy sobie tego nie życzą. Rozumiem właścicieli ośrodków, którzy mają na terenie stajni swój dom i swoje psy, że nie życzą sobie obcych psów, bo ich dom jest również domem ich psów. Ale nie rozumiem postawy, w której oczekuje się od tychże właścicieli ośrodków chowania swoich psów, bo Ty chcesz przyjechać ze swoim. Wy do swojego domu też chyba nie wpuszczacie obcych psów i nie zamykacie swojego w łazience, prawda?

Kastorkowa trzymam zatem kciuki abyś w przyszłości znalazła pracodawcę, który pozwoli Ci przychodzić do pracy z psem, tak jak Twoja szkoła i inne miejsca, w których przebywasz. 😀

smartini też trzymam kciuki za znalezienie takiej stajni. Może u Kastorkowej? Też Kraków.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
12 grudnia 2017 20:29
smartini, na smyczy? No chyba nie 😀 Widać jednak nie znasz życia 🙂

Ja tam nie zabraniam nikomu posiadania nawet rekina ludojada i stada skorpionów, tak długo jak nie  są w stajni i nie przeszkadzają mi w wypoczywaniu w stajni po ciężkim dniu w robocie.
smartini   fb & insta: dokłaczone
12 grudnia 2017 20:31
vanille, ależ ja rozumiem inny punkt widzenia, tylko chyba wszyscy zapomnieli co pisalam w pierwszym poscie. A byl on o niebezpiecznym psie na terenie stajni, a nie ze zbrodnia, nie wolno zabierac psow nigdzie 😀
Stajnie sobie znajde, problem lezal gdzies indziej a od tego jest ten wątek, ale jak widac skoro istnieje ktos, kto ma inne zdanie to od razu mi nie wolno sie wkurzac o zaistniałą sytuację. Same nakrecacie ton rozmowy 😀

ashtray, czy ja nie napisalam strone temu, ze nie chce stajni, w ktorej bede musiala sie jak kolwiek z wlascicielem dogadywać o zamkniecie jego psa, bo to bez sensu?

Serio laski, bol tylka byl o niefart, bo wszystko inne pasi w stajni i okazja przechodzi mi kolo nosa, urodzilyscie z tego lament, jacy psiarze to beznadziejni idioci, bo zaden nie wychowuje swojego psa, nie sprząta po nim i w ogole bydlo i atmagedon a ludzie ogarniajacy temat to swiete gralle. To co sie dziwicie, ze przyjmuje taki a nie inny ton?

A stajnie, gdzie psy byly na  smyczy to faktycznie mi sie snily, sorry 😉
Kastorkowa   Szałas na hałas
12 grudnia 2017 20:33
Ashtray moja szkoła jest specyficzna bo to technikum weterynaryjne więc koty, psy, króliki, szczury, świnki morskie czy czasem kozy to w sumie norma. Dziękuje byłabym bardzo zadowolona jakby mi się udało taką znaleźć. Dla Smartini nasza stajnia nie będzie spełniać warunków bo to jednak przydomówka bez hali ani jakiejś super ujeżdżalni. My jesteśmy tylko psiolubni.

Mnie po prostu trochę dziwi takie podejście radykalne bo w sumie w jakiej stajni nie byłam to nie spotkałam się z tak niewychowanymi psami, ani nieogarniętymi ludźmi, może mam szczęście po prostu. Nie udało mi się w okolicach Krakowa trafić kiedykolwiek do stajni w której psy są niemile widziane, dla mnie psy w stajni to rzecz tak oczywista jak konie w stajni. Może jestem po prostu dziwna.

Jeżeli pies jest zamknięty godzinę w boksie, a potem godzinę na smyczy, to musi mieć niezłą frajdę z takiego pobytu w stajni. 🤣 Na jego miejscu wolałabym jednak zostać w domu i sobie podrzemać te 3 godziny 😀
Ale fakt, na pies na smyczy w stajni= totalny sci-fi.
smartini,  strasznie emocjonalnie podchodzisz do tematu :-) relax, bo Twoje podsumowanie to jednak wielka nadinterpretacja
Kastorkowa   Szałas na hałas
12 grudnia 2017 20:40
Myślę, że dla szczeniaka to nawet ta godzina na smyczy w stajni jest super frajdą.
Ja się co do psów na smyczy nie wypowiem bo u nas latają luzem ale nikomu to nie przeszkadza, takie środowisko. Jak jest potrzeba to się zapina i tyle.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
12 grudnia 2017 20:40
Na szczęście są ośrodki gdzie psów nie można przyprowadzać i takie gdzie można. Można wybierać stajnię świadomie.
U nas psy chodzą luzem. Stajenne i przyjezdne. Nie ma problemu. Zawsze są na spokojnie zapoznawane. Potem mają możliwość własnie się wylatać i zsocjalizować. Jeśli jakiś nie umie się zachować przy psach/ludziach/koniach ląduje w boksie. Do czasu kiedy właściciel przygotuje konia i rusza w teren. Po powrocie albo do auta spać albo jeszcze na chwilę do boksu. Jak nie ma w planie terenu to siedzą aż konie pojeżdżone, potem na spacer. Nasza stajnia leży na uboczu, gdzie są piękne tereny spacerowe, nie to co w mieście. Wszystkim taki układ odpowiada. Lubimy spędzać czas z końmi i psami jednocześnie. Nawet stajenny kot się dołączy czasem  🙂
Gdyby o miejsce pytał ktoś kto nie życzy sobie psów w stajni to musiałby zweryfikować poglądy/nie zostałby przyjęty. Z kolei właściciel sprawiającego problemy psa zostałby szybko poproszony na rozmowę.
smartini   fb & insta: dokłaczone
12 grudnia 2017 20:42
vanille, dawno przestałam podchodzic emocjonalnie do dyskusji na revolcie. Bezsensowne natomiast uwazam odbieranie mi jakiegokolwiek prawa do przyjazdu z psem do stajni, bo fagik dzesiki obsikal komus skrzynke a tuptus naszczekal na konia. Jak napisalam, moge wam tylko współczuć takich doswiadczen, chyba mialam farta zycia, ze zawsze bywalam w stajniach z kulturalnymi ludzmi znajacymi podstawy donrego zachowania w spolecznosci aka pilnowanie swojego zwierzęa, bo to ich psi obowiazek.

Zaznacze jeszcze raz, bo chyba jednak malo kto przeczytal moj oryginalmy wpis - w stajni nie ma calkowitego zakazu przywozenia psow i fakt, ze okazja zwinela mi sie sprzed nosa mnie boli.

Kastorkowa, na Janiowym psy, ktore umialy sie zachowac chodzily luzem. Te, ktore nie potrafily chodzily na smyczy i byly przypinane na trybunach. Zaden nie jojczal wiec nie było potrzeby zamykania. Jedynie w szczycie sezonu i dnia, gdzie na stajni bylo 2 trenerow, 4 cotrenerow, obóz, pensjonariusze i nie daj boze weselnicy, to wszystkie psy byly na smyczach albo wlasciciele ich nie zabierali ze soba w takich porach. Cuda niewidy, wszyscy sie dogadywali i nikt nikomu nie przeszkadzal ;D
Kastorkowa   Szałas na hałas
12 grudnia 2017 20:46
Smartini wiesz, ale znalazł się powód do zrobienia burzy i teraz każdy kto przywozi psa do stajni to oszołom, który robi to żeby mieć psa z głowy na 2-3 godziny a każdy pies rzuca się na konie, biega wte i wewte i jest sikającym na skrzynki gryzącym konie Fafikiem.  😵

edit. I jesteśmy nadopiekuńczy i nie potrafimy zostawić psów samych na chwilę w domu.
smartini   fb & insta: dokłaczone
12 grudnia 2017 20:51
Kastorkowa, dokładnie 😉 a jedyną formą zapewnienia psu aktywnosci to puszczenie go luzem na polu, wiec skoro bedzie na smyczy to lepiej niech siedzi w domu 😀 spacer to peewnie tez tylko 5 minut na siku, bo kto to widzial na 1,5 godziny isc z psem na smyczy 😀
Serio, magia, znam ogrom koniarzy z polski i zagranicy, nikomu zaden wychowany pies nie przeszkadzał a tu nagle sie okazuje, ze pies z w stajni to fanaberia i chamstwo 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
12 grudnia 2017 20:51
smartini, Twój wpis jednak uruchomił parę innych odczuć odnoszących się do przyprowadzania do stajni psów. I tyle.
Mnie psy w stajni są potrzebne jak rybie rower. Psów na zawodach i w stajniach na smyczy mogę policzyć na palcach jednej ręki i w ogóle uważam, że stajnie byłyby piękne z zakazem dla psów i dzieci 😀

Kastorkowa  - a teraz Ty to już popłynęłaś w kosmos 😀 Może sie rzeczywiście gdzieś spotkasz ze smartini i jej " psiarze to beznadziejni idioci, bo zaden nie wychowuje swojego psa, nie sprząta po nim i w ogole bydlo i atmagedon a ludzie ogarniajacy temat to swiete gralle. To co sie dziwicie, ze przyjmuje taki a nie inny ton?"
To chyba łączy właścicieli psów jak widać😀 ironia
Bezsensowne natomiast uwazam odbieranie mi jakiegokolwiek prawa do przyjazdu z psem do stajni, bo fagik dzesiki obsikal komus skrzynke a tuptus naszczekal na konia.
Ale przecież nikt Ci tutaj nie odbiera Twoich praw 🤣 Jeśli ktokolwiek to robi, to właściciel stajni, ale takie z kolei jest jego prawo jako właściciela terenu, więc bezsensu tu wielkiego nie widzę. Jedynie tutaj sobie rozmawiamy i dzielimy swoimi doświadczeniami. Nie widzę powodu do takiej ekscytacji tematem. 😁 Nawet już mi się nie chce komentować tego lamentu Kastorkowej i interpretacji z kosmosu. 🤣
Dobra, dobra - jakbyście zobaczyły mojego paputa to byście wszystkie głaskały! 😍 😁
Taki żarcik na rozładowanie sytuacji 😉 :kwiatek:


Ps. Strzyga tak dbasz o to, by nie generalizować, a wszystkich wrzucasz do jednego wora z dopiskiem - "to łączy właścicieli psów" 🙄 Bardzo to słabe.
jednak czasami pies w stajni na smyczy to niegłupi pomysł. Kilka dobrych lat temu kiedy stałam z koniem jeszcze w starym ośrodku tato jednej z pensjonariuszek przyjeżdżał ze stary kundelkiem który wszedzie mu towarzyszył, w stajni, na jeżdzie ,w terenie w boksie, ale nigdzie dalej nie odchodził z czasem Pan kupił sobie ślicznego młodziutkiego owczarka który również latał po ośrodku. Do czasu kiedy moje nietolerancyjne konisko prawie wysłało go na drugi świat. No nawet nie widziałam kiedy podszedł pod kobyłę i dostał solidnego kopa. Włącznie z tym ,że wylądował w klinice. I w całej sytuacji najlepsze było to, że sami właściciele nie mieli pretensji bo zdawali sobie sprawę, że są odpowiedzialni za swojego psa. a największe larum podnosiły osoby postronne a żeby było ciekawiej to przy wjeździe do ośrodka był wywieszony ogromny regulamin. punkt 8 psy na smyczy.

odnośnie obsrywania przez psy to najfajniej jest po zimie jak snieg się roztopi i wychodzą prezenty albo zsiadając z konia wskakujesz w placek  🙇
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
12 grudnia 2017 21:16
amnestria, no właśnie to była ironia, po tych pięknych dwóch histerycznych nadinterpretacjach cudzych słów 😀 Przykro mi, jeśli nie napisałam dostatecznie jasno 😀
Na_biegunach, amen 😉 Po prostu wybierając stajnię trzeba być świadomym pewnych rzeczy.
A niektórzy właściciele psów sami rezygnuja z przywozenia pupili do stajni. kolegi suka najpierw wpadała, szukała ciepłych pączków, pakowała się  pod sam korek. A w samochodzie i w domu rzygała. Długo sie do stajni nie najeździła.
Żeby te psy na skrzynki sikały - mi obsikał pad westernowy 😁. Pad na stojaku, tylko takim niskim z jakiegos marketu budowlanego, a pies duży. Dobrze, że siodła nie zdążyłam przynieść 😁.
Raz mi Mucha przegalopowała (na ujeżdżalni byłyśmy) po psie, baba mi groziła, że zapłacę za weta.
Mi tam lotto czy pies jest czy go nie ma, ma być tylko wychowany albo pilnowany. Tak samo dzieci - jak spokojne i nie biegające pod konie, to niech sobie będą. Mogą sobie nawet krzyczeć i płakać, byle nie stwarzały zagrożenia. Ja przyjechałam do swojego konia i dziecmi czy psami innych się nie będę zajmować (np. nie galopować na ujeżdżalni, bo pies może mi pod nogi wyskoczyć :zemdlal🙂. Jak właściciel ogarnie, to niech i 20 tych psów przywiezie. Ma takie samo prawo jak ja korzystać z tej stajni.
Niestety, ale w tych stajniach co byłam ludzie nie ogarniali psów. Ale tej babie, co jej psa stratowałam właściciele stajni nic nie mówili, bo miała 3 konie i za nie płaciła i pensjonariusze sami musieli sobie z nią radzić. To już było dla mnie słabe.
Inna sprawa, że takie życie - ludzie są różni. Stajnia, to miejsce gdzie jest ich sporo i trzeba się jakoś tolerować. A, że ja mam wybitną wrażliwość na debilizm, to albo się dostosuję, albo postawię swoją i nie będę ich oglądać. Dostosowanie się nie wypaliło. Ale póki co konie są w pensjonacie i jakoś muszę przetrwać. Takie życie 😉.
Kilka moich spostrzezen/szopek z roznych stajni/szkolek/pensjonatow nt psow:

- mialam pokazac teren nowej berajterce, a ta nagle w ostatniej chwili oswiadcza, ze ze soba bierze psa. Mowie jej, ze nie zna nowego konia (taki folblutowaty elektryczny charakter, zaden misio, nie wiadomo bylo jak bedzie znosil paletajacego sie wokol nas psa), nie zna terenu, ja nie znam jej umiejetnosci, ani jej psa, jedziemy w miejsce, gdzie lata duzo roznych psow luzem (park). Uparla sie, z tym, ze pies sie jej trzyma, i olewa obce psy. Mowie, ze problemem beda raczej inne psy puszczone luzem. Wlascicielka konia mowi ok, ja mowie, ze jakby byl jakis problem, to mam to w nosie i jade sobie. No, jakos sie upieklo, podczas przejazdzki spotkalysmy akurat same ogarniete sztuki. Ale jak jej pies polecial sie napic do strumienia, ktory ma brzeg z pochylych betonowych paneli, wpadl do wody i nie mogl sie na te rowne sliskie panele wydrapac... No, wkoncu sie wydrapal, ale nieciekawie bylo. Kobieta sie potem dziwila, kiedy oswiadczylam, ze nie bede z nia jedzic w teren - ale przeciez ona jest dobrym jezdzcem i ogarnia konia (to fakt). Owszem, nie mniej jednak ja chce w siodle relaksowac, a nie miec oczy dookola glowy i byc spieta, ze cos sie wydarzy.

- pies idacy z nami w teren i szczekajacy caly czas, im szybciej sie jechalo, tym wiekszy jazgot... no ale pies sie przeciez musi wylatac... mno, tez podziekowalam za wspolne wypady w teren. Lubie podgladac lesnie zwierzaki, i lesna cisze - a tu chala.

- psy permanentnie (pardon) obszczywajace siano, oraz zostawiajace "bomby" gdzie popadnie. W stajni byly psy domowe, wiec zawsze byla pod reka wymowka, ze to ich produkcja. No zesz. Ale fakt, ze duzo ludzi ma tez generalnie problem ze sprzataniem po koniach

- psy kradnace suche pieczywo (bylo w kontejnerach, ale i tak byly w stanie nosem podwazyc wieko)... i zagrzebujace je na ujezdzalni lub lonzowniku... i tak np podczas galopu tu wystrzelila bulka, tam rogalik, albo ciapkata masa...

- psy podjadajace pasze z przygotowanych kublow - "to byl tylko moooment" (stajenna byla oczywiscie bardzo zadowolona jak widziala serie powywracanych wiader, i - zdziwko - to ona musiala wykombinowac jak przygotowac zarcie i gdzie trzymac, zeby sie psy nie dobraly; sie potem ludzie dziwili, ze byla, no powiedzmy, poirytowana)

- wynajem dwoch konskich boxow dla szczeniakow, przyszlych psow przewodnikow, liczba psiakow wahala sie od 8 do 16, wlascicielka przyjezdzala raz dziennie i wypuszczala naraz cala ta wesola zgraje. A na podworku stajni maly paddoczek a na nim kon (bo to "stajnia sportowa", wiec wypuszczamy w pojedynke, wedlug rozpiski, i tylko na godzinke). Mno, pieski chcialy sie tylko bawic i wylatac sie. Fakt, ze konie mialy niezla szkole i potem byle pies ich nie wzruszal. Ale widok miotajacego sie konia, ktory potrzebuje wylatac stres, spowodowany rozhasana banda, ale ktory pomimo tego stara sie nie nadepnac na psa... Dochodzilo do spiec z wlascicielami koni (ale byli i tacy, ktorzy wogole nie mieli pojecia co sie tam rozgrywa!), bo pani od psow co prawda czasami przed wypuszczeniem zamykala konia, ktory stal akurat na paddoku, ale kon byl potem nastany, bo byl na dworze za krotko, alebo inny kon wypadl wogole z kolejki na paddok, bo jechalo sie wg grafiku. Wiec jak pani byla z pieskami ze dwie godzinki w stajni, to dwa konie zostaly w domu... Ale przeciez pani robila to dla niewidomych, wiec dla dobrej sprawy (co z tego ze z tego miala kase).

- pies domowy, wyzel weimarski, witajacy ludzi z tak nieczytelna mimika, ze nie wiadomo bylo, czy tylko zostawi na ubraniu odciski lap (albo podrze ponczochy) czy bedzie lapal zebami, dosc bolesnie. Kurcze, jak przychodze do stajni prosto z pracy, w porzadnym cywilnym ubraniu, i musze pamietac, zeby brac jakas torbe, zeby sie w razie czego oslonic od psa, i miec oczy dookola glowy, bo nigdy nie wiadomo skad wyskoczy... Myslalam, ze sie miedzy nami jakos ulozy, bo bylam w stajni codziennie, ale kiedy po kilku razach wygladalo, ze nie, to raz powiedzialam wlascicielom, ze mi to przeszkadza, bo brudzi i niszczy ubranie, i ze sie boje, bo pies jest nieobliczalny. Nooo, dooobrze (kwasna mina) to my bedziemy zamykac. Ale dosyc to olewali, wiec potem juz niezle rozdarlam jape (bylo duze zdziwko, a nawet szok, bo jestem spokojnym i tolerancyjnym czlowiekiem, a tu taki wybuch) - no ale poskutkowalo od razu i permanentnie, jak tylko pojawialam sie w drzwiach pies byl zamykamy i wypuszczany po moim opuszczeniu osrodka. Po jakims czasie znikl z osrodka, bo kilkakrotnie pogryzl a tu stajenna, tu i tam robotnikow, ktorzy tam robili remont (no zesz), osoby wizytujace, wlascicieli...

- pensjonariusze (matka z corka) przyjezdzajace z... 5 jamnikami. I trzeba bylo pilnowac, ze jak panie pojechaly w teren, a pieski zostaly zamkniete w siodlarni, zeby nie zwiewaly, bo potem dorywaly sie do zarcia dla krow, krolikow, koni, i potem sraly i rzygaly. No rzesz. Jak tu wyjsc z siodlem i utrzymac te chmare za drzwiami... na slowo nie reaguja... przesunac noga? udziabia... no rzesz.

- para pitbulli wlascicielki, ktorych ulubiona adrenalinowa zabawa byl bieg przed tabunem koni, tak tuz tuz przed kopytami (konie przepedzalo sie tabunem z odleglego pastwiska korytarzem, same sie rozchodzily do swoich boksow, no, w wiekszosci)

- w jednej stajni byl fajny domowy wilczur stajennej. Nosil jej przygotowane wiadra z zarciem, odnosil puste :-)

Zeby nie bylo - generalnie nie mam nic przeciwko psom w stajni, ale rozumiem wlascicieli pensjonatow, ktorzy maja restrykcyjne podejscie, i pensjonariuszy, ktorzy sa na nie.
Ja generalnie jestem tolerancyjna bo sama mam psa i w lecie często ze mną jeździł do stajni. U nas psy biegają luzem, nie wszystkie są ogarnięte, ale generalnie nie ma się do czego przyczepić  😉 W sezonie zimowym mało kto zabiera ze sobą bo zimno i to dla psa żadna przyjemność łazić po stajni, a potem siedzieć na zimnej hali przez godzinę. Za to w lecie jest fajnie bo sporo ludzi zabiera ze sobą w tereny, jak jeden jeździ to drugi ogarnia i ogólnie jest pro końsko, ludzko, psia atmosfera  😉 Z tym, że u nas jest pensjonat, rekreacja, skoki, ujeżdżenie i paru naturalsów też się znajdzie. Także kilka psów w tą czy tamtą nie robi różnicy  🤣 Jedna rzecz mnie tylko doprowadza do szewskiej pasji to jak pies obsikuje różne rzeczy w stajni i jak goni konie.

Ja obecnie wolę zostawić psa w chacie, chociaż do tej pory bardzo często ją zabierałam. Po pierwsze zabieranie psa do stajni nie zastąpi spaceru i jakiejś pracy umysłowej, więc i tak robimy dwa długie wyjścia lub spacer + praca domowa. Biorę ją tylko w sytuacjach awaryjnych. Najczęściej jeżdżę więcej niż jednego konia, a to już się robi za długo i zaczyna się wyżeranie końskiego żarcia i jedzenie kup z nudów  😉 Jakby ktoś mi powiedział, że mój pies mu w stajni przeszkadza to bym to uszanowała bo stajnia jest miejscem przede wszystkim dla koni i ich właścicieli.
Widzę również jak to wygląda w praktyce. Godzinę siedzi pies w boksie, kiedy właściciel jeździ. Drugą godzinę lata puszczony, gdy właściciel konia ogarnia przed i po jeździe, a w związku z tym, że zajmuje się koniem na psa najczęściej nie zwraca większej uwagi.


Albo niby uwiązany, ale na flexi.

Edit:
Rozumiem właścicieli ośrodków, którzy mają na terenie stajni swój dom i swoje psy, że nie życzą sobie obcych psów, bo ich dom jest również domem ich psów. Ale nie rozumiem postawy, w której oczekuje się od tychże właścicieli ośrodków chowania swoich psów, bo Ty chcesz przyjechać ze swoim. Wy do swojego domu też chyba nie wpuszczacie obcych psów i nie zamykacie swojego w łazience, prawda? 
Przyklad z życia, z mojego końskiego wakacyjnego raju.  Właściciele raju mają sukę. Ona nie biega sama po podwórku, ale wyprowadzają ją luzem, bez smyczy. Generalnie jest bardzo karna, nie atakuje ani innych psów ani kotów, błyskawicznie reaguje na polecenia (to a propos tych wszystkich głosów, że mój pies jest wychowany i z jego strony nic złego nikomu się nie stanie). Ale kiedyś podczas takiego wyjścia podwórkowego trafiła się tam pani z psem, który zdecydowanie nie przypadl suce do gustu, zaatakowała go i w jakimś stopniu uszkodziła. Pies był operowany i jego właścielka zarządała zwrotu kosztów, bo na podwórku nie było informacji, że mieszka tam agresywny pies. Bezczel maksymalny -  władowała się komuś na teren prywatny (nie wiadomo po co, może konie pooglądać) i z pretensjami, że tam był pies. Dla spokoju dostała te pieniądze (ja bym nie zapłaciła). Ale to nie koniec bezczela. Okazało się, że żle tego psa naprawili i poszedł do poprawki. I baba przyleciała, żeby za poprawkę też jej zapłacili. Na szczęście wtedy ją pogonili.   
Ja bardzo cierpię, bo w obecnej stajni nie można raczej przyjeżdżać z psem. Jest ogólny zakaz, ale jak raz na jakiś czas przyjedzie to teoretycznie się nic nie stanie, tylko mogę opiernicz dostać. Ale mam mega wyrzuty sumienia, bo mój pies jest bardzo do mnie przywiązany i kiedy zostaje w domu to cały czas na mnie czeka. Niektórzy tu piszą, że na miejscu psa woleliby 3 h się zdrzemnąć niż do stajni jechać... no gdyby poszedł spać to tak, ale on cały czas czuwa w oknie. I jak tu się w stajni zrelaksować? Z jednej stony bym chciała być jak najdłużej i jeszcze konia na padok wywalić, albo wziąć na jakiś spacer, a z drugiej strony myślę sobie, że pies na mnie czeka i chcę wracać jak najszybciej. Ostatnio wróciłam po całym dniu w pracy na pół godziny do domu i potem do stajni. A mój pies wpadł w rozpacz. Normalnie tęskni ale jest grzeczny, a tu zaczął się taki płacz. W życiu nie słyszałam większego żalu u psa. Musiałam po niego wrócić i pojechał z nami w rezultacie. Dodam, że pies nie siedział cały dzień sam w domu, bo akurat TŻ miał wolne. No i teraz ze względu na tą stajnię muszę częściej psa do pracy zabierać, ale i tak mi go szkoda, bo ma frajdę z wyjazdów do stajni.
A zakaz jest ze względu na psy stajenne, które nie ze wszystkimi psami się dogadują. Z moim akurat nie mają problemu, ale jak wszyscy to wszyscy.
Zakaz psów w stajni doskonale rozumiem. I szczerze, bardzo mnie irytują psy biegające bez kontroli po stajni, ujeżdżalni, padokach czy ogólnie pod nogami.
Na smyczy - nie ma problemu, psy bardzo lubię. Sama swojego nie zabieram, bo wizyta w stajni nie jest dla niego żadną atrakcją, tylko się stresuje i przeżywa, gdyby puścić wolno goniłby konie, ale jeśli czyjś pies dobrze to znosi czy wręcz czerpie przyjemność, to dlaczego nie? Jeśli jest pilnowany przez właściciela, to nie ma żadnego powodu, by go tam nie było (oprócz sytuacji, gdy z różnych względów właściciel terenu nie życzy sobie tam psów).
Pod kontrolą = na smyczy, powiedzmy że średnio wierzę w zapewnienia, że Fafik to zawsze przy nodze, nigdy nie ugryzie i tak dalej.

No bo, kurczę... koni nie puszczamy luzem, nawet tych super grzecznych, nie zostawiamy ich bez kontroli w stajni czy na ujeżdżalni, bo to przecież takie miśki. Wiemy, że to nieprzewidywalne zwierzęta. Czemu w przypadku psów tak wielu ludziom (w tym koniarzom) jakoś umyka fakt, że one także są nieprzewidywalne?
Nawet najgrzeczniejszy pies może nagle zapragnąć pogonić za końmi na padoku, poszczekać sobie czy wparować na ujeżdżalnię ot tak, na spacerek i ogłuchnąć na wołania. To tylko zwierzaki. A mogą w ten sposób tworzyć zagrożenie zdrowia lub nawet życia dla kogoś... nie wspominając, że same też nie są bezpieczne przy konfrontacji z końskimi kopytami, prędkością i masą. Nie wszystkie konie to spokojnie ciapki, które z anielską cierpliwością zniosą szczekanie, bieganie i nagłe zachowania "niuńków". Czasami naprawdę lepiej zabrać psa na porządny spacer, niż puścić beztrosko po stajni i liczyć, że to załatwi sprawę.
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 grudnia 2017 12:31
kutykula, trzeba zacząć od tego, że jeżeli ktoś chce zabierać psa do stajni 'bo się wybiega i nie trzeba będzie iść na długi spacer' to już jest w błędzie i faktycznie lepiej niech tego psa nie zabiera. Świadomy właściciel wie, że psu trzeba czegoś więcej niż latanie luzem w tę i z powrotem przez 3 godziny. I tu się wszystko sprowadza do tego, o czym piszę w co drugim poście - weryfikacja psów i ich właścicieli. Jeżeli mój pies jak dorośnie nie będzie się umiał zachowywać w stajni to do niej jeździć nie będzie, prosta sprawa. Ale zakładam, że będzie w stanie, więc czemu miałabym go nie zabierać. Na Janiowym ozik trenera latał luzem bo a) był pewny na tyle, na ile pies może być b) wszystkie konie były miśkami, którymi i 20 psów na arenie nie robiłoby różnicy. I pies był tylko, gdy na stajni byłi tylko trenerzy i pensjonariusze, nie podczas jazd rekreacji, obozów czy imprez firmowych. Pies pensjonariuszki czasem miał wizję wpadnięcia z trybun na halę, siedziała więc na tych trybunach na smyczy i też wszyscy byli content.
To samo z przyprowadzaniem psów do pracy, aby pupila zabrać do korpo (które coraz cześciej taką opcję udostępniają, oczywiście nie w PL) to najpierw taki pies musi przejść badania u behawiorysty, który takiemu psu wystawia certyfikat. Zaświadcza on, że pies potrafi zachowywać się w tłumie, nie jest agresywny, problemowy oraz, że warunki biurowe nie sprawiają mu dyskomfortu. Do tego jest regulamin i dzięki temu nagle okazuje się, że da się, tylko chcieć trzeba 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się