"Nie ogarniam jak..."

CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
24 maja 2016 17:32
Że tak temat zmienię 😉

Oglądam sobie teraz "Master Chef Junior" i nie ogarniam tego, co te dzieciaki tam robią 😜 Ja bym w życiu nie wpadła na to co one.
Ciekawa jestem, na ile jest to wyreżyserowane, a na ile faktycznie tak gotują? Czy faktycznie same-same to robią czy jednak poza kulisami robią to za nie? 🤔 Cholera wie jak to jest z tymi TVNowskimi programami.
A ja pracując na obiekcie MOSiR gdzie jest i basen i siłownia i zajęcia fitness też mogłabym elaborat o higienie, kulturze i wychowaniu napisać. Masakra 🙄
Powiem tylko tyle, że już z basenu nigdy nie skorzystam 😉
Po pracy na siłownie/basenie/spa tez mam wątpliwości co do korzystania z basenów :/ Ale jak chlorowana, to chociaż nic tam nie przeżywa 😀
Ja mam traumę po pobycie w słowackim Parku Wodnym Tatralandia. Autentycznie nie jestem w stanie pójść na basen 🙁
Jujkasek
Czemu?
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
24 maja 2016 17:51
KaNie, niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć 😉
Ja np. dowiedziałam się na stażu w PIW, żeby nie jeść kebabów - chcieli powiedzieć czemu, ja nie chciałam wiedzieć i unikam
Safie
Ale ja lubie wiedziec. Jesli mam czegos unikac, to musze wiedziec dlaczego. Nawet jest to jest obrzydliwe i ochydne.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
24 maja 2016 18:06
Co do Japończyków, tam dzieci same dbają o czystość klas. Po prostu je sprzątają. Powiedzcie jakiemuś dziecku u nas, żeby papierek wyrzuciły.
Ja nie ogarniam nowej notki indianki i tego jak czesc z Was moze byc w zorganizowanej grupie przestepczej!  🏇  🤔 😉


"Nadto w necie funkcjonuje od kilku lat zorganizowana grupa przestępcza, która zawodowo zajmuje się szkalowaniem mnie i szykanowaniem, gdziekolwiek się nie pojawię."
Ale szajba  😜 Indianka ma teraz nowa metode, bo juz odeszla w zapomnienie I tylko raz na jakis czas ktos sie odzywa I odsyla do bloga przy okazji nietypowych ogloszen. Ale to nie to co kiedys, blask I slawa przeminely I Indianka musi sama o sobie przypominac.
Wtedy czyta z wypiekami na twarzy co te zawistne mendy na nia nawypisywaly I ma kolenny material.

A ruina dalej sie sypie, indianka dalej sra do wiaderka I wyglada na to ze nic nigdy sie nie zmieni. Jedyne czym sie karmi to nienawisc ktora zywi do wszystkich wokol.

Za kazdym razem smuci mnie tak samo.


Odnosnie Japonii. Fascynuje mnie ta kultura. Polecam ten filmik: "Czego Polska moze sie nauczyc od Japonii"
Co do Japończyków i ich przepraszania, to ma tez swoje słabe strony. Znajomi byli w gościach u swojej japońskiej szwagierki i mówią, ze to "przepraszam, ze żyje" po dłuższym obcowaniu Europejczykowi zaczyna juz bokiem wychodzić. Przepraszam, ze nie mam 16 rodzajów serów i płatków na śniadanie, przepraszam, ze wstałam o 15 sekund pozniej niż goście, ze schody sa strome, ze pogoda nie taka i tak cały dzień 😉 Paradoksalnie gość dostaje rykoszetem tej grzeczności bo kto lubi być powodem ciagłego samobiczowania gospodyni?
Lady Lawenda   I'm trying to stay sober but I end up drunk...
25 maja 2016 07:11
W sumie bardzo ciekawa jest pewna "przepaść" między Japończykami: w miastach i firmach ludzie będą wręcz zafascynowani Europejczykiem (czasami rzeczywiście, czasami jest to tylko poza), a na wsiach każdy "gaijin" to zło wcielone i... dzieci się go boją  🤔wirek:
Co do Japończyków, tam dzieci same dbają o czystość klas. Po prostu je sprzątają. Powiedzcie jakiemuś dziecku u nas, żeby papierek wyrzuciły.


nie wiem jakie inni mają metody wychowawcze - ale moje dziecko wyrzuca po sobie śmieci, podniesie papierek i wyrzuci do kosza czy ogarnia przestrzeń sprzątając
oczywiście na swoim dziecięcym poziomie
Uczenie kultury należy do rodzica - a nie jest zwiazane z nacją
Dodofon, i tak, i nie.
Podstawy wynosi się z domu, ale później wiele zależy od tzw. charakteru. Bo jedni nawet bez rodzicielskiego oka będą się trzymać swoich zasad, a inni jednak ulegną presji aktualnego środowiska. Więc jednak całokształt kultury społeczeństwa też ma znaczenie.
Strzyga moja córa też wyrzuci. Animal patrol Straży miejskiej w Łodzi wzywa sama do bezpańskiego psa, pogryzionego kota, a ostatnio do rannego gołębia. Dziś rano w windzie dowiedziałam się, że moja Zuza wczoraj obcej, starszej Pani zaniosła zakupy z przejścia dla pieszych do autobusu. Sąsiadka widziała ją z przeciwnego przystanku. Mam dobre dziecko  💘 Nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka 🙂 Co w dzieciaka włożymy to wyjmiemy 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 maja 2016 09:25
jagoda1966, Dodofon, nie mowię o pojedynczych przypadkach, mowię o tym, co dzieje sie w szkołach, w stajniach, w miejscach publicznych.
Strzyga, a co sie dzieje w szkolach? Pracuje w jednej, mam syna w innej i nie widze wszechobecnego syfu. Nie wiem jakie masz doswiadczenia 😉
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
25 maja 2016 13:59
Zen, ale Tycjan chyba jest w podstawówce? Hardcore zaczyna się w gimnazjum. Znajoma pracuje i jak czasem opowiada, to mózg w poprzek staje. Chcesz wejść do budynku, a tam trzech byczków stoi, zagradza przejście, zwracasz uwagę i słyszysz: "Nie widzisz Pani, że szlachta stoi?", koleżanka po praktykach w gimnazjum zrezygnowała z chęci zostania nauczycielem. Jak pojawiły się gimnazja, to dyrektorka mojego lo (jednego z najlepszych w stolicy) powiedziała wprost: przyszło do nas bydło. I, co gorsza, to bydło potrafiło się nauczyć, żeby zaliczyć, więc nie było, jak ich złapać za gardło.
pokemon- za mało danych, trzeba się domyślać, ale to jest tak, że ( opisze łopatologicznie, niefachowo, jak krowie na rowie)
- jeśli ktoś pod wpływem alkoholu czy narkotyków robi takie rzeczy, to odpowiada za swój czyn przed prawem i nie ma nawet o czym gadać!!!
- ale...koleś mógł być uzależniony od twardych narkotyków i mógł być po detoksie w stanie psychotycznym ( czyli- gada do niego diabeł, ma urojenia, że dziecko jest demonem, itd itp) W tym stanie mógł się napalić marychy ( co akurat nie ma wpływu na jego poczytalność w danym momencie) A jak człowiek w stanie psychotycznym popełnia czyn karalny, to nie odpowiada za siebie. Jak gadają do ciebie demony i widzisz demony, to sorki...ale nie odpowiadasz za swoje czyny, bo w tym momencie masz stan uznawany za chorobowy.  Nie mówię o stanie bycia POD wpływem twardych narkotyków i widzenia diabłów, tylko o stanie psychozy PO odstawieniu już narkotyków.

Za taką ewentualnością mówi fakt, że badały go 2 zespoły biegłych i oba wystawiły takie opinie.Musiały oba zespoły stwierdzic, że w momencie popełniania czyny był w stanie CHOROBOWYM, a nie w stanie odurzenia po narkotykach.
To co mi się kłóci w tym artykule, to fakt, że "był pod wpływek środków głownie uspokajających". Psychozy nie leczy się uspokajającymi, ale neuroleptykami. I drugie pytanie... czemu ktoś go wypisał z detoksu w stanie psychozy????? No chyba, że miał lekkie objawy psychozy i nie zagrażał otoczeniu, a psychoza nasiliła mu się już po wyjściu. Albo... w szpitalu na detoksie nie miał psychozy, szybko wyszedł z tego detoksu i psychoza ujawniła się potem, jak już był w domu. To by pasowało do faktu przyjmowania środków uspokajających, bo takimi się leczy na "niepowikłanym" detoksie. Musiał szybko opuścić ten detoks, a psychoza mu się ujawniła już w domu. Wtedy to pasuje.
Powinni za wypuszczenie go beknąć lekarze. Serio.
Mi się to w głowie nie mieści, jak można zarąbać dziecko kamieniem (już pomijam, że swoje własne) i nie ponosić w zasadzie ŻADNYCH konsekwencji. Przecież to jest znak oczywisty dla reszty takich cpunów.
Ok, był niepoczytalny. Trudno, ale mimo wszystko wsadzić do pierdla, na przymusowe leczenie, nie wiem, nosz k...
Straszne to jest dla mnie.
Może miałabym inne zdanie, gdybym była na Twoim miejscu.
Wiesz co... w sumie jeśli podczas detoksu nie było objawów psychozy, to nie było podstaw, żeby go trzymać. Psychoza mogła mu ujawnić się później. Po prostu.
Ja rozumiem Twoje oburzenie. Masz do niego pełne prawo. Takie rzeczy mogą nie mieścić się w głowach i to normalne.
Ja Ci tylko próbuję wytłumaczyć, skąd decyzja 2 zespołów biegłych i sądu, że nie odpowiada za swoje czyny.
Osoba w stanie psychotycznym nie odpowiada za siebie. To podobne doznania, jak ma schizofrenik w zaostrzonym stanie. Widzi, słyszy rzeczy których nie ma i jest jakby w "matrixie". Ciężko wtedy za swoje czyny odpowiadać...  Tyle, że tu PRZYCZYNA tego stanu chorobowego budzi wstręt. Bo nie jest to biedny chory człowiek, tylko narkoman, który ćpając sam doprowadził swój mózg do tego stanu, że wystąpiła psychoza.

O ile w ogóle było tak jak sugeruję....
Nie wypuścili go ze szpitala - wypisał się na własne żądanie dzień przed zabójstwem.
Czyli... jeśli go wypuścili i nie dostawał neuroleptyków, a uspokajające, wygląda na to, że podczas pobytu w szpitalu NIE MIAŁ jeszcze objawów psychozy.

a żeby zapętlić problem, to Ci jeszcze powiem, że sam fakt, że ktoś MA psychozę, nie upoważnia człowieka do trzymania w szpitalu. Muszą istnieć wyraźne przesłanki, że zagraża życiu i zdrowiu innych osób. Takie prawo. Możesz sobie mieć głosy i zwidywać co nieco, ale jeśli nie stanowisz zagrożenia, masz prawo wyjść i żyć sobie w takim stanie.

Wydaje mi się jednak, że podczas pobytu w szpitalu nie miał objawów psychozy, bo gdyby miał, to wypuściliby go na neuroleptykach a nie na uspokajaczach.

To nie jest proste. Osobiście uważam, że to najtrudniejsza część w psychiatrii. Decyzja, czy można puścić, czy masz prawo zamknąć i trzymać bez zgody. Za jedną i drugą decyzję lekarz może beknąć, jeśli źle zdecyduje. Jeśli decydujesz się na zamknięcie, zatrzymanie człowieka musisz zawiadomić sąd i rusza sprawa mająca na celu, czy słusznie zatrzymałaś i czy miałaś podstawy do podjęcia takiej decyzji. A czasami kiedy sytuacja jest taka..nijaka...i nie masz porządnych podstaw, tylko swoje domysły i domniemania. może nie być miło. Aczkolwiek uważam, że lepiej zatrzymać i tłumaczyć się przed sądem, niż puścić i tłumaczyć się przed prokuratorem

Jeszcze zedytuję.. tak sobie myślę i myślę i chyba niepotrzebnie gmatwam. Obstawiam, że w momencie opuszczania oddziału nie miał stanu psychotycznego, majaczeniowego. Bo a) nie miał neuroleptyków b) nie wierzę by ktoś wypuścił narkomana z detoksu, u którego stwierdza rozwijający się zespół majaczeniowy czy psychotyczny.
Mi też to się w głowie nie mieści i uważam tą decyzję za niesprawiedliwą społecznie. W sensie, odczucie społeczeństwa jest i będzie - że to nie powinno być tak, że człowiek obojętnie w jakim stanie zabija swoje dziecko i nie ponosi za to odpowiedzialności. Prawo prawem - rozumiem. W moim prwatnym odczuciu jednak, jeśli ktoś pije alkohol, bierze narkotyki, bierze inne środki wpływające na postrzeganie rzeczywistości, zmienające (trwale!) charakter, to liczy się z tym, że kiedyś mu "odwali". Jest to jakby sprawstwo ewentualne. Tak, uważam, że każdy, kto narkotyzuje się nałogowo, lub jest nałogowym alkoholikiem, powinien być w przypadku popełnienia zabronionego czynu, a zwłaszcza zrobienia komuś krzywdy ukarany tak samo lub nawet surowiej, niż ktoś, kto zrobi to "na trzeźwo". A na pewno nie łagodniej.
Bischa   TAFC Polska :)
26 maja 2016 20:38
Nie ogarniam.
Zaczelam prace w kawiarni, na wolnoclowce na lotnisku Chopina, moja szefowa ma dwie kawiarnie pod soba, moja i So! Coffee. My znamy tamtych, oni nas, wiadomo, mimo odleglosci dochodza do nas wiadomosci od nich.
Prze pierwsze 3 dni normalnej juz, nie szkoleniowej pracy, jako ze nie mam jeszcze stalej przepustki, a na jednorazowej jaka dostaje codziennie do czasu wyrobienia stalej, nie moge sama wchodzic, wychodzic, poruszac sie poza kawiarnia, wprowadzal mnie niejaki S. (Ukrainiec), pracujacy w So! Coffee.
Siedzimy wczoraj w pracy, chwila oddechu, brak klientow i rozmowa, ze 2 dziewczynom z SC zginela kasa z portfela, na zmianie byly z B. i S. B. znaja od wielu, wielu lat, za tylko jej czasow nic nikomu nie zginelo i ani my, ani SC nie wyobrazamy sobie, ze moglaby sie dopuscic kradziezy, wiec pozostaje S. A nawet gdyby byla to B., to tak czy siak, nie ogarniam, jak mozna w ogole KRASC i nie ogarniam jak ta osoba moze przychodzic do pracy i okradzionym patrzec w oczy... Nie watpie, ze dotarly do tej osoby podejrzenia, ze to ona okradla kolezanki.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
26 maja 2016 21:04
Gdy pracowałam w Smyku mieliśmy sytuacje, gdy nagle w kasach po całym dniu zaczęły być braki- i to nie 1-2zl jak zazwyczaj, ale brakowało po 50, 100, 200 (!!!) zł. W szatni też kilka razy portfel okradziono. I dziwnym trafem zaczęło tak być, gdy pojawiła sie Nowa, przeniesiona po miesiacu (!) pracy w innym sklepie dziewczyna. No, ale ze za rękę nikt nie złapał... to cóż.
To ja was przebije, u nas zniknelo 1000 zl z koperty przeznaczonej do odbioru przez konwój. Na zmianie byly dwie osoby. Zawsze bylo tak ze jedna osoba za zapleczu szykowala bezpieczna kopertę i wypisywala list przewozowy oraz podpisywala wszystko swoim nazwiskiem. W tym czasie druga osoba byla w sklepie. Czasem jak byl duży ruch to koperta z gotowka leżała niezapieczętowana w sejfie, w razie gdyby w ostatniej chwili przyszedł ktos i zostawił u nas kilka tysięcy. Zawsze lepiej wyslac razem zamiast wypisywać kilka kopert 😉
I tak bylo tego dnia, kopertę wypisywala dziewczyna która znana jest z chorobliwego perfekcjonizmu, i na ile ja znaliśmy to żadna pomylka nie wchodzila w grę. Problem wynikl z tego ze gdy przyszedł konwojent to byl duży ruch i ona zamiast jeszcze raz wszystko przeliczyć po prostu zapieczetowala kopertę której zawartość liczyła juz kilka razy tego samego dnia.

Wraz z nią byl koleś znany z luzackiego podejścia do życia, który kilka tygodni po tej sytuacji sprawil sobie nowe wypełnienie tatuażu na klacie  😎
Acha i musieli obydwoje zapłacić po 500 zl bo mieliśmy podpisaną umowę odpowiedzialności materialnej.
Swego czasu jak pracowałam w handlu to ludzie kradli w szatni z szafek. Niestety, ale bywało tak, że dany klucz pasował do więcej niż jednej i niektórzy to wykorzystywali. Poza tym, wypatrywali także momentu, w którym zostawiało się drzwiczki otwarte i to tylko na chwilę, bo tuż obok była łazienka i szło się do lustra poprawić np. fryzurę. Ginęły kwoty w setkach, telefony i inne gadżety.
Nigdy nie znaleziono sprawcy.
BASZNIA   mleczna i deserowa
27 maja 2016 07:12
U nas kiedyś brat stałego pracownika, zatrudniony na sezon, zginął zapłatę od klienta. Kilka tysięcy. Wyszło po sezonie, jak zaczęliśmy ściągać długi. A chłopacy zarabiali w sezonie naprawdę MEGA . Pracy było dużo, ale bardzo uczciwie zapłacona, codziennie obiad porządny, napoje do woli itp.
U mnie w biurze też była złodziejka. Mi ginęły z potfela na początku drobne kwoty aż mi wcięło prawie 1000 zł odłożone na weta (tego dnia jeden z koni miał zabieg)... Wiedziałam kto ale za rękę nie złapałam za to beczałam jak dziecko bo zarabiałam nuewiele i kasę zbierałam długo... Potem zginął mi laptop z szafy w biurze (miałam 2) nadal nie złapałam za rękę a byłam odpowiedzialna materialnie za powierzony sprzęt 🙁 W końcu udało się złodziejkę złapać na gorącym i pojechała sobie w kajdankach... dostała dyscyplinarkę ale poza wpadką nic jej nie udowodniono...
Przykre strasznie to było no i finanskwo bolesne mocno :/
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się