Mogę Was zarzucić zdjęciami, mogę??? 😜
Wróciliśmy z tygodniowego urlopu- moi rodzice pierwszy raz w życiu wybrali się na zagraniczną wycieczkę z wnukiem i wzięli mnie jako opiekunkę (już zaczynam się martwić, co zrobię, jak Wojtuś będzie na tyle duży, że nie będzie potrzebował mamy 😎 ). Polecieliśmy na Kanary, konkretnie na Lanzarotę i było cudnie! Pogoda taka sobie, ale na pewno duuuużo lepsza, niż w Polsce 😁, bo było koło 20 stopni, ale bardzo wiało. I powiem Wam, że wprawdzie mój syn podchodzi pod dziecko w stylu demon czy pokemon, to jednak z nim mogłabym jechać choćby nawet w Himalaje- był najaktywniejszym, najgłośniejszym i najbardziej rozrabiającym dzieckiem, ciągle w ruchu, nie usiedzi 5 minut na tyłku (chyba, że coś nowego- np. pierwszego dnia na plaży przez całe 30 minut!!!! przesypywał piasek do wiaderka, drugiego dnia już tylko 15 minut, a trzeciego po 5 minutach rzucił wiaderko i szukał sobie innej rozrywki), ale mimo to był znacznie mniej kłopotliwym towarzyszem wypoczynku niż moja geriatria 😁 W samolocie był naprawdę grzeczny, tylko przez całe 4 godziny trzeba go było czymś zajmować 🤣- z podziwem i lekką zazdrością na początku patrzyłam na sąsiadów z dzieckiem w porównywalnym wieku, którzy to sąsiedzi całą podróż czytali gazety i w ogóle nie zwracali uwagi na dziecko, podczas gdy mały przeglądał książeczki, po czym położył się na podłodze i spał aż do lądowania 😎 Ale potem mi przeszło bo jednak wolę mojego czarusia, który zaczepia wszystkich dorosłych (szczególnie panie 😉 ), do każdego się uśmiecha i jest po prostu rozkoszny 😍. Geriatria głównie się smażyła na leżakach (przykryta kocykami), za to my sobie zwiedziliśmy kawał wyspy- pieszo i samochodem, z Wojtusiem głównie na plecach. Fakt, że sporo z tego zwiedzania to były plaże, na których przesypywaliśmy piasek, lepiliśmy babki czy zbieraliśmy kamyki (i pety...) oraz place zabaw (w "naszej" miejscowości byliśmy chyba na wszystkich), ale Wojtuś był też na szczycie wulkanu czy w ogrodzie kaktusów. Naprawdę spędziłam cudowny czas z synem, nie był to może "typowy" wypoczynek, ale zresetowałam się doszczętnie.
Tu jeszcze w Niemczech (bo lecieliśmy ze znajomą rodziców z Dojczlandii) z moim tatą:
na lotnisku:
z moją mamą na plaży:
tak zwiedzaliśmy wyspę:
Wojtuś naśladuje nas w każdym szczególe, więc skoro mama za kierownicą ma okulary, to Wojtuś za kierownicą też ma:
[img]
http://ttps://lh4.googleusercontent.com/-rvz8sV8MkmA/UuZSVXkEPKI/AAAAAAAAuYE/AjdOYEd9PHY/s400/DSC_0013.JPG[/img]
w samolocie (Wojtuś jak coś kombinuje, to wystawia język albo tak śmiesznie usta układa- wtedy wiadomo, że coś jest na rzeczy!)
i znowu nasza zima:
Uff!
Szkoda, że mnie na takie wakacje nie stać, bo latałabym co pół roku 😉 , ale za to jeszcze bardziej się utwierdziłam w pomyśle wakacji po Polsce- kupię/wypożyczę busa/kampera i 2 tygodnie w wakacje będziemy sobie po prostu jeździć po Polsce i zwiedzać wszystkie atrakcje po drodze.
Wątku jeszcze nie nadrobiłam, cośtam tylko przejrzałam, że jakaś chryja znowu jest 😀 oraz że
maleństwo w ciąży, więc strasznie i ogromnie gratuluję
maleństwu!!!
Aha, i jeszcze- Wojtek też tak bardzo szybko stawał na nogi i sam się podnosił, dużo wcześniej, niż powinien, pediatrzy ignorowali, my się cieszyliśmy ("jaki silny!!!"😉, dopóki z zupełnie innego powodu nie trafiliśmy do neurologa i okazało się, że to JEST problem. I raczkować Wojtuś też nie miał zamiaru, ale wystarczająco dobrze nam wytłumaczyli, że to bardzo bardzo ważny etap rozwoju, że codziennie ćwiczyłam z Wojtkiem pozycje do raczkowania, a jak w końcu zaczął, to cały jeden dzień raczkowałam za nim i trzymałam go za nogę, bo ją wykrzywiał.