bush-nie musisz niczym słodzić. Kiedyś jadłam takie śniadania z miodem, pewnego razu zapomniałam go oać i tak już zostało. Owoce same w sobie są wystarczająco słodkie, tym bardziej na rano kiedy mam wrażenie, że smak nie jest tak wyostrzony 🙂
zduska Znalazlam taka liste w ksiazce, ale chyba pomylilam ja z czym innym z neta. Szkoda mojego zachodu i twojego czasu na czytanie takich rzeczy 😉
Co do slodkich, ew. mocno weglowodanowych sniadan. Ma to swoje medyczne uzasadnienie. Najwieksza aktywnosc trzustki przypada z tego co pamietam na godz 12-13, wiec nie przeciazamy sztucznie ukladu pokarmowego wyrzutem insuliny, jak np. jedzac slodkie rzeczy po poludniu. Organizm sie b. szybko przestawia, a cieple sniadanie na dzien dobry tez dziala kojaco na uklad pokarmowy. Oczywiscie nie trzeba slodzic tych wszystkich dan!
Edytka Tym bardziej bede pamietac, choc z ta kasa chorych i tak mnie nie dotyczy, bo ja mam niemieckie ubezp. 🙂
3/4 szklanki kremowego masła orzechowego
1/3 szklanki oleju rzepakowego lub oleju z orzeszków
1 szklanka brązowego cukru
1/4 szklanki mleka roślinnego
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
1 szklanka mąki bezglutenowej (u mnie Bezgluten)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia bezglutenowego (też bezgluten)
solone orzeczki ziemne - w zależności od zapotrzebowania.
Wymieszać masło, olej, mleko, cukier, ekstrakt na gładką masę. Dodać mąkę i proszek.
Orzeszki pokroić na malutkie kawałki lub wrzucić do robota kuchennego. Wmieszać orzeszki w masę.
Formować kulki, rozpłaszczyć, położyć na blasze wyłożonej papierem i piec ok 12-15 minut w tem 180.
wszystko mam! piekę wieczorem! 🏇
czy mąka koniecznie musi być bezglutenowa czy może być zwykła?
A ja mam prośbe. Czy możecie mi podać dania (przepisy pewnie wynajde w necie aby nazwa była) potraw które nadają sie na rodzinną impreze ? Danie główne i jakieś przystawki, przyszłam tu, bo wy macie już wszytsko posprawdzane, a nie chce wziąć pierwszego lepszego przepisu, a potem żałować 😉
Pandurska, haha, no niestety niezbyt często mam możliwość jeść śniadanie o 12 😀. Co do ciepłych śniadań, to jestem jak najbardziej na tak, natomiast dla mnie po prostu większość tych przepisów wygląda jak desery 🙂. Na przykład te mrowie placków - pewnie jak się ich nie posłodzi, to będą niespecjalnie dobre, no i trzeba się naprawdę namęczyć żeby usmażyć je na małej ilości tłuszczu. Ja przez to rozmaitych placków czy to na słodko, czy na słono po prostu nie robię zbyt często - niby mam teflonową patelnię, ale bez warstwy tłuszczu uzupełnianej co chwilę do odpowiedniego poziomu patelnia dymi, a placki są nierównomiernie przypieczone 😉
Swoją drogą, jecie może kaszę mannę? 🙂 Kiedyś kupiłam do jakiegoś przepisu zdaje się na placki kalafiorowe i teraz zupełnie nie mam pomysłu, jak zużyć resztę 🙂
dostałam ciekawego maila o za i przeciw wege, trochę nietypowy. Wstawić tu?
kurczę, niby jem bezglutenowo, niby nie. Dziś znów wpadło jakieś ciastko i kromki, a od dwóch tyg nie jadłam glutenu. Nie wiem czy ma sens takie przerywanie, ale chyba lepiej ograniczyć jak się da. W każdym razie żadnych pozytywnych skutków odstawienia glutenu nie widzę, ale może to być z ww powodów 🙂
Edytka Tym bardziej bede pamietac, choc z ta kasa chorych i tak mnie nie dotyczy, bo ja mam niemieckie ubezp. 🙂
Ja do niej chodzę prywatnie (a co za tym idzie odpłatnie) 😉
wszystko mam! piekę wieczorem! 🏇
czy mąka koniecznie musi być bezglutenowa czy może być zwykła?
może być zwykła 😉 ja wszystkie wypieki do pracy robię bezglutenowe z myślą o dwóch osobach, które glutenu nie jedzą 😉
proporcje są bez zmian
Demon - ponawiam pytanie o sekret udanych knedli. Chyba, że chcesz go zachować w tajemnicy 👀
Może to dla wszystkich oczywiste, ale moja tajemnica leży w dobrym ugotowaniu ziemniaków ( żeby się nie rozciapały, ale były miękkie) i w bardzo dobrym odcedzeniu wody, zostawiam do odparowania ostatniej kropli 😉. Dzięki czemu nie pochłaniają dużo mąki i ciasto wychodzi bardzo delikatne.
no, takie cuda można znaleźć w państwowej instytucji 😀 ona się w ogóle specjalizuje w weg*ankach w ciąży i w okresie laktacji 😉
Byłabym Ci niezmiernie wdzięczna za namiar do tej Pani :kwiatek:. Chętnie sprawdziłabym swoją dietę jako wegańska mama w okresie laktacji 😉.
bylam dzisiaj w niedawno otwartej, pierwszej weganskiej knajpki w Zielonej Gorze i zjadlam przepysznego burgera w stylu hinduskim! Mniaaaaaam!!!!
Bardzo sie ciesze, ze wreszcie mozna bedzie zjesc cos ciekawego i napic sie kawy z mlekiem roslinnym 🙂 Super miejsce, oby wiecej takich! Polecam!
inne spojrzenie
[quote]Kiedy „wszystkożerca” mówi wegetarianinowi, że chce zjeść mięso, w odpowiedzi może usłyszeć, że jest potworem bez empatii dla zwierząt. Z drugiej strony, kiedy wegetarianin opisuje w szczegółach swoją dietę, jego wszystkożerny rozmówca spieszy z odpowiedzią w tonie dramatycznym, że niedobory go zabiją w dość krótkim czasie… W ciągu ostatnich 10 lat mogłem jednak stwierdzić prawdziwą ewolucję w podejściu do tej sprawy. Na niektórych stronach internetowych, a dokładniej na tych o surowym jedzeniu, można już obecnie przeczytać, że człowiek jest z natury wegetarianinem. To interesujący punkt, ponieważ gdyby był prawdziwy, oznaczałby, że, aby osiągnąć optymalny stan zdrowia, wszyscy musieliby być wegetarianami. Jeśli jednak ten punkt jest nieprawdziwy, to oznacza, że są kluczowe kwestie, które trzeba koniecznie znać, aby żyć na diecie wegetariańskiej i jednocześnie zachować zdrowie.
Badanie Campbella – wielkie dzieło?
Środowisko wegetarian często odwołuje się do książki wydanej we Francji pod tytułem Le Rapport Campbell, a w USA pod tytułem The China Study. Książka ta opisuje pracę prof. T. Colina Campbella, amerykańskiego biochemika, który kierował badaniem nad odżywianiem i zdrowiem, prowadzonym w latach osiemdziesiątych wśród około 6500 Chińczyków zamieszkujących prowincje chińskie. Główny przekaz tej książki jest następujący: Ci, którzy jedzą najwięcej produktów pochodzenia zwierzęcego, najczęściej chorują na choroby przewlekłe. W szczególności mięso i nabiał wywołują raka. Profesor Campbell sam jest weganinem, czyli nie je mięsa, ryb ani żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego (jaj, miodu, produktów mlecznych). Prof. Campbell nigdy nie opublikował szczegółów swojego badania w czasopiśmie naukowym. Znajdziemy tam tylko krótkie streszczenie cząstkowe1. To oznacza, że uniknął naukowej analizy swojej pracy, publikując zwykłą książkę skierowaną bezpośrednio do szerokiej publiczności. Taka droga jest finansowo dużo bardziej korzystna, jednak mało użyteczna dla dobra ludzkości. Aby jakieś pojęcie weszło do dziedziny żywienia, przede wszystkim potrzeba, aby zostało uznane przez całe środowisko naukowe. Jest jednak prawdopodobne, że gdyby poszedł taką drogą (naukową), jego badanie nigdy nie zostałoby opublikowane. Zawiera bowiem następujące punkty, co do których byłyby duże zastrzeżenia:
Prof. Campbell twierdzi, że im więcej badani Chińczycy spożywali białka zwierzęcego, tym wyższe było u nich ryzyko zachorowania na raka. Ale oficjalnie prezentowane statystyki dotyczące tych miast pokazują zupełnie odwrotne wyniki. Aby stwierdzić taką zależność między białkiem zwierzęcym a rakiem, prof. Campbell nie sprawdzał składników dostarczanych wraz z pożywieniem na przestrzeni wielu lat, ale sprawdzał poziom wskaźników we krwi, które uznał za powiązane ze spożyciem mięsa (poziomy: miedzi, mocznika, estradiolu, prolaktyny, testosteronu i SHGB). Jednak badania naukowe nie wskazują, aby te wskaźniki były reprezentatywne dla spożywania mięsa2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10. Jak to wyjaśnić? Odpowiedzi udziela nam sam Campbell w wywiadzie z 1999 roku: Jeden z największych błędów analitycznych tego badania wynika z doboru korelacji jednoczynnikowych (na przykład porównanie wyłącznie powiązania między spożyciem tłuszczów a ryzykiem zachorowania na raka piersi) w bardzo obszernej bazie danych, w której siłą rzeczy istnieją czynniki modyfikujące tę korelację w górę lub w dół. (11). Inaczej mówiąc, sam prof. Campbell przyznaje, że jego badanie ustanawia związki między zmiennymi, które być może nie mają ze sobą nic wspólnego. Podam przykład: amerykańscy badacze opublikowali w ubiegłym roku, w rubryce z humorem, badanie wykazujące, że kraje o najwyższej konsumpcji czekolady, to zarazem te same kraje, które otrzymały najwięcej nagród Nobla12. Z tego jednak nie można wysunąć wniosku, że czekolada produkuje nagrody Nobla.
Od kogo pochodzi człowiek współczesny?
Rodzina człowiekowatych (hominidów), do których należy człowiek, wykształciła się z wielkich małp około 9 milionów lat temu. Najbardziej zbliżony do człowieka wśród naczelnych jest szympans (szympans karłowaty (bonobo, Pan paniscus) oraz szympans zwyczajny (Pan troglodytes). Na bazie tego stwierdzenia, wiele stron internetowych utrzymuje mocno i dobitnie, że jesteśmy owocożerni. Aby to potwierdzić, prezentują różne tablice anatomiczne porównujące mięsożernych, roślinożernych, małpy i człowieka. Można z nich na przykład wyczytać, że długość naszego jelita czy nasze uzębienie są porównywalne do małpich, a więc musimy jeść to, co one, czyli wyłącznie warzywa, owoce i niektóre orzechy. Ale gdy sięgniemy do poważnych źródeł tych stwierdzeń w książkach naukowych, nie można znaleźć na to dowodów!
W 1996, grupa badaczy z American Society of Mammalogists, największej instytucji na świecie zajmującej się badaniami ssaków, opublikowała książkę poświęconą badaniom szympansa zwyczajnego (Pan troglodytes)13. Można w niej przeczytać o uzębieniu tych zwierząt: Kły są wyraźne, w szczególności u samców. A kły mają bardzo konkretną funkcję, czyli rozrywanie zwierzęcego mięsa. Roślinożercy nie mają kłów. W przeciwieństwie do powszechnej opinii, szympans nie jest weganinem, ale jest wszystkożerny. Naukowcy wyjaśniają, że gdy szympans żyje wolno w naturze, to w dorosłym życiu spożywa średnio 65 gr mięsa dziennie, pozyskiwanego głównie poprzez polowanie (na małe małpy, termity)14, 15. Po wydzieleniu się od wielkich małp około 9 milionów lat temu, naszym stylem odżywiania była wszystkożerność, z tymże ilości produktów zwierzęcych były niewielkie. Z czasem, nasze pożywienie stało się bardziej mięsne, z oczywistych powodów adaptacyjnych. Gdy zaczęliśmy się oddalać od Afryki i jej sprzyjającego klimatu, jedliśmy coraz więcej produktów zwierzęcych, zwłaszcza zimą, a im dalej na północ, tym dostępność produktów roślinnych była ograniczona. Ta ilość osiągnęła skrajne wartości w niektórych częściach świata, takich jak najbardziej nordyckie tereny, o czym świadczy odżywianie tradycyjnych Eskimosów Inuitów składające się z ponad 90% produktów zwierzęcych. Dzięki pracom opublikowanym w 2003 przez grupę badaczy południowoafrykańskich, szacuje się, że ten wzrost spożycia mięsa rozpoczął się około 2,5 miliona lat temu. Naukowcy opisują tego naszego przodka jako „wysoce oportunistycznego” i „w swych zwyczajach żywieniowych przystosowującego się”16. W tym samym czasie i w tym samym miejscu pojawiają się pierwsze narzędzia z kamienia17, używane do oddzielania kości od mięsa i do krojenia tusz zwierzęcych18. Podobne narzędzia znaleziono w Gruzji i północnych Chinach19, 20.
Jednakże, pomimo iż obecnie wiemy z całą pewnością, że spożycie produktów zwierzęcych wzrastało w trakcie naszej historii, aktualna technologia nie pozwala nam precyzyjnie określić, jaki udział w całym pokarmie stanowiło mięso.
Dlaczego człowiek jest wszystkożerny?
Przystosowanie człowieka do produktów zwierzęcych można również dostrzec na podstawie danych z genetyki i biochemii: człowiek potrzebuje kwasów tłuszczowych omega-3 o długich łańcuchach (EPA i DHA), które znajdują się tylko w tłuszczach zwierzęcych. W szczególności DHA jest konieczny, aby w czasie ciąży prawidłowo rozwijał się mózg dziecka, a także, aby jego oczy były zdrowe. Człowiek jest w stanie syntetyzować EPA i DHA na bazie ALA, obecnego w roślinach kwasu tłuszczowego omega-3 o krótszym łańcuchu, jednak tylko w bardzo małych ilościach (około 5%)21, 22. Pod tym względem jesteśmy podobni do zwierząt mięsożernych, takich jak koty 23.
Człowiek wytwarza tylko niewielkie ilości tauryny, aminokwasu zwanego warunkowo-niezbędnym24, 25, który w produktach zwierzęcych występuje w znacznych ilościach. W tym zakresie jesteśmy naprawdę wszystkożercami, w odróżnieniu do roślinożerców, którzy nie potrzebują dostarczania tego składnika z pożywieniem, oraz od mięsożerców takich jak koty, które w całości muszą go pozyskać z pożywienia26, 27. Badania prowadzone na ludności wegańskiej wykazują anormalnie niski poziom tauryny28, 29, co może przyspieszać proces starzenia i wpływać na układ sercowo-naczyniowy30, 31, a w szczególności spowalniać adaptację mięśni do aktywności fizycznej32, 33. Podobnie jak w przypadku tauryny, spożywanie produktów zwierzęcych zmniejsza u człowieka zapotrzebowanie na kwas moczowy – substancję w dużych ilościach obecną w produktach zwierzęcych, a szkodliwą, jeśli występuje w nadmiarze w organizmie. Oksydaza ksantynowa – enzym katalizujący reakcję powstawania kwasu moczowego w organizmie – z biegiem czasu stała się mniej aktywna34. Obecnie jest 12 razy mniej czynna niż u roślinożerców takich jak krowa35. Człowiek jest zależny również od dostarczania witaminy B12 wraz z pożywieniem, podczas gdy organizmy osobników roślinożernych, takich jak owce, mogą ją syntetyzować z udziałem kobaltu36, 37. Człowiek może syntetyzować w organizmie kreatynę, substancję niezbędną, aby dostarczać mięśniom energię w czasie krótkiego i jednocześnie intensywnego wysiłku. Szacuje się jednak, że obecnie ta substancja również jest warunkowo niezbędna, ponieważ, aby pokryć w pełni nasze zapotrzebowanie, 50% kreatyny musi zostać dostarczona z pożywieniem. U wegetarian (a u wegan tym bardziej), poziom kreatyny we krwi jest anormalnie niski38, 39. Co więcej, kiedy niewegetarianie i wegetarianie przyjmują w suplementach niewielkie dawki kreatyny, u wegetarian poprawia się sprawność intelektualna, a konkretniej pamięć robocza (mózg do funkcjonowania używa również kreatyny), podczas gdy takich efektów nie ma u niewegetarian, którzy mają normalny poziom kreatyny40, 41.
Podsumowując, określenie „wszystkożerny” dobrze pasuje do człowieka, ponieważ żadne zwierzę nie może się pochwalić taką zdolnością adaptacyjną do środowiska. Nasze pożywienie zawsze składało się zarówno z pokarmów pochodzenia zwierzęcego, jak i roślinnego. Skoro rozumiemy, iż człowiek nigdy nie był wegetarianinem, jak to się dzieje, że regularnie słyszymy, że dieta wegetariańska jest lepsza dla zdrowia? I czy tak jest naprawdę?
Wegetarianizm naukowo
Badania ukierunkowane na obserwację zdrowia wegetarian odbywają się według pewnego schematu. Na początku naukowcy zapraszają bardzo dużą grupę ludzi „wszystkożernych” i wegetarian (tysiące lub dziesiątki tysięcy osób). Następnie przez wiele lat regularnie pytają ich o to, co jedzą, jaki mają styl życia, a także obserwują, jak zmienia się ich stan zdrowia. Po wielu latach analizują wyniki z pomocą potężnych komputerów i starają się wyeliminować czynniki zwane „mylącymi”, które mogłyby zafałszować rezultaty. Przykład takiego czynnika: uczestnik badania mieszkający w regionie słonecznym otrzymuje więcej witaminy D niż osoba mieszkająca w północnej części świata, co w sposób naturalny wpływa korzystnie na zdrowie jego kości. Inny przykład: u osób palących, stopień ryzyka zachorowania na raka jest wyraźnie wyższy, co więc niekoniecznie wynika z wadliwego odżywiania itd. Warto zapamiętać kilka następujących ważnych elementów: wegetarianie to osoby szczególnie świadome swego zdrowia. Przeciętnie, zwracają większą uwagę na styl życia, mniej palą i częściej uprawiają sport. Jest to bardzo poważny błąd badawczy, niemal niemożliwy do wyeliminowania w czasie analizy statystycznej, ponieważ jest nieodłączny z wyborem uczestników badania. Podobnego typu jest kolejny błąd, również bardzo trudny do wyeliminowania. Chodzi o to, że wegetarianie jedząc mniej produktów zwierzęcych, jedzą więcej produktów roślinnych, o których wiadomo, że są korzystne dla zdrowia.
Mięso spożywane przez niewegetarian jest często mięsem przetworzonym (wędliny, dania gotowe), zawierają więc dużo więcej soli i produktów szkodliwych (np. dodatki toksyczne). Mięso spożywane przez osoby wszystkożerne pochodzi głównie z tzw. hodowli intensywnych, w których zwierzęta są faszerowane antybiotykami i karmione zbożami bogatymi w sprzyjające zapaleniom kwasy tłuszczowe omega-6, takie jak kwas arachidonowy, który wyraźnie zwiększa ryzyko zachorowania na raka i choroby krążenia. Jest to przeciwieństwem normalnego pokarmu bydła domowego skubiącego trawę oraz pokarmu spożywanego przez ptactwo domowe, wydziobującego z ziemi robaki, ślimaki i rośliny, zwłaszcza w formie liści, korzeni i ziaren, za to zboża wcale lub mało. Dlatego kurczak „wyhodowany na zbożach” jest nonsensem. Zwróć uwagę, że przed początkiem rolnictwa, w epoce kamienia łupanego (paleolitu), czyli w okresie między 3 milionami lat a 12000 lat p.n.e., człowiek nigdy nie jadł wędlin, nigdy nie jadł soli i nigdy nie jadł chorych zwierząt hodowlanych. Wiemy obecnie z całą pewnością, że nadmiar soli połączony z niskim spożyciem produktów roślinnych jest główną przyczyną nadciśnienia tętniczego42, które z kolei bardzo znacząco podnosi ryzyko zawału serca43 oraz udaru mózgu44. Dlatego można się spodziewać, nawet przed przeczytaniem jakiegokolwiek badania, że dieta wegetariańska bez współczesnego mięsa oraz z większą ilością owoców i warzyw jest lepsza dla zdrowia. To właśnie stwierdzają badania na wegetarianach i na weganach45.
Jednak te korzyści z diety wegetariańskiej nie opierają się na samym braku mięsa, ale na braku ogólnie składników szkodliwych powiązanych z mięsem, a także na złej jakości mięsa spożywanego w obecnych czasach. Dla porównania, wyobraź sobie miasto, w którym ruch samochodowy i zanieczyszczenie są tak duże, że osoby chodzące pieszo szybciej umierają niż osoby pozostające w domach. Czy to dowodzi, że chodzenie pieszo jest szkodliwe dla zdrowia? Oczywiście, że nie. Chodzenie pieszo nadal jest aktywnością bardzo korzystną dla człowieka. Trzeba jednak jeszcze, aby odbywało się w naturalnym otoczeniu. Przyjrzyj się teraz jeszcze bliżej skutkom diety wegetariańskiej.
branka, ryby mają inne mięśnie całkiem, to jeszcze zwierzaki zmiennocieplne. dużo delikatniejsze jest to mięso, co i ja czuję, bo jeść mogę bez żadnych konsekwencji, a po paru miesiącach wege jak się zabrałam za domowy pasztet to na drugi dzień nie było fajnie :/
Edytka, osoba lubi hiszpańskie jedzenie i właściwie no każde 🤣 tofu to akurat ja nie lubię, ale spróbuję stworzyć pyszne curry z dyni, wczoraj przywiozłam dwie z własnego ogródka i zniknęły. małe były co prawa, ale i tak 🤔wirek:
madmaddie jak lubi hiszpańskie to może meksykańskie też🙂 Ja polecam fasolkę po meksykańsku:
250 gram fasolki p. pięny jaś
250 gram jakijś innej (żeby było kolorowoa) ja genralnie mieszma ze sobą po 3-4 gatunki fasoli. - zalewam wodą na noc do namoczenia - uwaga ona dużo wody wypija więć zalać solidnie ponad poziom.
na drugi dzień wodęwylewam.
Na głęboką patelnie wlewam trochę oliwy z oliwek i siekam w dość dużę cząstki 3-4 cebule, dodaję 3 łyżeczki ciemnego cuktu- mieszam i smażę a potem duszę to. Dodaję do tego majeranek, kurkumę i sporo kminu rzymskiego. Jak podduszone dodaję namoczoną fasolkę i dolewam wody i duszę. Dość długo bo fasola się sporo gotuje. Jak zmięknie dodaję kilka pokrojonych w kostkę pomidorów i łyżkę octu. Moja wersja (ale ja lubię pikante) zakłada jeszcze dodanie pokrojonych 3 papryczek chili.
Podaję to z ryżem białym i tortillami, któe też sama robię (mąk kukurydziana 1: 1 mąka pszenna, olej, wyrabiam ciasto , lepię i rowałkowuję placki i smażę na patelni gorącej- dymi się niestety ale super uzupełnia to danie.)
Co do tego maila- artykułu. Ja się w kilku kwestiach nie zgadzam.
Po pierwsze wchodzenie od strony budowy anatomicznej - kły= do mięsa. ... koń też ma kły🙂
Po drugie o syntezowaniu kwasów tłuszczowych długołańscuhowych z łańcuchów krótkich. To nie jest prawda, że tylko tak mały %. To jest kwestia b. indywidualna. Spor część populacji (około 50%) rzeczywiście tak ma. Ale inne badania pokazują, że organizmy się potrafią przestawić.
Zawarcie tam tezy jakoby osobom niejedzącym mięsa szwankuje pamięć krókotrwała jest sporym nadużyciem pseudonaukowym🙂. Znaczyło by to, że spora część populacji Indii to ludzie z deficytem intelektualnym - a tak nie jest (jest wręcz odwrotnie🙂.
No i wywody o potrzebie aminokwasów do budowy mięśni itd... zawsze odsyłam do książki Jedz i biegaj - Jurek Scott. - polecam każdemu. Bardzo motywująca do vege życia książka.
Demon jeśli sekretem knedli są ziemniaki, które się nie rozpadają to szukaj gatunku bila. Mnie pyrożerny mąż wytresował i tylko takie każe na targu kupować i rzeczywiście- one się gotują ale nie rozlatują. Smaczne bardzo.
Co do vege przepisów na imprezkowe przekąski to u mnie przerabiane tu kiedys bakłażany. Pieczone w piekarniku w plastrach i potem podawane z sosem - 1 awokado, 2 pomidory, czosnek, kolendra, cebula, ocet balsamiczny - zblendowane.