kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

smartini, ostrogi w klasyce? Prawidłowo działają tak, że najpierw łydką proponujesz, lekko. Jak słaba reakcja - ponawiasz, mocniej. A gdy potrzebujesz tak łydki Użyć, solidnie, to z automatu łydkę wspomaga ostroga. W tej "3 fazie" 😉 w ogóle się nie myśli o ostrogach. Działają gdy trzeba i jak trzeba, nie wcześniej, nie później, nie słabiej, nie mocniej. Wzmacniają użycie łydki gdy koń łydkę olał. Jak to nie pomaga - jeszcze jest zdecydowane użycie ostrogi, zdecydowanie karne.
Na młodych koniach, jeśli nie ma reakcji "na drugą prośbę" (a potem i na pierwszą) w ruch powinien iść bat, i to ze świstem (a koń odebrać przekaz: Łydka? Wio do przodu, nieważne jak! gdy tego nie ma, a jest ostroga, koń szybko nauczy się "czekać" na nacisk ostrogi = nie wyuczy się bazowej reakcji na łydkę.
Przy czym nie dziwię się szkolącym konie na sprzedaż, że jeżdżą młodzież w ostrogach, bo czas to pieniądz, po sprzedaży "baba z wozu koniom lżej", czyli - nie mój koń, nie mój problem, a przecież jest i tak, że wiele koni będzie całe życie chodzić wyłącznie                    pod jeźdźcami zaopatrzonymi w ostrogi (nie licząc np. luzaka, który z reguły od konia nie wymaga). Ostrogi można też zmieniać i uniknąć znieczulenia konia na ostrogę. Ala znieczulone na "gołą" łydkę takie konie z reguły będą. Czy to szkodzi? A, to już jak kto uważa.
smartini   fb & insta: dokłaczone
28 lipca 2016 19:58
halo, ja nie o 'logikę' pracy pytam, ją znam (a raczej domyślam się że wygląda podobnie jak nasza i Twoje słowa to potwierdzają)
bardziej chodzi mi o mechanikę 😉 macie je wysoko, konie większe. Moja jak wisi na obcasie jest w zupełnie innym miejscu niż klasyczna (i względem mojej nogi i końskiego brzucha) i nie ma problemu z kontrolą jej działania. W klasycznych nie jeździłam i zwyczajnie się zastanawiam o ile się taka jazda różni pod kątem czysto technologicznym 😉
Halo szkodzi i to nieodwracalnie  . Po batach  i innych  czarach  są szanse że ktoś cierpliwy i kumaty straty odrobi , konia zadziabanego ostrogą i diabeł nie odrobi  .
Mnie się krew głównie gotuje jak widzę konia na czarnej wodzy. To działa na mnie jak płachta na byka.


Dlaczego?
Po batach  i innych  czarach  są szanse że ktoś cierpliwy i kumaty straty odrobi , konia zadziabanego ostrogą i diabeł nie odrobi  .

No niestety, znam takiego konia, którego po batach już nikt nie odrobi - koń tak znieczulony na bata,że to na kamień więcej czuje...

A co jazdy przez patałachów w ostrogach 3-letnich koni - cóż, konie powinni zajeżdżać tylko dobrzy jeźdźcy a po takich nic nie jest zniszczone mimo ostrogi. Jak konia zajeżdża patałach to czy w ostrogach czy nie koń będzie zniszczony.
Dance Girl jednak przyznasz  ❓ ,że jest to zasadnicza różnica między profesjonalnym jeźdźcem, który pracuję dziennie z kilkoma końmi na różnym poziomie  i potrafi mieć ostrogę { bo nie miał czasu ściągnąć  | , ale jej nie użyć . a  patałachem ,który swoje  niedoskonałości próbuje naprawiać ostrogą  na  trzyletnim koniu . 


Tak, różnica jest zasadnicza, patałach nie powinien się nawet zbliżać do trzyletniego konia.

Jeśli chodzi o Twoje niesnaski z koleżankami z forum, to ja się nie wypowiem na na Weście się nie znam a od 20 lat nie skaczę. To forum czytam bardzo wybiórczo więc nie za bardzo kumam czaczę w tym względzie.

Halo szkodzi i to nieodwracalnie  . Po batach  i innych  czarach  są szanse że ktoś cierpliwy i kumaty straty odrobi , konia zadziabanego ostrogą i diabeł nie odrobi  .



Tu się zgadzam, znam taką jedną specjalistkę, która najpierw folbluta zatrzymała swoją wspaniałą jazdą, a potem zrobiła mu dziury w bokach ostrogami. Stępienie na ostrogę jest bardzo trudne do odrobienia.

A co jazdy przez patałachów w ostrogach 3-letnich koni - cóż, konie powinni zajeżdżać tylko dobrzy jeźdźcy a po takich nic nie jest zniszczone mimo ostrogi. Jak konia zajeżdża patałach to czy w ostrogach czy nie koń będzie zniszczony.

No właśnie  🙂

[quote author=Dance Girl link=topic=1412.msg2577017#msg2577017 date=1469725227]
Mnie się krew głównie gotuje jak widzę konia na czarnej wodzy. To działa na mnie jak płachta na byka.


Dlaczego?
[/quote]

Gdyż czarna wodza jest bardzo ostrym patentem, który z mojego punktu widzenia w Polsce w 99% jest używany przez jeźdźców, którzy nie radzą sobie z koniem lub chcą osiągnąć natychmiastowe wyniki i swój brak techniki albo wiedzy próbują rekompensować czarną wodzą. Czasem czarna jest też używana na koniach, z których ktoś na siłę usiłuje zrobić sportowca a nigdy nim nie będą. Nie widziałam jeszcze, żeby ktoś osiągnął jakieś spektakularne długookresowe wyniki przy użyciu czarnej wodzy, ale widziałam wiele cierpiących koni, które potem lądowały w najlepszym wypadku w tatersalu.

Szczytem wszystkiego było jak ktoś do sprzedaży próbował mi pokazać konia do ujeżdżenia na czarnej.



niesobia, no niby tak, ale ostrogi mają swoje stopniowanie. Jak zadziabie się (a raczej potnie, a skutków nadal brak) najostrzejszą to kaplica. A jeśli dla konia nie przewiduje się Nigdy innej jazdy niż w ostrogach, to po co mu czuła reakcja na samą łydkę?

niesobia, epk, też mi się wydaje, że znieczulenie na bat to największe paskudztwo. Przypadkiem mam taki egzemplarz (na ostrogę też kiepsko), załatwiony tak na torach wyścigowych, najwyraźniej. Mam czytelne wizje, co bym chętnie zrobiła temu/tym co tego wspaniałego konia tak załatwili. Uparta odmowa ruchu to najgorsze co można zafundować wierzchowcowi.

smartini, ostroga w "klasyce" nie ma być w konkretnym miejscu, tylko tam i taka, gdzie poprawnie działa. Wzmacniająco, gdy pożądana reakcja konia jest opieszała. Ale tak, działa razem z łydką, nie oddzielnie. Jeśli oddzielnie (też się da) to tylko jako ostra kara, i zasadą jest natychmiastowy wyraźny (i trzeba na niego pozwolić) intensywny ruch do przodu. Nienawidzę jeźdźców, którzy: "dobrze unieruchomić i naparzać" 🙁. Wiercących dziury też nie lubię. A i za dziabiącymi bez ładu i składu nie przepadam. Ale nie przepadam też za znieczulającymi opieszałego konia przez unikanie "sztucznych" pomocy "bo tak". Wierzchowiec ma sprawnie reagować na pomoce. Jeśli tego nie robi - i jeździec ma kłopoty, i koń.
Bardzo długo jeździłam bez ostróg, kilkanaście lat. A gdy w końcu założyłam, zdziwiłam się wielce: w ogóle o nich nie myślałam, działały gdy było trzeba. Do tej pory muszę pamiętać, żeby założyć ostrogi, bo gdy zapomnę, to nie zauważam, że nie mam (bo nie zwracam na nie uwagi, gdy mam - ot, "naturalny" ekwipunek). Ale jakąś pomyłkę z ostrogami zauważam od razu.
smartini   fb & insta: dokłaczone
29 lipca 2016 01:55
halo, znowu - oczywiście, że działanie ostrogi jest tam gdzie chce jeździec. Chodzi mi o punkt na nodze jeźdźca jako 'konkretne miejsce' gdzie się ona znajduje. Ot moja obserwacja, że z zewnątrz wygląda to inaczej niż u nas. Tu dobrze widać
[img]https://scontent-cdg2-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/10455967_10201259920699135_8428358068103193621_n.jpg?oh=d0f9cb451f35936d7b6aadcfa6cb1436&oe=5812CB86[/img]
Wy macie wyżej na nodze przez co wypadają znacznie bliżej konia 🙂 tylko o to mi chodzi 😉
Wiadomo, ostrogą można dużo krzywdy zrobić w nieumiejętnych rękach (nogach? 😀) ale tak samo wędzidłem czy batem. Jeździectwo generalnie jest trudne 'nie dla idiotów' 😉
Stopniowanie jak widać działa przy każdej pomocy i jest podstawą szkolenia konia. 'Najpierw sygnał jeansami, potem łydką, potem ostrogą'. Taka treningowa mantra... :P
Byl kiedys taki fajny filmik, chyba byla to Ingrid Klimke, ale moge sie mylic, dotcyzacy pracy z mlodym koniem. Min.pokazywal sporo galopu w  polsiadzie i rozjezdzanie konia zeby podniosl grzbiet. Wydaje mi sie ze kon byl kasztanem albo jasno-gniady, chyba na placu to bylo krecone.
Ktos cos? 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 lipca 2016 13:38
faith, ten?
Nie...
Mi sie kojarzy ze to byl jeden kon i jezdziec po prostu, z jezdzcem moglo mi sie popitolic, choc mam wrazenie ze po niemiecku ten jezdziec mowil..
Ja nietutejsza, ale mam pytanko.  🙂

Jest kuń. Nie mój tylko ze stajni, w której jeżdżę, jeżdże na nim sporadycznie. Kuń to klacz, lat 14 całe życie w szkółce (10-12 koni, początkujący ludzie jazda w zastępie). Kupiona przez "moja" stajnię jakiś czas temu i jest problem, bo u nas nie ma zastępu a jazda grupowa to 2-4 konie, polecenia te same (że wolta, zmiana kierunku, ustępowanie etc), ale na różnych częściach placu, no w miarę indywidualnie się czegoś od koni chce. Poziom ogólnie sporo wyższy, większość tutejszych rekreantów śmiga dresiarsko P, N także pod kursantami, jeden nawet C.  (na polskie tłumacząc, bo miejsce akcji to Holandia)

A ta kobyła ma swoją strefę bezpieczeństwa w pewnej odległości od innych koni i poza tą strefą zaczyna się dramat. Na pozbawienie jej możliwości tuptania w zastępie reaguje paniką (czuć, że jest cała spięta, głowa zadarta, ogon zadarty, plecy sztywne), wygina się w kierunku do innych koni, ścina narożniki (czy to na śladzie czy innych figurach). W zastępie momentalnie luzuje, głowa w dół, plecy luźniejsze i się toczy 😉. W stępie  i kłusie problem jest do ogarnięcia (jak się spina/wygląda innych koni to staram się skupić jej uwagę na sobie, dać jakiejś zadanie, pilnować jazdy w łydkach i nie nadużywać wodzy, najgorzej jest jak na jej sztywność ja też się usztywniam zwłaszcza ręką... ale wiem, gdzie jest problem i np wczoraj pod koniec jazdy było naprawdę ok) za to w galopie czuję się jak bezradny kartofel. Kobyła po zagalopowaniu zawsze próbuje ponieść "do zastępu", próby uniemożliwiania tego skutkują tym, że robi te moje koła czy wolty ale w odwrotnym ustawieniu i w zbyt wysokim tempie, odskakuje w narożnikach etc, a ja mam schizy, że się razem wywrócimy, bo ja dość duża a konica taka ledwo ponad kuca jest 🤔. Wczoraj dwa razy było hamowanie na bandzie, bo prędkość kosmiczna i panika w oczach.

Staram się jechać ją w galopie cały czas w łydkach, nie odstawiać łydek i nie łapać za ryj, jak mimo wszystko rozluźnię się całym ciałem to jest minimalnie lepiej. Instruktorka (trenerka i sędzina do ZZ włącznie) każe mi po prostu galopować i pilnować rozluźnienia (zwłaszcza ręki). Ale ciekawa jest co by re-voltowicze z taką francą zrobili, ktoś ma jakiś pomysł?  :kwiatek:

Btw. siodło jest na moje trochę za szerokie i za duże ogólnie (jak nie jest na łopatkach to mam wrażenie, że zaraz na zad je założę) a po rozsiodłaniu klacz miała suche plamy za łopatkami... może stąd ta sztywność? Ktoś poradzi?
To ja się przyłączę do OSTRZEŻEŃ i odniosę do pozycji w kucki Smartini 😀 Robiąc coś przy koniu w kucki nie podpierać się dłonią  😜
Akcja miała miejsce 11 lat temu kiedy kupiłam Falbanę i chciałam ją zaprezentować mojej Mamie. A przy Mamie - wiadomo - zawsze zdarzają się wszelkie wypadki...
No i tak sobie właśnie kucnęłam przy Falbanie żeby poprawić jej opatrunek na nodze i podparłam się dłonią. Chwila moment miałam na tej dłoni kopytko. Dobrze, że na trawce i miękko było 😀 Ale pamiętam jak dziś bladość mojej Mamy i pytanie:
- Asiu? Nic ci nie jest? Chyba koń ci stoi na dłoni!
Ja (czerwona) - Nieeee...Wcale nie... Nic mi nie jest, Mamuś...! (przez zęby) Falbana...złaź...!!!  Nic, nic! 😀

Łapa fioletowa przez tydzień ale kości całe 😀

Kokosnuss - na sali są mądrzejsi więc Ci nie pomogę  :kwiatek: Jedyne co mi przychodzi do głowy to może żeby bardziej stopniować odjeżdżanie od innych koni w galopie, odjeżdżać np. na woltę na tyle na ile kobyłka jest w stanie się skupić i pozostać bezpieczna dla siebie i Ciebie i wracać do koni.  Albo wręcz przeciwnie - spróbować jeździć samodzielnie gdy żadnego konia nie ma na ujeżdżalni. Jak ona reaguje gdy nie ma innych koni?
Nie wiem...nie umiem Ci pomóc. Ale na pewno ktoś Ci odpisze sensownie  :kwiatek:
Ja nietutejsza, ale mam pytanko.  🙂

Jest kuń. Nie mój tylko ze stajni, w której jeżdżę, jeżdże na nim sporadycznie. Kuń to klacz, lat 14 całe życie w szkółce (10-12 koni, początkujący ludzie jazda w zastępie). Kupiona przez "moja" stajnię jakiś czas temu i jest problem, bo u nas nie ma zastępu a jazda grupowa to 2-4 konie, polecenia te same (że wolta, zmiana kierunku, ustępowanie etc), ale na różnych częściach placu, no w miarę indywidualnie się czegoś od koni chce. Poziom ogólnie sporo wyższy, większość tutejszych rekreantów śmiga dresiarsko P, N także pod kursantami, jeden nawet C.  (na polskie tłumacząc, bo miejsce akcji to Holandia)

A ta kobyła ma swoją strefę bezpieczeństwa w pewnej odległości od innych koni i poza tą strefą zaczyna się dramat. Na pozbawienie jej możliwości tuptania w zastępie reaguje paniką (czuć, że jest cała spięta, głowa zadarta, ogon zadarty, plecy sztywne), wygina się w kierunku do innych koni, ścina narożniki (czy to na śladzie czy innych figurach). W zastępie momentalnie luzuje, głowa w dół, plecy luźniejsze i się toczy 😉. W stępie  i kłusie problem jest do ogarnięcia (jak się spina/wygląda innych koni to staram się skupić jej uwagę na sobie, dać jakiejś zadanie, pilnować jazdy w łydkach i nie nadużywać wodzy, najgorzej jest jak na jej sztywność ja też się usztywniam zwłaszcza ręką... ale wiem, gdzie jest problem i np wczoraj pod koniec jazdy było naprawdę ok) za to w galopie czuję się jak bezradny kartofel. Kobyła po zagalopowaniu zawsze próbuje ponieść "do zastępu", próby uniemożliwiania tego skutkują tym, że robi te moje koła czy wolty ale w odwrotnym ustawieniu i w zbyt wysokim tempie, odskakuje w narożnikach etc, a ja mam schizy, że się razem wywrócimy, bo ja dość duża a konica taka ledwo ponad kuca jest 🤔. Wczoraj dwa razy było hamowanie na bandzie, bo prędkość kosmiczna i panika w oczach.

Staram się jechać ją w galopie cały czas w łydkach, nie odstawiać łydek i nie łapać za ryj, jak mimo wszystko rozluźnię się całym ciałem to jest minimalnie lepiej. Instruktorka (trenerka i sędzina do ZZ włącznie) każe mi po prostu galopować i pilnować rozluźnienia (zwłaszcza ręki). Ale ciekawa jest co by re-voltowicze z taką francą zrobili, ktoś ma jakiś pomysł?  :kwiatek:



Koń lat 14 znaczy raczej już oportunistka, większość życia w zastępie, a Ty jej burzysz porządek życia.
Ja bym na tym koniu jeździła do momentu aż bym sobie na niej poradziła, tym bardziej, że jeździsz z instruktorem, który jak rozumiem wie co robi. Łatwe konie są nudne  😉
Livia   ...z innego świata
30 lipca 2016 18:39
Przeniosłam dyskusję o "głupotach" przy koniach do wątku Ku przestrodze:
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,92172.0.html
Wydaje mi się czy białe kopyto się mocniej starło? 👀
Wybaczcie słabą jakość.

Dementek   ,,On zmienił mnie..."
30 lipca 2016 21:28
Dance Girl- Mam w pracy prawie pół roku klacz, gdzieś 17-letnią, która kilka lat nie pracowała w ogóle, wcześniej była jeżdżona sporadycznie przez jeźdźca-laika (kupiła ją osoba nie mająca wcześniej styczności z końmi). A jeszcze wcześniej była jeżdżona na zasadzie: osiodłać i na placu od razu galop. Teren- wyścigi. Klacz w tamtej stajni (zanim kupił ją laik) na widok siodła była cała mokra od potu.
Kilka miesięcy cierpliwej pracy i koń chodzi spokojnie na lonży pod osobami początkującymi- zarówno dorosłymi, jak i dziećmi.

kokosnuss- Klacz potrzebuje przede wszystkim pracy pod ogarniętą osobą. Jako instruktor nie dałabym takiego konia na jazdę osobie, która nad nim nie panuje i może sprowokować niebezpieczną sytuację na placu.
Nie bardzo wiem, gdzie to wrzucić, ale chyba najbardziej tutaj. Ciekawy artykuł o "bezpiecznych koniach dla początkujących", które przestają być bezpieczne.
http://horsenetwork.com/2014/07/wanted-horse-beginner-safe/?utm_source=referral&utm_medium=horseaddict&utm_campaign=wanted-horse-beginner
Murat-Gazon, po przeczytaniu mam bardzo mieszane uczucia. Sprowadzające się do tego, że są tam ważne prawdy, ale jest ich niewiele. Nawet jakby zręcznie ukryte.

Zacznijmy od tego, że spokojnie da się kupić konia z chowu 22/24 w boksie i żywionego owsem, przestawić na 24 h na pastwisku + żywić samym sianem - i otrzymać wspomniany efekt "demonicznej przemiany". Podstawowe założenie artykułu się wysypuje. Powiedziałabym, że jest wręcz odwrotnie. Że nabywcy "uszczęśliwiają" konia "socjalizacją" czy lubi kumpli czy nie, i regularnie... głodzą. Jednocześnie kombinując jak "kreatywni" 😉 z suplementami. Zgadzam się co do przyczyny kłopotów (jednej z przyczyn) gdy ktoś kupuje konia, który intensywnie pracował 1-2 h dziennie 6 x w tygodniu, a nagle ma chodzić pod siodłem 3 x na tydzień albo i tylko w trybie weekendowym. Ale uważam, że nawet "pełne padokowanie" nie zapobiega temu zjawisku. Konie to istoty, które żyją nawykami. Jeśli człowiek nie stworzy im rutyny (po ludzkiej myśli) same ją sobie stworzą (niekoniecznie po ludzkiej myśli). A już kompletnym nieporozumieniem jest polecanie zakupu konia "z rekreacji". Takie konie, jeśli są zacne, pracują opór, i do tego nawykły. Nie bardzo nadają się do pracy niecodziennej, w zasadzie im starsze (a zdrowe) tym mniej. A reaktywność na pomoce, jak wszyscy wiemy, jest u takich koni, "często chodzących pod początkującymi" - ograniczona, zaburzona. Naprawdę zacnego konia szkoleniowego, zdrowego i bezproblemowego NIKT nie sprzeda. Nie zgadzam się także, że dobrze ułożony dojrzały koń, naprawdę dobrze, potrzebuje jakichkolwiek czarów-marów z ziemi u nowego nabywcy, nawet gdy ten jest niemal laikiem. Mogłabym tak długo.

Nasuwa mi się wniosek, że artykuł pisali konkretni ludzie, mając na uwadze swoje interesy. Zajmują się... polo. Potrzebują "upychać" kuce polo, te ciut starsze. Kuce polo nie słyną ze spokojnego behawioru. Wielce prawdopodobne, że "przygotowane do sprzedaży" u nabywcy szybko zmieniają swój "styl bycia".

Uważam, że to sprzedający ponoszą główną odpowiedzialność za złe zachowania konia jakiś czas po sprzedaży 🙁 Bo tu są dwie opcje: albo sprzedający jest laikiem, a wtedy źle przygotował konia, albo nim Nie Jest. A jak nie jest, to wie o koniu wszystko. I wie, kto tego konia chce kupić i po co (chyba, że ktoś ściemnia, to wtedy sam jest sobie winien). Jedyne co, to że kupujący (od uczciwego sprzedawcy) często nie słuchają uwag, że może ten koń nie dla pana/pani, albo że trzeba będzie tak a tak postępować. Argument: Pani, tego konia pokazywałem pod 6-latkiem! nie jest żadnym argumentem. Niemal każdego konia da się tak pokazać. Jednocześnie gros tych koni nie będzie się nadawać do dłuższego użytkowania pod "szczypiorkiem".

Jeśli ktoś szuka miłego, bezpiecznego konia - powinien szukać konia z takiego trybu użytkowania, jaki dla niego sam planuje. Konia, który ma chodzić weekendowo niech kupuje od osoby, która sama weekendowo bez problemów jeździ. Konia, który ma chodzić samodzielnie tereny - od osoby, która często w takie tereny jeździ. Konia skoczka - regularnie i nieźle startującego, na wymaganym poziomie albo na sporo wyższym, gdy "regularny" zawodnik sporo przewyższa umiejętnościami. Itd. To oszczędziłoby wszystkim masę kłopotów. Tylko... Sprawy kupna-sprzedaży wręcz dowodzą, że my wcale nie lubimy Nie Mieć Kłopotów. W dodatku wszyscy jakbyśmy odwykli od... odpowiedzialności. Za własne postępowanie, wybory, decyzje. Za to, co pocznie klient (konsument?) z nowym nabytkiem. Za to, czy dobrze poinformowaliśmy oferenta dobra/usługi o naszych potrzebach. Za konieczność wynagrodzenia włożonej pracy. Itd.
Mam pytanie o obgryzanie przez konia drzew/drągów itp. rzeczy? Skąd taka potrzeba u konia - czy może to świadczyć o jakiś brakach mikro/makro- elementów?
Dodam, że zęby robione, także je wykluczam. Nawet jak koń ma do dyspozycji trawę to lubi pogryźć pnie drzew.

Chciałabym mu wrzucić coś na padok i do boksu co mógłby sobie spokojnie i z lubością połupać🙂 Stąd moje pytanie - jakie drzewa/gałęzie można dać koniowi, który ma sporą potrzebę obgryzania bez ryzyka zdrowotnego oczywiście?

I kolejne pytanie - macie jakieś patenty, np. na zwieszenia kawałka pniaczka w boksie czy lepiej nie ryzykować i dać tylko coś na padok?
Czy taki kształt głowy jest wadą budowy czy tak jak, powiedzmy, u arabów?
*zdjęcie znalezione w internecie*
To jest po prostu profil garbonosy - coś właśnie na zasadzie jak u arabów przeciwnie, ale u Delicji to chyba prędzej z jakiejś wady wynika  😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
31 lipca 2016 11:47
to raczej nie garbonos, profil garbonosy jest 'równy' i zaczyna się od czoła, tu się raczej coś koniu przytrafiło

Dzięki za wyjaśnienie :kwiatek:
BUCK   buttermilk buckskin
31 lipca 2016 11:54
malem  według mnie i mojego stwora - świadczy o potrzebach uzupełnienia składników. Do boksu bym nie dawała, powierzchnia mała, a po objedzeniu potrafią zostać dość niebezpieczne kształty.  Na padok wręcz wskazane, bo zakładam, że nie chodzisz z koniem na spacery celem uzupełnienia tychże brakujących składników 😉 ja chodzę i wiem że możesz bezpiecznie przynosić:
brzozę łącznie z liśćmi, osiki, olchy, wierzby wszelakie, sosny, świerki.  I szczerze mówiąc z około 50 różnych innych roślin z łąk i ugorów..... osty (młode listki oraz kwiatostany), nawłoć, krwawnik, mlecz, kwitnąca wyka, nostrzyki, bylica, symbolicznie wrotycz, symbolicznie dziurawiec, baka szeroko i wąskolistna........... a tak uczciwie to cały zielnik łąk polskich - samo zdrowie 🙂
smartini   fb & insta: dokłaczone
31 lipca 2016 11:56
Buck, o pokrzywach zapomniałaś 😀
Moje to się aż trzęsą, jak przywożę im z lasu sosny z igłami 3🙂
BUCK   buttermilk buckskin
31 lipca 2016 12:02
smartini  zapomniałam  🤣 bo wyliczałam "podawane" na świeżo 😉 mój pokrzywę zje suszoną tylko, mimo że osty je świeże... powolutku, ostrożnie ale nieomal na kilogramy, właśnie teraz gdy i kwitną i mają  dobry wzrost liści.  A i cykoria podróżnik ! u podstawy, tam gdzie taka prawie sałata rośnie 🙂
BUCK super, dziękuję za wyczerpująca odpowiedź. Na spacer chodzimy i właśnie wtedy zauważyłam tę chęć obgryzania 🙂 zakładam, że koń sam wie co dla nie go jest najlepsze i będzie podgryzał to co mu służy 🙂 Jednak na padokach niestety (albo nawet aż😉 sama trawa. Żadnych drzewek. A spacer wiadomo - kilkanaście minut czy godzina a na padoku jest cały czas i mógłby sobie coś poobgryzać🙂

Czyli np. mogę mu wrzucić pieniek brzozowy lub wierzbowy? Czy "świeżość" takiego pieńka też jest istotna? 🙂

O sosnach słyszałam różne rzeczy (chodzi o to, że są mocno żywiczne i coś tam trującego zawierają), ale mój świeże przyrosty bardzo chętnie zjada 🙂 więc pozwalam mu czasem podgryźć 🙂 Ale pnia sosnowego chyba nie ma sensu ryzykować na padok, prawda?
smartini   fb & insta: dokłaczone
31 lipca 2016 12:53
Ja sosnowe daję tylko te opadnięte w lesie (najlepiej po ścince) gałązki z igłami. I wiadomo, nie w ilościach hurtowych 😉 także koniny objadają igły i zostawiają patyki 🙂
BUCK   buttermilk buckskin
31 lipca 2016 13:04
świeżość - to jest niewymierne smakowo  😉 obgryzają przecież i te rosnące i te ścięte i te z płotów mające kilka sezonów  🤣  nie wiem jak Wasze, ale my polecamy górne części pni iglastych, gdzie kora jest taka delikatna i taka jasna i cienka 🙂 najlepiej po wiatrach , albo jak ścinka w lesie zostawi te cienkie szczyty, bo to nikomu do handlu nie pasi 😉 a właśnie nam pasi - będzie obgryzał, zrywał płatami i żuł i się delektował  🤣 specjalnie robimy wycieczki właśnie po te szczytowe odcinki sosen  🤣

EDIT: a o właściwościach zdrowotnych sosny, brzozy, wierzby książki napisano 😉 dzięki mojemu stworowi mam wiedzę jak typowa polska baba-zielacha  😂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się