PILNE! Zwrot konia do poprzedniego właściciela- Ukryta kontuzja

a oczernianie sprzedawcy w necie nie jest krzywdzace? jakies takie domorosle samoosądy tez nie sa krzywdzace?

ludzie kochani, ktos kupil konia bez badan-to niech pluje sobie w brode a nie jatrzy w necie. szukacie paragrafow potrzebnych do obrony czyjejs glupoty? nie ma lekko, prawo znowu nie jest takie, zeby stawac w obronie bezmyslnosci i czyjejs kompletnej ignorancji.
trzeba bylo usiasc i pomyslec nad spisaniem tych kilku-hmm, a moze nawet jednego paragrafu- przed kupnem konia. teraz to ch*j strzelil w bombki, choinki nie bedzie.

a na jakiej podstawie uwazasz, ze sprzedawca zatail fakt, ze kon ma cos z noga? moze u niego tylko lazil po lakach (jak u twojej kolezanki po przyjezdzie) i nie wiedzial, ze z koniem jest cos nie tak??
wątek zamknięty
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
20 lipca 2009 14:49
Zairka, wybacz, ale Twoje podejście do tej sprawy jest łagodnie ujmując dziecinnie naiwne. A co gorsze, nie jest nawet uczciwe.
Dla przypomnienia Twoje słowa:
na dobra sprawe tylko to zostało... postraszyć paragrafami jakimis nie mowiac o tym ze nie dotyczy to akurat konia...i może jeżeli sie nie zna to sie uda...
Dla mnie od tej wypowiedzi przestałaś być partnerem do dyskusji w tym wątku. Został duży niesmak.
wątek zamknięty
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
20 lipca 2009 14:49
właśnie op to mi chodzi
na podstawie tego co powiedzial weterynarz gdyby kon byl uzytkowany pod siodłem u wcześniejszego wlasciciela (a ten twierdzi ze byl), objawy byly by takie same jkteraz, tj kon kuleje, ciagnie noge za soba, noga puchnie... i jest to jednoznaczne z tym ze właściciel musiał by widzieć ze cos złego sie dzieje i powinien o tym poinformować kupującego w przeciwnym razie w nie wiem może tylko ,,moim pojęciu" jest to zatajenie.

Caroline skąd wiem właśnie wystawiam opinie (moze to zle sformułowanie było)/ twierdze że właściciel wiedział że cos jest nie tak i nie powiedzial
wątek zamknięty
caroline   siwek złotogrzywek :)
20 lipca 2009 14:53
na podstawie tego co powiedzial weterynarz gdyby kon byl uzytkowany pod siodłem u wcześniejszego wlasciciela (a ten twierdzi ze byl), objawy byly by takie same jkteraz, tj kon kuleje, ciagnie noge za soba, noga puchnie... i jest to jednoznaczne z tym ze właściciel musiał by widzieć ze cos złego sie dzieje i powinien o tym poinformować kupującego w przeciwnym razie w nie wiem może tylko ,,moim pojęciu" jest to zatajenie.
sprawdziły konia? sprawdziły i to POD SIODŁEM!!!! chodzi zatem pod siodłem - no jak w mordę strzelił - CHODZI!

gdzie ci ten biedny człowiek skłamał?? NIGDZIE.

a o niczym wiedzieć NIE MUSIAŁ! skoro wyście mogły konia sprawdzić i nie widziałyście kulawizny, która by was odstręczyła od zakupu, to w prostych słowach: odwalcie się od tego człowieka, powiedział co wiedział: koń chodził pod siodłem i nie pokazywał kulawizny podczas użytkowania - SAME TO WIDZIAŁYŚCIE.


udowadnianie, że właściciel was oszukał, to najkrócej: nie tedy droga.


a co do wypowiedzi skierowanej wprost do mnie: ja tego farmazonu nie rozumiem, więc nie skomentuję.



edit
no właśnie, mam takie samo odczucie jak Alvika na temat tego kto tu kogo próbuje oszukać/naciągnąć. :/
wątek zamknięty
Przepraszam, że się wtrącę bez przeczytania 3 ostatnich stron, ale poprzednie mnie zmęczyły 😉

Akurat handel zwierzętami to główny temat weterynarii sądowej, więc typowy prawnik nie będzie wystarczający wg mnie. Akurat większość sprzedaży jest sprzedażą konsumencką, bo gdy właścicielem był hodowca, a kupującym człowiek z ulicy, można uznać, że sprzedający posiadał większą wiedzę od kupującego, jak kupujemy psa to też jest konsumencka.
Wszystko rozbija się o coś innego, i rękojmia (bo akurat czemu nie - wada pomniejsza zaznaczone w umowie przeznaczenie - gdy wpisane wierzchowe) i cała reszta - chodzi tu o gatunki wobec których przy kupnie istnieją ogólnie przyjęte zwyczajowe zasady postępowania mogące wykryć wcześniej ww wadę- tyczy się to badań koni przed kupnem. Gdyby owy koń był na przykład wołem, kupionym do prac rolnych i okazało by się to samo, to kupujący miałby prawo zwrotu, gdyż nie jest to gatunek przy którym przyjętym jest przeprowadzać badanie ortopedyczne przed kupnem.

edit - literówki
wątek zamknięty
Z tego co Zairko napisałaś to sprzedający udostępnił Wam konia do wglądu, zobaczyłyście go pod siodłem i zapewne mogłyście bliżej się mu przyjrzeć. W kwestii kupującego jest to czy "zaciągnie" ze sobą zaufanego lek. wet. w celu zrobienia potrzebnych badań. Nie zabrałyście. Można było zapisać w umowie dodakowy punkt dotyczący wykrycia wady u konia po kupnie i możliwości zwrotu w określonym terminie. Nie napisałyście.
A wszystko to waśnie po to, aby nie pluć sobie potem w twarz, kłócić się, sądzić itd.  
Takie kupowanie kojarzy mi się jedynie z hasłami: widziały gały co brały i ryzyk-fizyk.

Jeszcze jedno przychodzi mi na myśl. Choć i tak nic by to nie zmieniło w przypadku Twojej przyjaciółki (z racji braku zapisu w umowie o zwrocie konia), ale po przywiezieniu konia zawołałabym od razu lek. wet. aby zbadał konia. Nawet po kupnie, żeby mieć świadomość tego co kupiłam.  

Współczuję Twojej przyjaciółce, bo zapewne ma mentlik w głowie.  :kwiatek:
A Ty Zairko pamiętaj, nie denerwuj się, bo maleństwo ważniejsze niż spory. 🙂

wątek zamknięty
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
20 lipca 2009 19:48
Zairko, są jakieś postępy w sprawie? Był już drugi wet? Nie pytam złośliwie, poprostu ciekawi mnie ten temat i los konia.
wątek zamknięty
najlepiej gdyby wypowiedział się ktoś, komu udało się odzyskać pieniądze lub odszkodowanie po zakupieniu konia, który cierpiał na chorobę przewlekłą nie będąca wadą główną. woły różnią się od koni sportowych tym, że pracują w stępie (czyli dopóki mają nogi i racice pracują i nie są zjedzone). pozostaje udowodnienie, że sprzedający wiedział o chorobie czyli np. że sprzedał wcześniej konia i ktos go zwrócił z tego samego powodu
wątek zamknięty
Nie ja kupowałam ale ktoś..

Pewna kobieta z W. przyjechała kupić do nas konia, ogiera z predyspozycjami do skoków. Faktycznie znałam konia od zawsze od małego i wiem że nigdy kontuzji nie miał, leczony na nic też nie był, zwykły zdrowy koń. Pani kupiła konia zamrażając sobie umowę na miesiąc a tym samym przez okres jednego miesiąca mogła z koniem robić co chce. Gdy minął miesiąc okazało się że koń ma coś z trzeszczką i skakał nie będzie a operacja miała kosztował mniej więcej tyle co on sam. Tak właśnie powiedzieli jej jacyś weterynarze którzy konia badali. Pani oburzona całą sytuacją uznała że była to świadoma ukryta wada konia i że kiedyś napewno coś podobnego mieć musiał, pisała, dzwoniła i straszyła ale fakt faktem był taki że miała na to miesiąc by konia wypróbować. Sprawa ostatecznie zakończyła się tym że właściciel po setnych tłumaczeniach powiedział jej wprost że pieniędzy oddawał nie będzie bo ręczy głową że koń nigdy chory nie był. Pani ta więc konia sprzedała, ktoś go wyleczył i dziś skacze sobie klasę P z sukcesami przynajmniej skakał.
wątek zamknięty
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
20 lipca 2009 22:18
dragonnia wet będzie :kwiatek: jutro
wątek zamknięty
Pewnie, że kupowanie konia bez porządnych badań to głupota, a jeśli już - to wiadomo, że ryzyko ogromne. Nie od dziś wiadomo, że przy handlu końmi trzeba uważać. I nie tak daleko od czasów, kiedy "przybicie" ręki stanowiło o dokonanej transakcji, choćby właśnie z nieba lunęło i kary okazał się siwkiem  🤣
Ale założenia, że sprzedającemu wolno wszystko - wkurzają mnie, czy przy koniach, czy w sklepie, czy na allegro, czy w "developpingu" czy gdziekolwiek. Wkurza mnie "wciskanie ciemnoty" i kłamstwa w żywe oczy, z (uzasadnionym) przekonaniem o własnej bezkarności. A jeszcze bardziej wkurza coraz bardziej powszechne przekonanie, że tak wolno, że to w porządku - gdy ktoś dał się nabrać - jego strata  🙁 Pojęcia uczciwości, honoru, zachowania "twarzy" - bajki dla naiwnych! Może - ale nigdy nie uwierzę, że taka powinna być norma.
wątek zamknięty
znam sprzedawców,którzy dają nawet miesiąc do namysłu...
i znam takich od których bym nawet chomika nie wziął mimo,że wszystko wygląda cacy,a koń gotowy na GP  😉


wszystko w tym temacie już chyba zostało powiedziane - zgadzam się z Caroline.
wątek zamknięty
Halo
podpisuję się obydwoma łapami pod tym, co napisałaś.
wątek zamknięty
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
21 lipca 2009 08:04
Pewnie, że kupowanie konia bez porządnych badań to głupota, a jeśli już - to wiadomo, że ryzyko ogromne. Nie od dziś wiadomo, że przy handlu końmi trzeba uważać. I nie tak daleko od czasów, kiedy "przybicie" ręki stanowiło o dokonanej transakcji, choćby właśnie z nieba lunęło i kary okazał się siwkiem  🤣
Ale założenia, że sprzedającemu wolno wszystko - wkurzają mnie, czy przy koniach, czy w sklepie, czy na allegro, czy w "developpingu" czy gdziekolwiek. Wkurza mnie "wciskanie ciemnoty" i kłamstwa w żywe oczy, z (uzasadnionym) przekonaniem o własnej bezkarności. A jeszcze bardziej wkurza coraz bardziej powszechne przekonanie, że tak wolno, że to w porządku - gdy ktoś dał się nabrać - jego strata  🙁 Pojęcia uczciwości, honoru, zachowania "twarzy" - bajki dla naiwnych! Może - ale nigdy nie uwierzę, że taka powinna być norma.


Dziękuję halo :kwiatek: Uratowałaś moja wiarę w istnienie ludzi uczciwych.
Od dłuższego czasu śledzę ten wątek i nie mogę się nadziwić, dlaczego dla większości piszących wiara w ludzką uczciwość  i bycie naiwnym jest duuuuuuuuuużo gorszym "przestępstwem" niż bycie cwaniakiem i wykorzystywanie ludzkiej łatwowierności.
wątek zamknięty
bo takie sa czasy, bez znaczenia czy to kupno konia czy samochodu. naciagaczy nie brakuje- a jedynym slusznym kierunkiem ku likwidacji takiego procederu szukania frajera- jest wlasnie nasza wiedza i poparcie jej opinia osob, ktore dysponuja srodkami do sprawdzenia czy od strony 'technicznej' wszystko jest ok- czy to auta czy konia. nikt nie musi byc wetem czy mechanikiem zeby cos sobie samemu kupic.
bubli i trefnych zwierzat/towarow jest cala masa.

pytanie tylko, skad ta pewnosc, ze sprzedajacy akurat w tym wypadku wiedzial, ze z koniem jest cos nie tak i swiadomie sprzedal chore zwierze?

ja przez ostatnie miesiace szukalam konia- i wszyscy sprzedawcy, do ktorych dzwonilam od razu mi mowili co jest z koniem 'nie tak' albo co sie dzialo. bo jak kazdy z nich mowil 'prosze pani, teraz kazdy przyjedzie z weterynarzem i po co mi pozniej wstyd, ze cos zatailam/zatailem'. lub mowili wprost 'kon jest u mnie od kilku miesiecy, nie ma kompletu badan, nie umiem nic powiedziec o jego zdrowiu ponad to, ze u mnie nic sie nie dzialo'.

co do pytania czy ktos kiedys zwrocil konia- ja konie nie, ale kupilismy psa z hodowli, rodowod, szmery bajery. pies pobyl u nas kilka tygodni i mial spore problemy z zoladkiem- zrobilismy badania- okazalo sie, ze pies ma chora trzustke. telefon do hodowcy z informacja, ze zdrowie psa pozostawia wiele do zyczenia- odpowiedz hodowcy 'prosze odwiezc psa, moge oddac pieniadze lub panstwo moga poczekac na nowy miot.' spytalam co sie stanie z tym naszym psiakiem- 'nic, po prostu bedzie u nas'.
psa nie oddalismy. czyli jednak istnieja uczciwi hodowcy, sprzedawcy, ktorym zalezy na dobrej opinii i ktorzy potrafia sie zachowac z klasa.

wątek zamknięty
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
21 lipca 2009 08:45
Praesumptio boni viri.
Przed zarzuceniem komukolwiek cwaniactwa i wykorzystywania ludzkiej naiwności musiałabym mieć konkretny dowód na to. Jeżeli nie mam twardego dowodu, to mogę co najwyżej pluć sobie w brodę, że nie czegoś do końca nie przemyślałam, nie przewidziałam, nie przygotowałam się. Mogłabym pisać, że czuję się oszukana - ale nie, że zostałam oszukana.

ElMadziarra, to nie wiara w uczciwość jest problemem. To bezmyślność w działaniu, która spowodowała długofalowo nieprzyjemne skutki jest problemem, gdy ubrana w emocje zostaje podstawą usprawiedliwiania rzucanych oskarżeń. I nieuczciwych "kombinacji" jak by tu mimo wszystko wyjść na swoje.
Miedzy wiarą w uczciwość a bezmyślnością jest ogromna różnica.

wątek zamknięty
Tak czytam i czytam i nie rozumiem- badania nie było,ale chyba w zamian był ekspert do oceny konia ?
Czy się pogubiłam?
wątek zamknięty
i. A jeszcze bardziej wkurza coraz bardziej powszechne przekonanie, że tak wolno, że to w porządku - gdy ktoś dał się nabrać - jego strata  🙁 Pojęcia uczciwości, honoru, zachowania "twarzy" - bajki dla naiwnych! Może - ale nigdy nie uwierzę, że taka powinna być norma.


Myślę, że takie przekonanie wcale nie jest powszechne i z cała pewnością nie powinno być normą.

Ale jak świat światem, zawsze sprzedaży koni towarzyszyły przeróżne "zabiegi".
Dlatego ważne jest , żeby zrobić wszystko co możliwe, żeby nie poczuć się potem oszukanym.
A przecież możliwości obecnie jest naprawdę dużo- nie ma obowiązku kupowania konia  poprzez przybicie ręki i tylko wizualnych oględzinach 😉
Hodowców jest naprawdę dużo  , handlujących końmi - też.
Można przebierać, wybierać.
Oczywiście często tak bywa ( nie twierdzę, że w tym przypadku) , że ktoś chce kupić znakomitego konia za niewielkie pieniądze.
Może i zdarzają się takie okazje, ale przeważnie są to "okazje"- nie ma co się oszukiwać.

Co robimy jak kupujemy używane auto?
Sprawdzamy go na wszelki możliwe sposoby , można skorzystać z diagnozy komputerowej serwisowej, gdzie wszystko wychodzi jak na dłoni.
I cofnięty licznik i inne usterki.
Oczywiście dla nowego auta mamy gwarancję , w tym przypadku tylko dużo niższą cenę .
I tak czasem wybieramy taki samochód przez kilka miesięcy.

Może nie jest to szczęśliwe porównanie , ale chodzi o sam mechanizm  zawarcia transakcji.

Hodowla koni , zakup źrebaka to jakby nowy samochód.
Reszta to zakup używanego i  dobry wybór zależy od zachowania należytej staranności z naszej strony , bo jednak nie zawsze możemy ufać uczciwości sprzedającego.

Nie można mieć potem pretensji , że zostaliśmy nabici w butelkę.
wątek zamknięty
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
21 lipca 2009 09:05
Alvika, ja nie wnikam w ten konkretny przypadek, czy sprzedawca był nieuczciwy czy nie, czy wiedział czy nie wiedział o kontuzji, czy dziewczyny były naiwne, czy łatwowierne, a może bezmyślne. Nie oceniam i nie wyciągam wniosków na podstawie dowodów lub ich braku. Mnie chodzi o ogólny oddźwięk tej dyskusji. "Jak żeś babo durna i naiwna, to masz co ci się należy, a święte prawo handlarza cię oszkapić, jak się dajesz."
A ja nie chcę wierzyć w taki porządek rzeczy.

I nie ma co się dziwić, że tej sprawie towarzyszą takie emocje z obu stron. Bo wydaje mi się, że zarówno jedna i druga strona czuje się oszukiwana i w coś wrabiana. A kij ma dwa końce i wina zawsze leży po obu stronach.

Poza tym nie rzucanie oskarżeń i użycie stwierdzenia - "czuję się oszukana" zamiast "zostałam oszukana" - no cóż brzmi lepiej, ale jeśli ktoś się czuje oszukany, to w jego odczuciu druga strona go oszukała, choć nie powiedział tego dosadnie i prosto z mostu.
wątek zamknięty
czytam i czytam ten wątek i bardzo wiele w nim EMOCJI...

troszkę wodze wstrzymajcie  🙂

Podam Wam przykład
= szukam ostatnio konia dla siebie, znalazłam interesującego napisałam do własciciela o konkrety (zestaw pytań)
jedno z tych pytań brzmi czy koń jest zdrowy, czy ma zrobione badania, prześwietlenia i te wszystkie TUWy (czy jak to zwą)
dodam, ze koń drogi i jest w bardzo profesjonalnej (wydawałoby się ) stajni

Właściciel - Pan wydawałoby się -expert - znany w środowisku odpisuje mi:

= żadnych badań koń nie mial robionych ale jest na 100% zdrowy...

cóż, niektóre wady mogą być niezauważalne przy dopiero-co zaczętym użytkowaniu, nietkóre wychodza później, wiec naprawdę nie ma co patrzeć na właściciela i jego zapewnienia co do zdrowia konia

wątek zamknięty
fakt faktem, jeśli były właściciel konia to człowiek prosty, nie znający się to naprawdę mógł uznać widoczną nieregularność chodu za złudzenie optyczne z powodu 3 skarpet. Nie da się udowodnić mu, że wiedział i celowo zataił kontuzję. Możliwe, że użytkował pod siodłem konia kulawego nie widząc, że coś jest nie tak.

Nadal uważam, że jeśli chcecie zaczepiać jeszcze o zwrot konia to na podstawie tkania. Bo koń tka - jestem tego pewna. Może dowiedzcie się jak może to stwierdzić weterynarz. Jeśli nie zwrot to fundacja? Oddanie za symboliczny grosz? A może zwrot do sprzedawcy bez zwrotu pieniędzy? To i tak będzie bardziej opłacalne niż utrzymywanie i leczenie. Lecz szkoda konia bo sprzedawca albo będzie próbował znów go sprzedać (co teraz już w rejonie mu się raczej nie uda) albo się go zwyczajnie pozbędzie.

Szkoda, koń młody i przesympatyczny - ale kupiłabym go tylko będąc bogata i potrzebując kosiarki oraz mając ambicje na ratowanie koni przed rzeźnią.


A tak w ogóle... z tego co wiem to nie jest pierwszy nieudany zakup Dewizki niestety...

ktoś dobrze poradził. Sprzedać, oddać jako kosiarkę lub do towarzystwa... i wyciągnąć wnioski.
wątek zamknięty
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
21 lipca 2009 10:50
jesliby to miało miejsce w kraju z normalnym sądownictwem to pewnie i byłoby to do wygrania
- przykład ze Szwecji - zamiast zwykłego zwrotu ceny konia doszło jeszcze odszkodowanie i koszty procesu

Pewna kobieta z południowej Szwecji musi wypłacić 250 000 koron (ok. 110 000 zł) nabywczyni jej konia. Okazało się bowiem, że sprzedany przez nią za 90 000 kr koń jest chronicznie kulawy.
Nabywczyni zareklamowała konia, jednak reklamacja i propozycja cofnięcia transakcji oraz zwrotu jej kosztów została przez sprzedającą odrzucona.
Sprawa znalazła więc swój finał w sądzie. Jako że pozwana sprzedająca ani razu nie pojawiła się na żadnej z rozpraw, sąd uznał pozew w całości i zasądził od pozwanej kwotę 250 000 kr, którą ta ma wypłacić powódce czyli nabywczyni. Na kwotę tą składa się cena konia, odszkodowanie (155 000 kr) oraz koszty procesu (27 000 kr).
wątek zamknięty
jesliby to miało miejsce w kraju z normalnym sądownictwem to pewnie i byłoby to do wygrania
- przykład ze Szwecji - zamiast zwykłego zwrotu ceny konia doszło jeszcze odszkodowanie i koszty procesu


W Polsce też jest do wygrania - tyle,że trzeba się przyłożyć do tego, by uzyskać efekt.
Co do zasady to kupujący ma znać stan zwierzęcia i się na niego godzić - czego ma się dowiedzieć od sprzedającego - lub, oceniając rozsądnie, powinien był wiedzieć. [o stanie zwierzęcia].
Pytanie, czy przybycie z własnym weterynarzem mieści się w kryterium "powinien wiedzieć".
Sprzedający nie musi znać stanu zwierzęcia, by za niego odpowiadać, zgodność stanu faktycznego i wiedzy dotyczą tylko kupującego. Jest oczywiste, że w interesie sprzedającego jest znajomość tego stanu - trudno, że by informował o czymś, o czym nie wie.

Wprawdzie sprzedający nie zawsze jest przedsiębiorcą - ale można powołać się np. na wykładnię "ustawy o VAT" tj., że prowadzeniem działalności gospodarczej jest czynność jednokrotna, o ile dokonywana jest z zamiarem częstotliwym - co jest ocenne - ale dawałoby kupującemu status konsumenta.
Niezgodność z umową musi być istotna - jest istotna, gdy koń nie może być użytkowany zgodnie z przeznaczeniem - zasady doświadczenia życiowego wskazują, że jest mało prawdopodobne, by ktoś kupował konia na kosiarkę do trawy nie dając temu wyrazu.

Kwestię tego, kto ponosi ryzyko trudnej do zdiagnozowania wady można uregulować umową, można to ryzyko zawrzeć w cenie - ale co do zasady jest to ryzyko hodowcy/sprzedającego, o ile wada istnieje w chwili nabycia.
Istnieje duży obszar sporny - tj. ujawnienie się cech konia po zakupie, których przyczyny istniały przed - ale w chwili zakupu nie mogłyby być uznane za wady - ale z pewnością nie należą do niego wady diagnozowalne, przebyte kontuzje - czy też przypadłości, o których sprzedający wiedział, lecz zataił.

Ustawa konsumencka wyłącza rozporządzenie ministra (to o wadach dyskwalifikujących)  i kc (Art.1 p. 4.  Do sprzedaży konsumenckiej nie stosuje się przepisów art. 556-581 ustawy - Kodeks cywilny ) - a ewentualna sprzedaż przez przedsiębiorcę przypadkowej osobie fizycznej (pośrednikowi), by pozbyła się problemu to użycie prawa niezgodnie z jego przeznaczeniem (nie podlega ochronie). Zagadnienie, czy chów i hodowla koni to przedsiębiorstwo - to osobny temat - dla potrzeb ustawy konsumenckiej nie da się jednoznacznie wykluczyć, że nie.

Pośrednią przyczyną niewłaściwych relacji kupujący-sprzedający jest rachityczny rynek, tj. relatywnie niska podaż i mizeria finansowa kupujących. Powoduje to ustalenie punktu równowagi, w którym znaczny odsetek sprzedających liczy na to, że im się upiecze - i kupujących, którzy liczą na to samo.
wątek zamknięty
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
21 lipca 2009 20:05
dragonnia wet będzie :kwiatek: jutro


Ok, w takim razie czekam na info od Was. Mam nadzieję, że diagnoza bedzie lepsza od poprzedniej i konia będzie można wyleczyć.
wątek zamknięty
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
21 lipca 2009 20:27
Niestety drugi wet powiedział to samo 🙁.... kon nie nadaje sie do użytku, a po operacji ma 40% szans ze bedzie sie nadawał do chociazby uzytkowania rekreacyjnego 2 razy w tygodniu.
poparł także to ze sprzedający na pewno wiedział o tej wadzie...
nie bede tu juz pisac zadnych wywodów bo denerwować mi sie nie wolno 😡
wątek zamknięty
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
21 lipca 2009 20:32
Zairka, A Sggw lub inna klinika nie wchodzi w rachubę?
wątek zamknięty
zairko, to moze zalozcie sprawe w sadzie- skoro macie opinie fachowca, ze sprzedawca na pewno o wadzie wiedzial 😉
wątek zamknięty
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
21 lipca 2009 20:36
Notarialna to dewizka musi teraz postanowić co chce zrobić, narazie załamana bo miała nadzieje usłyszeć ze szansa na wyleczenie  jest...
zen to samo co do notarialnej
wątek zamknięty


W Polsce też jest do wygrania - tyle,że trzeba się przyłożyć do tego, by uzyskać efekt 


Warto zdać sobie sprawę z kosztów "przyłożenia się "

Koszt wpisu w zalezności od wartości sporu.
  Dobry    adwokat - to spora kasa. 🙁

Powołanie bieglego tez sporo kosztuje.
I szanse 50 %.
W razie przegranej ponosi się koszty sądowe w pełnej wysokości.

I oczywiście czas, czas w   którym ponosi się koszty utrzymania konia.

Druga sprawa.
Załóżmy, ze sprawa wygrana - to wcale nie jest koniec.
Jeszcze trzeba ściagnac nalezne pieniądze, co wcale nie jest proste , łatwe i szybkie.
Trzeba zapłacic komornikowi,  wskazac żródła dochodu dłuznika i cierpliwie czekac, aż komornikowi uda się ściągnać.
Naturalnie koszty komornicze mają pierwszeństwo w każdej uzyskanej kwocie.
wątek zamknięty
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
22 lipca 2009 07:29
Kurcze, przykra sprawa. Zairko, jak Dewizce przejdzie "pierwszy szok", poproś ją, by opisała co zamierza dalej z koniem.
wątek zamknięty
Ten wątek jest zamknięty Nie można w nim odpowiedzieć.