Oddawanie prywatnych koni "pod opiekę"

ja się jakiś czas opiekowałam czymś koniem, ale... chuchałam i dmuchałam bardziej niż na własnego. 😁, żeby przypadkiem coś się nie stało... w życiu bym grzywy nie obcinała bez pozwolenia.  🤔wirek:
kujka   new better life mode: on
23 września 2009 19:23
Dzionka, wiesz, ja bym taka osobe pogonila o.o gratuluje cierpliwosci...
kujka jeśli jej jedną "Wadą" byłoby obcięcie grzywy to bym się nad wywaleniem mocno zastanowiła... Wcale nie jest łatwo znaleźć osobę która jest odowiedzialna, radzi sobie z koniem i ma czas, i jesteśmy zadowoleni z jej opieki (pomijajać fakt grzywy). Nie mówiłe że jest to ok, ale może wystarczy bardzo poważna rozmowa uświadamiająca taką osobę??
Bischa   TAFC Polska :)
23 września 2009 20:00
Jak mnie koleżanka poprosi, żebym cokolwiek zrobiła przy jej koniu, bo nie jest przez jakiś czas w stanie przyjechać do stajni, to w miarę możliwości to robię i nawet nie przyszło mi do głowy żeby wziąć za to pieniądze...


Koleżanka sama poprosiła mnie , żebym się zdeklarowała ile chcę kasy , stąd zapytałam . Pomagam też Siwej Folblutce bezinteresownie - sama zaproponowała też formę "zapłaty" - dostaję cukierki dla koni .
kujka   new better life mode: on
23 września 2009 20:07
xxagaxx, skad mam wiedziec, czy skoro bez pytania sciela grzywe mojemu koniowi, to czy np podczas jazdy na nim nie zacznie skakac bez mojej zgody? albo nie pojedzie na teren z galopem po grzaskim piachu? pewnie jestem troche nadwrazliwa, ale tak juz niestety mam 😉
busch   Mad god's blessing.
23 września 2009 20:16
kujka - to zupełnie co innego. Kwestia grzywy jest kwestią estetyczną i raczej błachą, a kwestia nieodpowiedzialności i narażania konia na ryzyko - błacha zupełnie nie jest. Bo oznacza, że ta osoba nie tylko jest bezczelna, ale też nie umie zadbać o powierzonego jej konia.
kujka musiałabyś poznać tą osobę żeby się przekonać, że nic nieodpowiedzialnego szkodzącego koniowi nie zrobi  🙂 to taki typ kochający zwierzęta bardziej niż ludzi  😉 Mam oczywiście szpiegów w stajni i wiem, co robi na jazdach, poza tym melduje mi każdą głupotę w stylu "obtarł się od kantara tak, że mu się trochę sierści wytarło", a jak Dzionek urwał podkowę z chorego kopyta jak mnie nie było w Polsce, to załatwiła i kowala i kaloszki, więc byłam jej baardzo wdzięczna! No a fakt mojego wścieku z powodu grzywy przeżywała następne 2 tygodnie, więc jej "wybaczyłam". Szczerze mówiąc odkąd opiekuje się Dzionkiem ani razu nie przyszło mi do głowy żeby ją pogonić, bo stanowczo więcej dobrego niż złego zrobiła. No a wpadka jej się zdarzyła, ale to "tylko" grzywa...
kujka musiałabyś poznać tą osobę żeby się przekonać, że nic nieodpowiedzialnego szkodzącego koniowi nie zrobi  🙂 to taki typ kochający zwierzęta bardziej niż ludzi  😉 Mam oczywiście szpiegów w stajni i wiem, co robi na jazdach, poza tym melduje mi każdą głupotę w stylu "obtarł się od kantara tak, że mu się trochę sierści wytarło", a jak Dzionek urwał podkowę z chorego kopyta jak mnie nie było w Polsce, to załatwiła i kowala i kaloszki, więc byłam jej baardzo wdzięczna! No a fakt mojego wścieku z powodu grzywy przeżywała następne 2 tygodnie, więc jej "wybaczyłam". Szczerze mówiąc odkąd opiekuje się Dzionkiem ani razu nie przyszło mi do głowy żeby ją pogonić, bo stanowczo więcej dobrego niż złego zrobiła. No a wpadka jej się zdarzyła, ale to "tylko" grzywa...


właśnie o to mi chodziło kujka.. Czasami człowiek nie pomyśli, zrobi coś impulsywnie, a koro dziewczyna się sprawdzała to przez takie coś tracić zaufanie i od razu szukać kogoś nowego?? I zaczynać całą zabawę w zaufanie od nowa? Wszystko zależy od sytuacji, ale na pewno trzeba takie decyzje dobrze przemyśleć.
Gillian   four letter word
23 września 2009 20:46
najpierw grzywa... potem inne wynalazki. Czerwona lampka w głowie jak nic!
Cholera, Dzionek sam się wypowiedział na temat swojej obciętej grzywy i swojej opiekunki  😉 😉 Sorry za pomieszanie kont!

Aga masz rację, jak bym miała jeszcze raz szukać kogoś i go szpiegować (cóż, taka prawda) to eech, chyba bym nie miała na to siły! 🙂

Gillian mam czerwoną lampkę od dokładnie tylu miesięcy od ilu się nim ta osoba opiekuje  😉

Gillian mam czerwoną lampkę od dokładnie tylu miesięcy od ilu się nim ta osoba opiekuje  😉


bardzo dobre 🙂 i jest to jak dla mnie w 100000% prawda. Jak już ktoś  "obcy" by się przy moim koniu kręcił też bym miała non stop na pewno czerwnoną lampke 😀 tak na wszelki wypadek.
Gillian   four letter word
23 września 2009 20:57
wierzę 🙂
wiecie co dziewczyny? tak czytam i czytam i naprawdę ZAZDROSZCZĘ wam, że nie macie w życiu, większych problemów i tragedii do przedyskutowania niż długość grzywy konia  🤣
heh to pewnie tak brzmi, ale bardziej tu chodzi o fakt że osoba opiekująca się koniem (nie dzierżawa, czy własny koń) bez pytania dość drastycznie wpłynęła na wygląd swojego podopiecznego... co na bank powoduje (choćby chwiwlowy) brak lub ograniczenie zaufania .
piglet! Pomyśl, że zapuszczasz córce włosy żeby miała pewnego dnia takie piękne do pasa i gdy już są całkiem-całkiem za ramiona, pani przedszkolanka stwierdza, że do kitu jej w takich długich i plączących się kudłach i pewnego dnia oddaje ci do domu córeczkę obciętą na pieczarkę, tudzież gustownego boba  😁 Myślę, że też byś sobie większego problemu przez najbliższy czas nie znalazła  😉 ! Toż Dzionesław to jak syn dla mnie! A reszta już chyba została napisana  🙂
kujka   new better life mode: on
24 września 2009 08:11
u nas w czasach ktore pamietaja tylko starzy gorale, przyszla pomagac dziewczynka ktora pewnego pieknego dnia wszystkim jak leci konikom (nie tylko stajennym,prywatnym toze) obciela ogony po sam rzep. pieknie co?
*(tak, ona uwazala ze jest pieknie)
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
24 września 2009 08:28
Kujka: i co się z nią potem stało?? Jakaś nienormalna dziewucha czy co 😲
kujka   new better life mode: on
24 września 2009 09:11
ElaPe, tego samego dnia wyleciala z hukiem ze stajni.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
24 września 2009 09:24
no właśnie lekko nienormalnych też sporo, a co gorsza trudno ich rozpoznać.

W mojej poprzedniej stajni od zawsze pojawiała się taka luzaczko-dziewczynka stajenna.

Miała jakąś manię (nie wiem jak to nazwać) na branie pod opiekę koni prywatnych. A że to była taka "sympatyczna, wesoła gaduła"  do tego dość przekonujące wrażenie czyniła na ludziach - to szybko znajdywala sobie prywatne koniki które pod swoja opiekę brała.

Szła na ilość.

Widocznie coś w tym jej nienormalnym móżdżku jej podszeptywało że im więcej tym lepiej. Żeby potem móc się przechwalac kto to jej tam koni nie nadawał pod opiekę. Nawet parę razyw  zawodach pojechala. A że czasem były okresy urlopowe to potrafiła takich koników pod opiekę nabarać i 10. Efekt był taki że jak miała je wszystkie ruszyć to po 10 min je ruszała.

Nie wspominając o tym jak to kiedyś 2 konie jednocześnie czyściła uwiązawszy je na korytarzu b. wąskiej stajni. W tym jednego ogiera. I ten ogier co gorsza był przywiązany nie do kraty stałej ale do drzwi. Spłoszył się, odskoczył i pociągnął całe drzwi które wyciągnął na zewnątrz, rwąc po drodze jakieś przewody elektryczne.

Po tym epizodzie dano jej do zrozumienia że nie jest mile widziana.

Na tym jej "kariera" się nie zakończyła, bo potem nastąpiła 2 część, ale bardziej podpadająca pod temat naciągactwa i oszustw.

I przez cały ten czas cały czas uśmiechnięta od ucha do  ucha, rozgadana, rozszczebiotana. Także naprawdę trudno było (i  pewnie jest) tak od razu sie domyslić z kim się ma do czynienia zanim nie jest za późno.
Wow, niezłe historie  😲 W mojej stajni też podobno była taka dziewczynka-opiekunka i pewnego pięnego dni też obcięła jednemu czy dwóm koniom ogony do rzepa. Ale trzeba być głupim/ślepym, żeby uważać takie coś za łądne (patrz: przypadek Celebesa)  😵
😵
zaczynam zauważać jakiego mam farta w tym, że jeszcze nigdy nie trafił mi się nikt, kto zrobiłby mojemu koniowi krzywdę.

Z tym, że ja zawsze jasno mówię na samym początku, że jeśli coś będzie nie tak, to będzie niemiło. Nie miałam nigdy sytuacji ze było niemiło, ale warto dmuchać na zimne.
płacę za wszystko - za boks, kowala, wetów, ubezpieczenie i wymagam tyle by koniem ktoś się należycie zajął, by był wyczyszczony, ruszony, głaskany i przytulany i nie biorę za to żadnej kasy, dodatkowo nie "wydzieram" też konia nikomu, nie odbiorę go bez powodu czy sensu (no chyba że przeniosę go na wakacje do innej stajni, ale nie ma wtedy zakazu przyjeżdżania 😉 ) ani nie sprzedam, więc dla mnie wniosek z tego taki, że jeśli ktoś chce na nim jeździć to musi go traktować tak, zebym ja była zadowolona, bo mało kto ma możliwość jeżdżenia za darmo i w sumie "posiadania konia dla siebie" bez wykładania na to ani złotówki.
A ja jestem zadowolona wtedy, kiedy jest zadowolony mój koń  😎
i nie wyobrażam sobie sytuacji, w której moim koniem mógłby się zajmować ktoś, kto jest niepoważny, nieodpowiedzialny albo nieświadomy zagrożeń. Młody to nie jest tuptuś który muchy nie skrzywdzi, co prawda nigdy nie było z nim żadnego wypadku, ale trzeba go traktować z dystansem, bo bywa on dużo bardziej nieprzewidywalny niż inne konie. Jeśli jest sam i w pobliżu nie ma koni to jest luzik, ale nie wyobrażam sobie, żeby ktoś go postawił np. koło grzejącej się klaczy. No chyba, że chce z Młodziakiem stoczyć poważną walkę  😎
Czytam i zaczynam doceniać jakiego miałam farta do tej pory z właścicielami koni, którymi się zajmowałam. Zawsze wiedziałam, że koń zostanie przeniesiony, że coś jest nie tak itd. Współpraca kończyła się z różnych powodów (głównie przeniesienie, ale i wakacje i moje długoterminowe wyjazdy a ostatnio konik poszedł w dzierżawę, ale też od początku zostałam ostrzeżona, że właścicielka szuka kogoś kto dołoży się do pensjonatu) i zawsze w dobrych stosunkach.
Teraz zajmuje się dwoma końmi, traktuje je jak swoje, właściciel bywa tylko na godzinkę parę razy w tyg, w sensie wsiada na przygotowanego konia i znika po jeździe. On za wszystko płaci a ja mam dwa stwory do miziania i jazdy. W tym układzie wspaniałe jest to, że on zgadza się na wszystko co zrobię przy zwierzakach-pewnie nic by nie mówił nawet o grzywie na irokeza.
kujka   new better life mode: on
24 września 2009 13:26
kamykokrowka, zgadza sie - czyli Ty najpierw pytasz. i to jest istotna sprawa. Gdybym ja miala komus oddac konia pod opieke, to chcialabym, zeby mnie ta osoba pytala nawet o to, czy mu moze dzisiaj zalozyc zamiast ochraniaczy owijki na jazde. ja, kiedy opiekowalam sie nie swoimi konmi (kiedy byla to dlugotrwala opieka), pytalam o wszystko i uwazam ze dobrze na tym wyszlam, bo nie bylo nieporozumien czy niedomowien.
W takim razie po przeczytaniu niektórych Waszych historii stwierdzam, że ja chyba szczęście do osób opiekujących się okresowo moim koniem mam...

W gruncie rzeczy na co dzień opiekuję się koniem sama, ale w przypadku choroby, wyjazdu mam młodszą ode mnie koleżankę, która zawsze się Musującym zajmie... I to nie jest na zasadzie jazda za pracę...
Dziewczyna robi wszystko tak jak proszę - zawsze z ochotą, nigdy mi się nie zdarzyło, żeby coś "przekręciła" albo "zapomniała", równie chętnie smaruje kopyta co bryka na Małym po maneżu... Czyści zawsze na błysk, osiodła książkowo, żadne tam nie wsunięte w szlufki paski czy niechlujnie pozaginany czaprak... Ochraniacze po jeździe wyczyści, odłoży, wszystko zawsze jest na swoich miejscu.
Jeździ naprawdę bardzo dobrze, choć raczej rekreacyjnie, na stałe ma pod opieką innego konia prywatnego - energicznego arabka, z którym świetnie sobie radzi. Poza tym nie ma u niej opisanego wyżej problemu "pójścia na ilość", jakoś zawsze zdąży porządnie się zająć dwoma końmi 🙂
Poza tym mój koń jej ufa - widziałam, jak zachowuje się pod innymi ludźmi poza mną i pod nią - różnica diametralna.
I dodam jeszcze, że niesamowicie podoba mi się w niej własna inicjatywa - akurat w dobrym kierunku idąca - czyszczenie sprzętu właścicielki Siwego (arabek), dbanie o jej rzeczy, w moim przypadku także nieoceniona pomoc codzienna, pozwalająca na zaoszczędzenie czasu - co w roku szkolnym jest ogromnym udogodnieniem.
Dlatego też mamy taką niepisaną umowę i w razie czego ja mam jeźdźca na Muskata w każdej chwili, a ona - póki co pojechaną na nim Brązową Odznakę i obiecanego z największą przyjemnością konia na Srebro 🙂

Życzę Wam wszystkim właśnie takich ludzi!
No niezłe są niektóre historie tu opisane...

Ja tez mam mega farta w takim razie...Koniem zajmuje się moja "bezkonna" przyjaciółka ale z dłuższym stażem jeździeckim niż ja. Akurat mam bardzo niefajny okres w życiu, zwątpiłam w wiele rzeczy i muszę wszystko poukładać sobie na nowo od podstaw - na jazdę konną nie mam sił ani nawet patrzeć na zwierzaka co oczywiście nie znaczy, że mi na nim nie zależy.
Nie chcę jej sprzedawać bo pokochałam ją, ponadto mam świadomość, że ze swoim charakterkiem może nie znaleźć ewentualnego dobrego domku to raz a dwa i przede wszystkim właśnie to - niechęć ta może być wywołana obecnymi problemami i nigdy bym sobie nie wybaczyła lekkomyślnej sprzedaży gdyby mi wróciła chęć do jazd.

Przyjaciółka za nic nie płaci - pensjonat, wet, kowal wszystko ja sama, ale świadomość, ze koń jest w zaufanych i dbających rękach jest BEZCENNA.
Wszelkie konieczne lub sugerowane "modyfikacje" estetyczne są zgłaszane wcześniej i albo wyrażam zgodę albo nie i owa przyjaciółka się do tego dostosowywuje.
Regularnie mam składane "raporty" co u "Księżniczki" leci, jakie humory miała/ma, na jakie problemy się natknęły itp.

Dodatkowo prawdopodobnie od kwietnia będzie znajomy uczył się jeździć na niej - pod okiem trenerki, do której też mam zaufanie ba ona ma większego bzika na punkcie ewentualnych kontuzji niż ja i nierzadko już wcześniej jak użyczałam jej moją klacz do jazd przez ową trenerkę prowadzonych, w zamian za darmowe nasze treningi, musiałam ją uspokajać, ze to nic takiego, że to np było zwykłe otarcie i nie ma problemu.

Konno nie jeżdżę już 5 miesięcy, do stajni wpadam raz na miesiąc by zapłacić i konia pogłaskać. Świadomość, że koń ma zapewniony ruch i opiekę na kolejne miesiące jest naprawdę bardzo budująca i pozwala zaoszczędzić mi mnóstwo stresu, którego i tak mam już zdecydowanie za dużo i mogę bez wyrzutów sumienia przetrzymać ten okres i przekonać się czy uda mi się jeszcze do jeździectwa wrócić...:-)
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
21 marca 2011 23:49
ja jestem w podobnej sytuacji jak przyjaciółka denewy.
Grota stała przez kilka dobrych lat około 6, nierobiła nic. Jej właścicielka tak ułożyła sobie życie że nie jeździe i hippika kompletnie sie nie interesuje Grot ma z sentymentu. Kobyła stała nikt nie zajmował sie nia przez  4 lata, włąscicielka przyjeżdzała 3-4 razy w roku, za stajnie płaciła przez internet, kowal, wet itd.- dzowniła włascicielka stajni że trzeba to, to  i to więc dziewczyna płaciła.

Zajmuje sie Grotą juz rok, koń zmienił sie nie do poznania pod każdym względem, jej oczy znowu zaczeły błyszczeć, ja odzyłam, wróciła mi chęć do jazdy i traktuje ja w 100% jak swojego konia. Płacić za nic nie musze, ale sama chce płacic za pasze, witaminy czasem dokładam sie do kowala albo weta.
Układ całej naszej 3 wychodzi na dobre,
Grota jest zadbana, wypielegnowana, ma zapewniony ruch i kontakt odpowiedni z człowiekiem,
Ja jestem szczesliwa że moge sie nia zając jak swoim własnym koniem, mam z kim popracować, kim sie cieszyć
Właścicielka ma spokuj ducha, dużo zdjęc i ,,raporty" co i jak🙂

Więc uwierzcie że może byc dobrze!!!
Śmiem twierdzic że grocie jest lepiej ze mną niż było jej zanim nasze drogi sie zeszły 😉
trzynastka   In love with the ordinary
21 marca 2011 23:56
To ja wpadłam na pomysł podzielenia się koniem raz i trwał aż 3 dni.
Pierwszy spoko, drugiego dnia dziewczyna polecona, zaufana, fajna i miła [podobno] zadzwoniła mi, że klacz się rozkuła, bo szalała i lekko kuleje. Szybkie przetworzenie informacji : rozkuła - zdarza się. Szalała - na pewno nie z własnej woli, bo koń raczej z tych "a sama se biegaj". Kuleje - no cóż. Trzeciego dnia po przyjechaniu do stajni zastałam podkowę wygiętą w chińskie 8 i kulejącego konia, nie wiem co tam się musiało dziać ale za dalszą pomoc podziękowałam z uśmiechem.
Przeczytałam i...włosy mi się "zjeżyły"  na głowie.
Po tej lekturze wiem napewno ,że swoich koni nie powierzyłabym osobie drugiej (wyjątek moja trener).
Kon nie zadzwoni, jak przyjadę nie powie , nie poskarży się a ja..ja juz nie ufam ludziom.
Tak piszę a...sama zajmuję się nie swoimi kopytnymi. To prawda ale , ale ja się nimi tylko opiekuję, nie użytkuję ich i własciciele mogą przyjezdzac o kazdej porze aby sprawdzic jak sie ma ich podopieczny. Wiem ,że wiele osob jest podobnych do mnie , ale niestety sa też ludzie całkiem odmienni. Nie mam wyczucia, nie poznam człowieka zatem wolę nie ryzykowac. Kon to zwierzę, istota więc napewno nie oddam żadnego z moich koni pod opiekę obcej osobie.
Cholernie przywiązuje się do swoich zwierząt czy to psów, kotów czy koni. Jesli już trafiły do mnie, pozostaną ze mną i z moją rodziną (na szczęscie wszystcy mamy tego samego "fijoła"😉 na zawsze.
Niestety, pańskie oko konia tuczy. I to jest w sumie tragedia. Bo nie tylko takim dziewczynkom różne dziwne rzeczy do głowy przychodzą - ale i opłacanym profesjonalistom nie zawsze można zawierzyć. Znajomi opowiadali mi kiedyś historię swojego ogiera, powierzonego jednemu z zawodowych skoczków - którego tenże skoczek, ich zdaniem, celowo psuł i narowił, żeby ich skłonić do sprzedania go tanio jakiemuś swojemu znajomemu. Nie wiem, nie umiem zweryfikować tej historii w żaden sposób, ale jest ona o tyle prawdopodobna, że w naszej, ubogiej bardzo rzeczywistości, jak ktoś chce żyć z koni, to musi być "multiinstrumentalistą" i faktycznie, bardzo wielu sportowców czy trenerów sporą część swoich dochodów czerpie z pośrednictwa czy doradztwa w handlu końmi - a to musi rodzić takie chore sytuacje, bo ewidentnie prowokuje konflikt interesów.

Dlatego też (pomijając już fakt, że na razie mnie na to po prostu nie stać) dałem sobie spokój z promowaniem moich koni w sporcie. Musiałbym to chyba sam robić, żeby się nie bać, że coś się stanie - a jestem za stary, za sztywny i zbyt zajęty, żeby to mogło mieć sens...
Mnie już życie nauczyło że ludzie są jednak często gęsto mało wdzięczni. Podziękuje za wszelkie układy pomocy przy koniu, typu jeżdżenie bo potem zamiast dziękuje można usłyszeć pretensje że się własnego konia chce do jazd. Omijam już szerokim łukiem takie sytuacje, gdzie utrzymuje się własnego konia, udostępnia sprzęt, płaci za witaminy a ktoś jeździ i nawet tego wszystkiego nie docenia.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się