Odchudzanie - wszystko o ...

Wojenka   on the desert you can't remember your name
27 lipca 2011 21:07
Dopisuję się do wątku...
Pierwszy dzień diety proteinowej za mną...
Do zrzucenia mam 5 kg...W sumie dziwne,jestem cały dzień na nogach,pracuję fizycznie,nie powinnam mieć problemów z wagą...Wyniki krwi mam w normie...
Wojenka ja Cie nie chcę straszyć ale po tej cudownej diecie przestaniesz mieć wyniki w normie, zakwasisz sobie organizm koszmarnie tylko choć oczywiście schudniesz jak to na monodietach.
Ja nigdy jakiejś specjalnej diety nie stosowałam. W zeszłym roku wiosną zobaczyłam wagę 68 kg przy wzroście 166 i zaczęłam się brać za siebie. Powoli bo powoli,ale jakoś dochodzę do tego co chciałam osiągnąć. Obecnie kilogramów 59,ideałem byłoby dla mnie 55.
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
27 lipca 2011 23:19
a ja nie robiąc nic, mając trochę stresów schudłam 7kg w 3 tygodnie 😲
spodnie w rozmiarze 26 są na mnie już za luźne i zatrzymują się na biodrach
Wojenka   on the desert you can't remember your name
28 lipca 2011 08:52
A ja odwrotnie-pod wpływem stresu tyję...
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
28 lipca 2011 09:16
Jem w miarę zdrowo,regularnie,sprzątam,spaceruje,jeżdże konno,a waga w miejscu...wcześniej jeszcze dość ciężko pracowałam przez jakieś 2tyg,ale jedynym efektem było mega zmęczenie i ból mięśni wszelakich 🤔
Zrób miks z 1 I gorącego mleka, 2 łyżeczek miodu i S kropel olejku melisy. Wymieszaj, rozprowadź na brzuchu, owiń się folią aluminiową i pozostaw przez 20 minut. To sposób na wypocenie szkodliwych substancji i szybsze spalenie tłuszczu.
Próbował to ktoś? Działa? 👀
zaba   żółta żaba żarła żur
29 lipca 2011 19:40
Taaa i pewnie tłuszczyk będzię skapywał jak na grillu  😉

Prawda jest taka,że czymkolwiek wysmarujesz się i owiniesz folią to będziesz się pocić.
W sumie racja. Dzięki. 😉
yga   srają muszki, będzie wiosna.
06 sierpnia 2011 10:28
Muszę się pochwalić!
W końcu mi się udało. Straciłam 8kg na MŻ  😉 😜
Gratulacje!! W jaki sposób ?
yga   srają muszki, będzie wiosna.
06 sierpnia 2011 11:53
Po obudzeniu się piłam odrazu pół litra wody, czytałam że przyśpiesza to metabolizm w ciągu dnia. Na początku to było trudne, i piłam ile dałam rady, ale po 2 tygodniach sama budziłam się z suchym gardłem i dudniłam bez problemu  😉
Jadłam dużo grejfrutów.
Przez pewien czas zrezygnowałam absolutnie z pieczywa, teraz czasami skuszę się na grahamkę i waga się trzyma, a nawet delikatnie maleje.
Nie jadłam smażonych rzeczy, preferowałam gotowane.
Odrzuciłam słodycze, które we wcześniejszym moim menu zajmowały około 70% dziennego spożywanego żarła.
Raz w tygodniu chodziłam na basen.
Rzadziej piłam alkohol,a piwa to już w ogóle.
Raz na jakiś czas skuszę się na pasztecik podlaski (kocham go.. jednak jest tuczący),a  tak żywię się chudymi szynkami albo robię sobie serek wiejski mieszany z warzywami. Smakuje mi.
Starałam się nie jeść po 19-20.
I piłam duuuuzo wody, ile wlazło!  😁


Ogólnie wiadomo, nie zawsze tego przestrzegałam, ale zmieniłam metody żywienia.. Wcześniej zajadałam się słodyczami, jadłam po nocach smażone jedzenie. Nigdy nie miałam nadwagi, ale po prostu nie czułam się db w swoim ciele. Teraz zapisuję się na siłownie żeby jeszcze wszystko ujędrnić  😉

64kg ważyłam jak brałam tabletki i jadłam jak prosiak, było to około 9 miesięcy temu. Po poprzestaniu używania tego typu antykoncepcji zeszło mi trochę wody i schudłam może 2kg. Ale jadłam dalej więc moja waga wahała się i tak w tych granicach. Wzięłam się konkretnie za siebie jakieś niecałe 2miesiące temu. Wczoraj na wadze miałam miłą niespodziankę, której się nie spodziewałam, bo zaczęłam podjadać. 55,8 kg ! 😅

Najbardziej cieszy mnie że w koncu nie jestem pyzata i nie mam ręki jak king kong.
[quote author=kasia-pala link=topic=13578.msg1069206#msg1069206 date=1310472977]Jeszcze mnie zaniepokoiło w tym co napisałaś te 2 porcje strączkowych dziennie - to strasznie dużo białka - mniej więcej podobnie jak by codziennie szamać 2 schaboszczaki - obawiam się zakwaszenia krwi przy takiej ilości...[/quote]

Znalezione:

"Co ciekawe, w przypadku warzyw wysokobiałkowych, takich jak fasola czy groch, nie wykazano częstszego występowania ataków dny moczanowej. Trzeba więc  podkreślić, że czym innym jest spożywanie białka zwierzęcego, bogatego w puryny, które może doprowadzić do ataku dny moczanowej, a czym innym spożywanie roślin strączkowych, które mimo dużej zawartości puryn nie podwyższają ryzyka wystąpienia podagry."

autorka - dr Biernat-Kałuża (Carolina Medical Centre)

O surowej diecie powiem więcej po 24 lipca 😉

Trochę się zleniłam z napisaniem o wrażeniach, ale już nadrabiam.

Generalnie jedzenie wyglądało tak (mniej więcej, bo kolejnością posiłków można manewrować, jak komu wygodnie). Na dzień dobry ze 2-4szklanki wody z wciśniętą połówką cytryny. Po półgodzinie śniadanie. To mogą być cztery owoce (nieźle, jak jednego typu, ale to niekoniecznie) - jak liczenie w sztukach nie ma sensu w danym przypadku, to 4 szklanki owoców (np. 4 banany albo 4 szklanki moreli, jagód). Generalnie - do najedzenia. Kolejne jedzenia to: 4-6 szklanego zielonego smoothie. Duża micha sałaty (duża - bo np. z jednej główki sałaty, nie licząc całej reszty składników). I ewentualnie zupa (też z surowizn) - albo warzywa z dipem. W ogóle warzywka można pogryzać do woli. W razie głodu - jeszcze jakiś pojedynczy owoc. Codziennie w diecie były nasiona i orzechy - w dawce mniej więcej 1/4 szklanki dziennie. Owoce suszone dopuszczalne jako smakołyk od czasu do czasu - ale w ciągu tego tygodnia nam odradzano. To samo z miodem. Ogólne zalecenie to też odstawienie kawy, herbaty, alkoholu, słodyczy, papierosów - co tam kto zażywa 😉

Zgodnie z planem zrobiłam sobie tydzień takiej diety (jedyne, czego nie udało mi się zrealizować to odstawienie kawy - jednak piłam co drugi dzień, może trzeba było się ratować przy bólu głowy jakimś ibupromem a kawę rzeczywiście rzucić w cholerę?).

Starałam się tydzień "przed" dać sobie na spokojne przejście - odstawiłam totalnie mięso, ryby, nabiał, dodałam więcej zielska.

Samopoczucie ogólne - zupełnie OK.

Energia - tak sobie, ale 1. jestem w trakcie ponownego ustawiania hormonów tarczycowych, 2. pogoda była "niesprzyjająca", bo niżowo-deszczowa, 3. sm też mnie trochę zmęcza ostatnio. W każdym razie żadnego spadku energii życiowej po przejściu na dietę surową nie zauważyłam.

Było ciepło, pogoda letnia, więc nie marzłam, ale nie wiem, co by było zimą. Niby prowadząca dietę (i stosująca ją od lat) mieszka w Kanadzie, a tam zima potrafi być solidna.

Zadowolenie "przyjemnościowe" z diety - super. I tak jem dużo roślin i zielska, więc nie był to szok, a ni nic wbrew mnie. Rozmacie i kolorowo.

Uroda - skóra była przeszczęśliwa, lśniąca, ludzie aż zauważali, że tak dobrze wyglądam.

Waga - nie chciałam schudnąć, nie schudłam. Ale niektórzy uczestnicy sobie ten aspekt chwalili.

Na minus - bywało, że byłam już najedzona (ba! napchana jak bąk), ale nadal czułam jakiś niedosyt. Miałam przez większość czasu napuchnięty brzuch, mimo ogólnie dobrego trawienia. To nie było jakieś napięcie czy bolesność, tyko jakbym dużo do worka wkładała. I tak jak nie tęskniłam za słodyczami czy chlebem, to baaardzo za mną chodziły np. gotwane ziemniaki.

Na początku miałam trochę nieprzyjemności (mdłości przez parę godzin), ale tego nie liczę jako prawdziwego minusa, przyzwyczajanie do nowej diety może trwać, to wiem. Zresztą to był tylko pierwszy dzień i tylko przedpołudnie. Zresztą może mój błąd, bo w zbyt dużej bliskości zjadłam dużo owoców i wypiłam sporo płynów (ponoć wskazany odstęp).

Planuję robić co jakiś czas tydzień raw, a tak jeść "wysokowitariańsko". Może czasem ryba. Glutenu i mleka krowiego i tak już nie jem. Sprawdza mi się np. rano smoothie, a zamiast kolacji duuuuża surówka itd. Generalnie - warto było. Zdecydowanie.

Dziś sobie rano jeden z ulubionych miksów zrobiłam: 2 gruszki, 2 badyle selera naciowego, sok z 1 cytryny, trochę wody. I zblenderować. Pycha!
A.   master of sarcasm :]
07 sierpnia 2011 23:28
ja "dusze wage" po wyscigowemu. dzis zrobilam sobie 17-kilometrowy spacer  😎
oprocz spacerow itp, salata, jajka na twardo i woda plus sok z marchewki czasem i smoothies owocowe
Zrób miks z 1 I gorącego mleka, 2 łyżeczek miodu i S kropel olejku melisy. Wymieszaj, rozprowadź na brzuchu, owiń się folią aluminiową i pozostaw przez 20 minut. To sposób na wypocenie szkodliwych substancji i szybsze spalenie tłuszczu.
Próbował to ktoś? Działa? 👀


Pracuje w SPA, nakładam ludziom  rożnego rodzaju maski. Ale powiem Ci że działa!
Najpierw rozgrzewasz ciało , potem schładzasz np maskami z alg czy czekolady. Stosujemy terapie szokową🙂
Po owinięciu w folie najlepiej jeszcze nałożyć koc.
Skóra jest od razu lepsza, czystsza. Dobrze działa także masaż bańkami chińskimi 🙂
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
10 sierpnia 2011 21:17
JEstem zła .. udało mi się schudnąć do 65 kg z 72 kg ... i od maja przytyłam ... 4 kg !  😵 ja już się poddaję , że uda się spaść poniżej 60 ...  😵 nienawidzę studiów za to..
Nalle   Klapiasty & Mała Cholera
10 sierpnia 2011 21:23
Da się zarywać nocki bez wpierniczania, więc nie zwalaj na studia i bierz się za siebie!  🤬
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
10 sierpnia 2011 21:29
Ja nie zarywam nocek przeważnie, najgorzej mi było w 2gim semestrze, keidy wpierniczałam wszystko co było pod ręką ze stresu i z baku czasu  😵  a ja niestety jak się stresuję to .. wpierdzielam. ..

ale nic ...
Trza się zmotywować .. i brać za siebie. Podejście 374382484293 niczym Niekończąca się historia.
Nalle   Klapiasty & Mała Cholera
10 sierpnia 2011 21:39
Mieszkasz z rodzicami, czy wyjechałaś na studia? Jeśli to drugie, to nie ma problemu - wystarczy kupować absolutne potrzebne minimum.

Na pewno dasz radę.  😉
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
10 sierpnia 2011 21:43
niestety z rodzicami.

Ale słuchajcie , mam pytanie do tych odchudzających się. Czy też macie problem taki, że jak długo jesteście na diecie to potem w nocy się budzicie i nieświadomie idzie podjeść słodkie ? Ja tak miałam, dochodziło do mnie co zrobiłam w nocy jak już zjadłam i robiło mi się słodko ...
A.   master of sarcasm :]
12 sierpnia 2011 20:57
subaru ja nie mam, ale mam eating disorders (po polsku chyba to sie nazywa zaburzenia laknienia??) i albo nie jem prawie nic, albo nic (oprocz 2 kaw rano) albo wpierniczam na okraglo. No ale to jest zwiazane z moja choroba - normalnie myle ze bym nie podjadala; jak dusilam wage na wyscigi lata temu to trzymalam sie w strasznym rezimie 😉

Na odpowiedniej diecie nie masz checi na cukier. Mnie pare dni temu corka zrobila herbate i poslodzila jak zwykle 2 lyzeczki a ja nie bylam w stanie wypic tego. Odcielam prawie calkowicie cukier i sol a witaminy biore garsciami (od tranu po coenzym q10)
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
12 sierpnia 2011 22:51
Cukru nie używam już hm, rok ? I generalnie go nie używam, bo wolę wszystko bez cukru (tego białego). A właśnie na słodycze z cukrem to miałam takie napady po hm, 4ch miesiącach diety. Że w nocy zaczęłam podjadać. Ale są chwile , gdzie potrafię się opanować.

A jednak mogę dalej spadac na wadze. Dzisiaj wreszcie szanowna waga ruszyła w dół.  😵
A.   master of sarcasm :]
13 sierpnia 2011 09:38
Bierz chrom w tabletkach - likwiduje napady "slodyczowe" i wspomaga chudniecie.
Jaka jest zalecana/sugerowana dzienna dawka chromu aby naprawdę zmniejszyć łaknienie na słodycze??
Nalle   Klapiasty & Mała Cholera
13 sierpnia 2011 10:42
Ja uważam, że w kwestii uzależnienia od cukru, wystarczy zacisnąć zęby. Całkowicie pozbyć się z domu, pierwsze dwa dni człowieka telepie jak narkomana na głodzie (właśnie szczególnie nocą), ale już trzeciego dnia organizm przestaje się dopominać. Po jakimś czasie w zasadzie całkiem przechodzi ochota.
Niby przechodzi, ale po iluś tam dniach wraca chętka na coś słodkiego. Zwłaszcza kiedy to coś leży przed nami. Pierwszy kęs jest obrzydliwie mdły, słodki i nieprzyjemny, ale już po trzecim gryzie stwierdzamy, że mamy ochotę dokończyć to coś.
Przynajmniej ja tak mam.

A ja wracam na dietę po wyjazdach wakacyjnych.
A to wyjazd motocyklowy z piwem, chipsami, frytkami, lodami, obiadkami knajpowymi.
A to wyjazd do Turcji- no i weź tam człowieku bądź na diecie, skoro raz w życiu ma się szansę spróbować ichniejszej kuchni. Do tego "za darmo", bo wykupiona opcja all inclusiv kusi. Jak kończyli podawanie jedzenia w jednym miejscu, to zaczynali podawać w drugim. Jak nie w restauracji, to na basenie. Jak nie na basenie to na plaży nad morzem. Jak nie tam, to przy recepcji. I tak całe dnie. I wszystko darmo.  😜

Ale teraz już w domu. I TO JA decyduję co będzie w lodówce. Drugi dzień diety od dietetyczki. I cieszę się niezmiernie, bo dość mam już tuczenia się.
Nalle   Klapiasty & Mała Cholera
13 sierpnia 2011 11:08
Niby przechodzi, ale po iluś tam dniach wraca chętka na coś słodkiego. Zwłaszcza kiedy to coś leży przed nami. Pierwszy kęs jest obrzydliwie mdły, słodki i nieprzyjemny, ale już po trzecim gryzie stwierdzamy, że mamy ochotę dokończyć to coś.
Przynajmniej ja tak mam.


Mi nie wraca właśnie pod warunkiem nie brania tego pierwszego kęsa. No bo po co, skoro przecież nie ma się ochoty...?  😉
A.   master of sarcasm :]
13 sierpnia 2011 13:35
Jaka jest zalecana/sugerowana dzienna dawka chromu aby naprawdę zmniejszyć łaknienie na słodycze??


prosze:

http://www.suplementydiety.pl/index.php?id=21
Dziękuję  :kwiatek:
Averis   Czarny charakter
14 sierpnia 2011 19:44
Od jutra zaczynam kopenhaską. Trzymajcie kciuki. MUSZĘ schudnąć minimum 8 kg do października, muszę no.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się