Sprawy sercowe...

Zgadzam się Bera.
Podobnie z byłym męże- po całej ostatniej akcji jak go matka z domu wykopała nie poszedł do domu swojego, który razem wyremontowaliśmy i ma tam wszystko, tylko do nowo poznanej dziuni- bo tak jak powiedziałaś, ktoś musi opierać, nakarmić i du*y dać 😉
Ale już hitem jest mój kumpel- nie był szczęśliwy z żoną, on sobie ona sobie.
Nie żyli z bardzo "razem", przeszkadzało im oboju. Ale jak ona postanowiła to zakończyć i zawalczyć o lepsze dziś, to on ma pretensję, że przecież przyrzekała...
No halo...
Agata-Kubuś   co może przynieść nowy dzień...
02 grudnia 2014 13:12
Kilka dni temu zgadałam się przez FB z koleżanką, której nie widziałam z 10 lat, a nie rozmawiałam ze 2... Odezwałam się, bo potrzebowałam porady od Niej, a jest jedyną mi znaną osobą tej profesji. Od słowa do słowa, jak to wiadomo, po tylu latach - trochę o pracy, trochę o rodzinie, o domu, o zwierzętach.
W końcu się wyżaliła, jest tą trzecią... czuje się wielce skrzywdzona sama przez siebie, bo się głupio zakochała, od faceta nie oczekuje, że żonę zostawi...
Trochę jej współczułam, bo uważam, że ludzie ładują się w takie dysfunkcyjne układy z jakiegoś powodu, może kompleksów, może niedowartościowania, sama nie wiem. Trochę współczułam, ale przede wszystkim nie mogłam tego pojąć (notabene mam nadzieję, że nie dałam jej odczuć swojej dezaprobaty, nie taki miałam zamiar)....
Mam prawie 30 lat, za sobą kilka związków, obecny ponad 4letni. Każdy z moich partnerów był wolny jak się zaczynałam z nimi spotykać, nigdy nie zdradziłam, nigdy też ( ale nie oddam ręki czy nawet palca że na pewno) nie zostałam zdradzona.
Nie rozumiem ludzi, którzy pchają się w chore układy, którzy rozbijają czyjeś rodziny i totalnie nie wierzę w teksty typu "ale ich związek był na wykończeniu". Super, jeśli na wykończeniu to spadaj facet, załatw co trzeba i wróć z czystą kartą.
Uważam, że jeśli facet zdradziłby dla mnie swoją partnerkę to zdradziłby potem mnie z inną. Zdradzających uważam a "taki typ". Co do dziewczyn, które odbijają facetów, czy też sa tymi trecimi w pełni świadomie, no cóż... oliwa zawsze sprawiedliwa i kiedyś wypłynie. Nikomu źle nie życzę, ale mam nadzieję, że każdej kiedyś życie za to odda.
Co do Szepcik. Życie Ci właśnie oddało. Ciesz się, że się Nowej oświadczył po zerwaniu z Tobą, a nie przed. Sama kiedyś byłaś z żonatym facetem, więc oczernianie Nowej jest nie na miejscu. Twój facet świnia - fakt, ale Ty też świnia, nawet jeśli już zmieniona i naprawiona, to kiedyś też byłaś taką samą świnią jak Twój Ex.
I o!
Ej, nie fukajcie na Szepcik - to nie fair, w sytuacji, kiedy rozmówca nie może odpisać.

A ja tak trochę w temacie, a trochę obok. Sama u siebie obserwuję jaki silny jest rozdźwięk między moimi przekonaniami, a odczuciami duuużo bardziej prymitywnymi. Czy tam pierwotnymi - bo nie chodzi mi o ocenianie.

Znałam dziewczynę (luźna znajomość ale pozytywna, międzymiastowa taka). I znałam faceta (podobnie). On żonaty, dzieciaty, ona wolna, dorosła ale młodsza. Mieli romans. Jak się dowiedziałam, to mój system wartości, przekonań, jak zwał, tak zwał, mówi: on jest szuja zupełny, ona połowiczna (bo co prawda znała sytuację, ale sama nikomu wierności nie obiecywała). Natomiast moje odczucia za bardzo się tym nie przejęły - to z nią kontakt się oziębił. Z nim się potem widziałam i wstrętu (mimo wszystko) nie czułam, męskości nie stracił. Taka lekka autożenada 😉

Te wszystkie moje niepraworządne odczucia pewnie dobrze tłumaczy ewolucja (dostępna baba jako konkurencja chociażby -> uważać, odizolowawć)... Nie podążam za swoimi pierwotnymi odruchami (np. nie zdradzałam, nie zaczepiałam nigdy zajętych, nie stosuję - chyba - innych norm dla kobiet i mężczyzn), ale jak się sobie przyjrzę, to widzę, jakie to są duże i nieobliczalne siły. Może kogoś czasem zatopią...
Też znam takie sytuacje i tak samo uważam, że jeżeli chcę zacząć z kim innym to kończę obecny związek. Nie ma sprawdzania: wyjdzie -zerwę z obecnym, nie wyjdzie-zostanę. Pół biedy kiedy ta osoba trzecia nie wie o związku partnera/ki, no bo skąd ma wiedzieć.. logiczne, że poznając kogoś nie pytamy "nie masz przypadkiem kogoś jeszcze?". Mam kogoś, nie podrywam innych, a od zajętych trzymam się z daleka. Gorzej kiedy "doczepka" o tym wie i nie ma dla mnie znaczenia to czy czuje się winna, że rozbija związek. Przepraszam za brutalność, ale to zwykłe szmacenie się. Faceta pod tym względem jestem pewna, a kilka takich pustaków było, że próbowały smsami, telefonami, "przyjedź, pomóż, bo coś". Z jedną koleżanką mój zerwał kontakt na długi czas, teraz dopiero od czasu do czasu gadają, bo ma faceta 🙂 On wie, że ja ją zabijam wzrokiem, chociaż ona chciałaby mieć ze mną lepsze relacje. Nie umiem, sory, jak ją widzę to mnie skręca.
Osobiście bym taką zabiła, ale najpierw partnera, który mnie zdradził. Poszłabym siedzieć, ale byłoby o jedną mniej. Całkiem serio i poważnie 😉
Ktoś powie "a co kiedy jest ślub i partner nie da rozwodu". No trzeba było myśleć i się zastanowić z kim się bierze ślub to raz, a dwa - uznajmy, że kiedy nie mieszkają razem, jest to w miarę do wybaczenia, o ile obie strony o tym wiedzą. Ja tak do tego podchodzę, nie jestem w stanie zrozumieć takiego zachowania i nie mam ani odrobiny szacunku do takich osób. Niestety.. dla mnie jest to na prawie tym samym poziomie co bicie przez partnera czy partnerkę.


Aczkolwiek temat rzeka. Może lepiej go zmienić, dość przykry jest.
Nic nie jest czarne całkiem, albo całkiem białe.

A co jeśli 20 lat temu wzięli ślub, bo wpadka, od x lat więzi między małżonkami nie ma, dziecko dorosłe, ale wspólne mieszkanie itp. I jedna strona nie chce dać rozwodu. Noo, chyba że z winy tego drugiego i oczywiście najlepiej żeby wszystko zabrać, puścić w przysłowiowych skarpetkach. Wtedy raczej ciężko powiedzieć, że "trzeba było myśleć z kim bierzesz ślub". I czy facet jest szuja, jak sobie ma wtedy kogoś na boku?
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
02 grudnia 2014 16:18
Myślę, że nadal można tak powiedzieć 😉 nie wiem, może jestem dziwna, ale dla mnie dziecko nie równa się ślub. W dzisiejszych czasach raczej rzadko spotyka się podejście, że panna z dzieckiem to margines społeczny. Poza tym co jak co, ale nieszczęście matki i ogólnie oziębłe stosunki rodziców, no nie czarujmy się- wpływ na dziecko mają ogromny. Jasne, że najlepiej jest jeśli dziecko ma dwoje rodziców, ale też warto zadać sobie pytanie, czy szczęśliwsze będzie z dwojgiem niekochających się i żyjących razem, a jednak osobno rodziców, czy w rodzinie z jednym kochającym i szczęśliwym rodzicem 😉 Ale to też jest jak zawsze- temat rzeka i ile ludzi tyle opinii 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
02 grudnia 2014 16:21
Latwiej sie rozstac niz rozwiesc.
I nie zawsze wiadomo, jak sie zwiazek ulozy. Malo to "idealnych malzenstw" nagle sie konczy po 10-15 latach? Nic nie jest pewne.
Mozii, oczywiście masz rację 🙂
W dzisiejszych czasach nie jest tak, że dziecko=ślub, ale jednak kiedyś tak nie było.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
02 grudnia 2014 16:32
m2nika masz rację 😉
CzarownicaSa, dokładnie. W życiu nic nie jest pewne i czasem coś co np nam nie przeszkadzało jak dotąd, zaczyna uwierać coraz bardziej, aż w końcu pęka i mleko się wylewa 😉 i jest możliwe tak samo po 2 tygodniach, jak i po 20 latach 😉
m2nika, mój mąż jest z odzysku. Miał ślub bo dziecko, co nie przeszkodziło mu się rozwieść i na nowo sobie życia poukładać. I nie czekał aż się ktoś pojawi tylko się wyprowadził, złożył pozew a potem wchodził w kolejne związki. Można? Można.
bera7, ja broń boże nie mówię, że nie można 🙂 Tylko, że rozstać się z klasą wcale nie jest prosto. Są ludzie i ludziska. Ja np nie chciałabym tkwić w związku z kimś, komu z trudem przychodzi nawet patrzenie na mnie, który powiedział wprost, że już nie kocha. Wolałabym rozstać się po ludzku. Ale są na świecie osoby, które pomimo, że wiedzą to wszystko, wolą tkwić w takim małżeństwie, w myśl "nie dam rozwodu, bo nie będziesz miał lepiej niż ja!".

Zdanie mam takie samo jak Ty. Tylko, że nie zawsze się da.
[quote author=bera7 link=topic=148.msg2235514#msg2235514 date=1417513819]
Czy którejś z was zdarzyło się, że facet przychodzi i mówi "hej mała, mam żonę/narzeczoną i sumie to bardzo ją kocham, ale jestem burakiem i mam ochotę cię przelecieć" 😉

zdarzyło się... Znam wielu takich buraków  😉
a 'hitem' dla mnie są ci, którzy wychodzą z takimi propozycjami, wiedząc że znam ich dziewczyny  😵 litości...
[/quote]

Dopiero doczytałam. Na Twoim miejscu bym zastanowiła się z jakimi facetami się koleguję albo czy nie wypływają od Ciebie sygnały, że pójdziesz na taki układ. Może warto zmienić jedno albo drugie?
J
a w swoim życiu otrzymałam jedną propozycję w takim stylu ale nie wiem czy to nie była podpucha, bo obróciłam w żart i tyle. Reszta udawała albo wolnego albo skrzywdzonego misia co "już" się prawie rozstaje.
Sęk w tym, że jeśli postawić ultimatum, że ma się rozstać i dopiero wejdziecie w związek to wychodzi czy facetowi zależy czy tylko ma ochotę się zabawić.

>
ja wiem, że są różne spaczone układy, sama kiedyś wlazłam w nieźle popaprany układ z czego dumna nie jestem i wolę zapomnieć, że coś takiego miało miejsce.
Sęk w tym, że jeśli postawić ultimatum, że ma się rozstać i dopiero wejdziecie w związek to wychodzi czy facetowi zależy czy tylko ma ochotę się zabawić.


o to to! dobrze gada, polać jej!
:winko:
Sama mam znajomego, ktory po latach malzenstwa przestal sie dogadywac z zona, rozstali sie, dzieci zostaly z matka. Po wyprowadzce dopiero znalazl kogos nowego, z zoną sie potem rozwiodl i jest fajnie.

Mozii, dokładnie. Ślubu nie planuję wcale nigdy, ale co do dzieci zastanawiam się, może za parę lat zechcę dodatkowy obowiązek, nie wykluczam 🙂 też nie uważam, że dziecko=ślub, to już inne czasy.
Agata-Kubuś   co może przynieść nowy dzień...
03 grudnia 2014 05:36
Ja jestem w ciąży i ślubu nie planujemy. Może to nie jest taki standardowy przykład, bo myśmy nie wpadli tylko zaplanowali dziecko, ale nie planowali ślubu.
Moja rodzina przyjęła tę informację bez problemu, nie było wzdychania i namawiania. Totalnie akceptują mój styl życia i moje/nasze wybory.
Rodzina P ta najbliższa też spoko, mama tylko zapytała czy weźmiemy ślub i chyba trochę ją zabolało, że powiedzielismy że nie, ale to raczej wynika z chęci zrobienia imprezy i żeby coś się działo, i że śluby sa fajne itd Dodam, że częśc rodziny od stony Jego mamy jest mocno wierząca, a mimo to nie ma dramatu, nawet babcia powiedziała coś z rodzaju "aha" bez focha (sami bylismy zdziwieni i akurat babci się balismy!)
Generalnie zdecydowanie uważam, że obecnie nie ma społecznego ciśnienia na dziecko=ślub, ale niewiele tez znam przypadków takich decyzji jak nasze.
Dlaczego nie chcemy ślubu? Bo jak ślub to taki prawdziwny - duże wesele, mnóstwo gości i ta cała szopka, a to ogromny wydatek. Pieniądze moglibyśmy dostać od rodziców, ale własnie chodzi o to, że my od rodziców NIE chcemy. Poza tym póki co do niczego nam papier potrzebny nie jest, może jak dziecko/dzieci podrosną to zmienimy zdanie. Póki co deklaruję, że nie mam kiedy teraz już wziąć ślubu, bo mam brzuch ciążowy, po roku przerwy chcę znów zajśc w ciążę, a nieestetyczna czyli z brzuchem do ślubu nie pójdę 😉 Normalnie nie ma kiedy!

Czasy się zmieniają, czy na lepsze, nie wiem, mimo wszystko wydaje mi się, że nie. Taki standard sprzed lat, że zaręczyny, ślub, wspólne zamieszkanie, dzieci... był fajny i dawał chyba duże poczucie bezpieczeństwa w życiu, ale ja raczej tu wzdycham do innych dawnych aspektów - że jednak było kiedyś łatwiej, że może nie było cegieł czy drewna na dach, ale jak się pokombinowało to się zdobyło i kredytu na dziesiąt lat nikt nie brał. Emocjonalnie też było prościej, ludzie nad sobą pracowali, nikt nie pakował walizek po jednej kłótni. Dziś się raczej nie rozmawia, goni za kasą i traci podstawowe wartości, przynajmniej takie moje zdanie. Może dlatego też, ten ślub po którym rozwód jest taki nieskomplikowany i dostępny starcił tę ważność.

My też idąc z duchem czasu/panującym trendem wyszliśmy z załozenia, że ślub to byle co, bo zawsze można się rozwieść, a dziecko złączy nas przynajmniej w pewnych aspektach na zawsze, nawet jak już przestaniemy się lubić :P
Niestety ale dziewczyna z która zdradził mnie mój ex wiedziała o mnie. Wpieprzała się jak było wszystko dobrze. Analizując mój związek niezdrowa atmosfera zapanowała kiedy odnowił z nią kontakt. Wychował się z nią i przez 10 lat nie mięli kontaktu. Później spotkali się (nie pamiętam już gdzie). Kilka razy wyszli większym gronem (m.in. ona). Wiem jaki jest mój ex. Potrafi oczarować gadką każdą dziewczynę bez wyjątku. Pewnie tym razem było tak samo. Zaczęło się od SMS-ów które mnie irytowały. Nie wiem, jemy kolację, wychodzimy, a tam jej "Co robisz? Wyjdziesz gdzieś ze mną?". Wiem jak przedstawiał jej nasz związek na początku. Czytałam. On nie wie pewnie, że od początku kontrolowałam to, bo coś mi nie pasowało w niej. Chwalił mnie, że wszystko w domu robię, że pozwalam mu wychodzić ze znajomymi, że mnie kocha.. Ona wszystko podważała i ciągle mu docinała o mnie. W końcu on zaczął jej przytakiwać. Wtedy zaczęło być źle. Zaczęłam się odsuwać od niego i on ode mnie. Zaczęły się kłótnie. Spanie w osobnych łóżkach. Jego nocne wypady gdzieś. Częste telefony. W końcu założył hasło na telefon i nie spuszczał go mimo to z oka. Wątpię żeby się domyślił, że ja odkąd ona pojawiła się w naszym życiu czytałam jego wiadomości. Nikt mi nie wmówi, że zrobiła to nieświadomie.. 
Bardzo długo wmawiałam sobie, że przecież to ze mną mieszka i ze mną śpi. Później spał ze mną i z nią. W pewnym momencie tylko ze mną spał. To były ostatnie tygodnie tego związku. Nie dopuszczałam tego do świadomości.. Jeszcze kilka miesięcy temu byliśmy szczęśliwą parą. Każdy nam zazdrościł. Do teraz w to nie wierzę.
Nie oceniam jej. Może była aż tak samotna i potrzebowała tego szczęścia i ciepła od niego. Może on zmęczył się naszym związkiem i mną. Może żyliśmy złudzeniem. \
Życzę im jak najlepiej. Trzymam kciuki żeby w końcu był szczęśliwy z kimś odpowiednim dla niego.

Nie wszystko da się naprawić. Popełniliśmy błędy i czegoś brakło.
[quote author=Agata-Kubuś link=topic=148.msg2236226#msg2236226 date=1417584966]
nawet babcia powiedziała coś z rodzaju "aha" bez focha (sami bylismy zdziwieni i akurat babci się balismy!)
[/quote]


Tak się wcisnę w rozmowę. Nie wiem czy u Was też tak jest/było, że babcie są bardziej dzisiejsze niż rodzice? Jak się wprowadzałam do męża przed ślubem to moja mama mi mówiła: Boże, co babcia powie? A w rzeczywistości babcia się cieszyła. Też to zauważyliście?
Chuda, u nas jedna babcia nie wie, że nie mieszkamy razem, a druga myśli, że mamy dwa osobne łóżka 😁 Ale, żeby nie było! Nie kłamaliśmy, po prostu... dla ich spokoju nie wyprowadzamy z błędów 😀 Rodzice za to zaakceptowali bez problemu 😉
Agata-Kubuś   co może przynieść nowy dzień...
03 grudnia 2014 08:15

Tak się wcisnę w rozmowę. Nie wiem czy u Was też tak jest/było, że babcie są bardziej dzisiejsze niż rodzice? Jak się wprowadzałam do męża przed ślubem to moja mama mi mówiła: Boże, co babcia powie? A w rzeczywistości babcia się cieszyła. Też to zauważyliście?


Mamy bardzo współczesnych rodziców, więc porównywac nie będę, ale coś w tym jest:
Jak miałam 20/21 lat i chłopaka, pojechalismy do mojej babci na wieś. Przygotowała nam wspólny pokój, z 1 łózkiem, w ogóle chyba nawet nie pomyślała o tym, że osobno mamy spać itd
Rok/dwa lata później (z tym samym chłopakiem! więc rodzina wiedziała, że to nie przelotna znajomośc) pojechalismy nad morze do mojej cioci (siostry mamy i córki współczesnej babci) i był gigantyczny mega problem, że ja chciałam spać z chłopakiem w 1 pokoju, że nie, że mam spać na polówce w pokoju kuzynki, a on w pokoju gościnnym. Nooo cyrk na kółkach, więcej tam nie pojechalismy, a ja powiedziałam że będę spała na polówce, ale w jednym pokoju a i tak spalismy razem, ale był o to foch (swoją drogą młoda i butna byłam, myślę że dziś uszanowałabym jej decyzję, bo to jej dom i jej zasady), na szczęście to była tylko 1 noc. Wolę natomiast nie sprawdzać czy z ojcem mojego jeszcze w brzuchu dziecka teraz tez kazałaby mi spać oddzielnie 😉 bo bez ślubu :P
vegonia widać facet nie był Ciebie warty. Dziewczyny już tutaj pisały, że jeśli związek jest naprawdę udany i jest w nim miłość, to żadna inna dziewczyna, choćby się nawet wpychała, nie jest w stanie nic zmienić. Szafirowa chyba tak ładnie napisała, że jeśli jest miłość, to nie ma miejsca na inną/innego.
Trzymaj się mocno, nie łam, gdzieś na pewno czeka na Ciebie ten odpowiedni mężczyzna 🙂
Jakaś laska zaprosiła mojego R. na fejsie do znajomych i napisała mu, żeby się poznali, bo jest słodki. 😂 Skąd się tacy ludzie biorą. 😁
Ja juz w ogole nie wnikam, mojego podrywaja laski na potege, ostatni hit na imprezie, jakas laska do niego podeszla i mowi 'heeeeej, sluchaj, czy bylbys tak mily i podjechal ze mna do domu, bo porzebuje pomocy przy przegraniu plyty..?' O 2 w nocy  😜

Mnie za to od kilku dni zaczepia jakis Wloch na fb 😁
Ech, jak byłam u mojego W na kampusie ostatnio, w jego pokoju, to weszła do nas laska z Ukrainy (nie widząc mnie w pokoju) i zaproponowała mojemu mężowi słodkim głosem naprawienie TV w jej pokoju :> Może to nie był żaden podtekst pt. "chodźmy do mnie", ale i tak - podejrzane dla mnie! śmiałam się, bo wiem, że jej nie lubi, ale laski widać atakują 😉
Sporo facetow korzysta z takich okazji niestety. Moj M mowi, ze u niego w dziale to juz norma, teraz robia projekt za granica i coz, czuje sie zazenowany widzac jak jego ludzie sprowadzaja laski do hotelu 🤔
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
03 grudnia 2014 14:55
Moj Konrad modelem moze nie jest, ale gadane ma 😉 i najbardziej sie smieje, jak nie raz stoja laski w koleczku na imprezie i mowia miedzy soba jaki to on nieokrzesany, burak i cwaniak, a potem z osobna kazda do niego maslane oczy robi 😂
On nie ma tego problemu, bo mnie nikt nie podrywa 😎
On nie ma tego problemu, bo mnie nikt nie podrywa

No wreszcie :P Mnie też nie  😂
[quote author=baffinka link=topic=148.msg2235611#msg2235611 date=1417520955]
[quote author=bera7 link=topic=148.msg2235514#msg2235514 date=1417513819]
Czy którejś z was zdarzyło się, że facet przychodzi i mówi "hej mała, mam żonę/narzeczoną i sumie to bardzo ją kocham, ale jestem burakiem i mam ochotę cię przelecieć" 😉

zdarzyło się... Znam wielu takich buraków  😉
a 'hitem' dla mnie są ci, którzy wychodzą z takimi propozycjami, wiedząc że znam ich dziewczyny  😵 litości...
[/quote]
Dopiero doczytałam. Na Twoim miejscu bym zastanowiła się z jakimi facetami się koleguję albo czy nie wypływają od Ciebie sygnały, że pójdziesz na taki układ. Może warto zmienić jedno albo drugie?
[/quote]

Bera7 już się nie koleguję  😀iabeł: zmądrzałam już daaaaawno temu  😀
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
03 grudnia 2014 15:23
Wkurzajace, nie? 😁 Ja tak czesto siedze, slucham jak kolezanki "narzekaja" na adoratorow i tylko sobie mysle "kuzwa, tez bym tak chciala..." 😁
Ja mam takiego zazdrośnika, że pomimo, że nikt mnie nie podrywa, potrafi sobie wkręcić, że jest inaczej.
Na szczęście występuje to tylko po większej ilości alkoholu, więc nie zdarza się za często i raczej nie przybiera groźnych form :P
Wkurzajace, nie? 😁 Ja tak czesto siedze, slucham jak kolezanki "narzekaja" na adoratorow i tylko sobie mysle "kuzwa, tez bym tak chciala..." 😁



Ej, to wcale nie jest takie fajne :P Ja nie mam tak naprawdę żadnego, dobrego kolegi. Żadnego, no poza moim mężem, to jest mój jedyny przyjaciel płci męskiej 😉 Większość kolegów, z którymi utrzymywałam bliższy kontakt i ceniłam ich jako znajomych coś do mnie miało. Od innych, których uważałam za kolegów i myślałam, że oni do mnie nic, to po latach się przyznali, że jednak im się podobam. I jak tu się z takimi dalej normalnie spotykać i kolegować? Mój mąż raczej nie byłby zadowolony, że jego żona ma takich kolegów 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się