Sprawy sercowe...

Isabelle - taki, który leje i tłucze, no wybacz, ale nawet jakby mówił, że się zmieni to wierząc w to czy to zrobi czy nie... Czym prędzej bym zostawiła takiego. Po pierwszym razie. Słabe przykłady.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
15 listopada 2013 12:07
Jeżeli ktoś jest psychopatą to się nie zmieni. Jak ktoś jest bałaganiarzem to może się pilnować, ale bałaganiarzem zostanie 😉
Jak? Jak ktoś jest tym bałaganiarzem, a już tego nie robi, zmienił się, jest teraz czyściochem, to nadal jest bałaganiarzem? Nie ogarniam.  🤣
Można się zmienić. Dużo tez zależy od stanu wyjściowego. Ktoś może być bałaganiarze, bo np zawsze mama po nim sprzątała. Nie ma mamy- jest bałagan. Pogadamy, powiemy, że nam zależy by jednak był porządek- i sam zacznie sprzątać.
A ktoś może być bałaganiarze, bo lubi bałagan i w ogóle mu on nie przeszkadza. Wtedy będzie musiał się specjalnie pilnować, by był porządek i pewno nie raz mu się zdarzy olać sprzątanie.

Ktoś może się zachowywać lipnie, bo takie miał zworce z domu i nie znał innych. Pokaże mu się, że przecież można inaczej i spodoba mu się to i się zmieni.

Na pewno ciężko zmienić nerwusa, osobę nieśmiałą. Ciężko zmienić psychopatę. Ale wiele zachowań zmienić można. Nie da się porównać palacza do psychopaty. Albo zatwardziałego brudasa od osoby po prostu nieco leniwej, ale preferujacej czystość.  🙂
co do bałaganiarstwa - np. u mnie jest to nawyk, a nie cecha charakteru
mieszkając sama w większosci miałam porzadek - nie tak a'la muzeum, ale porządek
w obecnym mieszkaniu mam mega syf - nie nieporządek - ale syf... dlaczego? nienawidzę tego miejsca, mieszkania w którym mieszkam, modlę sie by wybuchł gaz, zalało, było trzęsienie ziemii cokolwiek co pochłonie to miejsce...
dlatego kompletnie NIC nie robię
Isabelle poza wpadaniem w skrajności to jeszcze sama obalasz swoją teorię bo w twojej historii też nastąpiła zmiana ale na gorsze. Więc zmieniają się tylko na gorsze? Taa...

Edit: 10 lat? Tylko wtedy zmiana się liczy? To już jest zalosna teoria...
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
15 listopada 2013 12:29
Po sobie wiem, że bałagan tworzy się sam 😉
Jest różnica między bałaganiarzem, a brudasem. Mam w pokoju czysto, ale mam bałagan (książki na biurku, kosmetyki na komodzie, ubrania na krześle, ale kurze ścieram, prawie codziennie zamiatam podłogę itp.). Dobrze się czuję w bałaganie i jak mam porządek to nic nie potrafię znaleźć. Strach pomyśleć co by było, jakbym się związała z pedantem 😉 Mogłabym sprzątać, pilnować się, żeby rzeczy nie rozkładać, ale to by nie była jakaś moja wewnętrzna zmiana tylko wymuszona przez okoliczności 🙄

Mówiąc 'czyściochem' miałam na myśli, że ma porządek 😉
Ja z kolei uważam, że człowiek cały czas się zmienia. Całe życie dojrzewamy, rozwijamy się, mądrzejemy z czasem. Najbliższa osoba - partner, lub partnerzy których spotkaliśmy po drodze mają dla nas bardzo duże znaczenie i odgrywają w tym całym procesie znaczącą rolę.
Przykładowo nie jestem już tak zazdrosna, lepiej się potrafię zorganizować, jestem zdecydowanie bardziej uporządkowana (no szału też nie ma, ale zdecydowanie bez porównania do tego co było 3 lata temu  😁 )
Podejrzewam, że samej nie chciałoby mi się nad sobą tak pracować 😉

Oczywiście gderanie nad głową "nie pal, sprzątnij, schudnij" nie ma najmniejszego sensu...
macie prawo do własnego zdania, tak jak ja mam do swojego 😉

dla mnie wchodząc w związek nie należy kalkulować, że coś nam się nie podoba i to zmienimy w człowieku, tylko pytać siebie czy dany stan rzeczy zaakceptujemy. nie liczę na to, że partner nagle się zmieni. chcecie liczyć, wolna droga przecież. tylko łatwo udawać przez pół roku, a szydło z worka potrafi wyjść po latach. krótkotrwałe zmiany, udawanie-pewnie. ale zmianą można nazwać dla mnie coś permanentnego, co można dopiero powiedzieć po latach. jeśli po miesiącu wierzycie w zmianę-wierzcie. ja wierzę w zmianę jak widzę po latach różnicę. i wsio.

mało to kobiet akceptuje zazdrośnika, licząc, że z czasem, pod wpływem miłości się zmieni? ile może po kilku latach powiedzieć, że zmieniły zaborczego zazdrośnika w normalnego faceta? skoro tak łatwo się zmienić i zmianę można już po miesiącu stwierdzić, to nie mam pojęcia dlaczego często radzicie dziewczynom zostawiać facetów, zamiast nakłaniać je do zmiany partnera na lepsze, w końcu miesiąc czy dwa to już na pewno na stałe zmiana 😉
Isabelle-Masz rację z tym, że nie ma co liczyć na zmiany partnera! Bo one mogą nastąpić, ale nie muszą. Wszystko zależy od tego czego dotyczą, czy nasz partner chce się zmieniać, czy będzie miał ku temu stosowną sytuację.
Dziewczynom pewno chodzi o zmiany, jakie naturalnie zachodzą w nas samoistnie. Na skutek interreakcji między ludźmi, bycia razem, rozmów, miłości między nami.
Sztuka kompromisu- to jest czego warto się nauczyć. Dzięki rozmowom, rozmowom i chęci pójścia na kompromis, wiele cech naszych  może ulec zmianie. Jeśli nie zmianie- to modyfikacji! A wiele zachowań ( nie cech- cecha to sprawa głębsza, zaś zachowania- wynikają między innymi z naszych cech, ale też z przyzwyczajeń, przemyśleń itd) MOŻE ulec zmianie. I zwykle ulega. Samoistnie i naturalnie.
Ale masz rację, że wiązanie się z kimś kto nam nie pasuje na zasadzie "ech....zmieni się!" jest głupie.  🙂
Łatwo się postarać  i zacząć np sprzątać a ty wypowiedzi w tym temacie odnosisz do patologii przemocy itp. Ta logiką : jak zaczął bić po dwóch latach to trzeba jeszcze że dwa poczekać bo może się wcale nie zmienił na gorsze tylko udaje 😉

Ja nadal mówię tylko o takich codziennych sprawach a nie o chorobliwej zazdrości czy przemocy. Choć uważam że patologia też może wyjść na prosta tylko często przy innej osobie i następnym związku.

Też uważam że wiązanie się na wyrost bo się zmieni jest bez sensu. Ale co innego wywieranie nacisków na partnera a co innego docieranie się i szanowanie potrzeb drugiej osoby.
Trzeba po prostu rozmawiać. Rozmawiać. Rozmawiać. Nie dusić w sobie, nie liczyć, ze druga osoba się domyśli, czyta w myślach, ma szklaną kulę i wróży z fusów.

Bo musimy odróżnić zmiany CECH CHARAKTERU od zmiany zwyczajnych codziennych zachowań, przyzwyczajeń. To jednak JEST różnica.  :kwiatek:
Ja bym to odniosła analogicznie do koni. Temperamentu nie da się zmienić, ale można wpłynąć na charakter.
Czyli choleryk,będzie cholerykiem,  a  melancholik zawsze będzie melancholikiem, jednak przez odpowiedni trening,  można wpłynąć na poszczególne reakcje, sposób zachowania, przyzwyczajenia.

Ja jestem choleryczką, zawsze żywo reagowałam na bodźce środowiskowe, szybko się nakręcałam, wybuchałam, kiedy zdałąm sobie sprawę z problemu i dostrzegłam jak cięzko jest budować z takich usposobieniem jakikolwiek związek, relację z drugim człowiekiem, zaczęłam nad sobą pracować. Doszłam do etapu, że zdenerwować mnie jest naprawdę cieżko, ale w pewnym momencie dochodzi do kumulacji i muszę gdzieś się wykrzyczeć. Wciąż jestem cholerykiem, ale panuję nad soba, potrafię się ogarnąć, nawet w cięzkich sytuacjach.
Duże znaczenie miało to, że wyprowadziłam się z domu i przebywałam dużo wśród normalnych, spokojnych ludzi. Wyeliminowałam czynniki stresujące, ludzi, którzy mnie denerwowali, wrzuciłam na luz. Gdzieś to "cholerstwo" we mnie siedzi, ale jest bardziej uśpione, niż kilka lat temu.
busch   Mad god's blessing.
15 listopada 2013 18:06
Ja z kolei uważam, że człowiek cały czas się zmienia. Całe życie dojrzewamy, rozwijamy się, mądrzejemy z czasem. Najbliższa osoba - partner, lub partnerzy których spotkaliśmy po drodze mają dla nas bardzo duże znaczenie i odgrywają w tym całym procesie znaczącą rolę.
Przykładowo nie jestem już tak zazdrosna, lepiej się potrafię zorganizować, jestem zdecydowanie bardziej uporządkowana (no szału też nie ma, ale zdecydowanie bez porównania do tego co było 3 lata temu  😁 )
Podejrzewam, że samej nie chciałoby mi się nad sobą tak pracować 😉

Oczywiście gderanie nad głową "nie pal, sprzątnij, schudnij" nie ma najmniejszego sensu...


O to mi chodziło 🙂. Że człowiek nie jest samotną wyspą i to nie jest tak, że się nigdy nie zmieni - zmieniamy się cały czas, dorastamy, nabieramy doświadczenia, przechodzimy różne, trudne i łatwiejsze sytuacje. To wszystko nas kształtuje: moim zdaniem nie tylko powierzchownie, ale również głęboko.

Ja do siebie sprzed kilku lat nie jestem w ogóle podobna. Jak czasem sentymentalnie wejdę w korespondencję sprzed powiedzmy roku, czy półtora, to samej siebie nie poznaję - że mogłam w ten sposób myśleć, reagować itd. I nie chodzi tutaj o zmianę przyzwyczajeń i sprzątanie kubka po sobie, ale głębokie zmiany w postrzeganiu rzeczywistości i interakcjach z innymi ludźmi. I to nie jest tylko "moja ciężka praca nad sobą", nie postanowiłam sobie, że od środy będę innym człowiekiem. I jestem głęboko przekonana, że nie byłabym w stanie zmienić się sama, bez oddziaływania innych ludzi.

Wiadomo, że to nie jest żadnym argumentem do np. wiązania się z psychopatą. Psychopacie często jest bardzo dobrze z tym, co sam tworzy wokół siebie - i jest ostatnią osobą, która czuje potrzebę zmiany.

Isabelle- uważam, że podstawowym fundamentem związku jest akceptacja partnera. Z "planem pięcioletnim" tej akceptacji nie ma, więc wiadomo że taki związek nie będzie zbyt zdrowy. To jednak nie znaczy, że nasz partner nie będzie się w ogóle zmieniał, bo "ludzie się nie zmieniają". Jest wręcz przeciwnie - ludzie się nieustannie zmieniają, także pod wpływem innych ludzi. Czasem są to zmiany na lepsze, czasem na gorsze 😉
Isabelle, też uważam, że ludzie się nie zmieniają 🙂, ale... człowiek zmotywowany to nie jest ten sam co w głębokim dołku czy wietrzący bezsens, człowiek zrelaksowany to nie ten sam co gdy chodzi po ścianach ze stresu, człowiek po paśmie sukcesów reaguje inaczej niż po "zawaleniu się świata" itd. Każdy ma różne stany emocjonalne i różne poziomy motywacji.
Jeśli komuś na czymś zależy - to z pozytywnym wsparciem osiągnie to łatwiej. Gdy nie zależy - trzeba mocnych nacisków, i to będą skuteczne... póki będą.
Wolna wola człowieka to fascynujące zagadnienie. Dobrowolnie - człowiek może masę zmienić w sobie = "wrócić" do takiego siebie, jakiego najbardziej lubi, ceni (czyli odrzucić to, co było błędem, "zakłóceniem"😉. Pod presją... hmm. Ale są też tacy, co sami z siebie palcem nie kiwną i całe życie oczkują, że ktoś ich będzie "szturchał" - wtedy dobrze się czują.
A jeszcze obszary życia się różnią, i wszyscy różnie funkcjonujemy w różnych obszarach, np. kompletna ciapa w układach damsko-męskich może być prze-sprawnym biznesmenem, kobieta - raptus szalenie cierpliwa matką itp. itd. A jeszcze - interakcje między różnymi typami funkcjonowania sporo zmieniają. Np. ktoś chodzi po ścianach w towarzystwie nieogarniętej ciapy, a przy bystrzaku jest tym bardzie rozsądnym etc.
Ludzie się nie zmieniają, ale różnie funkcjonują w różnych "okolicznościach przyrody".
nine, ah kurde, nie wiedziałam, gdzie to wstawić, więc pomyślałam, że tu... coś na Twój nowy awatar! Pozdry od Davida Bowie 😀

Gillian   four letter word
16 listopada 2013 08:05
a ja zasadniczo od wczoraj w związku... bardzo ostrożna, bardzo nieufająca, bardzo wycofana - ale jestem. No zobaczymy. I wiecie co? nie jest żonaty  😂
Gillian, ekstra! 😍 😅 Czuję jakąś wielką potrzebę poznania Ciebie, serio! 🙂 Koniecznie jak będę w Kolbergu to się odezwę, ok? 🙂
No a miałam dziś zapytać co u Gillian, bo coś za cicho było.
Trzymam kciukasy  🙂
Gillian, trzymam kciuki, tak po cichu, żeby nie zapeszyć 🙂
Gillian, super! Podsyłam pozytywną energię i nastawienie. 😉
Ej tam...jak są dla siebie przeznaczeni, to się dogadają. A jak nie pasują do siebie, albo on jest jednak bucem, to nie ma za co kciuków trzymać. Najgorsze chyba to związać się poważnie i mocno z kimś kto tak naprawdę nijak nam nie pasuje.  😉
No chyba sobie pasują skoro im się klują kolejne etapy. 😉
Gillian   four letter word
16 listopada 2013 13:15
zen, no jacha! 🙂
tunrida,  tym razem żaden buc, żadne chamidło, nic w moim typie 😉 a jakie ciachoooo 🙂 w sumie mój dobry kumpel, dogadujemy się tak fajnie, że postanowiliśmy coś z tego spróbować ukleić. Tak wiecie, totalnie bez spiny. Na luzie. Jak będzie dobrze, to fajnie. Jak nie, to nie. Na razie zaliczyłam tylko jeden atak totalnej paniki pt "obroża, obroża mnie dusi!" ale jakoś sobie poradziłam.
Całą resztę olewam ciepłym moczem i niech spadają na bambus, mam dość użerania się z fajfusami, o 🙂
milena1013   kopyta i sznurki ^^
16 listopada 2013 22:15
Słuchajcie, mam problem ... jest taki jeden chłopak, który mi się podoba ( byliśmy na wycieczce szkolnej w październiku i w sumie wtedy się zaczęło ). Udało mi się z nim trochę pogadać i ogólnie fajnie było 😀 Problemy zaczęły się od kiedy wróciliśmy do szkoły. Teraz trochę boję się zagadać  😡 w sumie nie wiem czemu... I tu moje pytanie - jak zacząć rozmowę i na jakie tematy rozmawiać ?  👀
madmaddie   Życie to jednak strata jest
16 listopada 2013 22:17
ja zawsze pytam:
"czy to twój stolik?"
albo
"hej, czy to ty zaje*****ś nam stolik?"
no ale to akademik. w szkole możesz zapytać: hej, czy to twój ołówek?
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
16 listopada 2013 23:01
a ja uparcie czytam sŁoik  😁 ale słoik też dobry sposób na podryw
Np. ktoś chodzi po ścianach w towarzystwie nieogarniętej ciapy, a przy bystrzaku jest tym bardzie rozsądnym etc.
Ludzie się nie zmieniają, ale różnie funkcjonują w różnych "okolicznościach przyrody".


Ej tam...jak są dla siebie przeznaczeni, to się dogadają. A jak nie pasują do siebie, albo on jest jednak bucem, to nie ma za co kciuków trzymać. Najgorsze chyba to związać się poważnie i mocno z kimś kto tak naprawdę nijak nam nie pasuje.  😉


Dzień dobry, witam, pozdrawiam. Zgadzam się z Wami
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się