Kto/co mnie wkurza na co dzień?

Mozii   "Spełnić własną legendę..."
25 listopada 2015 13:34
Moje zmęczenie i nie ogarnianie wszystkiego tak jak powinnam mnie wkurza  😵
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
25 listopada 2015 13:45
Znam ten bol 😉 ja juz wogole nie ogarniam niczego jak trzeba.
Ogień 😉
Facella   Dawna re-volto wróć!
26 listopada 2015 16:17
Muszę to z siebie wyrzucić - wkurza mnie moja praca! Dobrze wiedzą, że mam szkołę od piątku do niedzieli. I co? I przedwczoraj dowiedziałam się, że dziś lub jutro mam nockę i nic więcej, żadnych konkretów. Nockę, o której nie było ani słowa przy zatrudnianiu! Miały być 4 godziny rano. G...o prawda. Siedzę czasem po 6, teraz mi wyskoczyli z nocką. Co więcej, jest 17, a ja nadal nie wiem, czy nockę mam dziś, czy jutro. Od półtorej godziny próbuję się skontaktować z kierownikiem działu, bo tylko on mi może to powiedzieć, bo nikt inny nie wie. Napisałam do koordynatora, z jakiej racji nocka, jak o tym nie było mowy i że ja mam szkołę - oj to wyjątkowo tak, zerwiesz się wcześniej i będziesz mogła pojechać. JASNE. Po nocce, o 6 rano na pewno wstanę i będę mogła pisać zaliczenie z anatomii. Pomijając fakt, że raczej się NIE zerwę wcześniej, a prawie na pewno będę musiała zostać dłużej niż przewidziane 4 godziny.
Jeśli to będzie dzisiaj - pół biedy, jutro mam mniej ważne zajęcia, mogę nie jechać.
Ale jeśli ta nocka ma być jutro - to katastrofa, w sobotę o 6 muszę wstać i jechać na zaliczenie, ewentualnie mogę to zaliczyć w piątek, tylko też nie bardzo, bo zajęcia mam do 21, a jeszcze co najmniej 1,5 godziny na powrót... Pomijając prezentację w sobotę na późniejszych zajęciach, która była przekładana już 4 razy z różnych przyczyn  😵
Żeby było śmieszniej - nadal nie mam umowy. Firma mnie zapewnia, że już jest sporządzona, że na datę 6.11., że pieniądze będą przed 10.12. i liczone od momentu stawienia się do pracy, że już wysłali itd., tylko jakoś nie bardzo chce mi się w to wierzyć  😤 nie wiem co mam teraz zrobić, nic innego nie znajdę, a potrzebuję z czegoś opłacić szkołę.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 listopada 2015 16:21
Facella nie idź tam więcej, nie pracuj ani minuty dopóki nie dostaniesz umowy do ręki. Co to za praca  - załatwiana przez agencję pracy tymczasowej czy bezpośrednio z pracodawcą?
Facella   Dawna re-volto wróć!
26 listopada 2015 16:25
To jest skomplikowane. Pracuję w Tesco jako serwisant zewnętrznej firmy, ale nie zatrudnia mnie ani Tesco, ani ta firma, tylko jakaś firma świadcząca usługi serwisantów. Pośrednik. Boję się, że jak nie pójdę do pracy, to ani umowy, ani pieniędzy za ten miesiąc nie zobaczę nigdy w życiu.
Zastanawiam się jak zaliczysz jakiś wypadek po drodze w nocy albo w pracy, czy jakkolwiek jesteś zabezpieczona.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
26 listopada 2015 18:57
Facella  witaj słoneczko w dorosłym świecie  😎 Gdzie wszystkie farmazony, zasady których tak sumiennie się uczyłaś w szkole inni mają za nic 😀iabeł:
Facella, a ja bym zrobiła tak, jak Smarcik mówi. Poszłabym nawet krok dalej - zażądała umowy i zapłaty za czas, który tam przepracowałaś informując jednocześnie, że zostajesz do daty X. Robisz tam od kilku tygodni bez żadnej umowy, nic Cię nie zabezpiecza. Jeśli będą kręcić nosem, to powiedz, że albo umowa i kasa, albo zgłaszasz do PIP. Jak nie będzie skutku, to zgłoś. Tesco ma monitoring, a PIP jest pro-pracownicza.
Ja bym nie została ani minuty dłużej. Gra nie warta świeczki.
Wkurza mnie niesamowicie moja siostra, jej mąż i dziecko. I to z wielu powodów.
Po pierwsze: Od prawie roku sypiam dość często po jakieś 5-6 godzin, bo oni teraz chcą coś,obejrzeć/posłuchać. Fajnie, że ja wstaję o 6 na zajęcia, a oni mogą sobie spać w dzień. Ja bardzo przepraszam, ale nie mam takich luksusów. Pewnej niedzieli o 7 rano (!) włączyli jakiś rock czy coś tam. Poprosiłam, żeby wyciszyli, bo tylko w niedzielę mogę się wyspać. A szwagier do mnie z tekstem, że" już siódma rano, i to w niedzielę! Normalni ludzie już nie śpią!". To był jedyny raz jak zaczęłam się na nich drzeć. Ale najwyraźniej miałam dobry powód, bo mój, zwykle surowy, tata nie ochrzanił mnie za darcie się o świcie. W nocy z kolei gra jakiś badziew z dziecięcą muzyką i też nie mogę zasnąć przez to. Oni mimo próśb i tak nie ściszą. Zwykle nie jestem złośliwa. Ale dzisiaj wieczorem włączę moją muzykę (mam świetne głośniki z basem), jak dziecko będzie spać i głęboko w poważaniu będę miała teksty, że "maleństwo śpi" i zakluczę się jak oni. No ile można znosić chamstwo?
Druga sprawa: To zabrzmi samolubnie, ale co tam. Rodzice obiecali mi konia jak będę w gimnazjum. Ale nie kupili. Pieniądze,które były na niego odłożone (rodzice nie chcą brać kredytu) poszły na ich wesele. Dobra, czekam cierpliwie kilka lat dłużej. Postanowiłam dłużej dzierżawić gniadą, a rodzice mieli mi kupić lepsze siodło. Ale dlaczego nie kupili? No przecież trzeba wypasiony wózek kupić dziecku! Potem odłożone kilka tysięcy też poszło na ich mieszkanie. Chociaż miały być na konia. Jakby moja siostra była taka inteligentna i poszła na studia, zamiast zakładać rodzinę "bo chcę!" to by nie musiała brać kasy od rodziców. A jak coś jej się nie podoba to zaraz leci na skargę mężusiowi, a ten przylatuje z pretensjami do mnie choć nic nie zrobiłam. Dobrze, że jeszcze tata budzi jakiś respekt.
Pewnie wyszłam na egoistkę, ale to jest naprawdę strasznie frustrujące.
Uff, już mi trochę lepiej... Mam nadzieję, że ktoś mnie zrozumie  :kwiatek:

Ps przepraszam za błędy, piszę z telefonu
W nocy z kolei gra jakiś badziew z dziecięcą muzyką i też nie mogę zasnąć przez to. Oni mimo próśb i tak nie ściszą. Zwykle nie jestem złośliwa. Ale dzisiaj wieczorem włączę moją muzykę (mam świetne głośniki z basem), jak dziecko będzie spać i głęboko w poważaniu będę miała teksty, że "maleństwo śpi"

Ale ogarniasz, że ten "badziew" może być jedynym sposobem, żeby dziecko usnęło? Jak mniemam to jest małe dziecko. Rozumiem, że Cię to wkurza, ale pomysł mszczenia się za to na niczemu niewinnym dziecku jest no...
Może nie skomentuję.  🤔wirek:
I przykro mi, ale wózek dla dziecka JEST ważniejszy niż lepsze siodło dla konia, który nawet nie jest Twój.
Ja tak gadam, że się będę mścić. Ale i tak mi przejdzie, teraz już przeszło. A dziecko tak mnie nie denerwuje, zasypia grzecznie, prawie wcale nie płacze (chyba, że zabierzesz ulubionego misia) ogólnie to mądre dzieciątko jest 😉. W sumie to nie prosiłam prawie nigdy, żeby wyłączyli na 0, tylko żeby ściszyli to łomotanie.
Fakt, wózek jest ważny. Chyba, że kolejny w tym samym rozmiarze. Gdyby to chociaż poprzedni się zepsuł...
Nie wiem, jak byś się czuła jakbyś za każdym razem słyszała "Przepraszamy, ale musimy wydać pieniądze na konia na jakąś rzecz dla nich". Na początku "ok, to jest ważniejsze", ale jak to słyszę kolejny raz, to mnie to zaczyna wkurzać, że rodzice ciągle dają im na coś kasę, a ja nie mogę sobie kupić ogłowia (stare koń porwał w strzępy). Ja nie wiem, czy oni chcą tak do końca życia pożyczać od rodziców czy co.
Dramuta12, nie wiem na jakim etapie jest Twoja siostra. Nie wiem czy oni pracują, ale pisałaś coś o ich mieszkaniu - kupione w końcu? Remontowane?
Na starcie takie młode małżeństwo potrzebuje ogromnych ilości pieniędzy, żeby stanąć na nogi i żyć na własny rachunek. Ciesz się, że rodzice chcą i mogą im tak pomagać, bo może za kilka lat Ty również będziesz takiej pomocy potrzebować.
Muzycznych złośliwości nie skomentuję, bo tu masz rację - fajnie byłoby móc się dogadać. Jeżeli w innym pomieszczeniu gra dziecięca muzyka, która nie pozwala Tobie spać, to wątpię, że służy do usypiania czy wyciszania dziecka. Rock o 7 rano... jak nie śpię, to lubię. Jak nie śpię 😁 Ogólnie współczuję, ale nie wyliczaj ile kasy rodzice wydają na ich potrzeby, a ile na Twoje hobby (chociaż doskonale rozumiem rozgoryczenie).
Dworcika, potrzeba potrzebie nierówna [drugi wózek] może to jest coś innego co ja nazywam pasożytnictwem.
Dramuta12 A ja Cię rozumiem. Pomimo, że nigdy nie byłam i nie będę w takiej sytuacji jak Ty. Dlatego nigdy w życiu nie będę mieć więcej niż jednego dziecka, bo zawsze któreś będzie poszkodowane. Masz prawo się wściekać nawet jeżeli ich dziecko jest ważniejsze niż Twój koń...bo należy się po równo. A zawsze jest tak, że to mniej zaradne dziecko dostanie więcej, bo to drugie sobie poradzi.
Młodej rodzinie pomoc rodziców owszem jest potrzebna, ale też o pewnych rzeczach trzeba myśleć wcześniej. Jak kogoś nie stać na założenie i utrzymanie rodziny to powinien najpierw to zmienić, a potem się brać za prokreację, a pomoc bliskich to dodatek i niekoniecznie czyimś kosztem.
Dramuta wspolczuje. Argument z koniem moze i jest infantylny, ale caloksztalt sytuacji...no, ja bym tez dostawala bialej goraczki, gdyby moi rodzice swoje ciezko zarobione i ciulane grosze wyrzucali na nieodpowiedzialne kaprysy mojej siostry.
A posiadanie dziecka przez osobe w KAZDYM wieku, ktora nie jest na tyle samodzielna finansowo, zeby nie siedziec ojcu i matce na glowie z dzieckiem i mezem w dodatku(!), ani na tyle aby dziecku kupic wozek czy pampersy... no coz, niczym innym niz pasozytnictwem bym tego nie nazwala. Ze juz nie wspomne o weselu.
Argument ,,Ciesz się, że rodzice chcą i mogą im tak pomagać, bo może za kilka lat Ty również będziesz takiej pomocy potrzebować¨ jest jak dla mnie bezzasadny, zwlaszcza w XXI wieku kiedy istnieja pierdyliony metod zapobiegania ciazy zarowno zanim jak i po tym jak sie zdarzy, a osoba rozsadna liczy swoje sily na zamiary. Moze to tez i kwestia godnosci, moja ucierpialaby stokrotnie, gdybym bedac osoba dorosla z wlasnym dzieckiem i mezem wciaz okupowala dom lat dziecinnych i klocila sie z siostra niczym nastolatka. Zyj i daj zyc innym.
Sivens, na prawdę uważasz, że koń w prezencie od rodziców jest "czymś co się należy"? 🤔
Szczególnie, że jak rozumiem Dramuta12, środki na dzierżawę dostaje od rodziców cały czas, więc nie jest tym biednym pomijanym dzieckiem... na sprzęt też rodzice dają...
A własny koń to nie jest jednostkowy wydatek - weterynarz, kowal, pensjonat - może rodzice myślą trzeźwo orientując się w temacie jednak?
Koń to must have, a dziecko to fanaberia 😜
Oraz - czy siostra w Twoim wieku Dramuta12 miała równie drogie hobby sponsorowane przez rodziców, jak Ty teraz? Jak Tobie rodzice dzierżawili konia, to siostra dostawała jakiś "ekwiwalent" tej pomocy od rodziców? I czy jesteś pewna, że gdy będziesz w wieku siostry - będziesz miała rodzinę, to będziesz w 100% samodzielna i będziesz mogła całkowicie zrezygnować z pomocy? Czy w rodzinie nie powinno być trochę tak, że pomaga się temu, kto tej pomocy akurat potrzebuje, a nie "po równo", jak w socjalizmie? 😉 Oczywiście popieram temat pozwalania na sen, bo to rozumiem i podstawowe zasady kultury się tu kłaniają.
.bo należy się po równo

Po równo to się może należeć, jeśli się rozdaje dzieciom cukierki.
W innych sprawach moim zdaniem wszystko zależy od tego, które dziecko czego potrzebuje, po co i dlaczego. Jak również co jest konieczne i niezbędne, a co może poczekać.
Jakaś hierarchia potrzeb musi być i jeżeli rodzice nie mają środków, by zapewnić wszystko wszystkim, to oczywiste jest, że zaczynają od rzeczy ważniejszych.
Dramuta12, mniej eskadronów i sobie odkładaj na ogłowie :P Zaręczam, że za dwa czapraczki kupisz coś niezłego. No i właśnie, na dzierżawę rodzice dają, nie? Już bez przesady, co to za roszczeniowa postawa... Jak dzieci nie lubię, tak też ważniejszy byłby dla mnie wnuk, niż wykładanie na cudzego konia. Dzierżawa nie daje praw własności, jak ci kupią siodło, to pewnie będzie cię czekać zmiana, jak już tego własnego konia dostaniesz.
W d. się poprzewracało dzieciakom.
Ale koń to tylko przykład. Jeżeli rodzice konia obiecali to chyba ich stać. Jeśli nie, należałoby powiedzieć, że nie kupią, bo nie stać. A jeżeli ciągle się przekłada, bo druga córka ma ważniejsze potrzeby, to jest to nie w porządku. Chociaż ja uważam, że zarówno dziecko, jak i konia należałoby sobie utrzymywać samemu, ale jeśli jest się na utrzymaniu rodziców to oni decydują. Idąc dalej... rozumiem, że na utrzymaniu rodziców jest dorosła studentka, z oczywistych względów, ale zupełnie nie rozumiem, że osoba która się nie uczy, a założyła rodzinę siedzi rodzicom na głowie z mężem i z dzieckiem.
dla mnie to też troszkę nie teges: przecież Dramuta napisała: rodzice obiecali
jak się coś obieca to się to realizuje
skoro zmieniły się warunki - i nie można zrealizować obietnicy - to się to tłumaczy, omawia itd.
Jeżeli Dramuta ma żal - to ma żal i nic tego nie zmieni.  Dlaczego ma "płacić" za fanaberie starszej siostry?
Takie rzeczy ciągną się latami - właśnie niewyjaśnione - rodzą żal, niespełnionych obietnic, barierę między rodzeństwem i wiele jeszcze niuansów
[quote author=Murat-Gazon link=topic=20214.msg2459032#msg2459032 date=1448964067]
.bo należy się po równo

Po równo to się może należeć, jeśli się rozdaje dzieciom cukierki.
W innych sprawach moim zdaniem wszystko zależy od tego, które dziecko czego potrzebuje, po co i dlaczego. Jak również co jest konieczne i niezbędne, a co może poczekać.
Jakaś hierarchia potrzeb musi być i jeżeli rodzice nie mają środków, by zapewnić wszystko wszystkim, to oczywiste jest, że zaczynają od rzeczy ważniejszych.
[/quote]

Drugi wózek jest taką samą zachcianką jak nowe siodło.

Tak postawa jest często mocno krzywdząca. Czasem ciężko określić co jest ważniejsze. "Dzieci" często manipulują rodzicami i wtedy daje się temu które lepiej gra, a nie bardziej potrzebuje. Osobiście byłam świadkiem rodzinnej tragedii, bo ten "potrzebujący" dostał wszystko, a ta która była naprawdę potrzebująca została z niczym. W tym przypadku chodzi o pierdołę jaką jest koń, siodło czy wózek, ale ja patrzę na to trochę ogólniej i jest to wg mnie niesprawiedliwe. Poza tym skąd wiadomo, że druga córka pieniędzy zaoszczędzonych na wózku nie wyda na przyjemności (kino, kosmetyczka, playstation... cokolwiek)? Naprawdę ciężko jest sprawiedliwie ocenić co jest ważniejsze. A "poszkodowana" córka ma prawo być rozgoryczona, nawet jeśli sama ma głupią zachciankę, ale jednak obiecaną.
Averis   Czarny charakter
01 grudnia 2015 10:26
Też uważam, że obietnica to obietnica. Sytuacja może się zmienić, ale to trzeba wtedy usiąść i porozmawiać z dzieckiem. I też byłoby mi pewnie przykro, tak szczerze - ilu z was by nie było? To do rodziców należy wyjaśnianie i rozwiązywanie takich spraw.
tylko Dramuta nie napisała nic, czy rodzice z nią rozmawiali, czy wyjaśniali sytuację i w jakim tonie. To jest bardzo istotne w kontekście całej sytuacji. I jeszcze pytanie, czy ta obietnica to było "obiecujemy, że w gimnazjum kupimy ci konia", czy może "jak będziesz w gimnazjum, to się o tym pomyśli" - a to dwie różne sprawy.
Rozgoryczenie samo w sobie też rozumiem.
Każdemu by było. Dziewczyny trochę zaatakowały jak rozpieszczoną pannice, która konia chce i mają jej kupić, bo tak. Ale w jej sytuacji, by pewnie inaczej na to patrzyły, szczególnie, że z opisu Dramuty można wnioskować, że siostra wcale taka biedna i potrzebująca nie jest, tylko padło słowo DZIECKO, więc już każdy inaczej ocenia.
Słowem kluczowym jest właśnie ta obietnica. Dla mnie osobiście to bardzo ważne. Mi mama nigdy konia nie obiecywała, mówiła, że nas nie stać i rozumiałam. Konia kupiłam sobie sama, kiedy już mogłam. Ale obiecała mi psa i tu miałam do niej żal, bo nigdy nie zamierzała słowa dotrzymać, tylko obiecała, żebym dupy nie zawracała, a x lat później ona myślała, że już zapomniałam, a ja czekałam... Pierdoła straszna, ale dla dziecka różne rzeczy są ważne, a słowa mają wielką moc.
lusia722   poskramiacz dzikich mustangów i jednorożców
01 grudnia 2015 15:04
A jestem na siebie zła. Chciałabym zrobić jak najładniejsze plakaty i ulotki dla mojej siostrzenicy, ale nie bardzo mi to wychodzi.
Niestety nie stać mnie, żeby zlecić to fachowcom, więc muszę sama się w tym męczyć a moje poczucie estetyki i umiejętności wiele zostawiają do życzenia 👿

Co do problemu Dramuty to mam mieszane uczucia. Z jednej strony ją rozumiem, ale z drugiej czasami trzeba mieć więcej empatii i dostrzegać coś więcej niż własną osobę, problemy i potrzeby.
BASZNIA   mleczna i deserowa
01 grudnia 2015 18:29
Tylko że z tego co pisze, to zawsze jej potrzeby są na drugim miejscu. A już skoro rodzice obiecali, a nie zrealizowali...wtopa rodzicieli, wtopa roku.
Znacznie blizej mi wiekowo i sytuacyjnie do rodziców Dramuty, niż nawet do jej sis, a już w ogóle do niej, ale jest dziewczyna traktowana per noga.
Sivens, feno, Dodofon, Averis :kwiatek: :kwiatek:
_Gaga, budyń akurat sprzęt to ja kupuję sobie sama, wydając stypendia za dobre wyniki w nauce. Chyba, że jest to coś niezbędnego typu kask (który swoją drogą mam od początku jazdy), jakieś nowe bryczki czy sztylpy. Tylko jeden czaprak (mam w sumie trzy, budyń... 😉) i siodło kupili mi rodzice. Nie lubię im jęczeć o kasę, bo i tak mi płacą za dzierżawę. A na konia nas stać. Dokładnie omówiłam to z nimi.
zen, tak, moim zdaniem dziecko, to prawie że fanaberia, jeśli skończy się naukę na szkole średniej, a na studia się nie pójdzie, bo przecież ciąża. Jakoś nie wierzę we wpadkę za drugim razem (pierwszą ciążę poroniła jakoś przed maturami). Dla mnie to niezbyt mądre podejście do życia. Delikatnie mówiąc. Zwłaszcza, że mąż zarabia tyle, żeby kupić rzeczy dla dziecka i masę słodkiego, śmieciowego żarcia dla siebie.
Tylko czekać, aż zamieszkają na swoim... 😉 Na razie żyją za własne pieniądze, ale coś czuje, że wtedy będzie im ciężko. Kompletnie nie ogarniam jak można zakładać rodzinę jak się nie ma pracy/mało zarabia... Ale ponoć starają się o kolejne dzieciątko. Po prostu świetne podejście do życia.
Murat-Gazon, rodzice mi obiecali konia - nie "może". 😉 Jest im przykro, gdy mówią mi, że trzeba odłożone pieniądze wydać na coś dla dziecka. Ja nie wyskakuję, że "jak oni tak mogą!!!!1!! Są źli okrutni" itp. Rozumiem, że chcą każdemu z nas pomóc, jakoś umilić życie. Ale strasznie jestem zawiedziona jak słyszę, że jednak się nie uda. Znowu. Bo trzeba pomóc tamtym.
kenna, pieniądze, które rodzice mi dają na rozwijanie pasji, dostaję za bardzo dobre stopnie. Gdy spadnie mi średnia, koniec sponsoringu. A że niektórym nie zależy na ocenach... To nie mają fajnej nagrody. I nie bierzcie tego jako przekupstwo, szantaż czy co tam jeszcze można wymyślić. Dla mnie to po prostu motywator. A poza tym wstyd mi jak dostanę trójkę. 😁
Spokojnie, rozumiem rozgoryczenie, ale wiesz jak jest. Życie to nie bajka. Może pogadaj z rodzicami o co chodzi, że miał być koń, że obiecali i co teraz.

Ja tylko ostrożna jestem w wydawaniu opinii po wysłuchaniu tylko jednej strony, bo nie wiadomo właśnie jak cała sytuacja wygląda, a dzieci nie zawsze mają pełną wiedzę o stanie finansowym i kondycji finansowej rodziców. I z doświadczenia wiem, że historie młodzieży bywają często mocno podkoloryzowane i wygłaszane w tonie niemalże histerycznym.

Co nie zmienia faktu, że ja bym się też wkurzyła, jakby mi coś obiecano a później zbywano. W każdym razie polecam szczerą rozmowę :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się