koń do wypożyczenia w teren , za ile, komu ?,
ciekawi mnie czy ktoś z Was wypożycza konie do jazdy w teren, nie chodzi mi o jazdę w grupie , ale wypożyczenie do jazdy , na godz , dwie lub więcej?
a może korzystacie z takich koni , jeśli tak to u kogo, jaki rejon polski, jakie są ceny
Swego czasu jeździłam z koleżanką nad Chańczę w świętokrzyskie do znajomego koniarza. Brałyśmy od niego konie nie raz na cały dzień i włóczyłyśmy się po lasach, zatrzymywałyśmy w knajpkach na popas i obiad. Tylko, że my wiedziałyśmy jakie konie od niego bierzemy, a on wiedział jak my jeździmy. Konie były przyzwyczajone do długich wypraw, nie były płochliwe, my też jeździłyśmy z głową - bez żadnych szalonych galopad. Płaciłyśmy jakieś 15-20zł/h ale to było 9/10 lat temu.
Nie wiem, czy mając konia zdecydowałabym się wypożyczyć go komuś nieznajomemu. Co innego gdybym wcześniej już widziała człowieka na koniu i przede wszystkim wiedziała, że dla niego koń nie jest rzeczą 🙂
Nieznajomemu? Nigdy. Konia nieznajomym nawet nie daję do potrzymania za uwiąz 😉
Jak prowadziłam rekreacje nie dawałam nikomu konia w teren.
[quote author=pawel_asola link=topic=50647.msg946636#msg946636 date=1300827989]
ciekawi mnie czy ktoś z Was wypożycza konie do jazdy w teren, nie chodzi mi o jazdę w grupie , ale wypożyczenie do jazdy , na godz , dwie lub więcej?
a może korzystacie z takich koni , jeśli tak to u kogo, jaki rejon polski, jakie są ceny
[/quote]
daję darmo,
sporadycznie jak ktoś poprosi - oczywiście ze stajni...
np. koleżance co ma konia, znam ją - ale przyjechała do niej przyjaciółka i chciały razem jechać,
koleżance, która jak 3 mies nie jeździłam doglądała mi konia - zaproponowałam by sobie jeździła
włascicielce stajni w razie "w" - która dzwoni jak ma jazdy i np. koń szkółkowy jej okuleje a ona nie ma innego na zamianę
kasy nie biorę- bo wiem że jak przyjedzie do mnie np. kolega - to też mi ktoś z wyżej wymienionych konia zaoferuje
Nie wiem , według mnie dawanie komuś konia bez opieki(np instruktora) może sie źle skończyć ... Nigdy nikt nie wie co komu do głowy wpadnie a nogi koń ma tylko jedne ...
A wiadomo ludzie swoje konie szanują a czyjeś olewają i mówią , że nic im nie będzie ;D
Ja bym swojego nigdy nikomu nie dał od tak sobie , żeby sobie pojechał w teren xD bo zawsze coś sie może stać a potem kto bedzie za to płacił o.O??
w zadnej stajni w jakiej pracowalam/stalam nie dawano koni zeby sobie klient samemu pojechal w teren. czemu?
-trafi sie jakis popieprzony, co bedzie zaiwanial po betonie galopem, czy inaczej zarzynal konia a ty nie masz na to zadnego wplywu, zadej kontroli
-cos sie stanie jezdzcowi w terenie - jak go znajdziesz?
-cos sie stanie z koniem w terenie - kto poniesie odpowiedzialnosc? moze to wina jezdzca bo jest glupi i narazal konia na niebezpieczenstwo... a moze to byl zwykly przypadek? skad wiesz, jak udowodnisz?
-nieco abstrakcyjnie ale... a co jesli ani kon ani jezdziec nie wroca? 😉
a wlasnego konia? dobrze jezdzacemu znajomemu pozyczylabym na teren, czasem pozyczam znajomym na stepo-klusowe spacerki jak brakuje dodatkowego konia. ale nieznajomemu - w zyciu.
Dodo tekst o pachach pod Twoim nickiem miazdzy 😜
hm ..nawet do głowy by mi nie wpadło ot tak dać komuś bcemu swojego konia w teren i to do samotnej przejażdzki.
Zdażyło się nie raz i nie dwa ,że zaoferowałam dziewczynie (włascicielce jednego z koni które u mnie stoją a był biedak kontuzjowany) aby pojechała w teren na jednym z moich koni ale w grupie z innymi jezdzcami. I wiedziałam ,że dziewczyna spoko da sobie radę. Zresztą dostała jednegoz najspokojnjszych koni. Dałam też swoją kobyłkę innej dziewczynie, mojej koleżance. Ale ot tak nieznajomemu? I to w samotny teren?
Kurcze mnie dosłownie tydzien temu moja własna , niby spokojna klacz poniosła a co jakby obcy spanikował lub coś mu się stalo? Gdzie bym go szukała? A co jesliby Ktoś nie dbał o konia i dawał ile" fabryka wlezie".
Nie, obcemu to odmówilabym nawet gdyby miał z nami w grupie jechac.
Nigdy w życiu. Mój koń jest dość specyficzny w terenie. Młody głupol, co jak wyjeżdża na drogę czołgową musi pobrykać. Jedyną osobą poza mną, która na nim jeździ jest mój narzeczony. Wymarzony i wyczekany koń, dlatego nie "pożyczam", w obawie o jego i jeźdźca bezpieczeństwo.
Nie dałabym zupełnie obcej osobie, żeby jechała sama w las. Nigdy.
Kiedyś, kiedy miałam lat z 16, byłam na jakichś wakacjach nad jeziorem. Przyjechał facet z końmi i udzielał jazd. Kiedy chciałam pojeździć powiedział, że "już mu się nie chce, ale mogę koniem pojechać sama do lasu, zrobić kółko i wrócić." Twierdziłam, że "umiem jeździć i sobie poradzę". Skorzystałam. Nie umiałam poradzić sobie z koniem, mimo iż był spokojny. Woził mnie jak chciał. Zgubiliśmy się. Wróciliśmy o pół godziny za późno. Właściciel był strasznie zmartwiony i zły. I tak sobie teraz myślę.....co by było, gdyby koń zechciał wywieźć mnie w drugą stronę? Byłabym wywieziona. Albo spadnięta.
Nigdy nikomu nieznanemu nie dałabym konia, jeśli nie jechała by z nimi osoba którą znam i której ufam.
Chyba tylko jakiś ograniczony i bez wyobraźni dałby zupełnie nieznajomemu człowiekowi swojego konia/swoje konie w teren. Przecież za konia odpowiada jego właściciel.
tak swoją drogą - istnieje w Polsce w ogóle takie miejsce, gdzie konia można dostać "z ulicy", tak se, o, w teren? 🤔
nie lubię tego określenia "wypożyczać", często ludzie się zatrzymują i pytają czy mozna wypożyczyc konia na jazdę...wrrr..
kiedys było to spotykane w niektórych stajniach w łodzi, że klienci sami jeździli w tereny oczywiście na szkółkowych koniach. kompletny brak wyobraźni, co wtedy z odpowiedzialnością jak cos się stanie? chociaż trzeba przyznać, że to właśnie te stajnie cieszyły się największą popularnością,
jak jest teraz nie wiem, gdybym prowadziła ośrodek nie dawałabym swoich koni na jazdę w teren bez instruktora, swoich koni nie daje w zasadzie nikomu, tym bardziej w teren
Jeżeli ktoś trzyma u mnie konia w pensjonacie od dłuższego czasu, znam go dobrze, wiem jak jeździ i mu ufam to nie widzę problemu w użyczeniu mu któregoś z moich koni szkółkowych jeżeli ten ktoś przyjedzie z jakąś osobą towarzyszącą. Taki układ sprawdza się od lat i wygląda to tak, że właściciel konia, udostępnia tegoż konia swojej osobie towarzyszącej, a sam wsiada na któregoś z moich. Wszyscy zawsze wracają cali i zdrowi i nigdy jeszcze nie przydarzyła się żadna kontuzja.
Jednak osobie obcej nigdy i pod żadnym pozorem nie oddałabym żadnego konia czy to mojego osobistego czy też szkółkowego żeby sama sobie pojeździła nawet na placu, a co dopiero w teren.
Sankaritarina, są. Ja znam taką stajnie gdzie rzeczy nie do pomyślenia się dzieją, ale nie będę tutaj pisać danych. 😉
Zdarza się, że przyjeżdżają do nas ludzie i proszą o konia w teren bo są super jeźdźcami i po co oni mają jeździć po ujeżdżalni.
I dziwnym trafem z góry wiem, że Ci ludzie się do samotnej jazdy w teren na MOIM koniu nie nadają. Ja nawet jeśli przyjeżdża ktoś nowy i prosi o teren z instruktorem to najpierw proszę o zaprezentowanie umiejętności na terenie agro i na ogół na takiej jeździe się kończy. Niestety wiąże się to z fochem i klienci już nie wracają... Ale cóż, trzeba wybrać, czy się dba o poziom jazd i konie czy po prostu zarabia na czym popadnie...
Ja bym obcej osobie nie dała. Nawet gdyby zaprezentował bardzo wysoki poziom jazdy na placu.
Bo nie znaczy to wcale, że jest to osoba odpowiedzialna, myśląca. Cholera wie, co taka osoba będzie robić z moim koniem w terenie. Wcale niekoniecznie musi mieć na uwadze dobro konia podczas tego terenu.
Znajomym koniarzom którym ufam daję i się nie sępię.
U nas też bywa , że się użycza tak grzecznościowo . Nieodpłatnie. Dobremu jeźdzcowi.
Właściciel nawet się cieszy, że ktoś konia przewietrzy.
W zamian jeździec konia wykąpie czy siodło wyczyści albo postawi piwo albo podziękuje.
A tak zarobkowo, formalnie to chyba trudno by było.
Jakieś oświadczenie jeźdzca byłoby potrzebne, czy co?
Takie, że bierze konia na własne ryzyko i zobowiązuje się do "naprawy", jak konia "popsuje".
Ludzie nie mają potrzebny występowania, tak samo nie patrzą na podłoże w terenie..tylko heja do przodu.
Ja chętnie daję konia w teren znajomym, którym ufam - jeśli ktoś do nich przyjeżdża i brakuje konia w teren - oczywiście za darmo. Zazwyczaj są to stępo-kłusy. Mój koń się nie nadaje za bardzo dla osób niedoświadczonych, dlatego rzadko się taka sytuacja zdarza 😀 Ale swego czasu często koleżanka brała go w teren a ja się cieszyłam, że będzie miał relaksik w lesie. Obcej osobie? NIGDY i za ŻADNE pieniądze, chyba bym musiała oszaleć!
To chyba zależy od konia.
Mając dwa - jednego bałam się dać mężowi w teren. I nie wiem, komu bardziej nie ufałam. Koniowi czy mężowi.
Drugi koń był pożyczany znajomemu (bardzo staremu) na pokazy, a więc wiedziałam, że może dostać w łeb kopią i nawet nie wrócić. Ale wiedziałam, że koń jest twardy, kolega który go brał akurat w kwestii opieki i jazdy - żadnych ale.
Inny znajomy pożyczał konia na rajdy (na tydzień dwa) ze znajomej szkółki. To było kilka lat temu.
Koniom nic się nie działo na pewno. Zdaje mi się że płacił tak do 1000 za te dwa tygodnie.
Obcym - nigdy w życiu. Żadnej kontroli nad poczynaniami takich osobników w terenie, kiedy nie widzę co jest robione z moim koniem.
Znajomym- owszem, nawet niech sobie pojadą beze mnie, ale wiem, że koniowi z premedytacją krzywdy nie zrobią.
Czy znajomi mnie pożyczają swoje konie - też się zdarza. Właścicielka jednego z moich podopiecznych zastrzegła sobie, że koń może chodzić pod siodłem, ale tylko pode mną 😉
Skutkiem czego biedna Abre jest ciągle wsadzana na mojego kuca... 😉
Ja przez jakiś czas miałam "luzaczkę", kt dawałam moją kobyłę, ale to bardzo mądra hucułka, kt byle kogo nie posłucha i krzywdy sobie nie da zrobić, prędzej kogoś zrzuci i sama do domu bezpiecznie wróci. Po kamieniach kłusem nie pójdzie, jak będzie ślisko też będzie ostrożna, to w ogóle koń z "instynktem samozachowawczym". Ale "układ" się skończył, bo klacz mi "pokazała", że dziewczyna nie jest godna zaufania 🙁 A zdarzało się, że brała kobyłę na kawał dnia.
Smyka bym w życiu nie dała... w ogóle tylko kobyłę daję... nawet pod moim okiem tylko ona "pracuje".
Zdarzało się za to, że dobra znajoma ją brała dla klienta w teren, ale nasze konie dobrze się znają a my także mamy świetny kontakt.
Ja myślę, że w takich przypadkach lepiej znać konia i jemu ufać.... bo do ludzi z zasady trzeba mieć ograniczone zaufanie.
Obecnie myślę o poszukaniu kogoś chętnego na rajdy, bo nieraz jeździmy a lada chwila będą 4konie do jazdy. Jednak znając moje podejście i wymagania (kt nie ukrywam wzrosły od czasu "luzaczki"😉 skończy się na etapie chęci.
kasik, tego co napisalas zrozumiec sie nie da.
jeszcze co do ceny
osobie zaufanej-za darmo, zakładając, że to ona robi mi przysługę
obcej-raczej się nie kalkuluje, bo w razie czego koszty leczenia konia lub ew. odpowiedzialności za wypadek przewyższyłyby pewnie zarobek, tak więc chyba moim zdaniem nie warto
To jest krótka piłka: nikt, kto zna się na koniach nie będzie oczekiwał, że ktoś nieznany da mu konia w teren bez opieki. Jeśli wysuwa takie propozycje = koniarzem nie jest, to jak dać konia? 🤔
Chyba, że się konia bardzo nie lubi, człowiek wysoko ubezpieczony - a koń za kaucją pełnej wartości 😀iabeł:
A orientuje się ktoś bliżej jak to jest w górach z hucułami? Znam kilka opowieści o wypożyczaniu hucułów na cały dzień w terenik górski.To naprawdę tak jest, że zupełnemu laikowi dadzą bez mrugnięcia okiem? Tylko proszę bez argumentów, że hucuły są do rany przyłóż i można im ufać bo chodzi mi głównie o bezpieczeństwo konia, którym opiekuje się jakiś czas zupełny nowicjusz...
EDIT: Znak zapytania wypadało dodać w pierwszym zdaniu 😉
A orientuje się ktoś bliżej jak to jest w górach z hucułami? Znam kilka opowieści o wypożyczaniu hucułów na cały dzień w terenik górski.To naprawdę tak jest, że zupełnemu laikowi dadzą bez mrugnięcia okiem? Tylko proszę bez argumentów, że hucuły są do rany przyłóż i można im ufać bo chodzi mi głównie o bezpieczeństwo konia, którym opiekuje się jakiś czas zupełny nowicjusz...
EDIT: Znak zapytania wypadało dodać w pierwszym zdaniu 😉
tam gdzie jeźdzę od ponad 10 lat, wiedzą jak jeżdze i jak traktuje zwierzęta, nawet MNIE (osobie znanej, z papiórem instruktora) nie dadzą hucuła bez "opieki"
ale nie ukrywam, ze na ten rok szukamy kilku hucków "na wypożyczenie" bez "opiekuna"
Dla mnie wiedzieć jak ktoś jeździ, żeby dać konia w teren to za mało. Muszę ZNAĆ człowieka.
Dawałam konie w teren kilku bardzo dobrze jeżdżącym osobom z moich klientów. Np. komuś kto jeździł u mnie regularnie przez rok, wiedziałam jaki ma podejście do koni, jest dorosły i odpowiedzialny.
A stawka po prostu taka jak za godzinę jazdy. U mnie było to 50 zł, w karnecie 40 zł. Stali, najwięcej jeżdżący klienci mieli jeszcze większe zniżki.
a i owszem znam taką stajnie w której czasami się to praktykowało
nie wiem niestety jaka kasa wchodziła w grę, ale widziałam te osoby w akcji i im kucyka bym nie dała co dopiero dużego konia
od 25 lat uczę i w stajniach gdzie byłam nigdy czegoś takiego nie praktykowałam, nawet jak mój syn pojechał z końską stajenną paczką w teren, to zerkałam na zegarek nerwowo i odetchnęłam dopiero gdy ich zobaczyłam pod lasem.
wszystkie powody ww są dobre by konia nie dać, od urazów po zwykłą kradzież, od złego potraktowania konia po odpowiedzialność za dwie istoty, a ludzi którzy świetnie jeżdżą nie raz weryfikowałam na dzień dobry usadzając szybko na dvpie, takich co im to się od razu galop marzył, też...
im więcej pracuję z ludźmi tym większą mam ochotę pozabijać niektórych, i chyba tego już nic nie zmieni
a co do dawania znajomym, z tym też byłabym ostrożna, bowiem dawałam(jeźdźca znałam od kilku lat, nie raz jeździł sam w tereny nie tylko u mnie), i raz tak się złożyło że pojechałam w teren kilkanaście minut później, jadąc leśną drogą widziałam ślady galopu, za ok 40 minut dotarłam do rzeki przez którą się przejeżdżało, nad jej brzegiem siedział sobie rybak i moczył kija, pozdrowiłam, burknął cos pod nosem, więc podjechałam brzegiem i się pytam czy coś nie tak, on na to , że myślał że będę tak jak facet jakieś 5 minut wcześniej co konia kąpał w rzece, bo był cały w pianie, więc ją spłukiwał wodą i mu ryby płoszył, na co mu zwrócił uwagę, w odpowiedzi dostał jeszcze reprymendę... upewniłam się jeszcze jak wyglądał koń i człowiek, by mieć pewność jak postąpić ze znajomym gdy wróci... w stajni byłam przed nim, za jakiś czas wrócił na suchutkim czyściutkim koniu, rozsiodłał, zapłacił i wtedy spytałam co to się stało nad rzeką że konia kąpał... tłumaczył bardzo zdziwiony że o tym wiem, że mu sie koń spłoszył i poniósł, tylko że ten koń miał 12 lat i nigdy sie nie płoszył a zatrzymywało się go w dwóch palcach...
dlatego nie ufam nawet znajomym, bowiem fantazja może być różna, jeden będzie kwiatki zbierał inny pędził na złamanie karku
i jeszcze jeden przykład, w stajni gdzie pożyczano tak konie, raz wracając z terenu i przejeżdżając obok domków zobaczyłam pasące się te konie na trawniku, w pełnym osprzęcie, i dopięte...
Katija- ja pisałam o tym, że ludziom sie nie ufa z "zasady" ale jak się dobrze zna konia, to można spróbować dać komuś znajomemu... bo prawda i tak wyjdzie na jaw. Tak przynajmniej było z moja "luzaczka".
Kobyłę (hc) mam taką, że krzywdy sobie nie da zrobić i myśli za człowieka. Ma 11lat, wychowana w tabunie, ona wie jak sie "obronic" a łagodna przy tym niesamowicie. Jeśli przestanie jej coś pasować, to po prostu wróci sama (lub z jeźdźcem) do domu 😉 Drogę zawsze znajdzie.
Co do dłuższych wyjazdów (kilka dni)- bez mojego nadzoru- nigdy!! Za żadne pieniądze!!
Smyka (6lat, hc) bym w życiu nie dała, bo on nie ma zaufania do obcych i mógłby zrobić sobie i komuś krzywdę.
To w ogóle koń "jednej osoby".
Co do dawania konia znajomym... to właśnie zależy moim zdaniem w pewnej części od konia... chociaż moje spojrzenie jest "wypaczone" przez wyjątkowego konia 😉