fundacje ratujace konie...

wyedytowałam, bo pomyliłam nazwy
myślałam o Terra Spei Doroty i Pro Animals ;/ ale wolałam się upewnić, że nie pokićkam, zwłaszcza, że czytając wątek w łeb mi pro equo weszło.
Karla przeboje? To mało powiedziane. Pomagałam tej fundacji , oj i to bardzo.Niejednokrotnie sama zaciągałam rozne zobowiązania aby tylko pomóc. Poznałam Sandre osobiscie i ..uwoierzyłam, wciągnełam sie mocno w wir pomagania.
Wiedziałam ,ze Sandra mieszka paskudnie,że nie ma ogrzewnai , kurcze finansowałam dach, zakupilam komine z wkładem , wykupilam iles tam koni. No i...pewnego razu były do wykupienia 2 konie. Dalam tyle ile trzeba było na owe dwa konie, dostałam wiadomosc od Sandry ,że bedzie zbierała dalej pomimo ,że ma cała kwotę bo wiesz potrzebne jest tez siano ,śłoma. Powiedzialam okey. Ale..wybuchła bomba bo Sandra wykupiła jedną klacz a druga..ponoc wykupil ktos tam inny (nie wierzę, była w gorszym stanie)  wtedy też okazalo sie ,ze dziewczyna na wykup tej klaczce dala siodlo. Za nic Sandra tego siodła pozniej nie chciala oddac , róznie sie tłumaczac. Nic to jeszcze jej ufałam. Szlag mnie jednak trafił gdy do Pe trafił Duncan , piekny kon ..i owszem piekny ale tylko do adopcji przyjaciól. Natomiast wykupiony chory kon ...no tak tego tzreba było i wcisnięto na siłę kobiecie ktora nic o koniach nie wiedziała.
Dalej - aferta z konmi a konkretnie zagineły konie wstawione do hotelu u Rolnika, jak sie okazalo pomimo ,że rugularnie dostawała ode mnie na ten cel peiniazdze- nigdy nie wpałciła ich owemu Rolnikowi , długi były mega. Przed kradzieża zdązono (dziwne prawda?) wywiesc tylko cenne konie, staruszki i chore w dziwnych okolicznosciach zagineły.
Dalej historia z La Platą , piekną rzekomo okaleczoną kalczką , jakiez ona zrobiła wówczas larum gdy naswietliłam cała sprawę na SK. Klacz jest zdrowa i dzis w baaardzo dobrych rękach. No a ja Baba Jaga nie pozowlilam na tej klaczce zrobic Sandrze fortuny.
Nie boje sie o tym wsyztskim pisac , na wszystko co tu piszę mam dokumenty , długo wahałąm sie czy sprawy nie oddac do sądu. Tomek J ma nawet do mnie o to ukryty zal. Mogłąm udowodnic w sądzie malwersacje na ...kwoty pieciocfrowe , bark dokumentów na co poszly itp itd. Ale...stchórzylam ale...chce miec swiety spokoj, nie chciałam i nie chcę chodzic po sądach a ...PE nadal działa.
,
"sponsorem" jest nasza Monika?
no powiem Ci, TOmku, że mi sie nóz w kieszeni otwiera jak coś takiego czytam....tradycyjnie żal koni. stodoła marna, na stajnię i konie nie gotowa, ale jaki ładny samochodzik na 1 planie....fundacyjny? ;>
Nie umialam Tomku, zabrakło odwagi, desperacji i czegos tam jeszcze. Wiesz ,że nawet skłądalam pozew do sądu, zostal  on odrzucony z powodów formalnych (nie oplacenie 5% od sądzonej kwoty). I nie chodziło o pieniadze tylko....prosby ludzi zamieszanych w ta aferę. Ludzi którzy z różnych pwodów nie chcieli sprawy w sadzie. Zresztą i ja sie wahałam , ta sprawa kosztowałaby mnie wiecej nerwów czasu, podrózy , adwokata ,że nie miałam chęci. Chiałam...zapomniec i tyle.
Może zle zrobiłam, moze powinnam ale..... .Czy myslisz Tomku ,ze gdybym jednak dała sprawę do sądu, wygrała, to inni tacy naiwni jak ja , nigdy wiecej by się nie dali oszukac. Że przestałyby istniec fundacje oszukujące ludzi,żyjące  z oszustw itp. O nie, istniały by nadal, o sprawie szybko by zapomniano a ja...ja miałabym mega zszarpane nerwy.

Isabelle - niestety Tak to ja dawalam z siebie robic kretyna , jelenia , durnia itd
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
08 grudnia 2011 11:39
Faza na pewno takie pseudo fundacje by nie zniknęły, na pewno nie przestały by naciągać ludzi, ale może taka Sandra przestałaby się czuć bezkarna. Sądzę, że PE i tak wiele straciło przez tą aferę, ale niestety wiedzą o tym tylko ludzie śledzący rozmaite fora i związane z różnymi fundacjami. Większość darczyńców to zwykli ludzie, którzy w takie miejsca nie zaglądają, to ludzie którzy właśnie w takiej GW zobaczą baner i wpłacą pieniądze nie mając pojęcia co na prawdę w fundacjach się dzieje. Tak czy inaczej współczuję Ci bardzo i podziwiam za to, że mimo tak wielkiego zawodu wciąż potrafisz pomagać potrzebującym  :kwiatek:
skladajac zeznania na policji w tej sprawie (zreszta kilkukrotnie) dowiedzialma sie ze walki powychodzily straszne. bardzo by i "wladze" chcialy sandre przymnknąć - tak z wlasnej inicjatywy nawet, ale....nic nie da sie zrobic jesli poszkodowani się nie zglosza. bo...bo  na nic nie ma dokumentow - i choc wszystko wszyscy wiedza, to sad potrzebuje "papiera". nie ma "papiera" nie ma sprawy. a kase ludzie wplacali na prywatne konto sandry, konie byly sprzedawane nie fundacji, ale jej i jej koleznką prywatnie. wie cnie ma sie o co przyczepic - ludzie dobrowolnie dawali jej kase, a rolnicy sprzedawali konie prywatnym osobą. fundacja nawet nie istniala! sprawy brak.
oczywiscie jesli nie znajda sie osoby ktore oskarza o wyludzenie.... ale "prokuratura sama z siebie nie wiele moze zrobic". ale chęć jest, można by nawet zacząć temat to może i by się dalo nie z powodztwa cywilnego, ale i "panstwowo" zadzialac? na poczatku napewno sie dalo.

konie z wienkowa widziane byly w transporcie do ubojni. sprzedane przez heńka -"rolnika". takie są relacje świadkow którzy sprzedawali swoje do tego samego transportu w wiadomych celach.
gosc ma wlasnie sprawe za wyludzenia, nie placenie za wziete towary i konie. ciegnie to sie juz dosc dawno, ale chyba wlasnie weszlo, bo sie zaczyna szum robic w tym temacie w okolicy i zbieranie swiadkow i poszkodowanych.

sadzilam ze te trajlery to wlasnie podstawione przez sandre - ze chciala tak konie zabrac nie placac.... sadzilam ze heniek tak glupi ze sie nabral. ale pozniej doszlam ze jednak taka kutwa i dusigrosz napewno by nie oddal koni za ktore mu kase zalegano.(mojego odbieralam z policją chociaz mialam dużą nadpłate). poprostu je sprzedal. a tu nikt o papiery nie pyta handlując rzeźnymi ;/
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
08 grudnia 2011 12:24
Niedawno wpadła mi w ręce historia kucyka Cypiska. Konik z kopytami tak powyginanymi, że ciężko jest to w ogóle opisać. W stanie wymagającym z całą pewnością natychmiastowej interwencji. Niestety opisy, która fundacja zamieściła są tak lakoniczne i tak mało konkretne, że ciężko jest w cokolwiek uwierzyć. Prosiłam kilkakrotnie od 30 listopada o podanie więcej szczegółów, o napisanie jakich konkretnie zabiegów koń potrzebuje, jaki wet się nim zajmuje itd. Na odpowiedź czekam do dzisiaj. Fundacja, która zbiera pieniądze na Cypiska to Fundacja Zwierzę nie jest rzeczą. Czy wiecie coś więcej na temat tej fundacji? A może wiecie coś więcej na temat samego Cypiska?
,
Tomku, Fazo, ja mam również bardzo specyficzny stosunek do wszelakich fundacji pomagających komukolwiek. niestety pracowałam w jednej-dosc znanej- fundacji, wiem ile szlo dla dzieciaków, bo te pieniadze przeplywaly przez moje ręce, zarabialam bardzo dużo, a nie chce myslec ile zarabiali dyrektorzy. wypisalam sie z calego biznesu i na własnej skórze przekonałam się, ze pomagac nie warto.

teraz moja pomoc ograniczyla się do pomagania konkretnym osobom. w miarę mozliwosci, a te niestety się  ostatnio skurczyly. oddawalam krew regularnie, co przy moich zyłach niewidocznych bylo bardzo trudne i bolesne, i trwalo ponad godzinę siedzenia pod maszyną. jak sie dowiedzialam o "handlu" krwią, ograniczylam sie do wizyt raz na trzy miesiące, w szpitalu i oddawaniu krwi ze wskazaniem na konkretną osobę.

przepraszam, ze nie na temat, bo nie są to dzialalnosci stricte konskie, ale metodyka dzialania bardzo podobna. najdziwniejsze jest dla mnie to, ze programy typu "uwaga" pomagają takim fundacjom, zamiast napiętnować.

moglabym chociazby na letnie miesiace 7 h łąk i pol przeznaczyc na dzialalnosc fundacji, jesli sami sie tym zajmą, mozna zebrac siano, badz plony, czy ogrodzic i wypuscic zwierzęta, ale chętnych raczej nie ma. bo po co, tu muszą sami sie zainteresować, a tak? czyste zyski są przyjemniejsze.
[quote author=Tomek_J link=topic=69751.msg1214483#msg1214483 date=1323347466]
to 90% proszących o pomoc. "Pałuję się" z oszustwami, a nie z fundacjami. Każdy, kto gra fair, może liczyć na wsparcie z mojej strony.
[/quote]

no i tu mamy problem , bo jednak te 10% naprawde potrzebuje pomocy.I przez bandę łobuzów ,nie dociera pomoc tam gdzie jest naprawde potrzebna.
Zawsze bałam sie biedy, zawsze współczulam ludziom którzy żyją w nędzy, zal mi maltretowanych zwierząt (bez wzgledu na ich przeznaczenie). Byl czas ,po rozstaniu z PE ,ze bałam się pomagac. Lecz było , minęło, nawet jesli znów ktos mnie naciągnie to jesli trafię do tej jednej osoby (lub zwierzaka) ktoremu warto było pomóc - to dla mnie meeega sukces i staysfakcja.
A.   master of sarcasm :]
08 grudnia 2011 14:04
[quote author=Tomek_J link=topic=69751.msg1214483#msg1214483 date=1323347466]
to 90% proszących o pomoc. "Pałuję się" z oszustwami, a nie z fundacjami. Każdy, kto gra fair, może liczyć na wsparcie z mojej strony.


no i tu mamy problem , bo jednak te 10% naprawde potrzebuje pomocy.I przez bandę łobuzów ,nie dociera pomoc tam gdzie jest naprawde potrzebna.

[/quote]

dokladnie. ja osobiscie 100% zaufanie mam tylko do jednej fundacji. nie zebym podejrzewala inne o jakies niecne poczynania, ale jakos calkowicie zaufac nie moge
ja wolalam pomagac inaczej- nie bezposrednio poprzez pieniadze , a np. adopcje, opieke nad danym koniem. Mialam u siebie klacz z interwencji- arabkę z Cholew... no coz- wstawialam zdjecia. Nie chcialam od Pogotowia zadnych pieniedzy- to byl moj wklad. Opieka, zywienie, weterynarz ( regularnie) bo klacz miala problem z zębami. Jakis czas temu pojechala dalej- do innego ( mam nadzieje ze dobrego) adopcyjnego domu. Odkarmilismy, podleczylismy...

drugi przypadek- podobny do sprawy demonka. Stary kon, zadluzony w innym pensjonacie-wykupilismy, rok byl u nas- rok temu oddalam go dalej w dobre rece... myslicie ze łatwo bylo oddac konia za darmo? Nikt go nie chcial bo stary. Bardzo trudno, choc kon w swietnej kondycji i profesor- skoki ujezdzenie... po sporcie chlopak byl. Ale znalezli sie ludzie, ktorzy mimo jego wieku wzieli go do siebie...


do wplacania fundacjom pieniedzy jestem ostatnia... wyjatkiem jest Fundacja Nasza Szkapa- do ktorej mam 100 procent zaufania.
A.   master of sarcasm :]
08 grudnia 2011 14:17
[quote author=Złota link=topic=69751.msg1214618#msg1214618 date=1323353253]
wyjatkiem jest Fundacja Nasza Szkapa- do ktorej mam 100 procent zaufania.
[/quote]

o tej samej fundacji pisalam wyzej 😉
Nasze Szkapie naszemu Mecikowi to ja zawsze chetnie pomagałam i bede pomagac. To wspaniała dziewczyna o wielkim sercu.Jej zawsze warto pomóc.
Przy wielu osoba naciągniętych najlepszą formą jest pozew zbiorowy, a nie pozwy indywidualne. Co w przypadku PE i wielu darczyńców miało szansę powodzenia.
tak, tylko ze te osoby musiały by po 1 chciec po 2 sie zjednoczyc, po 3 wiedziec o tym
1.bo wielu osobom nie chce sie lazic po sadach, przypominac tego bagna (szczegolnie tym ktorzy stracili duzo nerwow a malo kasy), albo dalej sa wyznawczyniami Koćmiel przez co zeznawać mogą nie chcieć
2. ciezko jest znalezc te osoby ... tu akurat nie chcacy np z faza sie zgralysmy , ale ja np nie mam kontaktu z innymi, nawet bardziej zaangażowanymi
3. osoby ktore wplacaly male sumy jako cegielki na allegro i innych podobnych - mogą niewiedzieć o tym, że zostały oszukane. ich także nie sposób znaleźć nie mając np wyciągów z kont na które wpłacali
Za nim kupiłam siwą to miałam pewne postanowienie i w związki z tym, właśnie pisałam do fundacji. Nie była to NS, żeby nie było nieporozumień. Email zawierał dość sporo treści: warunki utrzymania, ogólne finanse, chęci i oczywiście uprzejme zapytanie jak, co i gdzie. Jedna z wolontariuszek tej fundacji podała mi pełny adres, kilka telefonów i kazała działać. No cóż... Efekt był taki, że nigdy odpowiedzi nie dostałam, a lista koni czekających na adopcję wciąż się wydłużała. Ciekawa jestem ile takich wniosków przechodzi im koło nosa, nawet nie wiem czy rozpatrzonych... A pamiętam, że w tym czasie ta fundacja brała udział w dość poważnej akcji i wciąż strona była aktualizowana itd. Szary ludzik nie zasłużył na odpowiedź, najwyraźniej.
Inny troszkę przykład z "własnego podwórka"... znajoma chce koniecznie adoptować konia, odezwałą sie do fundacji... po parunastu mailach - zgodzili się. I super.

A L E !!!

Nikt nie sprawdził warunków w jakich koń będzie stał! Jej teściowie mają kobyłę pociąguskę. Stoi w ni to boksie, ni to komórce. Całe szczęście, że nie jest przywiązana. Z wywalaniem obornika różnie. Padokowanie też nie zawsze się udaje (częściej się nie udaje niż udaje....inna sprawa, że drut zamiast ogrodzenia chyba nie jest wskazany). Poprzedni koń dostał porażenia, zamiast lekarza wezwano handlarza.

I co teraz - poinformować fundację? Zmusić ją do tego, żeby jednak kogoś tam wysłała?!

Ale nie o to chodzi - chodzi o sposób działania fundacji. Na czym to polega? Na niektóre maile nie odpowiadają. Na te, na które odpowiadają, nie mają nawet chęci zrobienia wizyty przedadopcyjnej. Dawanie konia w ciemno, byle ktoś po niego przyjechał? Co mnie dziwi jeszcze - sprawa jest dogrywana tylko drogą mailową. Może odbyły się ze dwie rozmowy telefoniczne.

jest coś jeszcze - tak, jak przy podpisywaniu umowy adopcyjnej psa czy kota zgodę powinni wyrazić wszyscy mieszkańcy (wg. mnie powinni i oni podpisać się pod tym, czy się zgadzają) natomiast jej teściowie, będacy de facto właścicielami gospodarstwa są dziś na tak, ale znając ich wiem, że to nie pierwsza zgoda na konia. i za kilka dni czy też po jakiejś kłótni może się okazać, że koń zostanie przez nich wyproszony z obejścia i go przywiążą do drzewa.

sprawa kolejna, finansowa - skoro dziewczyna się skarży na problemy z pieniędzmi to co będzie, kiedy koń zachoruje? jeszcze pal sześć jak zachoruje jak ona będzie. może się uda weterynarza wezwać. ale jeśli stanie się to pod jej nieobecność to koń może skończyć jak przytoczona wyżej kobyłka.

Zatem ponawiam pytanie - czemu fundacja, która umawia się na odbiór konia na niedzielę najbliższą, do dziś, do czwartku, nie raczy zrobić wizyty przedadopcyjnej? Przecież opowiadać można wszystko - ja też mogę powiedzieć, że moja stajnia przypomina KS Centurion, a konia wstawić do ciemnej komórki z gnojem pod brzuch....
znalazłam fajną fundację...
http://www.stajnia-iwno.com.pl/

wykupują konia swojej hodowli 😉

ciekawe opisy, polecam lekturkę
Isabelle dla mnie wygląda na to, ze Stajnia Iwno dzierżawi część stajni na terenie SK Iwno. Nie prowadzi hodowli koni... Jest kompletnie osobnym "tworem"... przynajmniej tak wynika ze strony
Dokładnie tak jest. Fundacja dzierżawi jeden budynek na terenie parku.

lit.
jak ktos chce im pomoc, to niech im sprzeda slome i siano w normalnej cenie, bo strasznie przeplacaja.
za to owies mają taniutko
ale fundacja ma pod opieką konia. sztuk jeden. JEDEN.

w drugim widnieje adnotacja, że jest do wykupienia 😉 swoją drogą bardzo mily ten konik do wykupienia.
,
Na temat wszelakich fundacji można dywagować nieskończenie, a to dlatego, że za każdą z nich stoją jacyś ludzie z jakimiś cechami, a co najważniejsze- interesami...
Zajmuję się pracą społeczną, jestem też hipoterapeutką, więc z wszelakimi fundacjami współpracuję na codzień i wiem, że bywa różnie.

Zanim jednak kogoś potępicie, warto przyjrzeć się statutowi fundacji.
Jeśli dana organizacja pozyskuje fundusze na "wykup koni, przywracanie ich dobrostanu i szukanie domu adopcyjnego", to jest zobowiązana te fundusze przeznaczyć na TEN CEL a nie inny.
Organizacje te przeważnie nie pełnią funkcji "schronisk dla koni" gdzie można konia oddać.
I to tu jest wielka szkoda- powinno być takich schronisk więcej. Choćby dlatego że jest kryzys i może powtórzyć się sytuacja z Irlandii...
Trzeba pamiętać, że każdy "przygarnięty" koń z rąk właściciela, to fundusze odebrane jakiemuś koniowi stojącemu u handlarza, na targu czy też ściśniętego na ciężarówce.
Sądzę że to TYM koniom trzeba pomóc w pierwszej kolejności, bo ich czas galopuje nieubłaganie w stronę końca...

A jeśli już ktoś ma na tyle dobrą sytuację, że może pomagać, to lepiej nie dofinansowywać organizacji, a konia adoptować. I sytuacja jest czysta- tak jak mówisz Tomek_J.
Człowiek XXI wieku bardziej niż ognia boi się jednak odpowiedzialności, a posiadanie konia to przede wszystkim poskromienie tego lęku, co większość z Was dobrze wie...

Adopcja a nie wykup z fundacji to raczej też forma trzymania "adopcyjnego rodzica" w ryzach tejże odpowiedzialności. Rozumiem przez to szczególny wzgląd na dobro konia, czyli uniemożliwienie powtarzania się sytuacji, jakich te konie już doświadczyły.

Gwoli wyjaśnienia- nie reprezentuję interesów żadnej z fundacji, nikogo nie osądzam, a z całą pewnością nie krytykuję.
katasza, wystarczy poczytać, że większość z forumowiczów jest przeciwna wykupowi koni od handlarzy. A schroniska? Łatwe zrzucenie obowiązku utrzymania konia, który "się zepsuł" lub jest stary z właściciela.
Wiadomo, są w życiu różne sytuacje, ale nie powinno być tak, że fundacja przyjmuje każdego konia, którego właścicielowi nie chce się utrzymywać.
ja tam wszystko rozumiem niby, ale...po co kupować konie chore i stare? wiem, żal...każdego żal...ale czasem te konie bardziej cierpią żyjąc, nie mogąc normalnie funkcjonować. pieniądze przeznaczenie na leczenie można poświęcić na innego konia. tego nie umiem zrozumieć. czy nie lepiej kupić konia, który może pracować na siebie? chociażby w hipoterapii, jeśli już rekreacja jest taka zła (i nie myślę o oddaniu konia do szkółki, tylko prowadzenie jazdy jako działanie fundacji). łatwiej znaleźć dom adopcyjny dla konia, który będzie chodził pod siodłem. tylko domy się sprawdza i kontroluje ;]

owszem, jak czytam historię o danym koniu, to mam łzy przed oczami, groszem też sypnę, może nie dużo, ale ziarnko do ziarnka... nie mi oceniać, nie mi decydować, którego konia się ratuje, a którego nie. ale czasem taka refleksja nadchodzi...

jeśli chodzi o oddawanie starych koni - tego nie zrozumiem i tyle. "jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś". acz chyba wolę takie wyjście niż porzucenie konia w stajni (olanie go zupełnie, nie płącenie, brak werkowania etc) którego potem ktoś wysyła na mięso, bo jest do niczego nieprzydatny...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się