Co mnie wkurza w jeździectwie?

Nie wiem czy już ktoś o tym pisał,ale mnie strasznie denerwują malutkie dziewczynki,które są jedynaczkami i dopiero zaczynają jeździć i już chcą na konie,na których sobie nie poradzą ijak instruktor się nie zgodzi to płaczą,gadają niewiadomo do kogo i niewiadomo o czym. Ja nie wiem jak tak można,al to chyba zależy od wychowania,do którego ja się wtrącać nie chcę,ale uważam,że rodzice powinni coś ze sobą i dzieckiem zrobić.
Tylko proszę nie jeździjcie po mnie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
07 czerwca 2012 07:54
jacy rodzice takie dziecko. A instruktor powienien umiec sobie poradzic tez z takimi egzemplarzami.
whisperer13, oglądać to sobie można , byleby potem tego nie uwskuteczniać na   swoich  koniach,  przecież prawie każdy ma jakiś ulubiony gatunek filmów, ja kocham fantastykę naukową, co nie oznacza że zaraz polecę w kosmos.  😉
coś mi się nick nie pogrubił  🤔
A mnie wkurza to, że co szkółka, co instruktor, to zupełnie odmienne poglądy, techniki, metody. Jeden mówi: zrób tak, drugi: zrób inaczej, a co może laik, który nie ma jeszcze rozeznania co naprawdę jest właściwe? Ja w swojej króciutkiej "karierze" jeździeckiej przeszłam przez tylu instruktorów, że głowa mała i każdy zawsze razem mówił co innego. A tyczyło się to zarówno dosiadu jak i opieki nad koniem czy np. takich mitów jak: nie wolno pozwalać koniowi schylić głowy z dopiętym popręgiem. Już chyba nie muszę dodawać jakie skutki miało i ma nadal dla mojego dosiadu przejście przez x szkół jazdy konnej 🙄 Dziś np. już wiem, że jak instruktor mówi tylko: "pięta w dół, pięta w dół!" to instruktorem nie jest i nie ma racji. Ale wiem to dziś, a nie wtedy, gdy stawiałam swe pierwsze kroki. A najgorsze jest to, że wielu rzeczy do tej pory nie wiem, choć myślę, że po takim czasie powinnam. Nawet parę miesięcy temu pytałam się, jak należy mieć ułożone łydki podczas galopu (nie zagalopowania) 😎

Wiatrusia, nie pogrubiło, bo ci ucięło jeden nawias: [ 😉
gllosia, Ważne jest by samemu się także dokształcać poprzez książki, fora, dyskusje z innymi jeźdźcami, praktykę jeździecką i wyszukiwać to, co nam odpowiada najbardziej. Ja zawsze mówię moim jeźdźcom dlaczego ja uważam, że odpowiednie jest takie ułożenie ciała czy takie wykonanie danego ćwiczenia. Generalnie klasyczne kanony jazdy konnej są takie same, niewielkie różnice w nauczaniu można samemu weryfikować poszerzając własną wiedzę.
Gdy koń schyla się z mocno dopiętym popręgiem to grozi mu zapoprężenie, więc nie wiem czemu piszesz, że to mit. Oczywiście pisząc "schylanie" nie mam myśli konia nisko ustawionego, czy w ogóle ustawionego na wędzidle tylko konia, który np. sięga po trawę lub chce podrapać łbem koronkę.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
07 czerwca 2012 09:18
tak jak atea mowi: podstawy sa takie same, ale kazdy inaczej uczy bo na co innego zwraca uwage np. Samemu trzeba sie uczyc przede wszystkim czytajac podstawowe lektury.
Atea, a dlaczego czytam voltę? 😀 W wątku końskim się nie odzywam, bo nie mam nic do powiedzenia, konia nie mam, obecnie nie jeżdżę, więc też nie bardzo miałabym co napisać. Ale czytam jak najwięcej, udało mi się ściągnąć 2 czy 3 książki, które również ukazały się pomocne.
Mówię, że to mit, bo już jakiś czas temu tutaj na forum pytałam, czy można pozwalać koniowi na schylanie (np. do trawy właśnie), czy nie. Odpowiedziano mi wtedy, że jak najbardziej tak, że koń np. w terenie może pic, może skubnąć trawy z podpiętym popręgiem, a do zapoprężenia dochodzi, gdy koń gwałtownie głowę zadrze z powrotem do góry, czyli np. jeździec od razu pociągnie za wodzę lub popędzi łydką. Czyli co, znowu są 2 "szkoły" 😜

Mi nie chodzi o różne przestawienie danego problemu tylko np.: jeden instruktor mówi, że w po zagalopowaniu łydki mają pozostać w tym samym miejscu (dajmy na to na lewą nogę, prawa za popręgiem, lewa na). Innym razem pouczono mnie, że po impulsie do galopu, łydki mają być równo ułożone, na popręgu po obu stronach. To już nie jest odmienna interpretacja jednej sytuacji, tylko zupełnie różne techniki jazdy. Kolejne przykłady: w ćwiczebnym plecy mocno odchylone do tyłu/absolutnie się nie odchylać, bo to zaburza równowagę lub ruszać mocno biodrami do przodu/nic nie ruszać, tylko miękko siedzieć, a biodra samoistnie będą podążać za koniem. I tak dalej i tak dalej. Obecnie mogę sama to ocenić i stwierdzić, że faktycznie odchylanie do tyłu zaburza równowagę przede wszystkim konia, że lepiej jest siedzieć luźno i miękko w siodle, niż rzucać (tak to naprawdę wyglądało w moim przypadku) w przód i w tył biodrami. Że pięty nie należy na chama obciągać, tylko swobodnie spuścić w dół, bo inaczej usztywni nogę. Ale wcześniej tego nie potrafiłam i wychodziły z tego różne, prze dziwaczne rzeczy, a dosiad jak wygląda, to już nie wspomnę..

Obecnie nie jeżdżę, więc nie borykam się z tym problemem, nie ćwiczę też siebie i dosiadu. Ale wcześniejsze doświadczenia z tyloma instruktorami bardzo skomplikowały mi sprawę. Bo od jednego instruktora przyszłam z pewnym przeświadczeniem, a nowy zburzył mi do zera koncepcję i wszystkiego uczyłam się od nowa. Poszłam do następnego, znów okazało się, że wszystko robię źle. A ja potem siadałam na konia z ciągłym dylematem: robić tak, czy tak? I jak koń ma mnie słuchać, jak siedzi na nim niezdecydowany "jeździec"? I jak ja mam jechać i kierować, jak skupiam się jedynie na tym: co robić i jak?
gllosia, tylko, że w jeździe konnej nie ma jednego schematu według którego można jeździć. Jeśli chcesz być dobrym jeźdźcem (a skoro szukasz wiedzy to sądzę, że chcesz) to musisz na koniu przez cały czas myśleć. Jeśli jeździsz na starym koniu profesorze to się może wydawać, że naciskasz na jeden guzik i koń robi poprawnie to o co go poprosisz. Ja nie widzę w Twoich opisach różnych technik jeździeckich. Rola instruktora jest dosyć skomplikowana: musi dostosowywać poziom jazdy i szkolenie do danego jeźdźca i konia. Dodatkowo do każdego ucznia trafia inne wyjaśnienie zagadnienia. Czasem używamy sformułowań, których w ogólnodostępnej książce nikt by nie wykorzystał: po prostu może trafić do jeźdźca w tej chwili i na danej godzinie jazdy pomóc mu zrozumieć jak lepiej usiąść czy zadziałać. Oczywiście są instruktorzy, którzy kompletnie nie wiedzą po co i właściwie dlaczego uczą w taki, a nie inny sposób: niestety. Ale tego nie da się wyeliminować, dlatego obowiązkiem jeźdźca jest dokształcanie się we własnym zakresie. Ewentualnie można ślepo wierzyć jednemu instruktorowi, ale to może nie przynosić korzyści 😉
Kolejną sprawą jest to, że chyba żaden uczeń nie jeździ poprawnie kłusem, galopem (a nawet stępem) od pierwszego razu: no niemożliwe. To nie jest tak, że instruktor powie Ci prawidłową formułkę a Twoje ciało natychmiast się odpowiednio ustawi. Na wszystko potrzeba czasu i ćwiczeń.

Musisz się przekonać, że po prostu nic na świecie nie jest albo białe, albo czarne. Np. ja wolę nie pozwalać koniowi w ogóle się schylać by uniknąć zapoprężenia i tak też uczę moich rekreantów. Podczas krótkiej jazdy w teren lub tym bardziej na placu do jazdy nie widzę potrzeby pojenia lub dokarmiania koni: mają wiedzieć, że teraz jest praca, a nie żarło. Podczas rajdów nie widzę problemu, żeby popuścić popręg przed pojeniem lub popasem podczas postoju. Po co ryzykować?

A jeśli chodzi o Twoje ostatnie pytanie to na pewno trzeba po prostu dużo jeździć, a skoro na razie masz przerwę to nie ma o czym dyskutować 😉
Dokladnie, nie ma jednej wlasciwej metody🙂
sa rozne konie, rozne sytuacje, rozne problemy, rozne cele do osiagniecia.
na jednym koniu moge sobie pozwolic na bierne siedzenie w klusie, na innym juz trezba sobie pomoc biodrem zeby go dobrze wyjechac.
na jednym koniu moge miec cofnieta lydke w galopie bo trzeba go przypilnowac, na innym moge ja sobie nawet zalozyc za glowe 🙂
zalezy co i jak w danej chwili chce sie osiagnac.
A mnie wkurza, że szerzą się opinie, że jak instruktor mówi: "pięta w dół" to nie jest dobrym instruktorem. Ja swoim jeźdźcom tłumaczę po co mają mieć piętę w dole, dlaczego mają obciążać strzemie, jak układać nogę ale podczas jazdy krzyczę "pięta w dół" i wszyscy wiedzą, że nie tylko o piętę mi chodzi.

Wkurzają mnie też instruktorzy, którzy nie uczą szacunku do koni, ani tego jak się z nimi obchodzić nie sprawiając im dyskomfortu. Potem taki klient, czasem nawet zupełnie nieświadomie, sprawia koniowi ból.
Atea, faith, chyba macie rację. Co koń, to trzeba mieć inne podejście, trzeba to wyczuć i się dopasować. Tylko tego nikt mi wcześniej nie powiedział. Nie było: na TYM koniu możesz sobie pomóc tak, na tym zrobić tak, a ten słucha, gdy zrobisz tak. Wbijano mi do głowy, że jest jedna prawdziwa recepta na jazdę, którą muszę stosować na każdym koniu. A potem te zasady w kółko musiałam zmieniać i nawyk, który sobie wyrobiłam pod okiem jednej osoby, u nowego instruktora okazał się wadą konieczną do wyplewienia. Tak jak mówię - dziś mogę spojrzeć na to bardziej rzeczowym okiem i ocenić co jest prawdą, a co nie (przynajmniej w tych podstawowych sprawach), ale na początku nie miałam kompletnie rozeznania co i jak i byłam okropnie zagubiona. I jestem pewna, że nie tylko ja byłam w takiej sytuacji i nie tylko ja przeszłam przez kilka szkół jazdy i zmagałam się z dylematami. Jeśli się jest totalnym laikiem, nie jest się w stanie wyczuć samemu konia, a w tedy dylemat czy zrobić z nogami tak, z biodrami tak, z rękami tak, a może inaczej, jest bardzo uciążliwy. A jakie to było dołujące? Spotykasz nowego instruktora i nagle okazuje się, że nie potrafisz skręcać czy wykonać wolty. Że źle robisz zagalopowanie. Że to, że tamto 😵
Co do popręgu - ja osobiście w terenie koniom nie pozwalam na schylanie, podgryzanie trawy czy nawet gałązek, właśnie z tego względu o którym piszesz Atea - teraz jest moment pracy i nie ma jedzenia. Ale to mnie swego czasu nurtowało, bo znowuż każdy instruktor w stajni miał swoją teorię. Chyba po prostu trzeba wybrać po swojemu i słuchać swojego rozumu. Ja również wolę nie ryzykować, a nie widzę potrzeby, aby koń podczas tereny miał podjadać.
A te pytania to z przeszłości były 😀 (siadałam, pytałam). Potem je nieco rozwiałam, poprzez lekturę książek/forum. Dziś siadam na konia baaardzo sporadycznie, więc po prostu słucham tego, kto mi konia użyczy. A w przyszłości na kogo trafię - tego nikt nie wie. Także faktycznie, póki co, nie ma o czym mówić :P

kamykokrowka , bo ja taki przykład podałam? Może zbytnio zgeneralizowałam sprawę, jednak ja spotykałam różnych instruktorów, z różną wiedzą i różnym podejściem. Większość kazała dawać piętę w dół i mieli na myśli faktyczne jej ściągnięcie na chama w dół, a czym to się kończy, chyba wiemy 😉 Świetnie, że TY tłumaczysz co i jak i bardziej zagłębiasz się w temat. Ja mówię o instruktorach, z którymi sama miałam do czynienia.
gllosia podstawowe (klasyczne) zasady jeździectwa obowiązują na wszystkich koniach. Jak je znasz to na każdym pojedziesz. Kwestią dyskusyjną jest styl w jakim to zrobisz. Tu się zaczynają schody i te drobne różnice o których mówisz: "Nie było: na TYM koniu możesz sobie pomóc tak, na tym zrobić tak, a ten słucha, gdy zrobisz tak. Wbijano mi do głowy, że jest jedna prawdziwa recepta na jazdę, którą muszę stosować na każdym koniu.". Zanim zaczęłam jeździć nazwijmy to "bardziej" przeszłam przez dziesiątki stajni, w tym kilka zagranicznych i doskonale rozumiem o jakim mętliku mówisz. Do dzisiaj nie mogę zapomnieć jak przy ruszeniu w pewnej irlandzkiej stajni dostałam opieprz, że "koń to nie osioł i mam go ruszyć tylko zewnętrzną łydką", albo tego jak gdzie indziej kobyła się buntowała przy zagalopowaniach bo robiłam je od wewnętrznej łydki a nie od zewnętrznej.
Co do tego instruktora "od pięt": co i raz wraca ten temat ujęty dokładnie w taki sam sposób. Rozumiem o co chodzi ale takie ujęcie tematu mnie irytuje.
Kiedyś gdzieś na forum pisałam. W zamierzchłych czasach wybrałyśmy się we 3 na "lonżę dokształcającą" w Stadzie Ogierów. No bo... te ogiery były jakieś "inne"  😉 niż konie dosiadane w ciągu roku. Okazał się to super pomysł w rezultacie, ale... żeby się nie zanudzić, 2 fachowców prowadzących nam lonżę zmieniało się. W czasie jednej lonży. I jeden mówił: więcej wewnętrznej wodzy, siądź do wewnątrz. Drugi: tylko zewnętrzna, obciąż zewnętrzne biodro 🙂
A zadawało by się: jedno miejsce, jedna "szkoła". Obaj panowie byli dobrymi instruktorami.
Mnie wkurza , ze nastała jakaś dziwna moda na pisanie w ogłoszeniach ,,koń do sportu" , nawet jeśli ogłoszony jest rekreacyjny tuptak ,który przeskoczył 60cm i już naglę w treści pojawia się to piękne słowo ,,sport " . Pojechałam ostatnio ze znajomym obejżeć młodziaka , który w przyszłości miałby być na konkursy klasy P, N , więc nie jakoś wibitnie . Ogloszenie pięknie napisane , koń z predyspozycjami do sportu itd . Wsiadłam na konia ,chciałam kicnąć 40cm krzyżaka i 80cm stacjonatkę i co się okazuje , koń idzie jak taran na przeszkode , skacze jak sarna z odwrotnym krzyżem , i na dodatek wgl nie podciąga nóg , mało co się niepołamał na krzyżaku . Po zejściu z konia , wkurzona pytam się właściciela do jakiego sportu jest ten koń bo chyba się  nie zrozumieliśmy . Koń miał skakać , ale nie skacze i du**a , do ujeżdżenia nie ma budowy ani ruchu , do westu za duży i krępy , na wyścigi za wolny i stary , więc nie wiem  co jeszcze zostało , chyba woltyżerka ??  😵
Wkurzają mnie zgłoszenia na zawody. Nie mówię, że koniecznie powinny być na oficjalnych drukach. Ale jak się zgłasza konie zwykłym mailem, to można by się trochę wysilić i wpisać wszystkie potrzebne dane... Potem nie wiadomo czy to koń czy kuc (ważne, bo są osobne konkursy), jakiej płci jest koń (ważne przy rozdzielaniu boksów), czy zawodnik w ogóle chce boks, nie mówiąc o takich szczegółach jak przynależność klubowa czy dokładne dane konia.
Czasami zdarza się, że ktoś w ogóle nie podaje konkursów, w jakich chce startować albo podaje takie, których nie ma w propozycjach  🤔wirek:

I nie wkurza mnie to jakoś bardzo, bo jednak większość zgłasza się porządnie i nie robi problemów, ale jednostki wybitne potrafią skutecznie zamieszać...
A mnie wkurza to, że jak człowiek sam jeździ bez trenera to zaczyna siedzieć jak dupka. A poźniej dziwie się, że chłopak narobił mi 200 fotek, na których wszystko wygląda masakrycznie!!!!!
Ponia   Szefowa forever.
14 czerwca 2012 16:08
Ludzie, nie wkurzają a wkur*******.

Chcesz sprzedać konia za 10 tys za dużo, piszesz 5 tys, to napewno coś mu jest.
albo koń  przez rok nic nie robił więc się spasł,  zostaje sprzedany  i dowiaduje się że wychudzony.


no ręce mi opadły  😵  straciłam kompletnie wiarę w to  środowisko.
asds   Life goes on...
14 czerwca 2012 16:14
Haha...Ponia bo ludzie sami nie wiedzą czego chcą.

Mi się podoba z naszych ogłoszeń jeden własnie piekny rosły kasztan chyba za 5 tysięcy i wygląda mi na super konia dla rekreanta - Bardzo spokojny wyraz pyska ma.No ale koszta utrzymania w Warszawie mnie przerażają przy mojej pensji 😉))
Ponia   Szefowa forever.
14 czerwca 2012 16:18
wiesz co, już tyle lat w tym siedzę  i generalnie jestem  już uodporniona. Gadali, gadają i zawszę będą gadać  ale jak słyszę takie herezje  no to nóż się w kieszeni otwiera.

a piszesz, akurat o moim kasztanie 😉
asds   Life goes on...
14 czerwca 2012 16:24
Hahaha..No patrzcie Państwo......Przyznam że imię tez uwagę zwraca 🙂
Chcesz sprzedać konia za 10 tys za dużo, piszesz 5 tys, to napewno coś mu jest.


Dokładnie tego samego doświadczyłam. Po roku intensywnych poszukiwań kupca udało mi się sprzedać konia za 5.
Pisz 7 do negocjacji 😉
a mnie wkurza leczenie konia. wkurza po prostu.

wczoraj zaliczyłyśmy wstrząs anafilaktyczny i mam ochotę się powiesić ;(
Isabelle , znam ten ból i współczuję ! 
Było bardzo źle ??
A w temacie , to mnie wkurzają ostatnio moje kontuzje  😕 . Jestem już kompletnie wybita z rytmu pracy .
Lirko, średnio, strach ogromny, na szczescie reakcja weta natychmiastowa. i jak teraz trzeba być bezmyślnym, żeby samodzielnie podawac pierwszy raz antybiotyk, bez opieki weterynaryjnej...

na nieszczescie jest uczulona na najlepszy możliwy dla niej lek. nastepna dawka mogłaby albo byc zupelnie bez reakcji alergicznej, albo reakcja moglaby być baaaardzo ciężka, wiec wet podjął decyzje, ze szukamy innego.

chcialam wczesniej zrobić endoskopię, przebadac koninę, wet mnie zapewniał, że secreta pro i witaminy pomogą, i najpewniej (jak mówi drugi wet) zbagatelizowanie sprawy doprowadziło do cięższych problemow, czyli zaognienia sie innych partii układu oddechowego 🙁 niestety wyników krwi wczesniejszych nie mam, wet mi ich nie dał,  dwa dni po pobraniu mialam telefon z pytaniem, czy krew nie zostala w stajni... potem sie tylko dowiedzialam, ze "wszystko ok" a tu w endo wyszły liczne bakterie, wirusy i osłabienie organizmu...

dobijające to wszystko jest
Rozumiem !
Ja widziałam dwa wstrząsy i od tego czasu jak mam podać antybiotyk (czego unikam jak ognia) , to najpierw podaję dosłownie jeden ml i czekam parę minut na reakcję .
Dobrze , że się tak skończyło ....
jutro kolejny antybiotyk będzie juz z testem miedzytkankowym(? zapomniałam z wrażenia jak to się nazywa), zeby sprawdzić potencjalną reakcję

ale to jest już chamstwo. najlepszy lek a tu dupka. jak mnie to wkurza, że te konskie organizmy nie chca wspolpracowac :/
A mnie wkurza, że jest bardzo trudny dostęp do porządnych kowali.. W tym tygodniu dwa razy mój koń zgubił podkowę. Za pierwszym razem założył kowal, zrobił to tak beznadziejnie, że po trzech dniach zleciała znowu. Nie miałam już nawet ochoty do niego dzwonić i założył podkowę trener koleżanki. Zrobił to naprawdę dużo lepiej ale co z tego jak mi kopyt nie zrobi bo nie się boi.. Za tydzień muszę wezwać kowala i nie mam pojęcia kogo mogę wezwać..  😵
ekuss   Töltem przez życie
14 czerwca 2012 21:16
Mnie wkurzają ,,trenerzy"...ok- jakimś cudem (chyba dużo miejsc wolnych mieli) dostałam się na mistrzostwa krajowe. Nasza klubowa ,,reprezentacja" miała dziś ,,trening"...
Wszystko co usłyszałam:
-jedź szybciej kłusem (czyli-koń ma przebierać nogami szybko jak opętany-nie,nie chodzi tu o wydłużenie wykroku)
-,,twój koń w szybkim tolcie gubi takt i wchodzi w kłus"
Moja mina typu ,,no co ty ku*wa nie powiesz" -już pominę fakt,że kłus jest 2-taktowy,a nie 3 i zamiast w kłus to wchodzi w galop -.-

I tak i tak będziemy ostatnie- pytacie czemu? Wytłumaczę to prosto:
nie ma tutaj klas według doświadczenia tylko według wieku. Nie ma więc tak jak np.w PL klasy L,P,N itd tylko same kategorie wiekowe. Więc np. w juniorach jeśli startują dajmy na to 4 osoby: jedna ma konia na poziomie klasy L, druga i trzecia na poziomie klasy N,a czwarta C. Jadą w jednym konkursie i mają pokazać wszystko co umie koń. Proste,że wygra ten na poziomie C,a przegra ten L...
wiadomo,że koń od razu nie pójdzie klasy GP,więc moim zdaniem powinny być klasy według umiejętności -tak to bym Frigg w niższych pokazała i w ten sposób bym ją nauczyła obycia z zawodami... no,ale IS to kraj niepełnosprytnych...
klapcio89   Walczący z cieniem...
14 czerwca 2012 21:29
Wkurza mnie to że nie mam Hali  😀iabeł:
Zaczęłam zajeżdżać młodziki od poniedziałku, a od wtorku wieczór cały czas pada i dalej stoją  👿
ekuss, rybko, ale nigdy i nigdzie w żadnych Mistrzostwach nie ma podziału na inne kategorie niż wiekowe 🙂 W PL senior, który nie ma konia GP w Mistrzostwach nie wystartuje, ani junior, który nie ma konia CC. No dobra - Puchar Polski niżej, i jeszcze lokalnie funkcjonuje dziwo-twór Mistrzostwa dla zawodników z III licencją (długo by pisać o jego genezie, no i z kolei - niezależnie od wieku).
Załapałaś się na Mistrzostwa, znaczy - przeszłaś eliminacje/kwalifikacje, ciesz się! Może do finału (bo pewnie jest jakiś finał) nie wejdziesz, ale - walcz.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się