Rak, nowotwór (i inne poważne choroby) w rodzinie/u bliskich

omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
25 marca 2014 04:03
Vanille jak halo napisała - w całym cywilizowanym 😉 świecie istnieją procedury - nawet po to by lekarz NIE MÓGŁ  przegapić zlekceważyć jakiegoś objawu i potem powiedzieć "ojej zapomniałem". W słuźbie zdrowia siedzę od finansowej strony Nfz znam do porzygania - i jednak wciąż uważam że procedury diagnostyczne byłyby fajne .
Moja mama odchodzi...
Jak pomóc bliskim?
Jak pomóc sobie?
Mistral, być blisko, być łagodnym. Trzymaj się!
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
02 kwietnia 2014 12:52
Mistral, duzo sily, trzymaj sie...
maleństwo   I'll love you till the end of time...
02 kwietnia 2014 13:08
Mistral, tak strasznie mi przykro...

Jak pomóc? BYĆ. I dla mamy, i dla innych bliskich. Tak, jak halo napisała - blisko i łagodnie.

Jak pomóc sobie? Z mojego doświadczenia - to chwilę potem. Jak chcesz wiedzieć, jak ja sobie poradziłam, to zapraszam na PW.
Dziękuję...Teraz, w tym trudnym okresie, gdzie niestety wiadomo, że to jedynie kwestia dni; a także i po, potrzeba siły...
Mama leży w hospicjum, nie ma z nią kontaktu słownego, żyje we własnym świecie. Nie poznaje bliskich. Stan jedynie leżący. Słabo je lub nie je wcale, dożywiana jest dożylnie, kroplówkami. Widać, jak bardzo ją choroba wyniszczyła. Wszyscy sobie zdajemy sprawę, z tego, co nieuchronnie się zbliża i porządkujemy wszystkie formalności.
Oby tylko się nie męczyła...
Mistral, mamy dokładnie to samo z moim dziadkiem (jest w szpitalu, ale szukamy hospicjum). No, jeszcze trochę ogarnia i można z nim czasem parę słów zamienić.. poznaje nas, ale jest tak, że 3/5 wypowiedzianych zdań jest nie wiadomo skąd wzięte, ciężko czasem zrozumieć o co mu chodzi. Też raczej leży, ale zdarza mu się wstać do toalety. Nie chce nic jeść.. cztery łyżki zupy (przemęczone przekleństwami "bo to świństwo" - jedzenie w sensie) to sukces. No i ma na tyle siły, żeby nie dać się przebrać, albo najgorzej - kroplówki sobie wyrywa.. Wie, że szukamy mu hospicjum - chyba się z tym pogodził (nas nie stać fizycznie na opiekę 24h). Strasznie to przykre. Człowiek, który był związany z prawem, polityką, na wysokich stanowiskach, był też egzaminatorem w szkołach jazdy, pogadać można było o każdej dziedzinie, oczytany, z wszystkim na bieżąco.. a teraz? Mówi cały czas o babci (zmarła 7 lat temu), o bracie (zmarł dwa lata temu), np. że rozmawiał przez telefon z nimi.. dzisiaj powiedział, że był na działce (wsiadł w auto i pojechał), a na odpowiedź, że auto przecież pod blokiem i na pewno nie był -"tak, jest pod blokiem, wsiadłem i pojechałem".. Kontakt coraz gorszy, bardzo byśmy chcieli, żeby było lepiej, ale niestety. No i on zdaje sobie sprawę z własnej bezsilności - straszliwie go to wkurza, że sobie nie radzi.. przez co wrzeszczy po wszystkich.. nawet lekarza obraził skutecznie. Cały czas też szuka w kieszeniach/szufladach/torbie papierosów. Jest strasznie uparty, ale chyba jeszcze walczy i oby tak dalej, tylko że nie pozwala sobie pomóc. No i też musimy pozałatwiać papierologię.. dziadek ma kilka aut, mieszkanie.. nawet nie wiemy do końca jak się za to wszystko zabrać, jak to działa. Własny syn się od niego odwrócił parę lat temu (niestety dziadek nie jest łatwym człowiekiem), długo by gadać, ale nawet teraz, gdy jest tak źle jedynie pyta "co u tatusia", ale odwiedzić już nie, bo nie ma czasu, przecież taka cudna pogoda. Jak tak można do jasnej.. Moja mama (siostra) nieraz się wypłakiwała przez własnego brata. Potem kochającego udaje. Nawet mi się gadać nie chce z kimś takim. Trudno/nie trudno, miło/nie miło - to jednak rodzina i jaka by nie była - należy być człowiekiem i spiąć tyłek, a nie unosić się dumą i obrażać matko święta. 🙇

Życzę wytrwałości i siły w opiece nad ukochanymi bliskimi. Łatwo nikt nie mówił, że będzie, ale trzeba zachowywać się tak, żeby potem nie żałować i nie mieć wyrzutów sumienia.
Lussi wiem o czym mówisz. Często takie zachowanie chorych to właśnie przejaw buntu wobec rzeczywistości, ale także i niekiedy (co w przypadku mojej mamy występuje) efekt uszkodzeń mózgu. Przykro się patrzy na człowieka, który kiedyś był w pełni sił, doskonale funkcjonował w życiu, budząc szacunek i podziw innych, a obecnie to wyniszczona, zagubiona osoba, gadająca często od rzeczy.
Znaleźć hospicjum to tez nie lada sztuka. Dużo słyszy się o placówkach, gdzie najprościej mówiąc, nie dba się o pacjenta, a przecież to nie jest "zwykły" pacjent, tylko osoba, która wymaga szczególnej troski w ostatnich dniach/tygodniach swojego życia.
Osobiście, sama sceptycznie podchodziłam do tego typu instytucji, ale dzisiejszy dzień utwierdził mnie w przekonaniu, że mama trafiła w dobre miejsce, ponieważ sami nie podołalibyśmy w opiece nad nią.
Również życzę dużo sił i cierpliwości!

Dzisiaj z mamą lepiej- zaczęła kontaktować, poznawać nas, ale zdarza jej się bredzić. Mimo tego, lekarze mówią, żeby nie robić sobie złudnej nadziei,gdyż jej stan jest zmienny niczym chorągiewka.
Rozmawiałam dziś także z miejscową panią psycholog (ze względu na stres i związane z nim przykre doznania) i jestem pozytywnie zaskoczona! Pogadała ze mną, zaproponowała dalszą pomoc, jeśli będę miała ochotę.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
03 kwietnia 2014 20:35
Mistral, to miło, ze pani psycholog kompetentna... Ja w warszawskim CO trafiłam na jakiegoś pana żółtodzioba, który tylko słuchał, kiwał głową i powtarzał za mną... Dużo lepszą pomoc uzyskałam od swojej mamy :/
Dziadek dzisiaj poprosił o gazetę (zawsze czytał jakieś Polityki, Dzienniki prawne, Wyborcze), powiedział, że chce zwykły dziennik, bo "prawny" będzie dla niego za trudny. Świadomość ma tego co się dzieje i że nie jest z nim najlepiej. Ah no i raczej już nie wstaje, a jeśli to z pomocą. Jeździmy codziennie do niego itd. Też niby nie robimy sobie nadziei, ale w głębi duszy.. chyba jednak ciężko tak.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
03 kwietnia 2014 21:09
lussi- Wtrącę trochę, ale przeczytałam, że Twój dziadek mówi o tym, że gdzieś był, z kimś rozmawiał, a tak naprawdę tego nie zrobił, bo nie mógł.
Mój dziadek (93 lat) od kilku lat miał problemy z pamięcią, potem przychorował, ma cewnik, potem wizyta w szpitalu (zakażenie, był już prawie na tamtym świecie) i się posypał. Jest pod opieką cioci (swojej córki) całą dobę. Słabo chodzi (ale uciec potrafi  😉 ), często są problemy z jedzeniem (ale kielicha czasem wypije).
Dziadek ma dni, kiedy opowiada z sensem, a czasem mówi w kółko to samo (o cięciu drzewa na deski/ wykopkach/ koniach/ swojej rodzinnej miejscowości/ rodzicach/ pracy w dzieciństwie/ pyta się co rusz, kim jestem i ile mam lat, skąd jestem). Jak mnie widzi, to siada obok mnie i mówi ,,pani" lub ,,dziewczyno", czasem ,,proszę pana". Raz mnie wziął za swoją narzeczoną, a ostatnio jestem jakąś jego znajomą z lat młodości. Raz na spacerze z mamą mówił, że jest teraz w Palestynie i będzie patrzył, jak tu ludzie żyją  😉
Już nie prostuję kim jestem, z jakiej miejscowości, a gdy nazywa miejscowość inaczej czy też mówi, że jest ona gdzie indziej, to tylko przytakuję- i dziadek się cieszy, że dobrze powiedział.

Moja śp babcia kilka lat przed śmiercią też mówiła, że moja siostra ma dziecko (a tak nie było) i się z nią nawet pokłóciłam, że nie ma racji (czego później żałowałam). Później kiwałam tylko głową. Kilka tygodni przed śmiercią żyła w swoim świecie- miejscowości, gdzie się wychowała (teraz nie ma tam praktycznie śladu, że mieszkali tam ludzie): ,,odwiedzała" swoich znajomych, ,,chodziła" na tańce, śpiewała piosenki po niemiecku (była Mazurką). Mama miała rozpisane na kartce, gdzie stał czyj dom i na pytania babci, gdzie dziś będzie zabawa, mama podawała nazwisko któregoś z sąsiadów.

Dlatego radzę: nie prostujcie na siłę tego, co mówią chorzy bliscy. Nam jest przykro, gdy zaczynają bajdurzyć, ale im wciskanie prawdy też sprawia przykrość. Wiem, że jest ciężko, ale warto próbować.
Nie do końca jest tak, że prostujemy 🙂 Raczej się nie odzywamy, a tamta sytuacja to było na zasadzie, że powiedział "pojechałem/byłem" i dostał odpowiedź "ale auto jest pod blokiem" i powiedział, że tak, jest i był, na co już nie odpowiedzieliśmy. Nikt mu nie mówił "Ty na pewno tam nie byłeś, bo leżysz w szpitalu, nie mogłeś jechać bo nie umiesz nawet dojść do toalety, czy na pewno nie" 😉 Fajnie, że sobie myśli o miłych rzeczach/sytuacjach/ludziach czy nawet o czymś czego nie ma, ale mu się podoba - lepsze to, niż jakby mówił o tym że jest w szpitalu, umiera, wszystko jest fe i be, lekarze to tacy i owacy itd (co robił na początku, zadzwonił wieczorem do nas "weźcie mnie stąd, proszę", to było straszne, bo naprawdę widać, że okropnie się męczy, że nie jest w domu, nie może sobie posiedzieć w fotelu, decydować 🙁)
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
03 kwietnia 2014 21:48
Źle Cię zrozumiałam  😉
Powoli odnajdziecie się w tej sytuacji. Życzę Wam, żebyście znaleźli dziadkowi hospicjum, gdzie będzie miał należytą opiekę.
(nie)dziękuję 😉 generalnie chcieliśmy blisko (bo po pracy/przed można by codziennie odwiedzać), ale chyba będzie to musiało być kawałek dalej, bo pozajmowane.
Odkopuję. Dziś się dowiedzieliśmy, że mój tata na raka prostaty. Ścięło mnie to z nóg. Podobno jest do wyleczenia, dość wczesne stadium. Problem w tym że mój tata jest zamkniętym w sobie nerwusem, nie mówiący o sobie, co czuje itd. I nie mam zupełnie pojęcia, jak się zachowywać. Normalnie, jakby wszystko było ok? Czy pocieszać, czy co? Zupełnie nie wiem.
Lunitari, a jesteście po biopsji? Wiele mężczyzn ma taki problem. Najczęściej wycina się i po problemie.
Mistral, Lunitari - trzymajcie się mocno. Przesyłam Wam duużo sił w walce z tym okropieństwem...
Prawie 6 lat temu sama słabo sobie dałam radę ze śmiercią Dziadka. Miał 66 lat, wykończył go rak. Rodzice i Babcia zdecydowali, że nie powiedzą, ale Dziadek doskonale o tym wiedział. Wiedział również, że to już koniec. Wykorzystywał ten krótki czas (około miesiąca od zdiagnozowania) ze wszystkimi bliskimi jak tylko mógł, na ile mu sił wystarczyło. Niestety przegrał. Czekał do momentu, w którym wiedział, że pożegnał się ze wszystkimi. Do tej pory nie umiem się z tym pogodzić. Z każdą myślą o nim (pomimo wspaniałych wspomnień) mam w oczach łzy. Właśnie 3 dni temu miał swoje urodziny...

Wiem jak to boli i jak jest ciężko. Tu tylko czas leczy rany, nie da się na to przygotować i pogodzić się z myślą, że może kogoś bliskiego zaraz zabraknąć.
mój teściu robił badania kontrolne po chemioterapii i wyszło, że jest ZDROWY  😅 😅
Tak,jesteśmy po biopsji. Rokowanie nienajgorsze,albo wycięcie, albo radioterapia. Ale jest przerażony. Nigdy nie mieliśmy dobrego kontaktu, a teraz w ogóle nie wiem jak z nim rozmawiać.
Dziękuję Wam wszystkim.

W piątek pochowałam swoją Mamusię...

Jest ciężko, ale trzeba żyć dalej, wyznaczyć sobie nowe cele- świat się przecież w miejscu nie zatrzymał...

Wszystkim walczącym i ich rodzinom życzę dużo sił. Nie poddawajcie się i szukajcie nowych rozwiązań w leczeniu, jeśli macie taką możliwość. Badajcie się regularnie, dbajcie o swoje zdrowie- może gdyby Mama nie zaniechała okresowych kontroli 5 lat po pierwszym rzucie choroby w 2000 roku, to może wszystko potoczyłoby się inaczej...
Bardzo ważne też jest wsparcie bliskich, a także w razie potrzeby- wsparcie psychologiczne.

Mistral, żadne słowa nie pomogą 🙁. Jestem z Tobą myślami.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
13 kwietnia 2014 19:09
Mistral, potwornie mi przykro... Jakbyś chciała "pogadać", to pisz śmiało.
Mistral, bardzo współczuję 🙁
Mistral, trzymaj się.
Mistral wspolczuje  🙁  :przytul:
Mistral, trzymaj się, silna z Ciebie dziewczyna.
Mistral, przykro mi  🙁

Ja dziś zgarnęłam mamę i pojechałam do hospicjum do dziadka (tak, bo udało się jednak z miejscem). Mama jeździ codziennie do niego. Ma super opiekę, panie pielęgniarki bardzo miłe, ma czysto, ładnie, smaczne jedzenie itd. Niestety się poddaje. Mówią, że nie chce jeść, ani pić. Kroplówki wyrywa. Podobno rano było bardzo źle, dostał podskórnie glukozę, odmówił picia. My przyszłyśmy koło 14 to chciał tylko spać. Ciężko oddychał, więc zawołałyśmy pielęgniarkę. Saturacja 75/39, ale tlenu nie chciał. Wygląda tak źle, że się popłakałam. Same kości. Namówiłyśmy go z mamą i mu tlen pomógł, ale go sobie wyrywał cały czas, bo mu niewygodnie. Namówiłyśmy go też do napicia się, wypił aż połowę kubka-niekapka herbatki i nawet zjadł kilka łyków zupki. Skomentował "ale się rozpiłem" 🙂 Potem się uśmiechnął i złapał mnie za rękę.. kurczę jak tu nie płakać 🙂 Pielęgniarka przyszła to było "jeszcze nie umieram" 🙂 Niemniej jednak dają mu dwa dni.. Eh.
Lussi, co u Was?

Pojawiam się tu po dłuższej przerwie. Dziękuję Wam wszystkim za słowa otuchy.
Musiałam sobie to wszystko przetrawić na nowo. Minęły 3 tygodnie od śmierci mamy. Pustka, jaką odczuwam, jest nie do opisania.
Mama w końcu była jedną z najważniejszych osób w moim życiu, moją przyjaciółką i nauczycielką.
Staram się żyć dalej- mam pracę (niedługo się okaże, czy mi przedłużą umowę, bo jestem na okresie próbnym), od poniedziałku wracam na uczelnię po miesięcznej przerwie. Wyznaczam sobie nowe cele, porządkuję sprawy finansowe, planuję powrót do jazdy konnej po dwóch miesiącach przerwy. Świat nie stanął w miejscu, trzeba funkcjonować dalej...
Mistral bardzo współczuje. Wiem przez co przechodzilas i co czujesz. Mój ukochany i jedyny, wspaniały Tato też przegrał walkę z rakiem, teraz zas miesiąc temu zmarła tesciowa .
Ten ból z czasem przycichnie zostaje pamięć i masz rację życie toczy się nadal.
Lussi, co u Was?

Pojawiam się tu po dłuższej przerwie. Dziękuję Wam wszystkim za słowa otuchy.
Musiałam sobie to wszystko przetrawić na nowo. Minęły 3 tygodnie od śmierci mamy. Pustka, jaką odczuwam, jest nie do opisania.
Mama w końcu była jedną z najważniejszych osób w moim życiu, moją przyjaciółką i nauczycielką.
Staram się żyć dalej- mam pracę (niedługo się okaże, czy mi przedłużą umowę, bo jestem na okresie próbnym), od poniedziałku wracam na uczelnię po miesięcznej przerwie. Wyznaczam sobie nowe cele, porządkuję sprawy finansowe, planuję powrót do jazdy konnej po dwóch miesiącach przerwy. Świat nie stanął w miejscu, trzeba funkcjonować dalej...


Mistral, bardzo współczuję.
Pamiętam jak sie czułam po śmierci ojca. To masakra.
Jedyne co mogę Ci powiedzieć - nie walcz, nie staraj sie zrozumieć czy robić rzeczy wbrew sobie.
Nie daj sie ponieśc - niczemu - utrata bliskiej osoby to jakbyś nagle weszła goła do klatki z ludożercami - jesteś teraz bardo podatna na wpływy, robienie głupot itd.
Taki stan bedzie trwał, trwał, trwał … nawet rok.
Daj sobie czas, na przemyślenia, na smutek, na załatwianie spraw…

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się