UWAGA ! Konie wyłudzone do adopcji zaginęły bez śladu !

No i już chyba rozumiem wszystko. Bardzo dziękuję.
Czyli oddając konia trzeba sprawdzać, pytać, myśleć.
I unikać panów R. jak ognia.
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
26 września 2012 14:13
wracając jeszcze do tej umowy adopcyjnej, to taka forma daje adoptującymu tzw. furtkę ... jak koń się znudzi albo nie będzie go stać na dalsze utrzymanie albo zmieniły mu się plany zyciowe - ma prawo zwrócić zwierzaka do właściciela. Ostatnio jest to dość popularne i konie do fundacji wracają jak bumerangi.

Trzeba tutaj przede wszytskim ustalić jakie umowy zostały podpisały z panem R.  🙄

jeżeli umowa kupno - sprzedaży to pozamiatane, liczę , że były to umowy adopcji - dzierżawy .. bo tutaj jeszcze coś będzie można zrobić.  🙄
ano wlasnie, pan a. twierdzi, ze zadnych umow nie ma, poza ustnymi, mam szczera nadzieje, ze to nieprawda.
kurcze nie wiedzialam ze mozna tak 🙁
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 września 2012 16:41
Taniu, czy dobrze zrozumiałam że biorąc konia w adopcje, fundacja może go odebrać za jakiś czas?
Koleżanka adoptowała konia właśnie, ślicznego, surowego 7 latka. Idzie do zajeżdżenia i w trening. Czy będą mogli jej go zabrać, jak nie będzie już surowy ot tak, bez powodu?????


Mogą jej konia odebrać jeśli będzie łamać warunki umowy adopcyjnej: znęcać się, głodzić itp. Nie mogą zabrać konia bez przyczyny. Ale każda umowa adopcyjna ma punkt: że nowy opiekun musi dbać, leczyć, żywić, nie może go przekazać dalej, a w razie problemów musi wrócić tam skąd został adoptowany.

Umowy adopcyjne są umowami cywilno prawnymi i nie musi podpisywać ich fundacja.
Jara, zależy od umowy - ja mam w adopcji konia z Centaurusa i istnieje w naszej umowie zapis, że mogą zabrać konia bez przyczyny. niemniej umowę podpisałam i jestem świadoma tego zapisu
To może być ten koń?

derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
26 września 2012 18:03
tak, to ten koń
Mam jedną refleksję. Warto odżałować stówę czy dwie na solidną umowę prawną i nie robić nic "na gębę" Dziś takie czasy smutne, że strach ufać ludziom.

Ale jeśli nie było pisemnej darowizny ani sprzedaży konia, ale ustna dzierżawa, to wedle naszego prawa umowa ustna jest równie wiążąca. TRZEBA zgłosić KRADZIEŻ. Jeśli pożyczę sąsiadowi rower, a on go sprzeda za flaszkę to nie mam prawa dochodzić swojej straty? Absurd. Trzeba być tylko skutecznie dochodzić swoich praw przed policją. Nie dać się zbyć, że to sprawa dla sądu cywilnego. To zwykła kradzież o wysokiej wartości i tak należy to traktować.
normiss ja tam na Skanera nie naskakuje, ale skoro wpada tu nagle, krzyczy jak "natrzaska panience po pysku", za "swojego" konia itd., a później nie wie nawet do kogo kieruje te groźby, to jakoś jego wypowiedzi zaczynają brzmieć śmiesznie.



co racja, to racja  :kwiatek:
Do tej pory sadzilam, ze na zaufaniu, dobrej woli i umowie, ale teraz sie dowiaduje, ze umowa to sobie mozna co najwyzej tylek podetrzec. Fajnie by bylo gdyby jakis forumowy prawnik nam powiedzial jak to naprawde z tymi umowami adopcyjnymi jest.

Mówisz i masz: Umowy adopcyjne zwierząt ( jeśli takie słowo zostanie w ich treści użyte)  są nieważne od momentu podpisania. Ustanawiają stosunek prawnie niedopuszczalny. Adopcja, w rozumieniu prawa, to przyjęcie obcego biologicznie dziecka za własne, na prawach pokrewieństwa. Adopcja może dotyczyć tylko ludzi. Nie można uznać za członka rodziny zwierzęcia. Zasady adopcji, wynikające z niej prawa i obowiązki, określa kodeks rodzinny i opiekuńczy. A on, jako się rzekło, koni nie dotyczy.
  Zamiast umowy adopcyjnej powinno sie sporządzać umowę o przekazanie w użytkowanie. Umowy o bezpłatną dzierżawę juz nie, bo dzierzawa musi określać wysokość czynszu dla wydzierżawiającego, a więc bezpłatna nie istnieje.
Gdyby "umowa adopcyjna" trafiła pod rozstrzygniecie sądu, to sad musiał by ją uznać za nieważną i orzekać na podstawie rozpoznania intencji stron. Jeśli strony określą swoje intencje w odmienny sposób to robi sie zagwozdka. Bo oddanie do adopcji oznacza zrzeczenie sie wszelkich praw i obowiązków - tak to jest rozumiane w przypadku ludzi. Tym samym przyjecia do "adopcji" zwierzecia musiało by, poprzez analogię, oznaczać przejęcie wszelkich zobowiazań i praw,w tym prawa do decydowania o dalszym losie zwierzęcia.Co więcej, sad może uznać, że przeniesienie obowiazku utrzymania, leczenia i zapewnienia schronienia zwierzęciu, bez mozliwości odzyskania nakładów poprzez korzyści ze zwierzęcia ( praca, rozród) jest równoznaczne z przeniesieniem prawa własności. Sąd może też uznać, że oddanie w "adopcję" jest forma zbycia prawa własności, analogiczną jak porzucenie. A mienie porzucone jest własnościa tego, kto je zajmie.
Oczywiście wykładnikiem intencji stron może byc treść umowy "adopcyjnej", mimo że sama ona jest nieważna, ale : jesli ktos przez 3 miesiące karmi i opiekuje sie zwierzęciem, z którego nie ma żadnych pożytków, a właściciel nie podejmuje kroków zmierzających do odzyskania i przejęcia zwierzęcia mimo ze zna jego miejsce pobytu, to zwierze przechodzi na własność karmiciela.
strzeszynopitek, nie mogę się zgodzić, chociaż piszesz mądrze.

moje luźne myśli: na podstawie umów adopcyjnych pzhk wpisuje w paszporty właściciela (dający w adopcję) i posiadacza (biorący w adopcję). umowy adopcyjne są także uznawane przez policję. a ja na podstawie tych umów poniosłam niejednokrotnie kosmiczne koszta na leczenie zwierząt przebywających w domach adopcyjnych lub na wożenie ich, kiedy adoptujący się nimi znudzili. czyli jest to umowa, która funkcjonuje w naszym świecie i potocznie adopcja nabrała innego znaczenia, niż przytoczone przez Ciebie.

to że ktoś karmi przez 3 miesiące zwierzę wcale nie oznacza, że w czwartym miesiącu będzie mu się chciało tegoż zwierza poddać na przykład kosztownej endoskopii, gdyby pojawiły się problemy lub zapłacić za utylizację, jeśli zwierz 5 lat później zejdzie z tego świata. w problemowych sytuacjach adoptujący bardzo szybko przypominają sobie, kto jest właścicielem konia 😉

przekazanie zwierzęcia poparte umową podpisaną przez obie strony nigdy nie może być równoznaczne z porzuceniem.
strzeszynopitek :kwiatek:
A ja nie bardzo rozumiem jak w ogóle można oddać swojego konia do adopcji. Psa też oddajecie jak zniedołężnieje czy zachoruje?
Konia chorego, emeryta można dać do stajni z pastwiskami, na emeryturę. No ale trzeba płacić za pensjonat.
Najpierw oddajecie swoje "niepotrzebne" konie, pozbywając się problemu, a potem jęczycie, że ktoś je do rzeźni wywiózł.
Dziwne to.
martynka.n, jeśli obie strony zgadzają się na konkretny układ, to przy złamaniu jego założeń należy nie tyle jęczeć, co iść na policję. krótka piłka - zostało złamane prawo. w takiej sytuacji, biorący konia powinien postawić sprawę jasno: mogę odkupić konia za symboliczną kwotę, ale chcę być jego właścicielem. jeśli ktoś "pożycza" konia po to, żeby go sprzedać dalej, to łamie prawo.

inna sprawą jest naiwność (perfidia?) osób oddających stare, schorowane konie. sami łożyć na nie nie mają już ochoty, ale oczekują, że ktoś chętnie sypnie groszem. niemniej nijak nie tłumaczy to postępowania pana r. ani nie zmienia charakteru jego działań.
tak, to ten koń

To się znalazł ten koń tytułowy?
martynka.n, jeśli obie strony zgadzają się na konkretny układ, to przy złamaniu jego założeń należy nie tyle jęczeć, co iść na policję. krótka piłka - zostało złamane prawo. w takiej sytuacji, biorący konia powinien postawić sprawę jasno: mogę odkupić konia za symboliczną kwotę, ale chcę być jego właścicielem. jeśli ktoś "pożycza" konia po to, żeby go sprzedać dalej, to łamie prawo.

inna sprawą jest naiwność (perfidia?) osób oddających stare, schorowane konie. sami łożyć na nie nie mają już ochoty, ale oczekują, że ktoś chętnie sypnie groszem. niemniej nijak nie tłumaczy to postępowania pana r. ani nie zmienia charakteru jego działań.


Oczywiście, że ie tłumaczy postępowania tego pana, ale nie wierzę, że ktoś kto oddaje swojego konia do "adopcji", czyli pozbywa się, delikatnie mówiąc problemu, liczy na to, że obcy człowiek będzie utrzymywał tego konika do końca życia. Ten konik panu X jest tak samo niepotrzebny jak właścicielowi.
Kupujesz zwierzaka- jesteś odpowiedzialny za niego do końca jego życia i koniec. Koń to nie zabawka, albo stary mebel.
I dlatego nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem. Nie wierzę, że ludzie są aż tak naiwni i wierzą w bezinteresowną, bezpłatną pomoc w postaci utrzymania starego, chorego konia. Chyba już lepiej uśpić takiego konia niż skazywać go na tułaczkę po dziwnych miejscach, na końcu której jest RZEŹNIA.


Dodam do wypowiedzi martynki.n, że bywa i tak, że się oddaje popsutego konia na drugi koniec Polski licząc na cud, że ktoś go weźmie na swój garnuszek a kupuje nowego, niepopsutego i wyposaża się go w milion czapraczków i w ogóle ładuje w niego kasę.
A można by te 300 zł na pensjonat skromny dla pierwszego z koni jakoś wyodrębnić.
Ja znam taki przypadek. Pokazywano mi nowego konika z górą sprzętu z najwyższej półki, wypasionym trenerem i w ogóle.
A stary był bohaterem koszmarnych historii poniewierki po Fundacjach i chyba (głowy nie dam) żle skończył.
martynka.n, popieram - eutanazja powinna być bardziej popularna... dlaczego nie jest? bo co by ludzie powiedzieli, bo to trudna decyzja, bo potem jest utylizacja, bo łatwiej stracić z oczu i jeszcze chwalić się, że się za darmo oddało, nie chcąc dużych pieniędzy za wraka przyjaciela...

Tania, sama byłam "ofiarą" takich panienek. nigdy więcej. w dodatku bezczelne d...pupencje później domagają się relacji foto albo odwiedzin. a won! historyjka jest zawsze taka sama: brak możliwości finansowych, choroba, ciąża... a później obserwuję nowe konie, lustrzanki za grube pieniądze, co raz to wyjazdy na wakacje... a won! szkoda zwierząt, ale ja już z biegu odmawiam pomocy w takich przypadkach
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 września 2012 07:59
Do kur... nędzy!!!

Te całe fundacyjki i ich działalność o kant d... należy potłuc




Ja tego konia Omen ZNAM!!!! Znam właścicielkę - rozbijała się furą najnowszy Merol, bachory w prywatnych szkołach, niby jakś firmę ma

I konikowi załatwiła 3 lata temu  "zielone łąki" i utrzymywanie przez społeczeństwo  poprzez "wirtualne adopcje"

http://ratujkonie.pl/2011/01/omen/

Noż kur.. ręce opadają

🤬 😤
No widzisz? Czyli to nie odosobniony przypadek.
famka   hrabia Monte Kopytko
27 września 2012 08:09
ElaPe, no właśnie dlatego też tej fundacji V* nie ufam od wielu lat, naoglądałam się tam własnie takich cudów nad Wisłą :/
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 września 2012 08:13
No widzisz? Czyli to nie odosobniony przypadek.


oczywiście że nie odosobniony. Powszechny wręcz. Się Jaśnie Państwo wycwaniło. Po co płacić jak można nie płacić!

Główna wine ponoszą te cała Fundacje. Że przyjmują na garnuszek żebraniny społecznej konie od ludzi prywatnych!!!! W dodatku bogatych których stać!!!

Też uważam że czasem lepiej po prostu schorowanego, starego konia uśpić niż skazywać go na garnuszek żebraniny społecznej i tułaczkę po nie wiadomo jakich miejscach "adopcyjnych"

Ten Omen ze zdjęcia to był zawsze tłusty jak parówa. Po 3 latach zdjęcie przedstawia wrak konia.
tłusty "niemedialny"
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
27 września 2012 08:18
...ja oczywiście nie bronię Vivy - bo o niej mowa.. ale w czym jest problem bo nie rozumiem ? Że konia wzięła na tzw. zielone łąki ? I że prosi o wsparcie finansowe ? Pytanie powinno być takie, co by poprzednia właścicielka z tym koniem zrobiła gdyby nie trafił do fundacji ... ? znam b. dużo osób, które za wszelką cenę chcą pozbyć się swojego konia na czas emerytury - bo koń już bezużyteczny i zaczyna się np. kosztowne leczenie  🤔wirek:
Tego nigdy nie będę popierała .. sama mam 3 konie, w tym jednego pod opieką z fundacji i nigdy by mi nie przyszło do głowy oddać ich na starość  - bo są już bezużyteczne.
Nie tylko viva boryka się z nadmiarem koni.. dla mnie to ludzie są bezmyślni ... i myślą, że takie fundacje chętnie przyjmą każdego konika ( ile razy byłam pytana wśród ZNAJOMYCH , czy fundacja nie zabrała by konia bo jest Stary !!! )  😵

ale to jest tutaj  🚫

wracając do dziewczyn i pana R. bardzo bym prosiła o kontakt ze mną w celu ustalenia kolejnych kroków !
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 września 2012 08:36
ty chyba sobie żartujesz Zduśka 🙄 🤔.

Nic nie widzisz złego w tym  że majętna włascicielka oddaje konia na utrzymanie społeczeństwa bo co?

Bo ją stać na te marne 450 zeta ale po co ma płacić skoro może nie płacić???

Bo fundacja od ludzi wyżebrze bo sprzeda rzewną historyjkę??

Nic nie widzisz złego w tym że fundacja godzi się na takie coś??


Dla mnie jest to coś ohydnego, zakłamanego i ja na pewno żadnej fundacyjce na "ratowanie" koników (czyt. ratowanie bogatych właścicieli od klopotliwego starego konia) nic nigdy nie wpłacę.


tłusty "niemedialny"



dokładnie!
Ja myślałam,że jak ktoś zamożny oddaje konia na emeryturę np. do Fundacji to tak automatycznie płaci za adopcję.
Ja to dopiero wierzę w jednorożce.
A na temat:
ten koń się znalazł?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 września 2012 08:42
Ja myślałam,że jak ktoś zamożny oddaje konia na emeryturę np. do Fundacji to tak automatycznie płaci za adopcję.
Ja to dopiero wierzę w jednorożce.


czem prędzej zdejm różowe okulary
niektóre fundacje dają w adopcję i nie interesują się dalszym losem koni -problem z głowy. W nowej stajence koń w takiej kondycji jw. chodzi pod siodłem interwencje u adoptujacego nie skutkują w fundacji też. Dlatego już nie przeleję odpisu z podatku na żadną z nich. Jedna wielka ściema. Problem jest taki, że coraz młodsi ludzie dostają w prezencie konie od rodziców.  Jak się zużyje albo nie potrafi wyżej skakać to "hok"  sprzedaje się komu popadnie byle szybciej kupić nowy egzemplarz w pakiecie z nowymi owijkami. Bez sentymentów. Po drugiej stronie ludzie ratujący swoich przyjaciół do końca. Jak ktoś podejmuje decyzję o pozbyciu się konia i obciąża nim innych czasem naiwnych to niech się nie zapłakuje. Koń z oczu - rzeźnia w perspektywie.
Jest taka symboliczna scena w westernie. Młody czlowiek na swoim ukochanym koniu ryzykuje skok, koń się przewraca i łamie nogę. Instynkt przegrał z zaufaniem i posłuszeństwem. Rżenie cierpiącego zwierzęcia, że skóra cierpnie. Młody ze łzami w oczach prosi szefa wyprawy żeby konia dobił. Ten daje mu do ręki karabin i mówi .."To Twój!! koń"
Fundacje powinny przyjmować konie od osób prywatnych tylko wtedy jeżeli ponoszą część kosztów utrzymania swojego  emeryta (owies, siano) Albo przyjmować tylko konie z tz. interwencji.
Tania jednorożce są trzeba dokładnie patrzeć 😉 😅
Tak mi się przypomniało powszechne oburzenie, że np. w DR poważniejsza kontuzja przekraczająca wartość konia zazwyczaj oznacza eutanazję. Sprzedaż takiego konia za 500 E też była be. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że u nas też tak będzie - rachunek ekonomiczny staje się nieubłagany, a jednorożce zdychają.
Na razie fundacje, "adopcje" tworzą wygodną furtkę typu "mieć ciastko i zjeść ciastko". Z wolna musimy się przyzwyczaić, że za własny komfort emocjonalny trzeba płacić. I że ten komfort (np. poczucie, że nie jest się ostatnią świnią, możliwość decydowania o dobrostanie konia) słono kosztuje.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się