Agresywne zachowania

my_karen   Connemara SeaHorse
24 marca 2009 12:35
zen ja tego czyszcze narazie tak samo- z batem na wszelki wypadek. Tylko po nogach go nie moge uderzyc bo wyskakuje z czterech i na plecy probuje wskoczyc. Skutkuje podniesienie glosu, a bat jest bo jest. Co ciekawe, gnojek daje sie batem wyglaskac wszedzie, wie doskonale kiedy nabroil i kiedy lepiej uciekac.

Z tym laniem to ciezka sprawa. Nie naleze do tych, ktorzy uwazaja, ze koni bic nie wolno. Zasluzy, to dostanie. Batem dotad dostawal tylko na lonzy - ale jak nie uzyc bata jesli kon leci na ciebie z zebami. Teraz wykombinowal juz tak, ze nie ma jak go uderzyc czy postraszyc - nagle na ciebie wyskakuje, ja wczoraj nawet nie zdazylam odskoczyc, nie mowiac o machnieciu batem, mimo ze mialam go przed soba.

Przyznam ze po tym wybuchu mi zwial (dal sie zlapac od razu jak gdyby nigdy nic) to ja zwyczajnie balam sie go zlac. Raz - po czasie nie ma sensu, dwa - zwyczajnie sie balam ze znowu na mnie skoczy i tym razem sie mi sie nie uda.

Lonze widze teraz chyba tylko na dwoch lonzach, chociaz trudniej bedzie mu doskoczyc, ale bez bata pewnie nie bedzie chcial isc w ogole :/

Kon byl kupiony jako niby surowy prawie 3latek od handlarza. Cholera wie, co z nim robili, najpierw mowili ze nic, pozniej wyszlo, ze nim kryli,  zakladali do bryczki ale nie chcial chodzic, wiec pewnie wpierd** byl. Martwi mnie tylko to, ze jest coraz gorzej, agresja wzrasta, mimo ze podchodzimy do konia z sercem, warunki ma dobre, ciezko nie pracuje.

Ale z gwizdkiem super pomysl - zobaczymy jak ten zareaguje, bo on niespecjalnie wrazliwy jest - nigdy nie widzialam mniej plochliwego konia 😵

Dorcysia poglad jest chyba taki, ze jesli kon agresywny to na pewno po przejsciach - czyli krzywda od czlowieka, czyli moze miloscia i cierpliwoscia mozna naprawic.

Ja tego wzielam z podobych pobudek, choc nie do konca z litosci.
Wlasciciel juz go spisal na straty. Ja mu daje ostatnia szanse, konia agresywnego nie bede trzymac. Szkoda tylko, bo kon ma niesamowity potencjal, pod siodlem chodzi chetnie i szybko sie uczy. W obejsciu trzeba uwazac jak na ogra kryjacego, nigdy maskotka nie bedzie, ale chyba idziemy w dobrym kierunku, tylko ta lonza wzbudza w nim niezmiennie morderce.
Tak tylkgo gdybam na głos...ale jakby go tak odstawić na łąki na jakiś czas w celu restartu? Może chłopak by się wyciszył, troszkę zapomniał..?
A co do kastracji to troszkę potrwa aż zobaczy się zmiany. Gospodarka hormonalna może się stabilizowac nawet do 12 miesięcy.
A może mu owies ciachnąć całkiem,dać jakiś Betamag ?
Tak ogólnie go pozbawic powera na jakiś czas?
my_karen   Connemara SeaHorse
24 marca 2009 13:00
Yasmine Coz, ja chcac nie chcac musze tak zrobic. Za tydzien lece do Irlandii na czas blizej nie okreslony i moj osobisty ex ogr idzie na ten czas na łąki. Mąż nie bedzie mial czasu codziennie go ruszac, i myslimy czy od razu z moim ogrem tego na łaki nie dac, bo pewnie pozniej i tak tam trafi.
Akurat bedzie mial czas żeby zmądrzec, no albo zdziczeje do konca, ale wtedy juz decyzja bedzie jedna.

Tania, ja, szczerze mowiac nigdy nie stosowalam gotowych pasz, tylko dodatki, wiec nie wiem do konca jak to zadziala, tylko z obserwacji koni znajomych.
Ten kon dostaje 2x dziennie po sporej miarce owsa w sumie tylko, żeby ładnie wygladal. Nie ma nadmiaru energii, pod siodlem jest bardzo zrownowazony, bez brykow, jak jezdziec chce galop to galop, nie to moze byc stęp caly czas i git. Nie roznosi go, nawet jak dzien w stajni postoi nie ma wybuchu energii i szalonych galopow po padoku. Przy prowadzeniu na samym uwiazie tez idzie bez wyskokow. Ogolnie problemu z nadmiarem energii nie mamy, ale ja sie na tym nie znam i to na czyms innym polega? 🤔
Chetnie poczytam Wasze rady.
Niemniej wczoraj po rozmowie z meżem uznalismy, że prawdopodobnie damy go teraz na łąki i zobaczymy jak bedzie.
IloveMosiek   Mościsław & Co
24 marca 2009 19:44
ja myślę, że jemu jest przedewszystkim potrzebne otrząśnięcie się z tej dominacji, w którą obrósł. jakby na przyklad wychodził jakiś czas z koniem, który by sobie go podporządkował??jakimś starym wyjadaczem, co nie pozwoli sobie wleźc na łeb?
mojemu syfowi dużo dały padoki z innymi końmi - nauczył się akceptowania, że nie tylko on rozdaje karty i rządzi. teraz niby ma autorytet u reszty, alenie osiągnąłtegood razu, a pozatym nawet teraz z niektórymi kolegami tolerują się na w miarę równoległych pozycjach w stadzie.   
Niestety agresja u koni może być wynikiem tępoty i okrucieństwa człowieka, ale bywa również wynikiem nadmiaru miłości i spolegliwości z naszej strony (pomijam przypadki chorych koni, o których także wspominałyście). Często zdarza się  u zwierzaków chowanych przez człowieka po padnięciu klaczy, ale to nie jest reguła. Inny przypadek to młody, potężny ogier - jedyny w stadzie klaczy i wałachów, który "usiłował" szefować, a że właśnie był zbyt młody, niedoświadczony to wyłącznie prowadziło do dziwnych reakcji i z reguły kończyło się agresją. W stadzie nie było na tyle silnego konia, który wprałby mu porządnie. Agresywne zachowania, głównie "ustawianie", zaczął przenosić także na ludzi. Szczęście, że szybko połapano się o co chodzi i z jeszcze stosunkowo młodym koniem, udało się ustalić reguły, ale nadal pozostał koniem, przy którym trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Oczywiście został wykastrowany, co również nieco ostudziło jego pomysły. 
my_karen   Connemara SeaHorse
26 marca 2009 12:26
Dziewczyny jest postep 😅
Nie chce zapeszyc, ale nie moge sie powstrzymac zeby sie nie pochwalic 🙂
Ja wiem, ze to jeszcze moze nic nie znaczyc, ze jeden krok do przodu i trzy do tylu.
Ale jak dotad do przodu nie bylo nic, a dzis lonze zrobilam ze szczeka na ziemi.  🤔
Kon dal sie wyprowadzic, dla zasady musial jak zwykle sprobowac sie bawic w szczypanie, wszystko w normie.
Wyszlismy na lonzownik, ja przygotowana na najgorsze, z druga lonza z boku. A kon... rusza na kolo. Troche sie skrzywil ale nawet nie probowal straszyc.
Zmiana kierunku - zawsze walka. Dzis -NIC! troche koslawo szedl, ale SZEDL! Nawet nie probowal sie szczurzyc, wystaczyl glos, nawet jak zaczynal lekko kombinowac.

Musialam wygladac przekomicznie stojac tam na srodku z otwartymi ustami.

Ja nie wiem czy po kastracji mogly mu hormony tak szybko opasc. Nigdy bym tak nie powiedziala.
Moze zmiana stajni, ale tez mala szansa.

Chyba mi konia podmienili, ale dalej nie moge wyjsc z podziwu jak nam lonza poszla. Pierwzy raz tak gladko! Na wszelki wypadek jutro juz tylko spacerek w siodle zrobimy, a od soboty mlody rusza na łaki. Ale juz jakos psychicznie mi z tym lepiej.

Nie jest to dalej misiek do przytulania, uwazac trzeba, ale jakby tak wspolpracowal dalej bylabym przeszczesliwa. Trzymajcie kciuki 🙂
my_karen nie powiem ale bardzo się wczułam w twoja sytuację i codziennie tu wpadam zobaczyć jak wam idzie, trzymam kciuki i mam nadzieje że koń nie zostanie spisany na straty

😅
IloveMosiek   Mościsław & Co
26 marca 2009 17:39
no to super!
trzymam kciuki za dalszą owocną resocjalizację 😁
dempsey   fiat voluntas Tua
26 marca 2009 18:18
Ja nie wiem czy po kastracji mogly mu hormony tak szybko opasc.
my_karen, może i mogły..
ja męczyłam się strasznie z nadpobudliwym ogierkiem xx. to było dla odmiany tylko pod siodłem. z jazdy na jazdę było gorzej, miał wypracowaną technikę podnoszenia się na wodzy (opisywałam tu kiedyś jego fatalne "delfinki"😉 i po prostu celowo prowokował. najpierw w środku jazdy, przy zagalopowaniu, potem coraz wcześniej. ostatnie jazdy przed kastracją akcja zaczynała się już przy przekładaniu nogi przez siodło... czarno to widziałam, nikt nie umiał mi pomóc, robiło się b. niebezpiecznie. nie radziłam sobie.
no więc decyzja żeby szybko ciąć.

i pierwsze wsiadanie po kastracji - nie spodziewałam się cudów. oczekiwałam starych narowów tylko że np. w mniejszym natężeniu.
a tu zonk!! pod siodłem diametralna zmiana  - koń na normalnym kontakcie, żadnych prowokacji.i tak w zasadzie mu zostało do dziś, mimo że minęło 10 lat. czasem tylko zaswędzi go mózg i spróbuje troszkę sprawdzić nowego jeźdźca ale to jest 1/20 tego co kiedyś.
co ciekawe, do kobył czuje ogromną miętę cały czas. ale to tylko w sferze seksu 🙂 a że seks już bezpieczny to używa sobie na padokach... ale w relacjach z człowiekiem na grzbiecie wielkie ozdrowienie

podziałała sama kastracja. najwyraźniej testosteron wpływał na niego tak, że nie mógł wytrzymać dnia bez krwawej awantury. testosteronu zabrakło to i głupie zachowania znikły.
tak to sobie tłumaczę.

życzę żeby i Twój zawadiaka wyraźnie spuścił z tonu - na stałe!
my_karen   Connemara SeaHorse
26 marca 2009 19:08
Dzięki dziewczyny :kwiatek:

dempsey pamietam jak opisywalas te 'delfinki'... eh ze tez niektorym ogrom tak hormony na łeb walą...
Ja bym pewnie sie z tym nie bawila gdyby nie to, ze pod siodlem chodzi idealnie... oby to mu sie nie odmienilo jeszcze 😉

Mąż mi opowiadał jak kiedys z kolega sprzedali pare ogierow do niemiec -  tylko wlasnie przed wywozem mieli je wykastrowac. Jednemu z nich po zabiegu odbila szajba do tego stopnia, ze nie dalo sie do boksu wejsc, kon dostawal takiego ataku ze byl w stanie sobie krzywde zrobic byle czlowieka wykurzyc z boksu.

Takze nie zawsze kastracja pomaga - ja sie balam, ze z tym moim ogrem zaliczymy ta gorsza wersje.
Ale narazie <tfu tfu> idziemy w dobrym kierunku, dzis sie strasznemu ogrowi po jezdzie na padoku miziania zachcialo- zwykle byl zly, ze ktos wchodzi mu na padok , a dzis wkladał łeb pod ramie i tak sobie stal 🙂
dzis mnie zadziwil niesamowicie, oby od jutra nie bylo powtorki z rozrywki 😉
mi tez się wydaje że kastracja może mieć tu duży wpływ - miałam kiedyś do czynienia z ogierkiem oo - nie był agresywny ale bardzo problematyczny pod siodłem. Po kastracji natomiast zrobił się z niego misiek i konik do bujania (zero nerwów i fochów) tak więc cierpliwości 😉 oczywiście nie uważam iż od razu zrobi sie łagodny jak baranek (bo tu tez chodzi o jego poglądy na stosunek do człowieka) ale może być łatwiej... przynajmniej taką mam nadzieje 😉
my_karen   Connemara SeaHorse
27 marca 2009 18:31
No dobrze, to ja zdaje ostatnia relacje przez wyjazdem dla zainteresowanych tematem 🙂

Dzis juz tak rozowo nie bylo, ale tragicznie tez w sumie nie... Troche straszyc probowal na lonzy, ale juz bez skakania do czlowieka, tylko wyrazal swoje niezadowolenie z samego faktu mruczac pod nosem. Zauwazylam, ze zaczal dokladnie myslec, komu i kiedy mozna podskoczyc.
Tak w ogole to dzis go pierwszy raz wlasciciel widzial na lonzy od kastracji i stwierdzil, ze kon zrobil sie duzo bardziej drazliwy na lonze, znaczy wczesniej nie mial az takich wybuchow. Teraz np byl w stanie skoczyc z zebami na wlasciciela, ktorego najwyrazniej nie pamietal juz, za zwykle opamietanie dlonia w szyje za probe podgryzienia. 🤔wirek: Dobry znak to nie jest.

Troche mnie rano przerazil, maz poszedl go na chwile na padok wypuscic i zajal sie czyms na ogrodku... ja wyjrzalam przez okno akurat w momencie, kiedy to ogr zdenerwowany brakiem zainteresowania ze strony meza puscil sie jak wsciekly pies w poscig za dwojka ludzi idacych wzdluz ulicy (padok ma wysokie ogrodzenie jakies 2m od ulicy).  😵 Co prawda jak juz dobiegl strasznie wsciekly nie byl, ale start mnie przerazil. 🍴
Do nas juz skacze duzo mniej, tylko jak sie zapomni, ale widze ze moze byc problem duzy z obcymi.

Coz, od jutra dajemy mu czas na refleksje, jakies 6 miesiecy jak dobrze pojdzie. Oby zmadrzal. Zdeycydujemy po powrocie czy jeszcze beda z niego ludzie.

Pozdrawiam 🙂
my_karen, trzymam kciuki i w ogóle za powodzenie tej resocjalizacji! Jakieś postępy przecież są, oby było ich więcej 🙂

A ja się tak zastanawiam i zastanawiam... I już wcześniej miałam się tu odezwać, ale jakoś nigdy nie miałam tyle czasu.
W sumie nawet specjalnie nie wiem jak zacząć, bo w zasadzie powinnam przenieść część pytań do wątku sznurkowców, ale... właśnie, jak naturalsi pracowaliby z takim "agresorem", który przyjaźnić się z człowiekiem nie chce, jest agresywny "bo tak" i silnie dominujący? Może Sznurka się wypowie?

I druga sprawa, wiążąca się z powyższym-> jakie "inne" metody na agresorów? Nie mam tu na myśli koni płochliwych, ze "zwichrowaną" przeszłością, tylko koni, które po prostu są jakieś takie "inne". Przykład: koń rzucał się z zębami na ludzi. Jak pies, potrafił chwycić i nie puścić, bez żadnego powodu, mimo, iż miał opiekę raczej dobrą, z tym, że każdy jego ruch bardziej "agresywny" został momentalnie ostro skarcony krzykiem i trzepnięciem -> koń momentalnie "stawał na baczność", ale i tak machał gniewnie ogonem, grzebał i ogłaszał wszem i wobec "złoszczę się".
Inny przykład - koń silnie dominujący. Ponosił, zrzucał i jak dostał "wpierdziel", przestawał, ale to i tak "nie było to". Koń nadal wydawał się szukać sposobu, jak tu wleźć na głowę właścicielowi.

No i przykład z mojego własnego, prywatnego podwórka.... Pytam w zasadzie, by potwierdzić swoją teorię: czy konie są w stanie nauczyć się od siebie złych zachowań w tempie natychmiastowym? Otóż, mój młody stoi w boksie obok dość nerwowego konia, który rzuca się na niego z zębami, kopie w boks, przy zdawaniu paszy denerwuje się, zdarza mu się nadstawiać zadem na ludzi i probować gryźć.... od jakiegoś czasu ja patrzę - a mój młody rzuca się na kraty, grzebie przy oknie boksu tak, że wręcz ściera sobie kopyto, przy karmieniu podobno się niecierpliwi [ nie widziałam tego na oczy, posiłkuję się opinią właściciela pensjonatu]... ostatnio wyrwał mi się  na padok z taką siłą, że dwa razy się przeturlałam po ziemi i wczoraj zaliczyłam ugryzienie w głowę, zupełnie bez powodu.  🤔
Nosz, kurde, co jest? Zastanawiam się czy tu gdzieś jest moja wina, czy ja czegoś nie spierniczyłam.... No, ale jak tak patrzę, nie widzę u siebie zachowania, które mogłoby doprowadzić do takich zachowań u mojego konia. Dodam, że on wcześniej nigdy, przenigdy nie rzucał się z zębami na drugiego konia obok, nie kopał i mnie nie próbował gryźć a przy karmieniu zachowywał się spokojnie. Nie było nawet mowy o tym, żeby mnie wyprzedził przy prowadzeniu na uwiązie. Jakieś koncepcje...?
Tak, konie uczą się błyskawicznie. Także (a może przede wszystkim) od przedstawicieli własnego gatunku. Niekoniecznie tego, co MY byśmy chcieli. Powalcz, żeby "zerwał ze złym towarzystwem"  🙂

Mój trener (nieustanne) pytania typu "co robić z koniem, który..." - tu opis agresywnych zachowań - kwituje: "oddać sąsiadowi".  🤣 Albo - jest szansa (jak w przypadku my_karen), że sąsiad bardziej doświadczony i sobie poradzi  🙇, albo... trzeba wybrać sąsiada, którego się nie lubi  😀iabeł:
halo, dzięki za potwierdzenie.🙂 Ze złym towarzystwem zerwiemy w przyszłym tygodniu najprawdopodobniej.
u nas w stajni do lonzowania do koni czesto uzywa sie butelek z kamyczkami i odziwo konie czuja do niej ogromny respekt a w dodatku to fajny uszlachetniacz konskiego ruchu 🙂 zycze powodzenia z agresorem
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
13 sierpnia 2009 09:45
u nas w stajni do lonzowania do koni czesto uzywa sie butelek z kamyczkami i odziwo konie czuja do niej ogromny respekt a w dodatku to fajny uszlachetniacz konskiego ruchu

a na czym polega uzywanie tych butelek?
Zapewne na tym, że drobne kamyczki w plastikowej butelce robią straszny hałas przy potrząsaniu. Koń się tego boi, robi wielkie oczy, podnosi głowę do góry i pędzi do przodu.
Gillian   four letter word
13 sierpnia 2009 09:57
ElaPe, na tym, że wydają bardzo irytujący dźwięk 🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
13 sierpnia 2009 10:08
no tak wyobrażam sobie że dźwięk dają te butelki.

Ale co konkretnie się robi? W jednej ręce lonżę z koniem a w drugiej butelkę i się nią potrząsa żeby koń się jej bał czy szedł do przodu?
Tak, dokładnie na tym, co mówi dureithel,. Kamyczki niby "bezpieczniejsze", ale wolę sobie nie wyobrażać, co robią te konie, jeśli gdzieś w terenie taki dźwięk.... Na pokazie widziałam "straszaki" czyli szeleszczące torby na kijkach, które miały spowodować ładniejszy ruch u konia. Widziałam też takie straszenie koni reklamówkami, żeby się "podjarały" i ładniej się ruszały, tak, for fun, z tym, że w tym temacie wolę nie wiedzieć, jak reagują konie tak straszone, jak ich znienacka np. na ujeżdżalni albo w tym terenie jakiś zbłąkany worek "zaatakuje". 😉
Gillian   four letter word
13 sierpnia 2009 10:46
U nas konie na to reagują tylko na padoku bo tym się wspomagamy jak trzeba futra trochę przegonic 🙂 po pewnym czasie i tak to nie robi na nich większego wrażenia, ot wiedzą że trzeba się poprzemieszczac ale strachu to w tym nie ma.
nasze konie sie juz nie boją bo wiedzą ze to tylko sluzy do poganiania a w Pasażu pomaga utrzymac rytm (jednak konie na padokach nie sa zachwycone...)
Ja opiekuję się hucułem w pewnej stajni (od 2 miesięcy). Nie narzekam jakoś strasznie na niego,
Otóż problemem jest owies, będący w a' la "taczce" przed boksem konia. Ni wyjść spokojnie, ni wejść. Co radzicie?
Remedioss   2* Parelli Professional
06 lutego 2010 18:38
Ha - te woreczki foliowe to u 90% hodowców widziałam! Prezentacja konia 😀 lol  🙇
Jak zajeżdżałam siwego to miałam baaaaaaaaaaaaaardzo podobną sytuacje, niemalże identyczną... Na lonży chciał mnie atakować, na bata jeszcze bardziej się 'złościł', nie respektował kompletnie. Pierwszy i jedyny jak narazie koń któremu udało się doprowadzić mnie do płaczu swoim zachowaniem  😡 Za to gdy zaczęło się wsiadanie - koń marzenie, tzn oprócz tego, że na początku nie chciał zrobić pół kroku w przód, najchętniej stałby jak wmurowany ;] Ale jak już zakumał o co w tym całym jeżdżeniu się rozchodzi to okazał się jezdnym, chętnym do nauki koniem  🙂
Na lonży pomogła druga osoba: z kumpelą zapinałyśmy uwiąz od zewnętrznej strony i jedna stała w środku, lonżowała, a druga chodziła po zewnętrznym kole asekurując żeby koń nie miał możliwości zaatakowania tej w środku 😉 Co prawda metoda zdawała egzamin jedynie w stępie i ewentualnie kawałek kłusa z wiadomych względów no ale dobre i to 😉 Z czasem sobie zakodował. Bardzo ważna była tu pewna postawa człowieka, której nauczyłam się z czasem jak się poznawaliśmy, jak mu zaufałam. W momencie gdy ktoś się boi, robi jakieś 'niepewne ruchy' on momentalnie to wykorzystuje...
Później jakoś zaczęłam więcej jeździć niż lonżować i po pewnym czasie gdy wracałam na lonże tego problemu już jakby nie było choć de facto bata średnio respektuje do dziś... Wiem że jak czegoś nie będzie chciał to nie zrobi i już - bat tu nic nie pomoże. Taki typ że trzeba się z nim dogadać jak z partnerem, a nie siłowo przekonywać próbując dominować bo .. przecież on tu rządzi  😎 (przynajmniej w jego mniemaniu 😉 ).
Podbijam, mam problem z kobylką hc.
Otoz pod siodlem i w bryczce chodzi ladnie, moze nie rewelacyjnie, ale wazne, ze do przodu. Natomiast ma szereg bardzo brzydkich zachowan i nie wiem z czego one wynikaja.
Bardzo czesto wita ludzii zebami, ustawia sie zadem, kopie, szczypie, uszy prawie caly czas po sobie kladzie.... nie jest zle traktowana, raczej na pewno nigdy nie byla bita (kupiona z naprawde lux warunkow). Zachowuje sie tak naprawde bez powodu, zwykle tylko straszy, ale po prostu ani na chwile nie mozna byc pewnym, co za chwile zrobi. Rozczyszczanie kopyt to jakis horror, tylnych nawet nie probuje dotykac, nie mam odwagi!
Jak na takie agresywne zachowania odpowiadac? Staram sie reagowac natychmiast, krzyknac czy jakis przytyczek w nos.
Daje na siebie wsiadac, nie bryka, nie ponosi.... tylko wlasnie problem przy obejsciu, bardzo mnie to martwi. Myslalam, ze to chwilowe, ze moze jakis problem z hierarchia, ale mimo stanowczego sprzeciwu atakuje dalej.

Jak zrobic z niej aniolka?
Podbijam, mam problem z kobylką hc.

nie jest zle traktowana, raczej na pewno nigdy nie byla bita (kupiona z naprawde lux warunkow).


Cóż, nie ma jak to hucułki i ich charrrrrrakterki 😉 Mi się wydaje, że kobyłce było bardzo miło i fajnie, bo była dobrze traktowana i nagle bęc! Praca! O nieeeee! Jak ci wredni ludzie mogli mi to zrobic! Koń nienawidzi pracowac i to widac po twoim opisie. Ja bym zaczęła ją wiązac na 2 uwiązy tak, aby koń nie miał możliwości wychylic się i ugryźc... i po prostu robic swoje. Czyścic, pielęgnowac, byc miłym, ale stanowczym. Jeżeli koń chce cię ugryźc w boksie - odepchnij go od siebie. Jeśli spróbuje ponownie - zrób to jeszcze raz. Z niektórymi naszymi końmi ta metoda działała 😉
Freddie -jak straszy to musisz byc na 100% zdecydowana  i pewna jak do niej wchodzisz. Hucułki są strasznie cwane i jak wyczują czyjąś słabość to nastraszą, wygonią i mają luz. Nie daj się, wyprowadzaj ją z boksu na czas czyszczenia i siodłania. Bądź stanowcza i chwal jak konik się poprawi, one są wielkimi łakomczuchami może spróbuj na smakołyki. Moja arabka nie dawała żadnej nogi jak ją kupiłam, odsadzała sie z prędkością światła, deptała... teraz daje pięknie nóżki sama, po 1 tygodniu siedzenia z nią w boksie, proszenia, głaskania po całym ciele i nagradzania za mały choć gest uprzejmości z jej strony. W jej przypadku absolutnie nie wchodziłaby w grę karcenie batem, czy nawet głosem, ale arab to arab a hucuł jest bardziej gruboskórny, ale też przekupny 😉

Mój wałaszek, pracował kiedyś raz na tydzień, a teraz też zdarza mu się mieć focha jak chodzi codziennie na 1 godzinną jazdę. Zdrowy jest, wszystko ma dopasowane. Nieraz muszę czyścic go na korytarzu na 2 uwiązach, nieraz niestety i z batem w ręku  🙁, a jak jest juz osiodłany to znów staje się spokojny.

edit: ale u wałacha to wchodzi też sprawa dominacji, bo chłopak lubi rządzić, przewodzić, dość późno był wykastrowany. Tu kłania nam się praca z ziemi. I to przed nami.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się