Wasze historie mrożące krew w żyłach - duchy i niewyjaśnione sytuacje

Averis   Czarny charakter
24 marca 2010 22:52
cieciorka, toż laptopy mają baterie a internet może być bezprzewodowy 😉
cieciorka   kocioł bałkański
24 marca 2010 23:07
ale internet bezprzewodowy nie działa jak w całym domu nie ma prądu 😎
cieciorka, lacza typu Iplus nie potrzebuja pradu.  😉
dempsey   fiat voluntas Tua
24 marca 2010 23:13
co do zamków
Mój mąż opowiadał mi z przejęciem historię (a on z tych nie bojących) jak to spał raz sobie na zamku - miał nocleg załatwiony z kasztelanem w tzw. budynku bramnym w obrębie zamku Bolków. Dla tych co nie byli: zamek mieści się na wyniosłej górze, jest otoczony kamiennym murem, niedostępny i ogólnie dość ponury, a dodatkowo krążą opowieści o kilku samobójcach którzy dali na głowę z zamkowej wieży i teraz straszą itp. Nie licząć oczywiście siedemsetletniej historii górskiej strażnicy , łącznie z typowymi legendami o zamurowywaniu żywcem itp.
Nawet bez tych opowieści Bolków nocą wygląda sugestywnie.
Pracownicy muzeum zamkowego wychodzą o 18, o 8 stróż przychodzi otworzyć bramę.
Noca nikogo tam nie ma.
I mąż spał sobie w tym budynku bramnym, na parterze, a na piętrze były biura kasztelana, zresztą bardzo sympatycznego faceta. Umówił się z mężem, że rano wpadnie go obudzić.
No i nad ranem obudziły męża ciężkie miarowe kroki, dające pogłos po drewnianej podłodze na piętrze. Nie przejmował się, dopóki nie uświadomił sobie, że jeszcze stróż bramy nie otworzył... Jedyne co zrobił, to uchylił  drzwi na schody, nic nie zobaczywszy wrócił do łóżka i aż do przyjścia kasztelana nie mógł zasnąć. Kroki jakiś czas rozbrzmiewały i ucichły.
Kasztelan oczywiście nie był zdziwiony opowieścią - norma.

Potem robiliśmy tam obóz letni i mieszkaliśmy na zamku. Pewnego wieczoru widziałam postać, która po zamknięciu bram odchodziła w ciemnościach w stronę murów zewnętrznych. Na pewno wszyscy od nas byli w tzw. Domu Niewiast, wysoko i daleko. A my z jeszcze jedną osobą wracałyśmy z wieczornego dopajania koni.
Rzecz jasna mógł być to jakiś tubylec, oni znali przejścia przez mur. Jednak skojarzenie z samobójcami i ich duchami było dość silne..
U nas na wsi mamy ducha... konia 🙂

Najpierw klienci, wyjeżdżający w teren przyjeżdżali do nas, mówiąc, że widzieli białego konia, który prawdopodobnie uciekł z pola. Rzecz jasna, nie przejeliśmy się tym na początku, gdyż wyglądało na to, że nie ubyło żadnego z naszych koni. W okolicy jest jeszcze kilka innych stajni, w tym prywatnych, więc postanowiliśmy je obdzwonic, żeby dac do zrozumienia właścicelom, żeby lepiej się swoim pupilem opiekowali. I tu pojawił się zonk. Żaden z właściceli nie posiadał białego konia.
Potem zięc szefowej, który mieszka w tej samej wsi przyszedł do nas późnym wieczorem, wyraźnie podekscytowany. Stwierdził, że widział przez okno swojego domu białego konia galopującego w pełnym pędzie po asfalcie, który nagle rozpłynął się w powietrzu. Wyśmialiśmy go, wmówiliśmy, że pewnie jest zmęczony
Jednak kilka dni później wracałam z pracy na piechotę, już było bardzo ciemno, w okolicy nie było żadnego oświetlenia, noc była pochmurna, więc widziałam wokół siebie samą czerń. Nagle usłyszałam dźwięk, jakby koń biegł po asfalcie. Tup, tup, tup, tup... i nagle cisza. Pomyślałam, świetnie, jakiś koń znowu uciekł. Zadzwoniłam do stajennego, który mieszka w stajni, aby spojrzał, czy to przypadkiem nie jest któryś z naszych, a ja w tym czasie szukałam zwierza. Wkrótce stajenny zadzwonił do mnie i nakrzyczał na mnie, żebym się puknęła w czoło, bo wszystkie konie są na swoim miejscu. Jako, że konia nie znalazłam, poszłam do szefowej i powiedziałam jej, że jakiś koń zbiegł. Wsiadłyśmy w samochód, zrobiłyśmy obchód i nie znalazłyśmy nic. Szefowa obdzwoniła sąsiadów, czy im koń nie uciekł, wszyscy twierdzili, że ich konie są bezpieczne w boksach...
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
25 marca 2010 07:37
ikarina jest to bardzo możliwe. Zwierzęta po smierci tez zostają na ziemi czasami. A raczej ich dusze. Ponoć naukowo jest to tak wytłumaczone iż każda istota ma w sobie energię - zwaną duszą przez ludzi i w przypadku nagłej śmierci ta energia nie może wydostać sie z ciała powoli i ulecieć ale zostaje tak jakby cos zablokowane. Nie ma tego czegos w tedy, tego spokoju aby mogla powoli się tzw. rozpłynąć tylko zostaje w całości tak jak była w człowieku czy zwierzęciu. Jednak ciało jest już martwe i nie może z niego korzystać więc sama energia sie pozniej włoczy po swiecie...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
25 marca 2010 09:00
ikarina: aż mnie ciarki przesły. Ale twoje "u nas" znaczy w Anglii?
Moon   #kulistyzajebisty
25 marca 2010 10:00
Ogólnie jestem sceptycznie nastawiona, jeśli chodzi o wszystkie duchy w rozumieniu postaci w białych prześcieradłach czy tam zjawy widziane w snach.
Jeśli chodzi o 'odwiedzanie' nas przez zmarłych, to hmm... Nie wiem w sumie, ale chyba coś w tym jest:

Moja ukochana prababcia zmarła kilka lat temu. Był taki czas, że długo, długo nie odwiedzałam cmentarza (mimo, że jadąc do LO autobusem zawsze go mijałam) Którejś nocy śniły mi się jakieś dziwne rzeczy, obudziłam się ale zaraz znowu zasnęłam. Śniła mi się babcia, w swoim mieszkaniu, w zielonej podomce, z typowym dla siebie takim smutkiem w głosie, gdy zawsze wychodziłam od niej, powiedziała: "A kiedy się teraz zobaczymy?" Następnej niedzieli pojechałam na cmentarz z mamą, ale babcia cały czas mnie 'odwiedzała'. Dopiero gdy któregoś dnia, wracając ze szkoły, wysiadłam z autobusu wcześniej i sama poszłam na grób, usiadłam na ławeczce i "pogadałyśmy" sobie, babcia przestała mi się śnić.

Po śmierci mojego wujka, w wakacje jechałam z owdowiałą ciotką do jej siostry do Niemiec. Przyjechałam z mamą do ich mieszkania, a jako ze do odjazdu autobusu było jeszcze sporo czasu, to siedziałyśmy w pokoju i o czymś rozmawiałyśmy.
Wujek miał dość charakterystyczny chód (+drewniane podłogi) i gdy szedł przedpokojem miał w zwyczaju sobie pogwizdywać. Śmiałam się z czegoś, gdy nagle nie wiem skąd zapachniało czymś dziwnym i usłyszałam  dosłownie ten typowy chód i gwizd wujka,  mimo że przedpokój był pusty. Pomyślałam, że już mi na mózg pada, ale spojrzałam na mamę i po jej minie i tym, że zbladła jak ściana wywnioskowałam, że nie tylko ja to słyszałam.
fanelia   Never give up
25 marca 2010 11:35
Fantastyczne historie dziewczyny! Ja wierzę w duchy zmarłych i inne tego typu dziwne zjawiska, sama przeżyłam ich sporo, ale nie tak ekscytujących jak Wasze - przeważnie coś mi się śniło, co się sprawdzało albo śniły mi się zmarłe osoby. Zaprzyjaźniony ksiądz mówił mi, że jeśli śni nam się ktoś zmarły to możliwe, że potrzebuje naszej modlitwy - i faktycznie, po pomodleniu się za tę osobę, odwiedzeniu cmentarza itd. sny ustawały.
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
25 marca 2010 12:58
Mogę wam jeszcze opowiedzieć kilka zdarzeń które mi sie przydarzyły ale to wieczorem... Bedzie bardziej nastrojowo  😁
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
25 marca 2010 13:42
cieciorka, Zapewne siedzi na laptopie na zapasowej energii 😉

Ja chciałabym spróbować pisania intuicyjnego. Kiedyś znalazłam stronę, na której były wskazówki jak porozumieć się ze zmarłym za pomocą myśli i pisać intuicyjnie, ale jakoś nie udawało się 😁
to do wieczorka, kolorwiatru, czekamy na twoje opowieści
busch   Mad god's blessing.
25 marca 2010 14:16
brzmi naiwnie, ale dziś wierzę, że mózg nie jest w pełni wykorzystywany i poznany, takie rzeczy się dzieją.
Z tym, że wykorzystujemy tylko kilka procent możliwości naszego mózgu to taki popularny urban myth. W rzeczywistości nawet stan "stand by" angażuje rozległe połacie naszego mózgu, nie ma mowy o żadnych nieużywanych, zakurzonych częściach czekających tylko na kontakt z duchami  😉
Natomiast prawdą jest, że świadomie odbieramy nawet nie procent, a promil dostarczanych przez zmysły sygnałów. Cała reszta przedostaje się do tych mrocznych regionów zwanych podświadomością. Bezwiedne segregujemy przydatne i nieprzydatne informacje, do tych nieprzydatnych mamy dostęp tylko nieświadomie. Tak po prawdzie, to naprawdę fascynujący jest ten nasz mózg i rzeczy, jakie wyczynia z tymi wszystkimi dostarczonymi danymi.

Ja ogólnie jestem wyjątkowo odporna na strachy: zasypiam na horrorach, jadę rowerem po bezdrożach oświetlanych tylko przez księżyc i spaceruję po domu w egipskich ciemnościach.
Jednak... lustra po ciemku mnie autentycznie przerażają i unikam ich jak tylko mogę. Nie muszę być nawet sama w domu, inni nie muszą spać, bym widziała w lustrach takie rzeczy, że gdybym była religijna, to modliłabym się o to, by tylko były wytworem mojego szalonego mózgu.
I są tam. Za każdym razem, gdy się odważę zerknąć.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
25 marca 2010 15:09
To opowiadała mi mama mojego kolegi. Jej dwóch znajomych razem ze swoim kolegą jechali gdzieś autem. Droga międzymiastowa, siedzą, gadają i zauważyli dziewczynę na poboczu, która próbuje złapać stopa. Minęli ją, jadą dalej. 2km dalej znów ta sama dziewczyna stoi na poboczu. Zdziwili się, ale pomyśleli, że ktoś ją wziął i ich wyprzedził. Jadą dalej. Znów po 2-3km ta sama dziewczyna stoi na poboczu i łapie stopa, to się w końcu zatrzymali i ją wzięli. Poprosiła ich żeby podwieźli ją kawałek. Jadą, jadą i dziewczyna nagle mówi, żeby zjechali z drogi, bo tu już zaraz będzie wysiadać. Zjechali z głównej drogi, jadą, a tam auto wprasowane w drzewo, a za kierownicą siedzi dziewczyna, którą wieźli. Martwa. 😉 Zadzwonili na policję, pogotowie i powiedzieli, że zjechali z drogi na siku, bo żaden z nich by się nie przyznał, że wieźli dziewczynę, której nie ma. A raczej jest, ale denatka.


Natomiast moja babcia jak była młoda ugotowała obiad i wyszła na podwórko by zawołać syna. Stanęła na podwórku i mówi, żeby wujek szedł na obiad. Zobaczyła, z oddali, że dziadek idzie do domu, nad płotem widziała tylko jego czapkę. I mówi do wujka stojącego na schodach: poczekaj, tato też idzie. Stali od siebie 5 metrów: babcia na podwórku, a wujek na schodach. I tak czekają, ale dziadek nie nadchodzi, za to słychać kroki, jak ktoś przeszedł między nimi. I nagle wujek mówi: mamo słyszałaś to? Babcia nie chcąc straszyć syna powiedziała, że nie.

W związku z tym, że babcia mieszka na wsi to wychodek był na dworze, tuż przy stodole. No i po tej akcji z krokami babcia poszła do wychodka i odruchowo zajrzała za tą stodołę i widzi, że idzie Niemiec. Dwa razy w roku do mojej babci przyjeżdżało rodzeństwo - 3 Niemców - siostra i dwóch braci. Babcia patrzy, a to jeden z Niemców idzie, w mundurze, w jej stronę. Więc rozłożyła ręce by go przywitać, objąć. A on.. normalnie przez nią przeszedł i poszedł w stronę spalonej stodoły. Babcia zamarła ze strachu. Po jakimś czasie przyjechali ci Niemcy, ale tylko we dwójkę i Babcia opowiedziała o tej akcji jak go widziała, a oni potwierdzili, że tak jak go widziała ubranego tak był pochowany.
Po śmierci mojej 'cioci', babci, która bardzo lubiła moją mamę, moja mama ze swoją siostrą pojechały posprzątać i ogólnie ogranąć jakoś cały dom, bo ciocia mieszkała tam sama. Było wiadomo, że ciocia miała gdzieś odłożone pieniądze na pogrzeb.. Tyle, że były gdzieś schowane i nikt nie wiedział gdzie.
Pierwszego dnia, mama ze swoją siostrą sprzątały cały dzień ten dom, próbowały szukać też kasy, no ale nic to nie dało. Zaczęły się zastanawiać, czy znajdą te pieniądze i czy w ogóle one gdzieś są.
A w nocy, mojej mamie się przyśniło, że zmarła ciocia przynosi jej 2 kupki pieniędzy. Jak mama zapytała 'skąd je masz', to ciocia zaprowadziła ją do szafy, w której były ciuchy cioci i której jeszcze nie zdążyły uprzątnąć. Pokazała jej 2 półkę od góry. Następnego dnia mama poszła od razu sprawdzić tą szafę i znalazła pieniądze w dwóch kupkach, na 2 półce od góry...

Moja mama kiedyś w ogóle miała jakieś prorocze sny zawsze 🤔
cieciorka   kocioł bałkański
25 marca 2010 18:44
busch, myślę że w lustrze po prostu zobaczyłaś siebie  😂

wiem, jak wg badań pracuje mózg, ale moja naiwność i potrzeba wiary karze mi uważać, tak jak napisałam. pasuje mi to, a że swoich przekonań nikomu nie sprzedaję więc wydaje mi się, że nie sprawiam nikomu problemu.
ikarina: aż mnie ciarki przesły. Ale twoje "u nas" znaczy w Anglii?


Tak, w Anglii. Dodam, że na mojej wsi wygląda o tak:


Więc jest full - wypas atmosfera 🙂

A co do strasznych historii - zdarzyło mi się to, kiedy jeszcze byłam w Polsce. Pewnego ranka dobijała się do mnie do domu moja psiapsiółka. Ja ledwo żywa, jeszcze w szlafroku otworzyłam jej drzwi i pytam: Co się stało?
- Słuchaj, miałam sen - mówi - przyszła do mnie jakaś dziewczyna i prosi mnie "pomóż, proszę, pomóż". Ja się pytam: "Jak mogę ci pomóc", a ona wręczyła mi książkę i zniknęła. Kiedy się obudziłam, poszłam do biblioteczki taty i zauważyłam książkę, taką samą, jaka mi się śniła. Otwieram ją, patrzę... a tam zdjęcie tej dziewczyny, co mi się śniła! To była sanitariuszka z Powstania Warszawskiego!
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
25 marca 2010 18:52
ikarina  o przeraziłaś mnie nie na żarty.... ta full wypas atmosferą. Jak normalni ludzie mogą w takiej miejscowości żyć?  mam wrażenie że zza rogu wyskoczy jakiś typ z siekiera, albo XVIII duch. mam nadzieje nigdy nie trafić do takich miejsc...mam zbyt słabe serce

Od siebie dodam do tego wątku tylko tyle... ze od 14 roku życia śnią mi się zmarli ludzie. Najgorsze że w rodzinie uważają mnie za swego rodzaju  wyrocznie.Było kilka dziwnych sytuacji gdzie.... nikt nic nie wiedział o śmierci ( nikt się nie spodziewał) , mi w nocy się przyśniło i już byłam pewna że dana osoba nie żyje. Oczywiście nikt nie chciał wierzyć , a gdy informacje się potwierdzały - oddawano mi honory.
Tak było z moimi dziadkami, sąsiadkami, dwoma koleżankami. ;/ Oczywiście nie jest tak, że śnią mi się nieznajomi. Musze być z ludźmi powiązana jakimiś emocjami - złość, nienawiść, miłość  rodzinna itp. muszę je znać. Przytrafił mi się tez  przypadek snu z koniem który w nocy padł na kolkę. Jednak tłumaczę sobie to że po prostu wiedziałam iż jego czas jest policzony a podświadomość mogła mi go po prostu wyśnić. Tym bardziej że bardzo kochałam tego konia.
Nie wiem czy coś ze mną jest nie tak ale czasami mnie takie zjawisko przeraża.
Bo dajmy na to nie widzę kogoś pół roku,  mieszka ode mnie 500 km , śni mi się w nocy, wstaję rano spocona, przerażona z myślą- on nie żyje... a po kilku godzinach dowiaduję się że ta osoba naprawdę nie żyje.  🤔 i o co comon?
ikarina  o przeraziłaś mnie nie na żarty.... ta full wypas atmosferą. Jak normalni ludzie mogą w takiej miejscowości żyć?  mam wrażenie że zza rogu wyskoczy jakiś typ z siekiera, albo XVIII duch. mam nadzieje nigdy nie trafić do takich miejsc...mam zbyt słabe serce



Ja na dodatek mieszkam w XVII wiecznym domu - wiecie, takim ze skrzypiącymi podłogami, drzwiami, co otwierają się same, starymi, piszczącymi okiennicami... mmmmmmmm miodzio  😁 I to jest B&B hotel! W wakacje mamy 100% obłożenie! 😀

Jeśli chodzi o twoje umiejętności, to brrrrr, nie chciałabym miec takich. Strasznie przykra rzecz, bo nic nie możesz zrobic, tylko bezradnie przepowiedziec czyjąś śmierc  🤔
Ale fajna ta Twoja wioska 😜 Ma klimacik przynajmniej!
busch, temat lustra jest znany. Wyobraź sobie, że osoby, zajmujące się białą magią, robią rytuały z lustrem. Na czym polegają ich obrzędy, tego nie wiem. Tyle mogę tobie powiedzieć, że siada sobie osóbka przed lustrem, koncentruje się i widzi przeróżne rzeczy, osoby czy sytuacje i to tyle,co mi powiedziano. Osobiście nie jestem konkretnie ustosunkowana co do owych obrzędów.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
25 marca 2010 19:43
ikarina ja bym bardziej to nazwała nie przepowiednia a hmm.. jak ktoś umiera w danej chwili ( a jest to noc) to mi się to po prostu śni. Na szczęście nie przepowiadam niczego.
Ostatnią sytuację z wyśnioną śmiercią miałam w lutym kiedy zmarła mi babcia. Miała być wypisana ze szpitala w środę rano. Chorowała na cukrzycę, po badaniach miała wyjść.
W środę  obudziłam się  o 6 rano w dziwnym nastroju. na początku nie kapowałam tego co mi się w nocy śniło, tylko planowałam jak pomóc mamie przetransportować jej mamę do domu.
Po chwili poczułam jakbym dostała w twarz. Przypomniał mi się sen.. a w nim babcię. Szczęśliwą razem z dziadkiem. Powiedziałam to mamie. Okrzyczała mnie że głupoty opowiadam. Po godzinie gdy wyjechała do pracy ... przyszła do nas policja. Nikt ze szpitala nie mógł się dodzwonić na mamy komórkę. babcia zmarła o 3 nad ranem.  A ja tego dnia nie wychodziłam z łózka,  do nikogo się nie odzywałam. Mama oczywiście mnie przeprosiła. Ale nie rozmawiamy o tej sytuacji. To zbyt bolesne.
ikarina uważaj bo za pare lat do ciebie z walizkami zapukam i nie ma zmiłuj będziesz musiała przygarnąć biedne dziecko  😁
ikarina, mega, ale to mega-fajna wampirowioska.
busch   Mad god's blessing.
25 marca 2010 20:09
busch, myślę że w lustrze po prostu zobaczyłaś siebie
To mogłoby być niezłe wytłumaczenie, gdybym potrafiła być na raz w kilku miejscach, zmieniając przy tym kształt i kolor  😁
Busch- co Ty w tych lustrach widzisz? Brzmi to strasznie.
busch, coś musi w tych lustrach byc, że wiele kultur nadaje im magiczną moc. Ty widzisz te "rzeczy" tylko po ciemku? Co to tak właściwie jest?
busch   Mad god's blessing.
25 marca 2010 20:53
To zależy: od różnych kształtów, których nie powinno tam być, przez poruszające się dziwne cosie - bardziej abstrakcyjne wzory geometryczne, aż do sylwetek, czy postaci, stojących sobie, jeśliby sugerować się lustrem, gdzieś za mną.
A najstraszniej jest wtedy, kiedy moja własna twarz, albo ogólnie wszystko widoczne w lustrze, które z natury może nie są najbardziej wyględnymi częściami ciała na świecie, ale nawet w nocy nie wyglądają upiornie, ewoluują na moich oczach w coś, co mogłoby być twarzą topielca, demona, czy innego ścierwa z jakiegoś horroru. Na pewno nie jest to ludzka twarz, tym bardziej nie moja  👀

Jak mam ochotę poczuć trochę dreszczyku emocji, to ten sposób jest najlepszy - przy kiepskim oświetleniu gapić się w lustro. Odczuwany strach jest wprost proporcjonalny do długości wpatrywania się w te wszystkie cienie.
Ja też nienawidze patrzeć w lustra w nocy. Ehhh
Z ciekawych historii to:

Raz śniła mi się lekcja przyrody. Bez rewelacji. Nauczycielka opowiadała nam o tym że komary nie przenoszą hiv itp. Następnego dnia na lekcji było dokładnie to co w moim śnie, bite 45 minut, słowo w słowo.

W wakacje na wsi bawiłam się z kuzynostwem i nagle zobaczyliśmy coś na niebie. Wyglądało jak dwie złączone ze sobą metalowe kulki. Niedaleko jest lotnisko wojskowe, często latają helikoptery pilnując lasów itp
Mogło to być "coś" z tego lotniska. Ale nie słyszałam jeszcze o samolotach czy innych takich, latających dosłownie slalomem czy zatrzymujacych się w powietrzu, wiszących przez chwilę i lecących w drugą stronę. Dziwne ewolucje to wyczyniało i po jakiejś minucie poleciało sobie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się