"Nie ogarniam jak..."

ja do gadania już zdążyłam się przyzwyczaić, ale ostatnio dużą przykrość sprawiła mi sytuacja ,,podkupywania,, klientów  😕 rozumiem  jak klient sam rezygnuje, zmienia usługodawce , ale żeby ktoś przyszedł do mojego klienta i zaoferował mu swoje usługi bo zrobi to taniej ( schodząc przy tym ze swojej ceny ) i jeszcze nie widzi w tym nic niestosownego  😕
może to się i nazywa ,,zdobywaniem rynku,, ale dla mnie to takie niehalo, tym bardziej ze w kręgu znajomych.
Smutno, koniarze to ponoć jedna wielka rodzina.

Gdzie ty takie bajki wyczytałaś 😁
A gdzieś mi przemknęła taka przed oczami gdy gnałam na jednorożcu przez tęczę...  😁
Nie ogarniam InPostu - 14.03 mialam nadane 2 paczki, w jednej aromaty do babki, ktorych nie kupie w sklepie (karmel i kokos) i w drugiej od innego sprzedajacego dlugopis do dekoracji z lukru.
Do tej pory paczek nie dostalam, a to juz 11 dni. Jedna paczka 50 km od mojego miasta.
Dzis zadzwonilam z reklamacja i skarga, to nagle sie zmienilo, ze przekazaone kurierowi (19😲0), tylko ze juz dzis pewnie go nie bedzie, a jutro nie pracuja.

Wiec, nie upieke babki karmelowej i kokosowej do ktorej mam wszystkie skladniki oprocz aromatow 🙁
W tamtym roku chcialam zrobic karmelowa, ale bez aromatu nie wyszla w smaku karmelowa, wiec nie zastapie niczym.

Jestem zla i nie ogarniam tego, zwlaszcza ze paczka w miejscu docelowym, czyli w Legnicy (obok mojego miasta) byla od 5 dni.  👿 😤
Cierp1enie a nie jesteś w stanie zrobić sama takiego aromatu karmelowego? Dorota z Moich Wypieków często pokazuje, jak coś samemu zrobić, np. esencję waniliową. Może znajdziesz gdzieś przepis?
Cierpienie, a wyobrażasz sobie, że moje wymarzone siodło od prawie 2 tygodni nie może przebrnąć granicy niemiecko - austriackiej, choć za przesyłkę zapłaciłam "Express"??? Aż chce się zacytować samych swoich "a ludziska powiadają, że poczta u nas powolna" ....
Ale twoje siodło nie musi być na święta  🙄
nie moje, ale kurka, to co jak to tylko siodło, to może być na swiętego Nigdy?!
Problem poruszony, to nie co, a jak. Jak świadczone są usługi.
Ja nie ogarniam przesyłek "24h"/"48h"" , ktore przychodzą "wg harmonogramu", czy innego widzimisię
dlatego ostatnio "nie ogarnęłam" paczki w serio, serio 24H. Dziwiłam się i dopytywałam, jak to możliwe i czy to pomyłka 😜
Najgorsze ze zamowilam 11.03 i od razu oplacilam, oba sprzedajacy nadali paczki 14.03 i nie dotarly 🙁

Patrzylam na aromaty, ale wlasnie karmelowego nie widze, jedynie sos karmelowy. A kokosowego to juz w ogole 🙁
Zalamka normalnie, tak chcialam zrobic takie "inne" babki, a robie az 4. Rodzina oczekuje babki karmelowej, a tu taka lipa.
Jak aromaty dojda po swietch to pewnie uzyje je dopiero na Boze Narodzenie, bo ciasta pieke baaardzo rzadko.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
25 marca 2016 21:22
To jedź do Legnicy i odbierz sobie z centrali, skoro to koło Ciebie, po co czekać  😉


espana nie ogarniam Twojego postu, serio. Jak to bardzo pasuje do tego wątku..
nie da rady, bo oni jutro maja zamkniete, juz sie pytalam. A do Legnicy mam jakies 20 km w jedna strone.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
25 marca 2016 21:30
Faktycznie, pewnie większość firm jutro nie pracuje. Swoją drogą podziwiam Cię za pieczenie tych wszystkich babek, kiedy sama nie możesz ich jeść.
Sama siebie tez podziwiam, jednak dzis 26 dzien diety, kiedy tylko raz zjadlam cos slodkiego, wiec nie mam ochoty na slodkie.
jagoda1966, powiedziała i dłuższy czas jej nie było. Ale pojawiła się jujkasek i jej zaczęło się chcieć rozmawiać.

jujkasek, nie najeżdżam na ciebie, serio. Cenię cię i bardzo się cieszę, że się pojawiłaś. Zwolnisz mnie z części "obowiązków" 🙂
Natomiast dręczę, przyznaję. Przy czym nie wszystko było stricte do ciebie, czasem się tak skleja. Dręczę z nadzieją, że przyjrzysz się pewnym niespójnościom, wyciągniesz Swoje wnioski i będziesz Jeszcze mądrzejsza (zero przekąsu).
Wesołych Świąt!

ushia, "szeroko rozumiane poczucie dobra i zła". Co to jest takiego? Pytam i pytam, od kilku lat (tutaj). Nie ma czegoś takiego, nie ma bez oparcia o "coś". Ja tylko jasno deklaruję, o "co" jest oparte moje poczucie dobra i zła. O Ewangelie, dekalog, Najważniejsze Przykazania, kilka reguł mojego Kościoła. W Kościele działa Duch Św. Czasem przeważa nada materią, nie zawsze.

epk, tak, katolicka religia wielka rzecz. Wiarą jest to, w co kto wierzy. Szanuję ludzi pełnych cnót, czyli praktykowanych zasad. Bardzo cenię sobie zasady moralności chrześcijańskiej. Jeśli dla kogoś własne obawy są ważniejsze niż te zasady... co mogę?

Choć faktycznie sytuacja jest niełatwa. Chrześcijaństwo od czasów Ofiary Krzyża ma spory problem. W postrzeganiu właściwych proporcji pomiędzy własną ofiarnością a byciem ofiarą. W docenianiu męczeństwa. Masa ludzi łamała sobie nad tym głowy. Na ile służyć, na ile się bronić? Czy koniecznie trzeba leźć w ręce prześladowcy? Czy wolno się bronić? A zapobiegać? Na ile? I cóż, jedni dla wiary są gotowi zostać męczennikami, inni nie. Kościół nie domaga się męczeństwa od wszystkich.

Nieomylność papieża (problem wyłącznie katolików) niejednokrotnie jest podważana. Daleko szukać? Choćby ta rozmowa. Taki Mel Gibson np. (nie wiem jak jest teraz) był przedstawicielem takiego odłamu "starokatolków", który odrzucili władzę papieża, bo nie przyjęli ustaleń Soboru Watykańskiego II. Wcale nie jestem pewna, i smuci mnie to, czy teraz nie dojdzie do podobnego rozłamu. Zostanę przy tym, że papież ma rację - bo jest Namiestnikiem Boga na ziemi.
Za mojego życia żaden papież nie wywołał u mnie konfliktu sumienia.

Czy to nie ty pisałaś, że nieładnie zajmować się cudzym sumieniem? A teraz nagle zajmujesz się sumieniami piszących komentarze? Ich sumienia - ich sprawa.

Co jest tak trudno zrozumieć? Jest ksiądz pedofil? Bywa. Czy religia katolicka głosi, że Chrystus chciał, żebyśmy byli pedofilami? Że trzeba być pedofilem, żeby zostać świętym? Że trzeba zabijać, żeby dostąpić raju? Że trzeba bić żonę?
Mam jasne kryteria ocen moralnych. Czarno-białe kryteria, tak. Kto zabija - grzeszy. Kto dokonuje aborcji - grzeszy. Kto cudzołoży - grzeszy. Kto opuszcza Mszę Św. niedzielną - grzeszy. Kto kradnie - grzeszy. Kto oczernia - grzeszy. Kto pomiata matką - grzeszy. Kto pomiata dzieckiem - grzeszy.  Kto nie szanuje świętości/sacrum - grzeszy.itd. Nie jestem bezgrzeszna, ani nikt (oprócz NMP 🙂😉. Nie będę nikomu mówić, który grzech jest jaki, ani co jest "lepsze". Od tego każdy ma swoje sumienie. Oceni Bóg. Miłosierny choć surowy. Nie będę też mówić "wszystko jedno" ani "to zależy". Mogę się dziwić, "nie ogarniać", jak każdy może. Jedni "nie ogarniają" tego, inni czego innego.

Z rzeczy, których nie ogarniam, nie ogarniam tego, że mamy wręcz przymus tolerancji, a "nie można" napisać na forum: będę się za ciebie modlić. Faktycznie to można - dlatego czasem tak piszę. Ale reakcja jest taka, jakbym komuś matkę siekierą... Mimo słynnego na forum "przecież nikomu nie robię krzywdy".
dea   primum non nocere
26 marca 2016 05:44
Matka z dwójką dzieci, w ciąży, dowiaduje się, że nosi ciężko chore dziecko. Takie wymagające poświęcenia całego czasu. Jeśli urodzi, obciążona będzie ona, tamte dzieci, mąż. Nie wiadomo, czy to udźwignie. Chore dziecko na tyle jest obciążone, że praktycznie jest warzywem, jego życie jest bólem. Jedno mało świadome, cierpiące życie za cztery "normalne". Matka musi rzucić pracę by się opiekować, mąż odchodzi ... Katolik wzrusza ramionami, "Bóg tak chciał". I mnie na przykład to przeraża. Bo uważam, że w takiej sytuacji matka powinna mieć prawo decyzji, czy udźwignie ciężar. W idealnej sytuacji, to powinna być decyzja całej rodziny. Inaczej też byłoby im to dźwigać, gdyby sami ten krzyż podnieśli \!\ W praktyce widać często jednak zmuszanie do męczeństwa.

Żeby bardziej zamotać, załóżmy, że ta trzecia ciąża była do tego momentu podtrzymywana mocno, i już sië trzyma. Bez ingerencji nastąpiłoby poronienie. Czego chciał Bóg? W podtrzymaniu się spełnia jego wola, w poronieniu też, w aborcji już nie.

Dodatkowo katolik zapomni o tej matce jak tylko ona wyjdzie z porodówki. Nikt z bezdyskusyjnych obrońców życia nie proponuje nic na potem. Zakażmy każdej aborcji. I koniec bajki.
halo, ale mnie nie interesuje osąd twojego boga po śmierci grzesznika. Widzisz on cierpienia wyrządza TERAZ. I przykro mi bardzo mocno to ułomne skoro bóg na to pozwala. Jak ktoś zabije to wg prawa ludzkiego jest sądzony i karany teraz i tu. Gdyby nie te ludzkie ateistyczne prawa to nie byłby ukarany wcale. Bo noo trudno żebym wierzyła w jakąś nierealna kare czyjegokolwiek boga.
Temu dziecku skrzywdzonemu przez księdza to co jakiś nierealny twór ma pomóc czy w ramach wiary ma uznać, że to co się dzieje to wola boska i doświadczenie zsyłane przez tegoż? 
Sumienia innych mnie nie interesują. W przeciwieństwie do ciebie szanuję tylko tych których zasady moralne oparte są na nie krzywdzeniu innych - bez względu na to co jest motywatorem - religia czy inne "cuś". Nawet nie na czynieniu dobra bo to może być różnie rozumiane (np. wojny religijne). I identyfikuje sie z tymi dla których druga żywa istota jest najważniejsza. Nie jakiś niezidentyfikowany twór dowolnej religii. Jakoś przewiduje, że wtedy większa szansa na brak krzywd niż jak tli sie możliwość sądu ostatecznego. Z doświadczenia i obserwacji ludzi tak mi wychodzi .
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
26 marca 2016 07:53
halo nie wiedziałabyś co dobre, a co złe, gdyby Ci tego jasno nie mówiła religia i kościół? Wierzysz, że gdyby nie nakazy i zakazy religii ludzie zaczęliby czynić zło bez opamiętania?
No to pięknie.

To ja jednak mam ogromną wiarę w człowieka, a prosta poganka jestem.

Nie ma "Bóg tak chciał". Bo wg religii chrześcijańskiej Bóg dał nam wolną wolę ze wszystkimi jej konsekwencjami. Jeśli wszystko co czynimy byłoby wolą Boga, to nie byłoby co walczyć o człowieka, bo z góry skazany byłby na swój wyznaczony przez Boga los. No i miłosierność Boga stała by pod znakiem zapytania, bo skoro chce i czyni wojny, głód i cierpienie, skoro czyni jednych podłymi, a drugich pokrzywdzonymi, to jaki on miłosierny.

Averis   Czarny charakter
26 marca 2016 08:02
Prawda jest taka, że odwoływanie się do jakiegoś bytu nadrzędnego jest po prostu sprytnym wytrychem, który pozwala łatwiej uporać się ze stratą, tragedią lub zwyczajnie konsekwencjami własnej głupoty. Mnie przy tragediach nigdy nie pomagało hasło "bo Bóg tak chciał" i "Bóg tych, których kocha doświadcza". W polskim prawie nazywa się to prześladowaniem i jest karane więzieniem.

I tak jeszcze dla rozluźnienia.

Moja córka zażyczyła sobie, że chce chodzić na religię. Przypuszczam, że byłaby jedynym dzieckiem niechodzących, wiec pozwoliłam, żeby zadecydowała sama. Rany, jakie ona rewelacje przynosiła z tych lekcji! Mamy, ktore kupują dzieciom lalki Barbie to złe matki opętane przez szatana, zły duch stoi za każdym i podpowiada co tam narozrabiać i jak byc złym, pózniej trzeba tylko do spowiedzi, pokuta zadana i jest git. No i jeszcze o jakiś niewyjaśnionych kreatuturach co to na hak dzieci łowią  🙄
No i pózniej sie dziwić skąd u ludzi taka podwójna moralność, jak od dziecka tak uczone.
Bóg nie chce wojny, głosu i cierpienia. Bóg to "dopuszcza", a sprawcami na ogół jesteśmy my ludzie. To długie teologiczne rozważania.
Ale jest sens je prowadzić tylko wtedy gdy obydwie strony mają chęć rozmawiania z otwartym umysłem, a nie chęć kłótni i stawiania na swoim.

Dlatego chcę się odnieść tylko do jednej myśli halo.
Z rzeczy, których nie ogarniam, nie ogarniam tego, że mamy wręcz przymus tolerancji, a "nie można" napisać na forum: będę się za ciebie modlić. Faktycznie to można - dlatego czasem tak piszę. Ale reakcja jest taka, jakbym komuś matkę siekierą... Mimo słynnego na forum "przecież nikomu nie robię krzywdy".

Przyznaję, że też tego nie rozumiem, a często się z tym spotykam.
Jak pisałam wcześniej - nie mam żadnych problemów w kontaktach z  ateistami, katolikami, ludźmi innych wyznań i religii, homoseksualistami, osobami po zmianie płci, itd. Mi się to wszystko naprawdę w sumieniu zgadza ze sobą. Bóg jest miłością, a Ty człowieku czyń dobro i kochaj innych. I tyle. I dla mnie w tym się wszystko zamyka.
To nawet nie to, że muszę kogokolwiek "tolerować". Po prostu są ludzie wokół mnie, każdy jest dla mnie potencjalnym przyjecielem, a moją opinię o nich kształtują ich czyny, a nie deklaracje.
Bardzo przykre więc jest dla mnie kiedy widzę jak moja wiara jest nietolerowana. Dlaczego nie mogę wyznawać chrześcijaństwa w obrządku katolickim? Bez słuchania brzydkich komentarzy. Bez udowadniania mi, że moja wiara jest zła / głupia / bezmyślna, etc, etc? Zastanawiam się często czy osoby, które do mnie pogardliwie prychają równie ostro wypowiadałyby się w kierunku buddysty czy hinduisty?
W moim środowisku zawodowym wiara i katolicyzm jest bardzo niepopularny. Czasem wręcz powiedziałabym, że są źle widziane. Tutaj na forum podobnie. Chyba najbardziej otwarte środowisko to koniarze znani osobiście.
Przykro jest, kiedy słyszę docinki gdy mówię "nie dzwoń do mnie wieczorem bo będę w kościele". Komentarze, prychnięcia, śmiech... Zdecydowanie w tym względzie mam dużo lepsze porozumienie ze znajomymi muzułmanami, buddystami czy Żydami. Co zadziwiające Ci, którzy uśmiechają się z politowaniem na informację, że wierzę i praktykuję, później sami ubierają choinkę, gotują potrawy świąteczne, życzą wesołych świąt, biorą śluby, chrzczą dzieci...  Nie wszyscy, ale większość. 

Skoro przeciwnicy katolicyzmu czy w ogóle religii podpierają się argumentami o szerokim spojrzeniu na człowieka, o dobrej woli, wzajemnych szacunku bez względu na religię, powołują się na sumienie oraz
identyfikuje sie z tymi dla których druga żywa istota jest najważniejsza.
to dlaczego polski katolik stojący obok nie podlega pod te hasła? Czyż nie jest drugą żywą istotą?
Ascaia, bo to działa w dwie strony.
Jeżeli katolik chce byc zostawiony w spokoju ze swoimi poglądami, to dlaczego nie zostawi tego, który wyznaje inną wiarę/niewiarę?
W jakim sensie zostawi w spokoju?
Przeczytaj co napisałam powyżej. Mam znajomych wśród wielu nacji i wyznań. Nikomu nie powiedziałam, że jest złym czy głupim człowiekiem bo wierzy i praktykuje inaczej niż ja. Powiem, że jest złym człowiekiem jeśli kogoś świadomie i z premedytacją skrzywdzi. Powiem, że jest głupi jeśli nie będzie chciał być otwarty na inne poglądy (nie znaczy, że ma je przyjąć, ale chodzi o to by nie negował dla samego negowania), nie będzie chciał być empatyczny, nie będzie umiał dodać 2+2.
Ascaia, ależ jest. Jak najbardziej. Tylko widzisz on mnie zazwyczaj próbuje nawracać na wiarę. Lub deprecjonować moje zasady moralne bo nieoparte na jedynie słusznej wierze. Widzisz, ja uważam, że wiara każdego człowieka jest jego prywatną, intymną sprawą. Nie mnie w nią ingerować - ale także nie innym ingerować w moją. Oczywiście dopóki nie przekłada się to na krzywdzenie innych. I nie rozumiem tego, że w imię tej wiary obecnie katolicy mówią mi co mam robić i jak - pod własne sumienie podporządkowują moje życie. I przykro mi, codziennie "wierzący" (specjalnie w nawiasie) dają mi powód do tego, abym nie zgadzała się na narzucanie takiej "moralności". W ubiegłym roku mieliśmy aferę w bloku obok - otruto kotkę z młodymi, bo się nie podobało, że zagnieździła się w piwnicy. Kto to zrobił? Para starszych ludzi, jedni z najbardziej "nawiedzonych cotygodniowych odwiedzaczy kościoła". Oni się sami chodzili i chwalili tym, że zrobili z tym zwierzakiem porządek. Rzygać mi się chce. Bóg ich ukarze? Kiedy? Jak? W nosie mam. Serio. Nie życzę sobie, żeby ktoś taki mówił mi, że żyję niemoralnie bo od wiary trzymam się daleko!
Ja staram się usilnie żyć tak, aby nie krzywdzić. Co więcej - nie zastanawiam się czy to co robię jest dobre dla kogoś wg mnie. Zastanawiam się, czy jest to dobre wg. niego. Nie mam wg mnie prawa ani decydować co jest dla kogo dobre, ani o tym, czy moja wiara/ brak wiary jest lepszy czy gorszy niż czyjeś inne wyznanie dla niego. Pokazuje tylko halo, że niestety ale wg mnie moralność oparta na wierze a podszyta hipokryzją (halo twierdziła, że woli taka nawet niż przykładowo ateistyczną) nie jest lepsza niż wszystko one i JA wolę jednak coś innego.

Ascaia, no zostawi w spokoju - nie nawraca, nie przekonuje, nie podnosi swojej wiary jako lepszej niż inne. Ja nie wchodzę do kościoła, nie przeszkadzam w mszy, nie namawiam do rezygnacji z niej nikogo, nie odmawiam tego aby świętowali dni święte, nie wyśmiewam obrzędów.
Jedyne co piętnuję to kosmiczną hipokryzje, której coraz więcej widzę.

edit: Swoją szosą miałam w okresie licealnym znajomego - starszego niemieckiego księdza katolickiego. To w ogóle był Polak ze śląska, którego rodzice w pewnym momencie wyjechali do Niemiec, a że mieli mocno niemieckie korzenie to szybko uzyskali niemieckie obywatelstwo. To był jeden z lepszych ludzi jakich poznałam - bardzo mądry i dobry człowiek. Spędzaliśmy z nim mnóstwo czasu (kiedy siedzieliśmy w Niemczech na wymianach albo on przyjeżdżał do nas do PL). Przegadaliśmy niejedną noc i niejeden dzień. Pamiętam, że zawsze mówił, że nieważna jest wiara, nieważne wyznanie czy jego brak. Należy być dobrym człowiekiem.
Pamiętam także, jak kiedyś był na naszej lekcji religii i wtedy mocno zasmucił się reakcją naszego księdza (i trochę z nim posprzeczał), który chciał z lekcji powywalać osoby innych religii (mieliśmy w klasie protestanta, greko-katolika i kilku zadeklarowanych ateistów. Te osoby przyszły, bo chciały przyjść na zajęcia z H.Gruzą - zostały potraktowane jak intruzi obrażający "naszego księdza". Wtedy pamiętam rozmowę tych dwóch księży. Jeden mówił o tolerancji i otwartym podejściu do innych ludzi a drugi o tym, że bezbożnicy obrażają go. Ehhh...
Dea, przeczytaj "Bóg zapłać" Tochmana. To zbiór reportaży, więc autentyki. Mnie włosy stanęły dęba.

Jestem katoliczką. Mam serdeczną koleżanke katoliczkę, która urodziła córeczkę z pęcherzycą. Przypadek jeden na milion - oboje z mężem są nosicielami wadliwego genu. Po pierwsze - jeśli to dziecko cierpi tak potworne męki z woli Boga, to ja dziękuję za takie miłosierdzie. Zawierzyć?  To jak patrzeć z miłością na męża, który leje po mordzie żonę, gwałci...A i tak to cierpienie przynajmniej czasem ustaje... A przecież zawierzamy miłości. Więc po pierwsze - nie ma miłosierdzia w skazywaniu na takie cierpienie. Po drugie nie ma miłosierdzia w nakazie życia w całkowitym celibacie - inaczej bowiem może pojawić się kolejne chore dziecko. A więc antykoncepcja i to wykluczająca zajście w ciążę. Lipa. Wg kościoła takiego, o jakim piszemy - poszli won! No więc skoro już o papieżu mowa... Franciszek wypowiadał się ws in vitro i daleeeeki był od potępienia kogokolwiek. Tymczasem w Polsce herezja goni herezje, a księżom ciągle myli się rola przewodników duchowych i dyktatorów... Wszak wiedzą lepiej, co dla nas dobre. Really??? No tylko że sami za swój celibat płacą dewiacjami. Naprawdę, wśród księży masa jest gejów... Pedofilia to ta czarna, potworna karta.

Co prowadzi do kolejnego tematu. Pan Bóg dał człowiekowi w pakiecie również popęd seksualny. Służy on oczywiście prokreacji, niestety, nie wygasa cudownie, kiedy się człowiek prokreować nie chce / nie może. Co zatem z popędem takich ludzi?!  Masturbacja ZUO! Seks bez zamiaru prokreacji ZUO. Boskości... Sami duchowni są przykładem "świętości" takiej abstynencji... Ja se zawsze myślę o mężu Świętej Kingi...

Ostatnia rzecz. Taka wiara totalnie oparta o decyzje innych wydaje mi się w istocie rzeczy znacznie łatwiejsza i tak naprawdę dość wygodna. Zawsze można powiedzieć "to nie ja wymyśliłam, to ksiądz mi kazał" i świat staje się prosty. Gotowy przepisik na zbawienie i obiecany raj. Robić, co każą, specjalnie nie analizować,  zwłaszcza jak się szczęśliwie nigdy nie zaliczyło twarzą ściany. Ja ufam Bogu. Zawierzam całym sercem. Dlatego bronię tego, co najdroższe - życia, choć czasem nie przekłada się na proste "jestem przeciwnikiem aborcji, także +50 do świętości" i staram się, żeby było jak najbardziej efektywne. I używam tego, co Bóg dał mi w pakiecie - umysłu i ciała - najlepiej, jak umiem. Może się mylę. Ale jeśli tak, to trudno. Moralność Chazana przyprawia mnie o mdłości. A takich jest w Kk multum i ta instytucja wcale się od nich nie odzegnuje. Zatem mnie tam nie po drodze.

Nie ogarniam tego, że można kogoś skazać świadomie na cierpienie. Nie ogarniam, że q państwie prawa można to prawo jawnie łamać i być bezkarnym, bo stoi za kimś organizacja, która na standardach wypisuje sobie "miłosierdzie". No jacha!
Przepraszam, jak często ostatnio edytowałam post bez sprawdzenia czy ktoś coś napisał. 


Trudno się nie zgodzić z tym, co piszecie.
Sama napisałam o częstej hipokryzji - nie rozumiem dlaczego ludzie tak robią. Oczywiście trzeba rozróżnić hipokryzję od słabości. Bo ja też deklaruję kierowanie się dekalogiem, a jednak nie zawsze jestem 100% zgodna z nim, bo nie umiem, bo nie jestem dość silna by się oprzeć pokusom.
Chorób - nie rozumiem. (mam jeszcze inną interpretację... dość trudną... dość kontrowersyjną... bardzo kontrowersyjną... )
Z seksualnością człowieka współcześnie religie sobie nie radzą. Żadna. Kiedyś to był dobry sposób na kontrolowanie. Teraz ludzie odważniej myślą, zadają pytania i to ciągle zostaje bez odzewu. Temat w mojej głowie bardzo aktualny, mam bardzo dużo przemyśleń. Wspomniany celibat, czystość przedmałżeńska, antykoncepcja, życie po rozwodzie...

Moja rodzina jest wierząca i praktykująca. Wielu znajomych ze "starych czasów" również. Teraz moi sąsiedzi również. I mało wśród nich... przepraszam za słowo... świętojebliców. Po prostu żyjemy według zasad naszej religii i nikogo na siłę nie nawracamy. (pisałam, że mam wewnętrzny konflikt w temacie misji). Mój szwagier jest zdeklarowanym ateistą i wszyscy widzimy w nim po prostu naszego A. - dobrego człowieka, dobrego męża i wspaniałego ojca.
Znam też wielu księży. Starszy, młodszych. Sporo godzin spędziłam na pewnym etapie życia na bardzo poważnych i trudnych rozmowach. Wśród nich są też po prostu różni ludzie, różnie mówiący o problemach.
Bardzo trudne jest zagadnienie co jest prawdziwie nauką Boga, a co ludzką interpretacją, co instytucją RCC.com (Roman Catolic Church - to cytat z filmu "Biała sukienka"😉. Tak samo jak teraz światowym problemem staje się pytanie co jest słowami religii islamskiej, a co słowami organizacji ISIS.
Dlatego postawiłam na to, co pisałam powyżej (miłość, dobro, prawda). Na Msze i nabożeństwa chodzę, bo to spotkanie z moim Bogiem. Oczywiście spotykam Go też cały czas - w domu, w pracy, na spacerze z psem i na zakupach. Ale kiedy idę do budynku zwanego świątynią to jest moja deklaracja (względem siebie i Boga) i to jest czas kiedy staram się być skupiona wyłącznie na tym spotkaniu. 
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
26 marca 2016 10:13
Moja mama, zadeklarowana ateistka, usłyszała kiedyś od swojej koleżanki katoliczki, takie coś:
"Na rekolekcjach u nas w kościele jeden ksiądz-misjonarz mówił nam o tym, kto to jest chrześcijanin. Jak powinien postępować prawdziwy chrześcijanin, jaki powinien być dla innych ludzi, w ogóle jakim powinien być człowiekiem. Tak się zastanawiałam nad tym, co powiedział i doszłam do wniosku, że znam tylko jednego takiego człowieka. Ciebie."

Więc serio, to czy człowiek jest dobry, czy zły, nie jest zdeterminowane jego wiarą taką lub inną albo jej brakiem, a tylko i wyłącznie postawą wobec innych i uczynkami.
Ascaia, ja chętnie poczytam Twoje przemyślenia na temat seksualności człowieka. Ja tez czasem sie zastanawiam nad tym dlaczego tak jest jak jest, dlaczego religie tak bardzo wpływają na seksualność człowieka, i kształtują rożne, często krzywdzące postawy.
Dlaczego ludzie uważają, ze kiedyś było inaczej i ludzie byli tak uduchowieni, ze byli bardziej wstrzemięźliwi - wierutna bzdura.
Zeby nie było, ze zaraz ktoś sie pojawi i wysle do odpowiedniego wątku - to ja tego tematu nie ogarniam 😀
madmaddie   Życie to jednak strata jest
26 marca 2016 14:09
Naboo, na mój prosty rozum - każdy ma seksualność. do śmierci. spraw, żeby ludzie czuli się winni z jej powodu i ta dam, łatwiej nimi manipulować 😉
Seks. Drugi tak silny instynkt, zaraz po oddychaniu. Zapanuj nad nim, a będziesz rządził ludźmi!  No... Także tak. Sprawiedliwie trzeba oddać, że nie tylko religie pragną zarządzać seksualnością,każdy chce. Wystarczy popatrzeć na reklamy. Wszędzie jest multum nawiązań. Seks nas kręci, seks nas bawi, żarty o seksie kuma każdy. No... Tylko tu są dwa aspekty.

Po pierwsze - świństwem jest czynić z sensu sposób na rozbudzenie poczucia winy (a to, żeby nekac ludzi i manipulować nimi).

Po drugie... Arcyzajebistość seksu. Żyjemy w takich czasach, że kto nie wymiata w bzykaniu, ten frajer. Bo przecież w łóżku trzeba być niczym supermen - kontroluj płomień, rozpal korzeń, czy jak to tam jeszcze leciało. O sprzedawaniu produktów na cycki w ogóle nie wspomnę :/

I jeszcze... Edukacja seksualna moim zdaniem trochę oderwala się.od lamperii, bo zamiast uczyć, że seks to odpowiedzialność, że może być darem i cudnie dopełnić związek, mam wrażenie, że wbija się młodzieży, że to taka fizjologia, w której trzeba wymiatać, inaczej jest się lamą. I ty jest smutne.

A tak w ogóle nie ogarniam, jak można taki fajny wątek ciągnąć w czasie, kiedy co poniektorzy jedną ręką myją okna i szusują w garach 😉
Jujkasek, nie wszyscy muszą myć okna i siedzieć w garach. Ja palcem nie kiwnęłam 😀 dla mnie święta to czas leżenia do góry brzuchem.

A dlaczego seks- naturalny popęd musi byc jakimś darem?
Wg mnie zaprzeczyłaś sama sobie. Najpierw piszesz, że to świństwo wzbudzanie poczucia winy, a pózniej sama piszesz o darze i wyjątkowości seksu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się