praca

Oczywiście, że będę, możesz trzymać. 😀 Ty się teraz ociągasz, aż 7 godzin już. 😎
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
04 maja 2015 09:52
Jutro mam rozmowę w korporacji, nawet nie mam pojęcia na co się psychicznie szykować  🤔
Safie, jakiej, jeśli można spytac? tzn jaka branża, co miałabyś robić?
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
04 maja 2015 10:11
wendetta, skrobne priv
Oczywiście, że będę, możesz trzymać. 😀 Ty się teraz ociągasz, aż 7 godzin już. 😎
No niedługo już się skończy moje granie, bo dziś 1 dzień w pracy, a potem przez
3 miesiące szkolenia.

safie, daj znać co za stanowisko, to może coś podpowiem.
safie, mogłabym też prosić o pw?
jett   success is the best revenge
04 maja 2015 14:36
Pracowała któraś z was może w Cinema City?  🙂 Dostałam zaproszenie na rozmowę i nie mam pojęcia czego mogę się spodziewać  🤔

Dodam jeszcze, że to moja pierwsza rozmowa ever więc w tym temacie moje doświadczenie jest zerowe i stresik pewnie będzie  😁
dziewczyny (i chłopaki 😉), może pytanie od czapy, ale jak często zmieniacie pracę? co jest dla Was głównym motywatorem do zmian (oprócz pieniędzy oczywiście)?
macie jasny pomysł na siebie i dokładnie wytyczoną w głowie ścieżkę kariery, którą konsekwentnie podążacie?
dziewczyny (i chłopaki 😉), może pytanie od czapy, ale jak często zmieniacie pracę? co jest dla Was głównym motywatorem do zmian (oprócz pieniędzy oczywiście)?
macie jasny pomysł na siebie i dokładnie wytyczoną w głowie ścieżkę kariery, którą konsekwentnie podążacie?


3 lata, 4 lata, 2 lata, 3 lata (w trakcie pomiędzy - 2 epizody tylko okres próbny) obecnie u siebie.
Motywator? Rozwój. Awans. (Wtedy jak ńie pracowałam u siebie)
Kasa nie. W sumie nigdy. Nie ukrywam, ze ja zawsze zarabiałam (poza pierwsza pracą) dużo.
Jasno wytyczony cel. Raz zmieniłam pracę na inna firmę i stanowisko o 2 piętra niżej (- kasa mniejsza) bo chciałam kompletnie zmienic to co robię.

Poza tym ja jestem człowiekiem czynu. Przychodzę, układam, i odchodzę bo mi sie nudzi. Nudzi mi sie powielanie tego samego. Dla mńie szok jak mozna robic kilka lat na tym samym stanowisku i robic cały czas to samo ( nawet jak sie zmieńiaja np. projekty) nudy, nudy, nudy.

Nudzi mi sie powielanie tego samego. Dla mńie szok jak mozna robic kilka lat na tym samym stanowisku i robic cały czas to samo ( nawet jak sie zmieńiaja np. projekty) nudy, nudy, nudy.

otóż to... 🤔

w sytuacji kiedy w wieku 26 lat miałam na koncie 3,5 roku w jednej firmie i 1 rok zagranicą w drugiej (nie liczę półrocznych epizodów po maturze/ w czasie studiów czy prac dorywczych), mój aktualny szef nazwał mnie "jumperkiem"... troche nie wiem czy to ja jestem dziwna czy inni, ale też nie ogarniam jak można lata robić jedno i to samo i sie cieszyć, bo się ma "stała pracę".

edit. Dodo, co to znaczy "dużo"? 😁 serio pytam, chociaz spodziewam się, że nie odpowiesz. bo tutaj również mam wrażenie, że ja i moi znajomi żyjemy w jakichs różnych wymiarach. albo po prostu, cenimy sie inaczej...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
04 maja 2015 16:07
Mój brat zmienił robotę 3 razy tylko w zeszłym roku  😉 Branża ta sama, tylko z firmy do firmy, nie narzeka i dobrze mu się wiedzie  😉
Smarcik, dzięks za ten post! poważnie 😜
Averis   Czarny charakter
04 maja 2015 16:16
jett, ja pracowałam. Tydzień 😉 Odeszłam, bo sposób naliczania kar za brak towaru był totalnie irracjonalny. Pamiętam, że zabrakło mi papierowego kubka na żelki. Musiałam zapłacić równowartość słodyczy, które by tam weszły, czyli jakieś 20 złotych. Plus trzeba było zbierać pokruszone wafelki, składać w całość i rozliczać na tej podstawie liczbę utraconych sztuk. Poza tym bardzo przeciętnie tam płacą. Przykro mi, ale mam jak najgorsze wspomnienia 😉 Prawie tak złe, jak w Call Center. Tylko zaznaczam, że pracowałam w tej części kawiarnianej. Nie wiem, jak wygląda sytuacja na innych stanowiskach. O wiele bardziej polecam McDonald's.
A ja się dowiedziałam ostatnio, że zamykają mój sklep w centrum handlowym 🙁 Do końca maja mamy się wynieść, więc pracę mam na jeszcze dwa tygodnie. Do dupy przychodzi się tam z myślą, że za chwilę mnie nie będzie, a praca dla mnie była super, na dobrych warunkach, za w miarę dobre pieniądze 🙁

Teraz szukam czegoś podobnego, ale nawet w Poznaniu mam małe pole do manewru. Jutro idę zanieść CV do interesujących mnie punktów.

Nie chce ktoś zerknąć na moją CVkę i doradzić co zmienić, żebym stała się bardziej interesująca dla pracodawcy?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
04 maja 2015 16:40
cavaletti, podrzuć to wieczorem spojrzę =)
wendetta
Pierwsze 6 miejsc zmiana mniej wiecej co roku (miedzy 9 miesiecy a 15 miesiecy).
Srednio po 3 miesiacach jest sie juz na tyle wkreconym w prace, ze zaczyna sie nuda, niestety ...
Najdłużej pracowałam 2,5 roku w najbardziej stabilnej pracy, ani mnie ziębiła ani grzała. Ot, pensyjka na czas, blisko domu, wygodny grafik , nienajgorsze warunki.
najkrócej to chyba po 3 dniach uciekłam z Call Center. Chciałam uciec tuż po "szkoleniach" bo już widziałam czym to pachnie, ale nieopatrznie podpisałam umowę, teoretycznie o szkoleniu, na której była adnotacja o karach pieniężnych za niestawienie się w pracy po podpisaniu tej umowy  🙄 Moja wina, nie doczytałam, ale byłam nieopierzona i zdesperowana. W zamian za to przetrzymanie siłą, nie namówiłam praktycznie żadnego klienta na ofertę  😁 Cóż, mówiłam że jestem słabym sprzedawcą.

Ogólnie średni czas pracy to niestety jakieś pół roku - jak widzę że mi coś nie pasuję, to wiem że trochę przetrzymam tę pracę (jakaś musi być), a w międzyczasie szukam następnej. Choćbym nie wiem jak się starała, nie potrafię wysiedzieć w jednym miejscu zbyt długo, cały czas szukam atrakcji...
Inna sprawa że niestety duża część moich prac była u niepoważnych pracodawców-prywaciarzy. Do dużych firm nie mam żadnych zastrzeżeń. U "prywaciarzy" zdarzało mi się nawet zacząć pracę bez umowy, "później spiszemy, najpierw cię sprawdzimy", "pierwszy miesiąc próbny bez umowy", potem zmiana na "pierwsze dwa miesiące próbne bez umowy", "umowa? a tak tak, to on nowego miesiąca ok?", "to spiszemy od września", i mój hit: "spiszemy umowę jak zarobisz na siebie" WTF  ❗
No cóż, mój najdłuższy okres pracy w jednym miejscu to były 3 miesiące  😁  Pracowałam w Polsce, Niemczech i Hiszpanii. Ta najdłuższa była w te wakacje w sklepie z modą vintage i z jego szaloną właścicielką hippie na Formenterze, bo mój facet tam zawsze pracuje w sezonie no i musiałam zarobić na studia. Poza tym pracowałam już jako kelnerka, kasjerka, agentka nieruchomości, recepcjonistka w siłowni, groom przy koniach, opiekunka do dzieci i instruktorka. Czasem z kontraktem, czasem bez. Większość jednak bez i z szefostwem nastawionym na wyzysk, z tego powodu głównie zmieniam zatrudnienie  😉 No i z powodu życia na walizkach, ogólnie - pracuję, zarabiam tyle żeby przeżyć 2-3 miesiące w następnym miejscu(czas na znalezienie pracy) znowu trochę pracuję, poznaję miejsce i wyjeżdżam w inne i tak w kółko. Chwilowo osiadłam nieco ze względu na studia.
U mnie to różnie, rekord to z 5 lat w szkole językowej - tyle że czasem dwa dni w tygodniu, czasem cztery max. Teraz jestem już 2 lata w obecnej pracy i nie idę nigdzie.
Może i nie zmieniam za często, ale muszę sobie fundować atrakcje w postaci dorywczych projektów po parę h w tygodniu - a to badanie psychologiczne dzieci testami, a to prowadzenie jakiejś grupy terapeutycznej, a to korki a to pół etatu w szkole 😁 Nie może się nic nie dziać, bo wariuję.
Motywacją jest rozwój i nowe wyzwania, bo kasa jakoś znacząco nie idzie mi w górę. I zdecydowanie jestem osobą, która MUSI realizować się w pracy a nie poza nią, nie wytrzymuję w miejscach, gdzie czegoś wyraźnie mi brakuje. W ogóle uwielbiam rozmowy rekrutacyjne, mogłabym chodzić hobbystycznie 😉

jett, ja też niestety słyszałam same złe rzeczy o cc - kasa była jakaś bardzo niska, upierdliwe procedury i odpowiedzialność finansowa.

cavaletti, oj szkoda 🙁 gdzie chcesz szukać? Też w sprzedaży?

wendetta, wolę się nie odzywać co do pensji, ale też mi się wydaje, że się ze znajomymi jakoś wysoko cenimy, bo wszyscy pracują za naprawdę godziwe pieniądze 🙂 Tak więc nie jesteś sama!

Dzionka, tak, w sprzedaży. Póki co nie mam perspektyw na coś innego
kujka   new better life mode: on
04 maja 2015 20:18
O jak milo czytac ze nie tylko ja w call center wytrzymalam 3 dni! 😀
W obecnej pracy jestem juz 3 rok i poki co nie zamierzam zmieniac. Bo robie rozne bardzo rzeczy, mam opcje na rozwoj i co chwile sie cos nowego dzieje. No i - co wazne - mam poczucie ze to co robie ma sens. Inaczej w zyciu bym tyle w jednej pracy nie siedziala.

Aktualnie jestem troche przepracowana i nadchodzi ultramaraton. Jak dozyje, to 16 czerwca po poludniu ide pic i biore wolne na tydzien! O.
Call Center to chyba zmora ludzi szukających pracy 😉 Ja do końca była przekonana, że rekrutacja dotyczy jakiegoś "stanowiska biurowego"
A potem już pranie mózgu i szybko się wszystko toczy 😉

PS. oczywiście znam osoby które się w tym odnalazły i czerpały korzyści inne niż finansowe, ale ja skończyłam z nerwicą i ostatniego dnia wybiegłam wrzeszcząc wniebogłosy.
wendetta, Ja najdłużej w jednej pracy pracowałam rok, ale młoda jestem, wszystko nadal przede mną.
a szef starszy czy młodszy? 😉
No trudno, takie czasy nadejdą - jak pracodawca nie będzie jako-tako dbał, to pracownik sobie pójdzie. Już pomijając czy pracownik się nadawał do pracy czy nie, ale na pewno każdy zna kogoś takiego (i to niejednego), kto siedzi w jednej pracy x czasu, mimo, że nie znosi tej pracy, bo a) boi się, że innej nie znajdzie b) ma poważne zobowiązania. I na pewno każdy przeżył takie sprawy jak np. brak jakiejkolwiek umowy na "dzieńdobry", brak obiecanej podwyżki, szykany ze strony przełożonego, wodzenie za nos "bo za miesiąc umowa na pewno będzie"....

Boszsz, nie cierpię tego momentu - rozsyła się CV i się czeka..... i czeka..... Tyle dobrze (a może i niedobrze?), że z doświadczenia wiem, że dłużej niż 3 tygodnie też nie ma co czekać.

cavaletti, Też możesz podrzucić. Może coś pomogę :kwiatek:
Ja pracuje w CC ponad 2 lata 😉
Niemniej jednak jesli CC nie przyznaje sie na rekrutacji, ze jest CC i wciska jakies sciemy - to gowniane to Call center do bolu :P
No bo lapie najwyrazniej ludzi z przypadku i polega na dezorientacji 🙂
wendetta, pozwoliłam sobie wysłać jeszcze raz pw, bo poprzednie chyba zaginęło 😉
dziękuję Wam za wszystkie posty kochane :kwiatek: bardzo mnie podniosłyście na duchu. myślę sobie, że może za wcześnie zaczęłam i teraz w wieku 26 lat czuję się jak wypalona 40-latka, która już by chciała wiedzieć co robić, jak robić i że jest stworzona do tego co aktualnie robi... A w sumie chyba powinnam dać sobie prawo jeszcze szukać i zmieniać. własnie, powiem Wam w czym sęk i skąd moje pytanie... właściwie jestem w idealnej sytuacji pracowej: jestem młoda, od kilku lat mogę się sama utrzymywać siebie i konia, mam kilka lat doświadczenia w konkretnej branży, znam języki obce, na co dzień pracuję w międzynarodowym środowisku, mam szansę na karierę w obecnej firmie, jeżdżę po świecie, mam wypłatę zawsze na czas, umowę o pracę, ale... nie czuję się szczęśliwa, sama nie wiem czego chcę i czuje się z tego powodu winna 🙁 że inni by z pocałowaniem ręki znaleźliby się na moim miejscu i że ja chwilę życie utrze mi nosa za wybrzydzanie 🙁
tak jak pisałam, nie liczę tych prac zaraz po maturze i na studiach np. w call center (wytrzymałam pół roku) czy przychodni medycznej, bo taktowałam to tylko jako dramatyczny sposób na zarobienie śmiesznych kilku groszy, który nie miał nic wspólnego z ciekawą, rozwijającą pracą, a pracodawcy nie kryli, że nie mają pojęcia o szacunku do pracownika. pierwszą "poważną" pracę dostałam 5 lat temu, można powiedzieć 'przypadkiem' i.. to był strzał w 10., zakochałam się w tej robocie po uszy. pamiętam, że w weekendy odliczałam godziny do poniedziałku. uwielbiałam to co robię, ludzi z którymi pracuję, uwielbiałam swojego szefa i jego stosunek do mnie jako pracownika, uwielbiałam to jak bardzo się rozwijam, ile się uczę, jak dużo mam swobody i jak bardzo mogę być samodzielna. zdobyłam tyle bezcennego doświadczenia, że będę za to wdzięczna do końca życia. podszkoliłam dwa języki, poczułam się dużo pewniej w ich użyciu. oczywiście, ciężko pracowałam, nadgodzin pewnie uzbierałoby się za na miesięczny urlop, co się nastresowałam to moje, musiałam właściwie większości rzeczy uczyć się w praktyce lub na własną rękę, ale wszystko to robiłam z niekłamaną przyjemnością. czułam się bardzo potrzebna i doceniana, jak na tamten moment również finansowo. można powiedzieć ze miałam super start w prawdziwą dorosłość i chyba chciałam mieć nadzieję, że wszędzie tak będzie.
po prawie 3,5 roku wymyśliłam że wyjadę zagranicę, do miasta, którego nazwy chyba nie muszę wymieniać, bo piszę o nim ciągle 😉 również ze względu na doświadczenie dostałam pracę od ręki. swoją drogą podejrzewam, że z pierwszej pracy bym tak szybko nie zrezygnowała, gdyż miałam perspektywę fajnego awansu (i wiem, że nie były to czcze obietnice) gdyby nie fakt, że bardzo chciałam zamieszkać w W. Oczywiście nie żałuję że to zrobiłam, bo było to niesamowite i potrzebne mi doświadczenie... no ale coz- praca tam to było jak kubeł zimnej wody. mimo obietnic złotych gór, niezależnego stanowiska, raju na ziemi itd., ja się czułam jak w więzieniu, jak uczniak, któremu surowa nauczycielka (szefowa) ciągle patrzy na ręce, jednocześnie żądając, żeby zarabiał dla firmy bóg wie jaką kasę. nie chciałabym mieć do czynienia z tą osoba nigdy więcej zawodowo jak i prywatnie. do tego sam zakres obowiązków szybko wydał mi się szalenie mało interesujący. polityka prowadzenia firmy i polityka kadrowa nie odpowiadały mi tak dalece że po miesiącu właściwie zaczęłam kombinować jak się z tego wymiksować. niestety, wytrzymałam rok, chociaż nie mam pojęcia jakim cudem- przypłaciłam to kilkoma załamaniami, nerwicą. ilości wylanych łez, wypalonych papierosów i wypowiedzianych przekleństw nie liczę 😉 chociaż oczywiście była też masa pozytywów- nowe fantastyczne kontakty zawodowe i prywatne, poczucie bezpieczeństwa i dobry socjal nawet po zakończeniu umowy.
więc mam dwa duże doświadczenia, skrajnie różne, które pokazują mi na jakich zasadach i warunkach chcę pracować, a na jakich na pewno nie.
no i sytuacja obecna... wróciłam do kraju, właściwie od ręki dostałam pracę- marzenie i co? i skończył mi się właśnie okres próbny, pracuję dalej... i same pewnie się domyślacie. na początku byłam zachwycona, dumna z siebie, podekscytowana, czułam się mega dowartościowana, że to JA dostałam to stanowisko. a teraz... czuję frustrację, wyrzuty sumienia, zagubienie. sama nie wiem co myśleć i robić. o ile jestem osobą praktykującą wdzięczność za wszystko czego doświadczam w życiu, o tyle bardzo wierze w teorię, że trzeba ufać intuicji. ja po prostu nie czuję się spełniona, nie czuję się na właściwym miejscu, a jednocześnie nie mam pomysłu na nic innego. czuję, że zamknęłam się trochę w klatce, z której nie wiem jak uciec. i właściwie nie wiem gdzie bym chciała uciec.
wybaczcie długi post, musiałam gdzieś się "wygadać"...

Dzionka, ale właśnie sęk w tym, że Ci moi znajomi się ...bardzo nisko cenią. zarówno jesli chodzi o zarobki jak i stosunki na linii pracownik- pracodawca (a może przede wszystkim to drugie). I nie lubię na ten temat rozmawiać, bo patrza na mnie jakbym im psa mokrą szmatą zabiła, chociaż rzekłabym, że moje zarobki są całkiem przeciętne- ot, zapłacić za mieszkanie, konia, paliwo i nie głodować.
A co do rozmów kwalifikacyjnych- ja też uwielbiam 😍
Calore, masz PW :kwiatek:
Sankaritarina, szef dużo starszy. A dlaczego pytasz? 😉
Wojenka   on the desert you can't remember your name
04 maja 2015 22:19
Ja zmieniam pracę średnio co pół roku. Nie mogę usiedzieć na miejscu, nudzi mi się....
O kurcze, zmieniam stanowisko na zupełnie, zupełnie inne. Prawie jakbym zmieniała pracę właśnie. Po półtora roku uważam, że już najwyższy czas zacząć robić albo coś innego albo totalnie zmienić środowisko. I będę pracować jak biały człowiek pon-piątek i już nigdy powrotów w środku nocy. No i podwyżka- 1/4 teraźniejszej pensji. Tak to można żyć🙂
wendetta, może pomógłby Ci coach (wiem śmieszne, ale wielu ludzi korzysta)?
albo masz może depresje - z której nie zdajesz sobie sprawy? Wypalenie totalne i praca nie cieszy?
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
05 maja 2015 08:30
Ech mam dzisiaj rozmowę i totalnie nie czuję się na siłach odpowiadać na typowe pytania rekrutacyjne  😵
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się