Sprawy sercowe...

Jestem chyba złym człowiekiem, bo tak bardzo baaardzo cisną mi się na usta złośliwości... 🤬


Dawaj, nie hamuj się 😀

Ascaia, mam podobne "alergie" jak Ty - nienawidzę cwaniactwa, typu "co to nie ja", "bad boyów" i innych niegrzecznych chłopców, którzy w ten sposób objawiają swój bunt, że np. grzeją swoimi składanymi BMW po 150 km/h i tacy są męscy, że przyprawiają o zawał każdego normalnie jadącego kierowcę na jednopasmówce siedząc mu na plecach. Albo właśnie każą na siebie czekać, zdobywać się, nie szanują kobiety, krytykują ją w towarzystwie czy wyśmiewają wybrane grupy społeczne napawając sie własną zajebistością. No nie trawię gości, a wiem że wiele dziewczyn na takich leci i tacy im imponują.
kokosnuss, ale właśnie w tym rzecz, że dla jednej sexy jest poliglota a dla drugiej facet potrafiący sam naprawić czajnik elektryczny 😉
I jestem w stanie ogarnąć, że facet nie musi świetnie gotować (choć mi się trafił mąż świetnie gotujący) i jestem w stanie wybaczyć, że nie widzi różnicy w płynie do płukania a płynie do prania wełny.
Ale nie kumam po co wzywać fachowca do powieszenia obrazka na ścianie czy zamontowania zawieszki na papier toaletowy. Serio potrafię zrobić to SAMA. Więc głupio by mi było, gdybym to ja latała po domu z wiertarką a facet w tym czasie czytał książkę.
I nie wymagam tu absolutnie, by był świetnym fachowcem we wszystkim. Mój mąż ma np. problem z pracą z drewnem. Nie ma wyczucia po prostu i ma zakaz dotykania się do szlifowania czegokolwiek.
Tak sobie wczoraj myślałam o tej dyskusji i zdałam sobie sprawę, że w zasadzie to ja dwóch lewych rączek też nie mam. Może AGD nie naprawię, ale umiem korzystać ze szlifiarki, syfon w umywalce ogarnę jak się zapcha, przywiercę sobie cokolwiek jest mi potrzebne, szafę z IKEI zmontuję 😉 Stąd myślę, że mam takie, a nie inne wymagania względem facetów.
Averis   Czarny charakter
03 listopada 2016 11:06
amnestria, boję się wiertarek 🙁 Ale wkrętarkę obsługuję. Także będę do Ciebie dzwonić 🙂😉
]Nie wiem, ja u was, ale u mnie - i obserwuje to takze w innych rodzinach - mimo, ze samica poszla do pracy, dolewa oleju do samochodu i wymienia kola, to samiec wcale nie zaczal gotowac, prac i sprzatac. Wiecie, takie rownouprawnienie w jedna strone.Przypomniał mi się obóz jeździecki sprzed (już większych nastu) lat. Krążyło hasło "mocarne babeczki". Że i kobieta może dorzucić polan do wspólnego ogniska (nie musi być księżniczką bez rączek) i innych prac się podjąć. Samodzielność OK. Ale jakoś druga połowa równania nie była popularna – koledzy nie rzucali się tak znowu na czynności "dziewczyńskie". Ot, wspomnienie zdarzenia marginalnego 😉
.
Mylą się dwie rzeczy. Feblik erotyczny, pradawne odczucia męskości i kobiecości - z wymogami funkcjonowania "stada" (pary, rodziny) we współczesnym środowisku.
W pewnym sensie samica (że powtórzę za majek), która oczekuje, że "może być i o jednym oku..." 😉, byle sprawnie i Dużo zarabiał nie różni się od praprzodkini, oczekującej obfitych łupów z polowania i z wojny.
Jednocześnie, jeśli jest tradycyjnie-biologicznie "samicza" - oczekuje wyrazów krzepy fizycznej i oznak stosownej opiekuńczości w okresach jej fizjologicznej słabości.
Tu kłania się watek "rozmowy o niczym" - czyli jak ogarnąć 24h 🙁
Nikt nie jest w stanie być człowiekiem-orkiestrą, nie długo, bez przypłacania zdrowiem (które, ponoć, najważniejsze 🙂😉. Trzeba wybierać. Nie posiadamy zdolności bilokacji ani wydłużania doby. Nie da się jednocześnie być x i - x.
Wiele osób, płci obojga, wobec takich nacisków" - w istocie sprzecznych oczekiwań partnera a np. pracodawcy, wpada w "stan zero". Zamiast działać zaczyna egzystować.
Wychodzi mi, że dziś na plan pierwszy "przydatności do życia" wybija się sprawna organizacja i szybkie podejmowanie decyzji, nawet błędnych.
W sumie nadal marzymy o księciu/księżniczce. Oczekujemy cech elitarnych i władczych. On magnat, ona dama 🙂 Chcemy też równości, wręcz identyczności - i to się "nieco" kłóci. Bardzo trudno o człowieka, płci dowolnej, który jednocześnie Super ogarnia (z cechami dobrego władcy/władczyni) i nie bije mu/jej na mózg w kierunku władczości, zawyżonego mniemania o sobie etc.

Kiedyś było tak, że możni - mieli służbę 🙂 Dziś kupujemy u-sługi 🙂 Nie mamy np. koniuszego 🙂 Jeśli para ludzi zarabia tyle, że jest w stanie kupić wszystkie potrzebne jej usługi - żyje się całkiem zacnie. Ale w PL nadal mało kto jest w takiej sytuacji. Pojawia się rozdarcie: na co poświęcić każdą bezcenną godzinę swojego życia? Na zdobywanie zasobów czy utrzymywanie ich? Na samorozwój i indywidualny czy wsparcie dla innych? Na relacje czy na masaż? Na pracę czy na sen? Na fitness fizyczny czy intelektualny, czy moralny? Etc. Im lepiej kto ogrania te klocki tym lepiej funkcjonuje.
A sprawne funkcjonowanie było, jest i będzie istotnym feblikiem. Przy czym jest oczywiste, że wiele ułatwia wprawa, praktykowanie, profesjonalizm zajęcia. I znowu zonk. Bo kto umie "wszystko" to mało w czym będzie konkurencyjny, choćby czasowo. Musimy się specjalizować, a jednocześnie są naciski na człowieka-orkiestrę.
Prymat zdobywania zasobów, ew. indywidualnego rozwoju podważa znaczenie czynności tradycyjnie bezpłatnych - jak życie rodzinne, jakość relacji międzyludzkich. I mamy częsty zonk - że człowiek ma wszystko - tylko... jest nieszczęśliwy.

Brawa dla tych wszystkich, którzy ogarniają! Którzy sprawnie dbają i o pieniądz, i o jakość relacji - różnych, o rozwój i o zdrowie! Większość z nas jednak posiada co najmniej jedną piętę achillesową 🙂
smartini   fb & insta: dokłaczone
03 listopada 2016 13:58
halo, poruszyłaś ciekawą kwestię - oczekujemy wszystkiego od wszystkich jednocześnie marząc o byciu damą na leżance ze swoim księciem na koniu. Kiedyś panienka z dobrego domu nauczyła się grać na fortepianie i wyszywać i mogła szukać zamożnego męża. Ta z mniej zamożnego domu musiała się nauczyć prać i gotować, by zatroszczyć się o ognisko rodzinne i znaleźć rozgarniętego męża, który ciężka pracą utrzyma posqadę i tym byt rodzinie.
Teraz jest moda na życiowych ludzi renesansu - kobieta ma jednocześnie pięknie pachnieć i wyglądać, haftować, być oczytaną i wykształconą, zaradną, samodzielną, robić karierę i nie robić kariery, troszczyć się o ognisko domowe, gotować, prać, wbijać gwoździe i robić remonty. Faceci jeśli chodzi o wymagania też lepiej nie mają - wysportowani i zadbani, z dyplomami, biegli w kilku językach, z dobrą pensją a najlepiej świetnie prosperującym biznesem, noszący swoje zaradne żony na rękach, domolubni podróżnicy, którzy przygotują kolację przy świecach i wypiorą atłasowe pościele.
Im sobie ktoś lepiej radzi z ogarnianiem całego wszechświata od śniadania do łóżka po teorię kwantów ten jest lepszą jednostką. Niestety ma to swoje czarne strony - depresja chorobą 21 wieku, rozwody, nieszczęśliwe dzieciństwa pod okiem niań itp. itd.
Bycie perfekcyjnym człowiekiem naszych czasów jest trudne, praco i czasochłonne i drobne potknięcie niesie za sobą wręcz lawinę tragedii.
Porównywanie więc do 'dawnych czasów' gdzie i oczekiwania były inne i możliwości jest trochę bez sensu.
bera7, gusta i guściki to łapię, nie łapię co jest męskiego we wbiciu gwoździa i zmianie kranu. I nie wiem czemu ma być ci głupio że ty umiesz a chłop (hipotetycznie) nie. Jak dla mnie logika "męskich prac" działa przy czymś cięższym fizycznie, bo przeciętny chłop jest od przeciętnej baby wyższy i silniejszy (statystycznie ofc 😉) i mu łatwiej.

Może inaczej - mój związek to nie jest wyścig o złote majty kto lepszy ani rozród koni, że partner ma być tak samo dobry lub lepszy jeśli chodzi o wyniki i cechy użytkowe 😉. I mam teżeta co tak se zarabia, nic nie naprawi i kiepawo zarządza czasem, nie pierze i nie prasuje, a poliglota z niego raczej żaden (wiedze ma, ucho do akcentów i wymowy drewniane!). Zaje*iście gotuje 😍 i sprząta, ok. Ale jest moim chłopem bo, pomijając kwestie bycia funkcjonującym samodzielnie dorosłym, jest fajnym empatycznym ludziem z pasją, charakterem, wiedzą, poczuciem humoru... i tak dalej. 🙂
kokosnuss, hmmm. To samo jest męskiego w wbijaniu gwoździa co w poczuciu humoru. Do mnie cecha drugorzędna. Kwestia gustu i nie wiem czego nie ogarniać.
mysle ze to mestwo to po prostu pewnego rodzaju zaradnosc, i mi tez imponuje i podoba mi sie, kiedy facet jest zaradny i potrafi w domu ponaprawiac, zrobic remont itd. I chociaz mojemu mezowi blizej do faceta kokosnuss, to potrafi cos tam zrobic jak trzeba - ale sciany raczej maluje ja.
nerechta, czasem kto finalnie wykona czynność jest mniej ważne. Wg mnie są w życiu czynności do których nie potrzeba kursów/ nauk/ instruktażu wielogodzinnego / wrodzonych zdolności / siły fizycznej, którą każdy człowiek średnio ogarnięty jest w stanie wykonać. Proste potrawy, obsługa odkurzacza, pralki czy zmywarki, wbicie gwoździa czy wymiana uszczelki w kranie.
Nie oznacza to, że jeśli ktoś nie ma czasu a ma środki nie może zatrudnić pomocy domowej czy robotnika.
smartini   fb & insta: dokłaczone
04 listopada 2016 14:42
ej, wszyscy zaczęli pisać o wymianie uszczelek w kranie... a ja nigdy tego nie robiłam i nie wiem jak bym się za to zabrała.. pewnie wpisałabym w google 😁
Jakbym poległa to pewnie wrzuciłabym na fejsa post, że potrzebuję kogoś, kto za mnie wymieni a ja w ramach wymiany usług zrobię obiad i ciasto. Czy to już życiowa zaradność? 😀
majek   zwykle sobie żartuję
04 listopada 2016 14:44
Ja woalsnie tez chcialam napisac kiedys, ze sie wzielam za te uszczelke i dupa, tylko balaganu narobilam, nie moglam zlozyc ustrojstwa z powrotem..

Wiec, dziewczyny, nie bierzcie sie za uszczelki
smartini, no właśnie, o zaradność chodzi! Wpisałabyś w google, poszukała, według mnie to jest jakaś zaradność jednak. Znam takich, co by podeszli, spojrzeli, stwierdzili odkrywczo "zepsute" i poszli 😉 no dla mnie to tacy dostają dyskwalifikację i tyle 😁
majek, chyba zależy od kranu. Ja miałam jeden taki kran, co musiałam wymieniać co kilka miesięcy (ale tylko kwestia odkręcenia i wymiany, żadna filozofia). Uderzenia ciśnienia wody mi ciągle takie psikusy robiły. Dopiero reduktor załatwił sprawę.

maiiaF, dokładnie!
smartini   fb & insta: dokłaczone
04 listopada 2016 23:05
jak czytam takie artykuły to stwierdzam, że chyba jednak jestem z innej planety i sobie na niej zostanę.
test 'na faceta' czyli zabieranie do ciotki? i sprawdzanie, czy naprawi jej kran i będzie chciał ją częściej odwiedzać?
o_O
I jeszcze porównywanie sytuacji rozpieszczonego faceta i uległej, nie radzącej sobie z tym kobiety do sytuacji alkoholik-żona(współuzależniona). Serio? Problematyka par z uzależnieniem to zupełnie inna para kaloszy...
jak czytam takie artykuły to stwierdzam, że chyba jednak jestem z innej planety i sobie na niej zostanę.
test 'na faceta' czyli zabieranie do ciotki? i sprawdzanie, czy naprawi jej kran i będzie chciał ją częściej odwiedzać?
o_O
I jeszcze porównywanie sytuacji rozpieszczonego faceta i uległej, nie radzącej sobie z tym kobiety do sytuacji alkoholik-żona(współuzależniona). Serio? Problematyka par z uzależnieniem to zupełnie inna para kaloszy...


Do tego mam wrażenie, że ta pani otacza się tylko facetami w swoim wieku i nie ma pojęcia co dzieje się u ludzi młodszych... 🤣
Niby coś tam napomykała o młodych ojcach ale bez przekonania jak dla mnie.
Jestem na nie.
smartini   fb & insta: dokłaczone
04 listopada 2016 23:16
Chess, Ja np jestem stosunkowo blisko z przyjaciółmi moich rodziców (czyli ludzie przy 50) i jest I są to szczęśliwi, aktywni ojcowie, którzy nijak nie pasują do artykułu. Ba, mój dziadek również nie pasuje do opisu.
Ja mam wrażenie, jakby ktoś opisywał ciężką patologię jako absolutną normę i wykluczył całkowicie 'normalne' zachowania.

Tak więc ja zostaję na mojej planecie.
Ja znam ludzi bardzo, bardzo różnych a tutaj doszło do jakiegoś totalnego uogólnienia w stronę negatywną. Niby pani napomyka o tych normalnych ale całokształt odbioru jest dla mnie bardzo minusowy. Np mój chłopak bardzo dużo, szczerze i otwarcie mówi o odczuciach, uczuciach itp i wcale nie jest tak, że to ja go tego nauczyłam. Dokładnie odwrotnie. I on wyniósł to z domu a u mnie odczucia się kisi póki same nie yebną w awanturze.
smartini   fb & insta: dokłaczone
04 listopada 2016 23:42
Chess, no właśnie, wychodzi to uogólnianie stawiające mężczyzn w bardzo złym świetle i trochę postów wcześniej pisałam, że strasznie mi to nie odpowiada.
Ja na przykład jestem absolutnym przeciwieństwem moich rodziców - oni się kłócić to nie potrafią i 'talerze fruwają' zanim dojdą do ładu. Żeby nie było, bardzo się kochają ;D
Ja przy pierwszej żółtej lampce wręcz 'biznesowo' siadam z problemem i go krok po kroku rozwiązuję (w jakichkolwiek relacjach międzyludzkich). Nauczyłam się na błędach? Nie wiem ale jak widać ani płeć nie warunkuje sposobu radzenia sobie w takich sytuacjach (bo artykuł sugeruje, że kobiety się boją i nie potrafią), ani wychowanie (bo jakbym się nauczyła kłócić od rodziców to przy moim temperamencie by mi naczyń zabrakło i dochodziłoby do rękoczynów :P)

Dla mnie to kolejny pseudo-inteligentny artykuł w stylu przyczajonej femi-nazi, który jak się wczytać to niewiele wnosi prócz paru stereotypów, kilku pokrętnych przykładów zamienionych w normę i jeszcze więcej bełkotu
Amen 🤣
Nie, dziewczyny. Ten artykuł to 100% prawdy i wie to każda kobieta, która coś takiego przeżyła lub nadal przeżywa. W każdym pokoleniu są tacy faceci i to niemało. Macie po prostu wielkie szczęście, że nie znacie takich.
Niestety musze sie zgodzic... To nie jest feministyczny hejt, to jest codziennosc niestety wielu jeszcze kobiet.
Oczywiscie ze bywa tez dobrze! Ale takie historie to nie jest jakas specjalna rzadkosc.
100% prawdy w danym przypadku, ale czy mało jest sytuacji kiedy można sytuację odwrócić zupełnie? Przecież jest równie dużo kobiet manipulantek które źle traktują swoich mężczyzn.
Oczywiscie.
Moja watpliwosc dotyczy tyko tego feministycznego hejtu, rzekomego.
Znam mase fajnych malzenstw, znam kobiety manipulantki i znam facetow terrorystow psychicznych. Pisanie o dramatach to nie musi byc od razu hejt.
Kobieta porusza temat wg niej istotny. Pracuje z takimi ludźmi więc w jej ocenie skala zjawiska jest wieksza niż wg kogoś kto nie obraca się w takim środowisku. Często też nie widzimy prawdziwych relacji w parach. To nie są sprawy, z którymi kobieta się afiszuje. I zgadzam się, że jest masa takich facetów. Tak samo jak jest dużo fajnych. Tyle.
Hmm. a ja to znowu między młotem a kowadłem 🤣 Bo jest i tak, i nie tak. Ale nie wydaje się wam, że tę największą presję i tak wywierają... kobiety? Babcie, matki "musisz sobie dobrego męża znaleźć", "no jak to tak, bez dzieci?!", koleżanki "ooo, Krystyna, nie masz partnera na imprezę? ojej..."... a spróbuj się, dziewczyno, wypowiedzieć w towarzystwie, że 1) nie chcesz mieć dzieci 2) nie chcesz wyjść za mąż 3) nie odpowiada Ci kuro-domowanie. 4) nie daj B. jesteś kierownikiem/dyrektorem/managerem/adwokatem, a siedzisz wśród kasjerek, bezrobotnych i kur domowych (bo jest np. spotkanie klasowe, spotkanie z kuzynkami, które się widzi raz na rok etc). Jakby wojna w powietrzu wisi...
Zaraz mówię - nie uważam kasjerek za coś gorszego, zupełnie nie o to mi chodzi - ale jak w dyskusję wchodzi jakakolwiek nierówność (społeczna, finansowa etc), to zazwyczaj zaczyna być ciekawie.
W sumie ten artykuł jeszcze nie jest taki ziejący nienawiścią... choć tego testu "na ciotkę" to nie ogarniam 😉
Sankaritarina, dla mnie też test ciotki słaby. Ja bym gościa zabrała do schroniska. Hihihi
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się