Podsumowanie roku 2014 :)

Dzionka, jak dobrze, że pilnujesz kiedy czas na ten temat.  :kwiatek:
Jak Breva czuję, że jeszcze za wcześnie na podsumowania, chociaż mam świadomość jak szybko minie grudzień. Ale...
Jedno wiem - już wysyłam w czasoprzestrzeń prośby, żeby rok 2015 okazał się lepszy.
No to mogę chyba podsumować w końcu 🙂

Dla mnie to był dobry, stabilny rok. Nie wydarzyło się nic spektakularnego, szczególnie w porównaniu z rokiem 2013, który był absolutnie cudowny i nie do przebicia pewnie długo 😉 W ogóle po przeczytaniu moich podsumowań z paru lat widzę regułę, że raz mam super rok, z jakimiś ważnymi wydarzeniami, a raz taki zwykły, dobry. Z 2014 też się zgodziło.
Z fajnych rzeczy to na pewno synek mojego brata, który ma już roczek i rozwija się świetnie, jest oczkiem w głowie wszystkich.
Kolejna super sprawa to wakacje - tak genialnych dawno miałam 🙂 Najpierw zabrałam Dzionka i znajomych na Mazury i przeżyłam absolutnie mistyczny moment w samotnym terenie w lesie mazurskim - spotkałam chwilę przed zmrokiem 3 sarny i jelenia, tak z bliska - i staliśmy z Dzionkiem i patrzyliśmy - magia 😉 Potem pojechałam na treningowe wakacje znów z koniem, do Białego Boru, gdzie skakaliśmy krosówki, trenowaliśmy dwa razy dziennie i było rewelacyjnie. No i na koniec boskie dwa tygodnie w Gruzji - czyli jeżdżenie stopem, spanie pod namiotem na 3 tys. metrów w górach, spotykanie codziennie bardzo inspirujących ludzi - no cudo.

Reszta już bez wielkich emocji - dalej kocham moją pracę, czuję, że się rozwijam. Zaczęłam pracować dużo z dorosłymi i zrezygnowałam trochę z terapii dzieci - dobrze mi to robi 😉 Zaczęłam 4ty, ostatni rok szkoły psychoterapii - aż dziwnie, że doszłam do tego momentu, bo zawsze takie odległe mi się to wydawało. Zaczęłam i zaraz skończę pracę w szkole - spróbowałam, okazało się że wolę pracę terapeutyczną jednak.
Związek stabilnie i dobrze, znajomi super. Strasznie dużo imprezuję w tym roku, czasem mam dość i marzy mi się weekend w domu 😉 Poznaliśmy dużo ludzi ze względu na zmianę "sytuacji życiowej" mojego W, odświeżyłam też mój angielski dzięki temu.
Wisienką na torcie było podpisanie niedawno umowy rezerwacyjnej na mieszkanie, które wydaje się być idealne - no ale to w 2015 dopiero potwierdzi się na 100%, jak podpiszemy umowę deweloperską.

Na 2015 nie życzę sobie żadnych większych zmian - niech to będzie spokojny i stabilny rok, tak jak ten, bez fajerwerków i trudnych decyzji 🙂
Myślę, że ja też już mogę podsumować.

Oto, co napisałam w 2013 - by mieć odniesienie:
Ciężko mi właściwie powiedzieć, czy ten rok był dobry, czy zły...
Z pozytywów, to na pewno zyskakałam kilku dobrych przyjaciół i oddaliłam od siebie osoby, których obecność tylko i wyłącznie źle na mnie działała. Spełniłam swoje plany co do pojechania na Muskacie dwóch dużych imprez, jakimi są HPP i MPJ. To dla mnie bardzo dużo... Pojechałam też na nim dwa konkursy CC, co do niedawna wydawało mi się nieosiągalne. Znalazłam mu dobry dom i kupiłam przyszłościowego, fajnego konia. Udało mi się doprowadzić Lilę do momentu, w którym można o niej powiedzieć, że jest solidnie zajeżdżona.
Z negatywów... Zostałam zmuszona do weryfikacji swojego zdania na temat niektórych bliskich mi ludzi, straciłam wielu, którym ufałam. Przyczyniłam się do skończenia związku, który wypełniał mi życie przez ostatnie dwa lata...
Mimo to myślę, że stałam się silniejsza i nawet jeśli ten rok był trudny, to nie stracony. Mam nadzieję, że następny będzie tylko i wyłącznie lepszy.


W sumie, z perspektywy czasu - wszystko się zgadza, poza tym ostatnim zdaniem: 2014 absolutnie nie był lepszy.

2014 zaczął się dla mnie wypadkiem (upadek z Lilith = uszkodzona kość ogonowa) i studniówką, która niestety rozwiała pewne moje nadzieje w stosunku do tegoż związku, który jeszcze w 2013 zakończyłam. W efekcie, usiłuję się przekonać, że wspominam swoją studniówkę dobrze, ale... wcale tak nie jest, patrząc na sprawę z odległości kilku miesięcy 😉 To duży minus: chciałabym mieć dobre wspomnienia związane z liceum, i właśnie z takimi imprezami jak studniówka, a zepsułam sobie i wydarzenie, i to, co zostało w pamięci, na własne życzenie i przez własną głupotę.
W lutym były ferie, które spędziłam nijak. A przynajmniej - nie przypominam sobie, bym robiła cokolwiek efektownego poza przygotowaniami do matury. Z plusów, tą późną zimą zaczęłam startować na już solidnie podjeżdżonej Lilith, początkowo w skokach. Przekonałam się, że mam fajnego konia na nadchodzący sezon (którego w pełni nie wykorzystałam, ale o tym zaraz...).
Marzec, kwiecień - to była nauka do matury, jazda na Lilith i pierwsze starty ujeżdżeniowe. Okres, który wspominam dość miło. Wówczas też zdarzyła się inna ważna rzecz: między mną a moim aktualnym, zaczęła wytwarzać się jakaś nić porozumienia, nieco bliższa niż dotychczas - i właśnie wtedy, w kwietniu, spotkaliśmy się po raz pierwszy na gruncie coraz mniej przyjacielskim. 😉
Maj - eliminacje do MPMK plus matury - szalony czas, ale piękny! Maj wspominam bardzo dobrze. Wreszcie koniec szkoły i już tylko egzaminy, a później najważniejszy start tego roku i... pierwsza wizyta mojego K. w Poznaniu. Pod koniec maja wiedziałam już, że będziemy razem, a on sprowadzi się do mnie, by studiować i mieszkać blisko siebie...
Czerwiec - cudowny początek wakacji z nowym związkiem, nawałem startów, pracą - która dawała satysfakcję, bo przecież PIERWSZA WŁASNA PRACA, podobnie lipiec - szczęście niepojęte. To była ta pierwsza, lepsza połowa roku.

Sierpień? Zaczęły się problemy ze startami, bo nie ma gdzie, nie ma kiedy, nie ma za co. Jednocześnie narastający konflikt pomiędzy mną a rodzicami... Chyba właśnie wtedy się zaczął. Od nieprzyjęcia na weterynarię, szukania innych studiów. Zootechnika, może być. Planowanie z K. wyjazdu, by od wszystkiego odpocząć... nie udało się.
Wrzesień - wypadek K. i jego klaczy. Dokładnie 7 września... Później już tylko szpital, szpital, szpital, strach, odsunięcie się od koni...
Październik - trudny początek studiów. Stopniowe powrót K. do normalnego życia. Mój powrót na konie - na krótko. Od połowy października: znów konflikt rodzinny i tymczasowe rozstanie z Lilith... Listopad? Zapełnianie sobie dnia wszystkim, byleby nie myśleć, nie tęsknić za koniem i jazdą na niej. Wciąż walka o zdrowie K. - plus początek moich chorób, które ciągnęły się aż do teraz.
Początek grudnia - stopniowe uspokojenie sytuacji, odzyskanie konia, zmiana stajni, powrót do jazdy. K. również wraca do jeździectwa. Wreszcie więcej spokoju - zaczynam zdrowieć... I powoli próbuję sobie wszystko ułożyć - aż do teraz.

Podsumowując?
Rok zaczął się źle, chwilowo zachwycił możliwościami, a potem znów zawiódł... Nie, nie był lepszy niż 2013. A patrząc na pierwsze 2 miesiące, i na drugie półrocze - był koszmarny i straszny. Cieszę się, że już się kończy i że kończy się na dobrym. Oby 2015 był lepszy.
ekuss   Töltem przez życie
15 grudnia 2014 17:13
U mnie pierwsza polowa roku to byla porazka... duzo sie popsulo- nie jest to temat na forum publiczne. W czerwcu kupilam Tenóra- i czuje ze bedzie to owocna wspolpraca. Do tego wakacje w moim ukochanym kraju- Hiszpanii. Zawod milosny, potem nowy zwiazek. Duzo do mnie dotarlo, wiele rzeczy sobie przemyslalam. Oby 2015 byl lepszy.
Moon   #kulistyzajebisty
18 grudnia 2014 06:22
Muszę jednak aktualizować: końcówka tego 2014 to jest jakiś full total amok!!!  😜
Tam u góry wysypał sie chyba komuś worek z prezentami dla mnie, serio...  😍 aż sie deko boje za bardzo cieszyć, zeby sie nie rozczarować, no ale... Jaram sie jak pochodnia!
Moon, a czo to się stało takiego fajnego?
W zeszłego Sylwestra miałam dziwne przeczucie, że to będzie ciekawy rok. No i jest, delikatnie mówiąc.

W pracy wszystko wywróciło się do góry nogami. Miałam w dziale 3 osoby, mam 20 i to jeszcze nie koniec. Usiłuję zapanować nad tym wszystkim i księgowością siedmiu krajów. Siedem to też jeszcze nie koniec... W międzyczasie skończyłam "podyplomówkę" po prawie 4 latach, 14 egzaminach i innych atrakcjach. Ulga.

Z rzeczy mniej ważnych zapamiętam najbardziej podróż (życia) do Gruzji i tango do muzyki Sexteto Milonguero na żywo z widokiem na nocną Barcelonę. Spełniłam też swoje dość absurdalne marzenie - zaczęłam się uczyć grać na wiolonczeli 🙂

Dzieje się bardzo, bardzo dużo, jestem typem angażującym się emocjonalnie w to, co robię, więc momentami mam wrażenie, że już nie dam rady dalej. Na szczęście najważniejsi ludzie niezmiennie są przy mnie, więc chyba jednak przetrwam 😉
No to już dzisiaj mogę podsumować.
To był raczej dobry rok, zaczynając od końca: dzisiaj urodziła się moja druga siostrzenica (na to czekałam z podsumowaniem), zaczęłam jeździć na rajdy ze Studenckim Klubem Górskim, poznałam super ludzi i już się nie mogę doczekać kolejnych wyjazdów, zaczęłam chodzić na ścianką wspinaczkową w ramach wf-u i się powoli zaczynam w to wkręcać, odnowiłam znajomość z dobrym kumplem z czasów gimnazjalnych i teraz żyć bez siebie nie możemy  😂 zaliczyłam pierwszy rok moich wymarzonych studiów, chociaż łatwo nie jest  😁
Poza tym, jak co roku sporo wyjazdów, sporo uśmiechu, optymizmu, trochę gorszych dni, nowe znajomości, wspaniała rodzina, zdrowie dopisuje, no po prostu nie mam na co narzekać 😀

W tym roku zrozumiałam, dlaczego kochacie tak ten wątek bo właśnie w tym momencie dodarło do mnie ile przez ten rok sie wydarzyło 😀
Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to na wiosnę będę niezależna od rodziców, co nawet nie przeszłoby przez myśli jeszcze pare miesiecy temu...Przeszłam przez zaplanowane kursy, zrobiłam zawód, zarabiałam własne pieniądze, oraz odłożyłam na to, na co planowałam. Nadal mam przy sobie wspaniałych ludzi, z którymi więź sie jeszcze bardziej umocniła. Poza tym przeżyłam wiele ciekawych wydarzeń artystycznych (nie tylko koncertów) i poznałam bardzo wiele ciekawych ludzi.
Minusów mało, za dużo pieniędzy zaczełam wydawać na płyty, oraz zdrowie w rodzinie ma sie różnie.
Ale samo podsumowanie na bardzo duzy plus  🙂
Gillian Trzymam kciuki za poprawę życia. Pamiętaj każdy dostaje takie problemy z którymi sobie poradzi, więc twój rok 2015 będzie rokiem sukcesów i radości życia.



Mój rok się jeszcze nie skończył, zostało kilka dni, więc jeszcze mogą powstać zmiany  😉  na które liczę .
Naprawdę super się czyta, że tak dużo osób jest zadowolonych z roku 2014.
Moon   #kulistyzajebisty
19 grudnia 2014 06:04
Dzionka, nie chcę zapeszać, więc porzygam tęczą jak już na 100% będę pewna że się wszystki dograło. 😉
Najlepsze, że na to wszystko "zapracowałam" sobie sama, po prostu może faktycznie zsczęłam żyć a nie wegetować? 😉
Szalony ten Mikołaj, szalony! :-D
tez moge zrobic update  😤 auto jedzie do mechanika. Czyli dokladnie 12 miesiecy i 12 nieplanowanych, niespodziewanych, niefajnych, trudnych sytuacji. Niech juz zacznie sie ten styczen  😀iabeł:
W podsumowaniu 2013 roku prosiłam, aby 2014 był spokojniejszy.
No i fakt faktem był. Był tak cholernie pusty, że nawet nie umiem go podsumować. Wiem tylko, że przez rok totalnie odcięłam się od ludzi i stałam się zupełnie obojętna w stosunku do mojego własnego życia. Szkoła w której jestem, ludzie którzy mnie otaczają, niesamowicie źle na mnie działają, obecnie jest mi wszystko jedno co z moją przyszłością, maturą, jestem bezsilna wobec wszystkiego. Przez ten rok bardzo 'znielubiłam' samą siebie i źle mi w moim własnym towarzystwie.
Całe szczęście, że na początku 2015 skończę 18 lat i wreszcie pójdę do normalnej roboty i będę mogła się czymś zająć. Bo 2014 rok to zdecydowanie pusta kartka w moim życiu.
2014 rok był dla mnie zdecydowanie przełomowy. W porównaniu z 2013, był okresem pełnym wrażeń, niosącym mnóstwo zmian.

Na plus zdecydowanie
- zdana matura, może nie z oszałamiających wynikiem, ale pozwalającym mi jednak na kształcenie się na wymarzonym kierunku,
- studia w nowym dla mnie mieście -  Wrocławiu, który pokochałam od samego początku, cieszy mnie też mieszkanie na własną rękę, nie muszę się nikomu spowiadać co i jak robię,
- mimo, że połowę roku nie jeździłam, to w październiku wróciłam do jazdy i to w dobrej stajni z fantastyczną atmosferą,
- przepracowałam prawie całe wakacje za granicą, co pozwoliło mi opłacić część studiów, odłożyć trochę na przyszły rok, a zarazem spełnić swoje zachcianki jak nowy komputer czy telefon. Do tego konkretnie podszkoliłam sobie język i poznałam grono fajnych ludzi, z którymi nadal utrzymuję kontakt,
- poznałam fantastycznych przyjaciół z mojego kierunku, za którymi już tęsknie (a dopiero co przyjechałam do domu 🙂😉, z którymi spędzam większość wolnych chwil gadając, śmiejąc się, imprezując,
- zdrowie dopisuje,
- chyba w końcu zaakceptowałam siebie i czuję się lepiej sama ze sobą, cieszę się życiem i młodością,

na minus
- śmierć bardzo bliskiej mi osoby, a mianowicie dziadka, z którym nie dane było mi się pożegnać, ani być na pogrzebie, bo przebywałam w tym czasie za granicą... ,
- utrata kontaktu z częścią znajomych z liceum, którzy studiują w innym mieście, niestety nasze drogi się rozeszły,
- mama, która pracuje za granicą i widzę ją raz na kilka miesięcy,
- mieszkanie z bratem i ojcem, co zrzuca na mnie większość domowych obowiązków, co było przyczyną mojej frustracji przez dość długi czas,
- tak naprawdę to nie byłam w tym roku na wakacjach, czego trochę żałuję  😉

Podsumowując w skrócie - wiele nowych znajomości, mnóstwo nowych doświadczeń, pełno emocji i wrażeń. Czuję, że mijający 2014 ukształtował w pewnym stopniu mnie, jako osobę, pozwolił mi sprawdzić się na wielu polach oraz poznać swoje lepsze i gorsze strony. Jeśli chodzi o zbliżający się 2015 rok jestem pełna optymizmu. 🙂
2014 to dla mnie przeklęty rok i czsekam niecierpliwie, aż tylko się skończy...
Fatalny okres w moim życiu - śmierć mamy, babci...
Z pozytywów - zaczęłam pracę z szansą na rozwój i spełniłam parę drobnych marzeń - m.in.zamieszkała ze mną moja kotka  💘

Plany na 2015 ? Z pewnością będzie to rok zmian. Nowa uczelnia (studia mgr), być może, nowa praca... Za cel stawiam sobie zakup auta, podciągnięcie języków do poziomu advance- staram się pozytywnie nastawiać, bo wiem, że jak się chce to można wszystko osiągnąć :-)  A może to także czas na miłość ? Któż to wie... :-)
Moje pierwsze podsumowanie tutaj..
Na plus :
- Nie mam nowotworu, a guz z niewyjaśnionych przyczyn zniknął.
- Nie jestem diabetyczką.
- Zerwałam kontakt z facetem, który wprowadził mnie przez ostatnie pół roku w bardzo toksyczną i destrukcyjną relację. Mimo tego, że 3 lata było super.
- Kupiłam autko.
- Mam gdzie mieszkać i co jeść.
- ŻYJE.

Na minus:
- Jestem psychicznie zniszczona przez ex.
- Mam nadwagę. Zamiast schudnąć przytyłam.
- Miałam przez większość czasu bardzo złe relacje z rodziną.
- Nie wiem co dalej z życiem.
- Mam dom do remontu, a z kasą ciężko.
- Straciłam konia  😕
- Zostałam sama.
- Całkowicie musiałam zrezygnować z koni.
- Wciąż czekam na okres  🙄

Tak jak myślałam już w 2013 - ten rok był do du*y. To co nie popsuło się wcześniej, to w tym roku postanowiło się spier.. I to w tak epicki sposób, że głowa mała.
Lista postanowień na 2015? Jeszcze jej nie mam. Ale może tym razem uda mi się coś naskrobać i później odhaczać co się uda. Trzeba do końca wierzyć..  🙄
2014 rok jest jednym z najbardziej przełomowych w moim życiu.
Od stycznia jestem w moim pierwszym poważnym związku, z niesamowitym mężczyzną, który jest moim najlepszym przyjacielem, daje mi dużo wsparcia i miłości. Niestety na razie jest to, związek na odległość i czasami bywa ciężko.
Od lutego opiekuje się wspaniałą klaczą - Gabi, dzięki której uczę się pokory oraz cierpliwości. Po czterech miesiącach odbywania "rehabilitacyjnych" spacerów - udało się pozbyć u niej kulawizny i teraz możemy jeździć w tereny.
Moje ukochane psie szczęście - Omega -  "dorobiła" się kolejnej choroby - do zaćmy i problemów z wątrobą dołączyła choroba serca i początki zwyrodnienia kręgosłupa. Ale, że mamy najlepszych weterynarzy pod Słońcem - to na razie tego wszystkiego po niej nie widać.
To był kolejny rok bez wakacji, choć bardzo tego potrzebowałam, żeby psychicznie odpocząć.
Na szczęście okazało się, że mój mężczyzna podziela moją obsesję spędzania czasu z końmi, więc w letnie popołudnia oraz wieczory przemierzaliśmy pola i lasy z Gabi i Omegą u boku - i po prostu ciesząc się, że dane nam jest być razem.

Poza tym po czterech latach zmieniłam pracę, uczę się nowych rzeczy, poznaję nowych ludzi i wiem, że ta zmiana - mimo, że trudna - była mi potrzebna.

Wróciło też w tym roku wiele demonów przeszłości i dotarło do mnie, że nie zdołam ich pożegnać, dopóki nie zatroszczę się o swoje życie, zamiast martwić się i naprawiać życie innych, bliskich mi osób.

Wiem, że aby rok 2015 był lepszy od obecnego, muszę podjąć i kilka trudnych decyzji, których konsekwencji nie mogę przewidzieć. Chciałabym znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły i odwagi, by tego dokonać.
Liczę na to, że bez względu na wszystko nie poddam się i czytając ten wpis pod koniec przyszłego roku będę szczęśliwa - tak jak jestem dziś, ciesząc się z małych rzeczy i będąc sobą.


Dzionka,  dziękuję za ten wątek  :kwiatek:
A miałam nadzieję,że ten rok będzie lepszy.....myliłam się.I znów mam nadzieję - następny będzie lepszy.
Nadzieja - matką głupich
A może się mylę? (i znów mam nadzieję)
Następny rok będzie lepszy
Musi być lepszy - w końcu... "szklanka do połowy pełna"
Dzią dobrze, że założyłaś, bo czekałam 🏇

Przez ostatnie 2 lata było słabo, a zeszły rok to był jakiś dramat.



Ale rok 2014 był zdecydowanie mój - rok konia w końcu, nie? 😉



W związku z przedwczesną emeryturą konia, odkryłam nową pasję - góry. Jestem tak wkręcona, że weekend nie spędzony na szczycie uważam za stracony.
Obkupiłam się w sprzęt, robię trudne granie i czuję się pełnoprawną łojantką 😁 Dodatkowo, poznałam wspaniałych ludzi, z którymi regularnie się spotykam i bawię na tatrzańskich drogach. Tam też, w jednym ze schronisk, poznałam swojego chłopaka, dzięki któremu jestem bardzo szczęśliwa i spełniona.
W międzyczasie, ozdrowiał mój ukochany koń i wrócił do Warszawy 😍

Końcówka roku była zaskakująca, zdiagnozowano u mnie niezbyt fajną chorobę, która trochę podcięła mi skrzydła. Ale wówczas okazało się, że mam NAJWSPANIALSZYCH przyjaciół na świecie - kujkę i Averis. Możecie mi ich zazdrościć, serio 💘 Dziewczyny, kocham Was i nie wiem co bym bez Was zrobiła :kwiatek: :kwiatek:



Mimo zwrotu akcji w ostatnim kwartale, uważam że to był najlepszy rok ever 🙂 🙂
bardzo, bardzo trudny rok
chyba najgorszy w życiu?
dobił mnie luty - psychicznie (ale to w sumie mniej ważne)
kwiecień sparaliżowało mnie od pasa w dół - totalny ból i leżenie przez miesiąc na zastrzykach, lekach,
od połowy maja dzień po dniu rehabilitacja,
zdrowie kompletnie zruinowane - żyję na ok 30% obrotów, są dni, w których nie daję rady wstawać,
mega migreny - zakończone kilka razy szpitalem

od listopada koń z urazem nogi, od miesiąca w szpitalu końskim, bez poprawy, leży albo stoi na 3 nogach,

masakra
To i ja pierwszy raz podsumowuję ❗

Na plus:
- urodziłam największe szczęście w moim życiu Anetkę,
- schudłam do prawie wymarzonej wagi,
- mam najlepszego faceta pod słońcem,
- wynajęliśmy extra mieszkanie z ogródkiem,
- moja konina wróciła z dzierżawy i już na zawsze będziemy razem,
- stoimy w najlepszym pensjonacie jaki mogłam sobie wymarzyć,
- mojej Blood Live samoistnie rozszedł się guz,
- przyzwyczaiłam się do passata.

Na minus:
- mam dość duży dług do spłacenia,
- konina nabawiła się grudy,
- nie wystartowałam w żadnych zawodach,
- nie zdałam prawka.

Dobrze mi z tym co mam, ale mam nadzieję, że w 2015 wystartuję w kilku zawodach i w końcu pojadę L'kę! 😁
ehh u mnie ten rok był jak rollercoaster 😵

zaczęłma bardzo pozytywnie bo po 3 latach czekania przywiozłam Ruda do siebie. to bylo na poczatku lutego
cieszyłam sie jak dziecko
jezdzillysmy, wrocilysmy do treningow, potem w wakacje zmiana stajni juz na typowo sportowa ze swietnym zapleczem treningowym i trenerami
w wakacje pojechalam na pierwsze w zyciu wczasy z prawdziwego zdarzenia do 4 gwiazdkowego hotelu all inclusive
potem ledno co zaczelam znowu jezdzic i we wrzesniu Ruda zakulala i tak kuleje do tej pory.
diagnoza i próby leczenia pochlonely dziesiatki tysiecy zł, a koń ma diagnoze, ze nie nadaje sie do dalszego uzytkowania pod siodem. wiec niestety po pol roku cieszenia sie z konia, ktory przez ostatnie 3 lata stal na pastwisku i jest w sile wieku (9lat), Ruda znowu wraca na pastwisko. tym razem prawopodobnie dozywotnio 🙁

z innych aspektow mojego zycia to znajalazlam i odbylam polroczne praktyki w dunskie firmie, po dunsku! to dla mnie duzy sukces, poniewaz bardzo ciezko jest dostac tutaj praktyki dla obcokrajowca (nawet bezplatne) a po 2. to zaczynajac praktyki ledwo co dukałam po dusku, a teraz juz przynnie sie porozumiewam, pisze proste dokumenty po dunsku itp  itd.
poznalam tam duzo bardzo fajnych ludzi i poczaulam sie pierwszy raz w zyciu zaakceptowana w tym srodowisku i kraju przez samych dunsczykow.

zostal mi juz tylko 1 semestr na studiach, mam wybrany temat pracy i projekt koncowy. mam nadzieje, ze szybko to zleci

postanowienia na 2015 rok (tak, abym nie zapomniala 😉 ):
obronic sie na 10 lub 12
pobiec polmaraton w czerwcu
kupic nowy samochod
zawiezc Ruda do innej kliniki w niemczech
pojechac na wakacje objazdowe do Kanady i USA
i najwazniejsze: znaleźć nowa prace w zawodzie 💘

To był chyba najlepszy rok mojego życia 🙂 2013 był okropny- pełny przeprowadzek, trudnych wyborów, płączu, przebojów sercowo-niewiadomojakich. 2014 był spokojny i przepełniony ciepłymi uczuciami, po tamtym złym czasie czuję się jakbym wróciła do domu po wycieńczającej wyprawie. I nic nie wskazuje na to, że nadchodzący rok miałby być gorszy 🙂
Dla mnie 2014 był znacznie lepszy od poprzedniego.  😀

Na plus:
-obroniłam się i dostałam się na specjalizację którą chciałam  😎
-pojawił się Książe i rzygam tęczą  😍 (drobnym utrudnieniem jest fakt, że ja siedzę w Gdańsku a on w Waw - ale to jest do przeskoczenia i dajemy radę 😉)
-poznałam nowych, fajnych ludzi na roku  😀
-mam wybrany temat pracy mgr (i myślę, że poprzednia uczelnia nie byłaby mi w stanie czegoś takiego zaproponować bez konkretnego lizod*pstwa  :hihi🙂
-wreszcie wykorzystuję kurs IRR  😉
-zrobiłam praktyki w instytucie, którym byłam mocno zainteresowana  😀
-poszłam na zajęcia pole dance i wkreciłam sie na maxa  😀
-kobył mimo, że nie jeździłam na niej od 2miesięcy chodzi super i tfutfu odpukać nic sie jej nie dzieje  😀
-przedniosłam się do Gdańska i chyba sobie całkiem nieźle radzę sama  😀

Na minus:
-koń jest daleko 🙁


lukasz   Przybyłem zobaczyłem i nie uwierzyłem.
23 grudnia 2014 21:17
Rok 2013 bardzo ciężki rok dużo pracy i stresu myslałem że nie ogarnę. Rok 2014 pierwszy raz pracuje tak długo w Polsce  🙂.W tym wspaniałym dla mnie roku poznałem kilka ciekawych osób które mi w jakiś sposób pomogły 🙂 Ale w 2014 najlepszą nowiną dla mnie było to że zostanę tatą !!!!!!!!!!!!!!!. Wszystkim  życzę sukcesów !!!  dużo zdrowia 🙂 i żeby zawsze się układało 🙂
Dla mnie rok 2014 był średni. W pierwszej połowie udało mi się trochę rozwinąć jeździecko, pojechać kilka razy w góry, zaliczyć wszystkie egzaminy w sesji. Rozwiązała się moja sytuacja mieszkaniowa - dla mnie ostatecznie na plus. W mojej współlokatorce znalazłam prawdziwą przyjaciółkę i mimo, że znamy się zaledwie 4,5 roku jest dla mnie jak siostra. Wiem, że to taka znajomość na całe życie.

Druga część roku minęła mi na emigracji - udało mi się załapać na Erasmusa i cały rok spędzam w Niemczech. Jestem bardzo zadowolona z tej decyzji. Choć nie wszystko mi się podoba i nie wszystko jest tak, jak sobie wyobrażałam, to nigdy nie zrezygnowałabym z tego wyjazdu. Bardzo dużo się nauczyłam, bardzo dużo dowiedziałam się o sobie, moje spojrzenie jest teraz na pewno szersze. Poznałam ludzi z całej Europy. Do tej pory zdałam wszystkie egzaminy. Udało mi się znaleźć pracę i choć czasem szef mi dopieka to generalnie jestem zadowolona. Mój team w robocie jest niesamowity. Jeździecko stoję w miejscu ale mam nadzieję ruszyć to do przodu od nowego roku. Poza tym zaczęłam rysować i mam nadzieję, że uda mi się w tym kierunku jeszcze trochę rozwinąć. Udało mi się też zwiedzić trochę Europy i mam nadzieję na ciąg dalszy.

Ogólnie ciężko mi ocenić jednoznacznie miniony rok. Na pewno bardzo się rozwinęłam, zmieniło się moje myślenie, dużo się nauczyłam i dowiedziałam o sobie. Poradziłam sobie w ekstremalnych sytuacjach - uczucie, gdy wysiada się z samolotu i nie wiadomo, co dalej ze sobą zrobić... pieniędzy w kieszeni tyle, że może na jakiś bidny hostel starczy. Pierwszy w życiu nocleg na couchsurfingu. Zorganizowanie się od zera w nowym miejscu - nie miałam w swoim pokoju nawet lampy. W ciągu 2 tygodni znalazłam sobie pracę.
Muszę przyznać, że jestem z siebie dumna, bo czuję się bezpiecznie sama ze sobą. Wiem, że w każdej sytuacji jakoś dam sobie radę, że nie panikuję, że potrafię zacisnąć zęby, odpędzić czarne myśli i spokojnie poszukać jakiegoś rozwiązania.

Na przyszły rok mam mnóstwo planów samorozwojowych i wyjazdowych. Na pewno zrobię wszystko, by 2015 został wykorzystany w 200%.
Skoro wszyscy to i ja 😉

2014 to z pewnością był ważny rok. Pierwsza połowa niezbyt ciekawa pod względem przede wszystkim jeździeckim i w zasadzie nic ciekawego się nie wydarzyło (poza zdaniem prawka), dziać się zaczęło dopiero w lipcu 🙂 kupiłam pierwszego w życiu konia (konkretniej kuca), od podstaw wychowałam, zrobiłam i oddałam w bardzo dobre ręce - co uważam za mój własny sukces  🙂 wiele mnie ten maluch nauczył i pozwolił na kupno dużego konia, czyli największe marzenie spełnione 🙂 z dużym powoli sie zaczynamy dogadywać i wobec niego mam ogromne plany.

Finansowo w tym roku wyjątkowo dobrze, uczuciowo również nie mogę narzekać, jeśli chodzi o szkołę to spełniłam swoje cele 😉
W zasadzie wszystko ułożyło sie tak jak powinno. O negatywnych  rzeczach nie chce pisać, choć troche ich było. Podsumowując, 2014 to był naprawdę udany rok!

I nie moge sie juz doczekać 2015, który z pewnością niesie wiele zmian 🙂
maleństwo   I'll love you till the end of time...
24 grudnia 2014 08:27
Rok temu, jako porażkę wymieniłam to, że nadal nie założyłam rodziny...

... melduję wykonanie zadania. W kwietniu wyszłam za mąż, w lipcu urodziłam córkę. Najważniejsze wydarzenia 2014. Reszta - stabilna. 2015 niech nie będzie gorszy, a będzie wspaniale.
Rok 2014 = Porażka. Nie w sensie wydarzeń/osiągnięć bo tu było po prostu różnie.  W takim egzystencjalnym typu:
"Polały się łzy me czyste, rzęsiste
Na me dzieciństwo sielskie, anielskie (nie było),
Na moją młodość górną i durną (była),
Na mój wiek męski (damski), wiek klęski;"

Takie w końcu pogodzenie się z tym, że wyżej zadu nie podskoczysz 😉, że nie zawsze determinacją da się przewalczyć determinanty.
Z wolna uczę się godzić z tym, na co nie mam wpływu, zmieniać co mogę i jedno od drugiego odróżniać 🙂
Wcześniej bardzo przeżywałam to, że nie wszystko jest jak bym chciała. Teraz nieważne/nie teraz ważne ogólnie spływa.
Tak wiele dostałam od życia, że mimo wszelkich trudności codziennie błogosławię swój los. Dziękuję Bogu - bo jak nie wszystko ode mnie zależy w tym, co nie po myśli, tak nie wszystko CUDOWNE jest moim osobistym staraniem, zasługą - jedynie Darem.
2013 był rokiem ciężkim, ale 2014 przeszedł sam siebie. Chorałowi już zostało zdecydowanie mniej niż więcej, posypał się w ciągu tego roku... Jak domek z kart.  😕 Matura napisana poniżej wszelkich oczekiwań, studia wybrane z braku jakiegokolwiek innego pomysłu. Zupełny koniec nawet ze spacerowaniem z ręki do lasu z ziemi, sprzedaż siodła i sprzętu (przeczucie). 365 dni, które nie wniosły nic dobrego do mojego życia. Zdecydowanie lepiej gdyby ich wcale nie było.
Niech 2015 nie będzie gorszy. Tylko tyle. Żadnych planów i postanowień, które się nie spełnią.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się