Wewnętrzna "blokada"

Hehehe.... ja się spotkałam w takim podejściem -> u małoletnich koniarek

Taaaa 🙂 Krejzi 13 uważające się za królowe stajni, rządzace w terenie, ale umiejętnościami nie grzeszące ehh...
Po części Iza ma racje, ale wyraziła to trochę w mało subtelny sposób- dokładnie tak jak pisała Tunrida, czasem ze zwykłej grzeczności należy się trochę pohamować, zanim się kogoś zjedzie  😉
a ja Izy nie rozumiem i pewnie nie zrozumiem do końca życia. Sama mam blokady i nie wystawiam się z premedytacja na sytuacje które w mojej wyobraźni są bardzo niebezpieczne. Ale był czas kiedy nie miałam żadnych zahamowań i nie wyobrażam sobie nawet będąc nastawiona na dzikie galopy po bezdrożach powiedzieć komuś z ekipy, że mi zepsuł rozrywkę. Temu człowiekowi i tak jest źle ze swoim strachem, zastanawia się jak inni to postrzegają i takie teksty tylko go dobijają. To daje zgubny wpływ- albo wbrew swojej woli i strachowi zaszalejesz razem z nimi płacząc później po nocach z wrażeń, albo nigdy już w teren nie pojedziesz🙁 To się nazywa koleżeństwo i wspieranie się w środowisku jeździeckim??
Konia też byście w ten sposób przyzwyczajały do rzeczy strasznych?? Jak się boi to zlać i nie dać szansy powoli się z tym zaznajomić??  
Poza tym...kultura też wymaga by osoba z blokiem nie pchała się tam, gdzie wie, że jej blok może przeszkadzać pozostałym, nie?

Może jakichś większych bloków nie mam, ale nie pchałabym się do grupy osób które postanowiły pościgać się konno na torze i wiem, że planują na nim osiągnąć,( jak to fabapi opisywała w wątku o stajniach w Krakowie) 600 m/min.  😵
Tak jak nie będę się pchała w teren crossowy, gdy wiem, że planują skakać wysokie kłody.
Tak osoba z blokiem nie powinna się pchać w teren, podczas którego wie, że są planowane na 100% galopy i wie, że jej blok może spowodować, że galopów nie będzie. Albo jak mówiłam, po prostu uprzedza uczestników dużo wcześniej PRZED terenem, że jest jak jest i wszyscy wiedzą czego mogą się spodziewać. I albo jadą w taki teren, albo rezygnują. Teren z samym stępem i elementami kłusa może być nudny-nie oszukujmy się.  🙂
Wszystko przecież zależy od dogadania się.
Chociaż, różne są stajnie i czasami bywa tak, że na konkretną godzinę zbierze się x osób, różnie jeżdżących, grupa ma iść na ujeżdżalnię, ale instruktor wpada na pomysł, że w zasadzie można by pojechać w teren. Wtedy się w ten teren jedzie albo nie. Jeśli jest jeden instruktor, który zabiera grupę na stępo-kłusa, to ci "lepiej jeżdżący" mogą się poczuć znudzeni i żałują, że nie zostali na ujeżdżalni, ale to nie znaczy, że mają komuś, kto się boi, a też znalazł się na jeździe na tą, konkretną godzinę, powiedzieć "psujesz nam teren, nie jedź". 🤔wirek: Wpychanie się to druga sprawa, ale ja osobiście raz w życiu spotkałam rekreanta, który mimo strachu faktycznie wpychał się wszędzie, gdzie było trudno [aż w końcu spadł i złamał rękę😉], a co rusz spotykałam niemiłe i niekoleżeńskie zagrania typu, jaki zaprezentowała nam Iza.
Nie no...jak już mówiłam....teksty zachować sobie na potem !!!  Chyba nigdy nikomu złego słowa nie powiedziałam w takiej sytuacji. Choć pioruny w oczach mogłam mieć.  😡
Wiesz...rozczarowania nie ukryjesz czasami. Zwłaszcza jeśli się czeka tydzień, dwa na jazdę, leci w podskokach planując Bóg wie jakie tereny w tu ..kiszka.
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
26 lutego 2010 08:02
Enklawa wierz mi że na pewno przyjade tylko musze sobie czas jakos ułożyć  😁 Szkoda ze tego nie wykożystałam jak Piotrem miał miesiąć urlopu  😜

anja ja cały czas wracam do tego czasu kiedy było wszystko ok. Ale tylko sercem i pamiecią. Jak ide do mojej kobyły to z duszą na ramieniu. Koń jest młody, wychowany przez wieśniakow którzy hodowali świnie wczesniej i o koniach pojęcia nie mają. Teraz juz i tak jest o niebo lepsza... Z początku skakała do każdego kto do boksu wszedł i próbowała załadować mu z buta. Czasami zdarza sie że potrafi byc taka milusińska i przytulać się i w tedy ten strach gdzieś ucieka. Cały czas próbujemy z nią pracować ale nieraz jest tak uparta i złośliwa że lepiej jej zejść z drogi bo można spodziewać się wszystkiego. Może faktycznie potrzebujemy obie czasu. Ona żeby zaufać człowiekowi, ja żeby zaufać jej.
  Ona żeby zaufać człowiekowi, ja żeby zaufać jej.


Powinna być odwrotna kolejność - tak się nie da 🙂

Człowiek musi  najpierw koniowi zaufac, żeby koń odwzajemnił się tym samym.
To koń ma w genach czyhanie na każde niebezpieczeństwo i gotowość natychmiastowej ucieczki przed nim.
Nie bez powodu ma budowę sprintera 🙂

Dlatego  to człowiek powinien oswoić większość strachów końskich, spowodować, że koń będzie czuł się bezpiecznie, a przez to pewnie.
Ale bez zaufania do konia nie jesteśmy w stanie wywiązać się z takiego zadania.
Tylko jak to zrobić z wewnętrzną blokadą?

Chyba tylko  spędzanie  czasu z koniem  - takie spokojne , z  nierobieniem  czegokolwiek  przy koniu może przełamać tę barierę.

Można się popaść z koniem, czyli posiedzieć na pastwisku , potem można iść z nim na spacer w ręku.
To naprawdę buduje więzy , które są bardzo przydatne 🙂
guli Jak Ty to robisz, że co napiszesz, to mnie skręca?  🙇 Stawiasz tezy, i to ostro, które - z całego mojego doświadczenia życia - są nieprawdziwe, mylące i szkodliwe. Jednocześnie - gdy przyjrzeć się faktom a nie ich interpretacji - to masz/miewasz rację.
Otóż uważam, że koniom nie należy ufać z założenia. Podobnie, jak nie należy pozostawiać najłagodniejszego dużego psa samego z małym dzieckiem. Just the case. Koniom ufa się, owszem, ale na innym (zaawansowanym) etapie partnerstwa. Wcześniej - zupełnie wystarczy, że koń uzna, że człowiek zapewnia mu bezpieczeństwo, że może liczyć na człowieka, że człowiek jest Kimś. Nie ma o tym mowy, gdy człowiek boi się konia i np. się poci, napina mięśnie. Koni nie wolno się bać jeśli chce się z nimi z pozytywnym skutkiem pracować. Ale między strachem a zaufaniem jest spora przestrzeń.
W każdym razie - podobno jeden przypadek niezgodny - podważa tezę: ja koniom absolutnie nie ufam, a one łatwo ufają mnie, często dużo bardziej niż swoim właścicielom. Twoja teza jest nieprawdziwa.
to człowiek powinien oswoić większość strachów końskich, spowodować, że koń będzie czuł się bezpiecznie, a przez to pewnie

Z tym zgadzam się na 100%. Z ogromną większością reszty - także. Ale z tym, że człowiek potrzebuje do tego ufać koniowi - absolutnie nie. Nie mogę pojąć na jakiej zasadzie mam zaufać zwierzakowi, którego geny raczyłaś trafnie skomentować.
Hmmm - pewnie znowu różnica rozumienia słów. Dla mnie - zaufanie to zaufanie. Obejmuje to, że istota, której ufam - nie wystąpi przeciwko mnie. Celowo? przypadkiem? nie będzie mi robiło gdy/jeśli stracę życie/zdrowie.
Jednocześnie - gdy uczyłam jeździć dość szybko nauczyłam się informować podopiecznych na wstępie: "Uwaga! konie nie są drapieżnikami. Są roślinożercami. Nie zjadają ludzi na śniadanie, naprawdę  😀. Natomiast - żyją. Istotą życia jest ruch. Konie się poruszają."
BASZNIA   mleczna i deserowa
27 lipca 2010 19:17
[quote author=Met link=topic=5983.msg431890#msg431890 date=1262907651]
mysle, ze lepsza pomoc moze udzielic dobry instruktor albo nawet przyjaciolka-koniara 🙂

ooo, dokladnie.

Ja mialam blokade, nie bede wszystkiego opisywac, wynikala z przerwy po prostu i z tego , ze konina moja jest szybkonoga 😉. W kazdym razie pod wszystkimi wypowiedziami sie podpisuje, bylo i wynajdowanie problemow, zeby nie wsiasc, strach, rozne rzeczy, wiekszosc Waszych slow jakby ode mnie plynela. Na szczescie to zupelnie nie przenioslo sie na prace przy koniach, tylko wsiadanie. Az w koncu kolezanka-klientka-instruktor, wcisnela mnie na swoja kobyle  mega super hiper ujezdzona i pewna, potem naszla mnie na probie wylonzowania mojej klaczy z siodlem i juz nie odpuscila 😉. Balam sie zaklusowac, prawie nie oddychalam,  potem pierwszy teren z inna kolezanka-klientka-sam step 😉, potem tereny z ta pierwsza, za jej super poslusznym koniem, teraz smigamy po lesie i polach i choc dalej mam obawy, to galopuje rowniez jako pierwsza, robie wszystko i mam z tego taka sama radoche jak przed blokada! Podobno na wiosne mam skakac 😉.

Pisze po to, zebyscie wiedzieli, ze sie da. Ale wsparcie takie jak ja mialam, troche motywacji od kogos jest niezastapione.


[/quote]

cytuje siebie, zeby Wam powiedziec, ze faktycznie skacze....
Wiec znow: da sie, i wszystkim, ktorzy cierpia, bo sie boja a chcieliby, powtarzam-da sie 🙂. Trzymam kciuki.
moja blokada pojawia sie i znika
czym czesciej wsiadam, tym mniejsza jest

guli chyba pisze o strachu przed koniem
ja strachu przed konmi nie mam, codziennie przy nich chodze i z nimi pracuje... z ziemi. zeby nie bylo- nie plasam, chodzi mi o trening pokazowy... lonzowanie, ustawianie, bieganie...

moje konie maja do mnie zaufanie, ja tez je znam

jak juz sie zmotywuje i wsiadam , na placu jest ok, skoczyc cos- skocze, pelen luz
ostatnio Jarek namowil mnie na mały spacer w teren

hmmm smutne, ale mialam stracha, sama nie wiem czemu ... tu psycholog chyba by sie przydaL

blokady, blokady, blokady...
każda inna
a każda tkwi głęboko w głowie...

ja mam uraz do samotnych terenów - uraz MEGA wielki, chociaż koń mega-spokojny, z którego nigdy przez 8 lat jak go posiadam nie spadłam  🙄 🙄

miałam generalnie "strach" przed terenem dawniej - wynikało to z tego, że w szkółkach w których jeździłam teren wyglądał tak, że galop był "ile fabryka dała"
konie się nakręcały, śmigały i darły do przodu  😤 😤

później przesiadłam sie na west /i swojego konia/- co dawało lepsze siodło, z którego trudniej spaść, ale lęk został

dużo dała mi rozmowa i tereny z westowcami - po prostu wytłumaczono mi, że GALOP w terenie - jest taki jaki TY chcesz - może być to również galop w miejscu - wolniejszy od kłusa - kilka terenów z odpowiedzialnymi ludzmi, gdzie galopowaliśmy na luźnej wodzy typu "patataj" ale bardzo długo - i jakoś zrobiło sie super...
bo ani szaleństwa, ani głupoty, sama przyjemność ;-)

później moja przeprowadzka do Krk i trafiłam na znakomitego kompana do terenów - codzienne kilkugodzinne wycieczki... po lasach, ścierniskach,
ja - westowiec i on nobliwy starszy Pan - na młodym fulblucie do WKKW
trafiłam na świetną osobę, gdzie czasami teren polegał na szwendaniu się stępem godzinami - w stylu - "źle sie czujesz" - przecież możemy jechać tylko stępem...
żadnego ciśnienia, pokazów brawury, nakręcania się - bo po co - jazda ma być przyjemnoscią a nie "hardcorem"


no i powrót do Pń - i znów bleee, zero terenów praktycznie - może kilka z kimś...
w końcu złamałam się - i zaczynam wychodziś sama do lasu na 10 minut stępa i co ?? NIC!!
zero problemów koń bardziej luzak ode mnie...

chcieć to móc!
BASZNIA   mleczna i deserowa
02 sierpnia 2010 20:34
hmm, czyzby blokady to domena matek, odpowiedzialnych i poukladanych 😉? chyba ma duzy zwiazek z wyobraznia i doswiadczeniem....
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
04 sierpnia 2010 14:29
Może zawsze matek, ale bardzo często osób mocno poukładanych 😉.
ja mam straszliwa blokadę do przejazdów asfaltem. Ponieważ dnia pięknego mój koń, ogolnie dzielny, choć wyskokliwy półarabek spłoszył się (czego, nie bardzo wiem, bo to mógł byc i pies, i folia i cżłowiek w oknie) i wraz ze mna rąbnął na asfalt. Ona się pokaleczyła, ja trochę mniej. ale uraz mi został. Przez każdy asfalt konia przeprowadzam w ręku.
Ja odkąd przestałam jeździć regularnie zaczęłam chyba cofać się z moim jeździectwem. Nie boję się pracy przy koniach, wyjazdu w teren czy normalnej jazdy na placu, jednak wystarczy, że przyjdzie mi skoczyć stacjonatę 80-90 cm z galopu i nagle... bum! Kisiel w gaciach, chociaż jeszcze 3-4 lata temu bez zastanowienia skakałam metr, przeszkody crossowe, oksery z wielkich krzyżaków, na których koń musiał porządnie podnieść tyłek w górę. Zastanawiałam się już nawet, czy nie pomogłaby jazda w kamizelce, chociaż dotychczas nie czułam żadnej różnicy. Dodam, że jeżdżę teraz w zasadzie tylko w wakacje na 2-3 tygodnie obozów i ferie, na koniu, którego znam od 5 lat i na którym klepię tyłek od 4 i czuję się na jego grzbiecie bardzo pewnie, ale jak przychodzi do skoków, to pojawia się ten irracjonalny strach. Nie wiem, co jest tego przyczyną, ale nie umiem tego pokonać.  🙁  Spadłam już nie raz, w czasie skoku, brykania i tak dalej i upadków raczej się nie boję, więc już zupełnie nie mam pomysłu, co zrobić. Może ktoś z Was doznał czegoś takiego?
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
28 marca 2013 21:55
Ten wątek naprawdę BARDZO mi pomógł. Przejrzałam na oczy i zobaczyłam, że nie jestem sama. Że są takie osoby jak ja - które mają lęki, boją się czegoś, ale konkretnie nie wiedzą czego, czują się czasem nie pewnie (...) Ogółem teraz jestem na etapie stęp i kłus. I może niedługo zacznę galop. Mam pewne opory, ale w sumie konkretnie nie umiem powiedzieć co mnie przeraża, czego się boję. Jak na razie rzeczy, sytuacje których się obawiam i potrafię je "skonkretyzować" to to, że jak jadę w zastępie i koń nie nadąża za innymi (jest mniejszy i wolniejszy) to boję się, że może zagalopować. Przed galopem mam opory po pewnym obozie na którym na siłę kazali mi galopować chociaż kompletnie nie wiedziałam jak i nie raz spadałam. I też boję się jeździć sama na padoku. Chodzi o to, że jak np. na padoku są 4 konie to boję się, że mój gdzieś wyrwie do jakiegoś innego konia czy coś...No i ta bariera przed galopem. Wiem, że koń na którym jeżdżę ma mięciutki galop i z natury jest spokojny, ale i tak się obawiam... 😕 Błagam, pomóżcie. !!!
Od razu dodam, że na instruktora nie mam co liczyć. To zwykły palant, któremu chodzi tylko o kasę. Więc muszę się sama z tym uporać. Ale jak. ? 🙁 Czy może mi w tym pomóc obóz konny na którym jadę w wakacje. ? (Stajnia Pestka)
Naprawdę, liczę, że ktoś mi pomoże.  🙂 Z góry dzięki. !  👍
Jullqa może warto zmienić stajnię, skoro instruktor jest nastawiony na trzepanie kasy? Ja lekcje z nim uważałabym za strate czasu i pieniędzy. Też miałam spory strach przed galopem (jako 7 latka na festynie wsiadłam na 4 latke ze 170 minimum i ta wyrwała długą, bo się spłoszyła jak to koń), ale zwalczony za pomocą walki z samym sobą i dzięki super koniom. Może poproś o galop na lonży? Mi to pomogło 🙂
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
28 marca 2013 22:18
Galop na lożny. ? Pff...instruktor to by się na całą stajnię zaczął ze mnie śmiać. !  😕 Myślałam również o zmianie stajni...ale w pobliżu nie ma innych. Chyba tylko w Dębnicy Kaszubskiej, ale słyszałam, że za dobra to nie jest. :/
Fajnie, że w ogóle o tym rozmawiacie. Niewiele jest osób, które otwarcie potrafią się przyznać do swoich lęków. Nie ważne na jakim się jest poziomie, stracha zawsze można złapać. Mnie to nie ominęło, lecz szczęśliwie sie z tym uporałam. Jest wiele osób, które chowają swoje leki i nie przyznają się do nich. Takie "kozaczenie" jest pierwszym krokiem do wypadku. Przecież zawsze nas uczono spadłeś to wsiadaj natychmiast spowrotem, pokaż mu kto tu jest szefem itd. Co z nami się nie pościgasz?! Prawda jest taka, że 90 % ludzi która się ściga w terenie to osoby które nie panują nad końmi, ale za to jest fajnie bo wiatr we włosach itd. Strach często ratuje nam życie. Gorzej gdy stach karmimy w sobie i urasta do rozmiarów nieadekwatnie duzych i odwrotnie proporcjonalnych do zagrożenia. Tu mamy problem. Wiem, bo sama tak miałam. Unikanie sytuacji niczego nie naprawia, wrzucanie się na głęboką wodę też nie. Najlepiej jest mieć kogoś, kto pomoże z boku, kogoś wyrozumiałego, ale również takiego który w odpowiedni sposób pomoże i doradzi, pokieruje. Dobry trener powinien potrafić przejść z uczniem przez ten proces. Wiadomo, niestety nie wszyscy są w tym dobrzy. Czasem trzeba szukać pomocy z zewnątrz. Wiem, że Kasia Jasińska prowadzi warsztaty w tym temacie. Z czystym sumieniem mogę polecić.
Idealny wątek dla mnie  😍
Ja za to boje się że koń mi się zniszczy, zajadę go na ryju, przez co nie wsiadam, a jeśli już to na wypinaczach, cała roztrzęsiona i rozluźniam się dopiero po galopach. Ostatnio próbowałam galopować bardzo szybko i cały strach mi minął, bardzo mi się podobało po czym myśl hmm jak ja teraz go zatrzymam. I od razu panika bo o boże jeszcze dostanie po mordce. Ograniczam więc jazdę do minimum, cały czas szukam wymówek a to że konik się lekko na plecach ugina to na pewno umiera i wydam miliardy na leczenie, a to bryczesy nie wyprane, a to sztyblety obcierają, a to dzisiaj kręgosłup mnie boli... Nie wsiadam, nie mam równowagi, co skutkuje tym że chcąc czy nie chcąc troche ten ryj trzymam. No i zaczyna się błędne koło.  🙄

Edit: no i jeszcze świadomość jak bardzo w tym momencie jazda mi szkodzi, co powiedział mój lekarz.  🤔
ja mam mega bloka w zimie, panicznie boje się ,że koń się pozlizgnie i oboje "polecimy". Boję się ,że pod warstwą sniegu jest lód i... no kurcze zwyczajnie boje się zimy wiec w tereny w zimie jezdzę wolno i spokojnie. Najczęsciej sa to "nudne" tereny stępo- kłus. Baaaardzo rzadko pozwalam sobie na galop i to zazwyczaj wówczas gdy osoba jadąca ze mna przekona mnie ,że na tym odcinku jest okey. A i tak jadę wówczas ze scisnietym gardłem. Nie wiem skąd ten paniczny strach, jeszcze nigdy nie upadłam z koniem ale..boję się i jest to silnijesze ode mnie. Dlatego zawsze uprzedzam o swoich strachach towarzystwo które chce ze mna jechać a najczęściej jadę sobie sama. Marzę już o wiośnie , tej prawdziwej zielonej wiośnie.
Idealny wątek dla mnie  😍
Ja za to boje się że koń mi się zniszczy, zajadę go na ryju, przez co nie wsiadam, a jeśli już to na wypinaczach,

Niestety jazda na wypinaczach nie zmniejsza Twojego działana na koński pysk a i koniowi ani łatwo ani przyjemnie nie jest...
Jeśli masz problem z ręką - jeździj na kantarze. Wówczas krzywdy nie zrobisz żadnej.
Galop na lożny. ? Pff...instruktor to by się na całą stajnię zaczął ze mnie śmiać. !  😕 Myślałam również o zmianie stajni...ale w pobliżu nie ma innych. Chyba tylko w Dębnicy Kaszubskiej, ale słyszałam, że za dobra to nie jest. :/


Czym prędzej zmień stajnię i instruktora! Galop na lonży, na spokojnym, dobrze zrównoważonym koniu, to jedna z lepszych rzeczy jakie mogą Cię spotkać jeśli masz opory. Spokojne patataj, bez potrzeby kontrolowania konia, tylko ze skupieniem na sobie to rozwiązanie idealne.

Mi moja blokada wraca jak wsiadam na obcego konia. Ale wtedy staram się minimalizować sytuacje stresowe. I w miarę działa. Poza tym nic nie działa tak dobrze na blokadę jak cierpliwy, czekający aż jeździec się odważy instruktor/trener i opanowany koń.
ja mam mega bloka w zimie, panicznie boje się ,że koń się pozlizgnie i oboje "polecimy". Boję się ,że pod warstwą sniegu jest lód i... no kurcze zwyczajnie boje się zimy wiec w tereny w zimie jezdzę wolno i spokojnie. Najczęsciej sa to "nudne" tereny stępo- kłus. Baaaardzo rzadko pozwalam sobie na galop i to zazwyczaj wówczas gdy osoba jadąca ze mna przekona mnie ,że na tym odcinku jest okey. A i tak jadę wówczas ze scisnietym gardłem. Nie wiem skąd ten paniczny strach, jeszcze nigdy nie upadłam z koniem ale..boję się i jest to silnijesze ode mnie. Dlatego zawsze uprzedzam o swoich strachach towarzystwo które chce ze mna jechać a najczęściej jadę sobie sama. Marzę już o wiośnie , tej prawdziwej zielonej wiośnie.


Faza doskonale rozumiem Twoje lęki... Ja kiedyś rąbnęłam w galopie z koniem na zamarzniętej kałuży przysypanej śniegiem, zatrzymałam się twarzą na drzewie, tylko dzięki chirurgowi mam teraz normalny nos 😀iabeł:  Dawno temu to było z jakieś 10 lat temu ale od tego czasu mam opory przed galopem po śniegu szczególnie w lesie. Generalnie staram się zimą w terenie tylko po łąkach galopować. A jak jest mocno ślisko to zsiadam i wolę przeprowadzić kawałek w ręku bo się boję że mi się mój wariat spłoszy i się przewrócimy...  😵 Moment spotkania z drzewem siedzi mocno z tyłu głowy  😫
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
29 marca 2013 10:24
Kamykokrowka a czy jest możliwość, że na przykład na obozie w Stajni Pestka udało by mi się spróbować zagalopować na lonży lub coś w tym stylu. ? Słyszałam, że do właścicielki, Pani wony można przyjść na prawdę ze wszystkim, więc chyba to wykorzystam... 🏇
Jullqa rozumiem co czujesz. Ja kilka lat temu miałam się za "miszcza" i wsiadłam na konia o wiele za trudnego dla mnie (araba) , zachęcana przez znajomych. Przy pierwszym zakłusowaniu zaczął przyspieszać , ja straciłam równowagę i zaczął galopować po czym brykiem skutecznie wysadził mnie z siodła. Nic mi się poważnego nie stało , byłam mocno obolała i przestraszona. Potem przez kilka tygodni nie mogłam wsiąść na konia , jak wsiadłam to stęp był dla mnie za szybki , darłam się , panikowałam. I nic nie pomogły żadne dobre słowa , wsparcie itp. w końcu znajoma z mamą postawiły mi ultimatum - albo idę na trening z tą znajomą albo daje spokój z jazdą na kilka mies. Znajoma wzieła mnie na jazde , darła się na mnie jak panikowałam ,kazała galopować ,  nawet coś tam skoczyłam - i mi przeszło. Od tamtej pory jeździłam normalnie , aż do zmiany konia. Polecam metodę drastyczną  🙂

Uwielbiam rudą , ale ona wykorzystuje moje braki w jeździe. Boje się że będzie galopowac za szybko więc się spinam więc ona galopuje szybciej i ja się spinam jeszcze bardziej. Takie błędne koło.
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
29 marca 2013 10:32
Niezły pomysł. :P W sumie na mnie też bardziej działają metody drastyczne niż normalne. xD A macie jakiś sposób na przezwyciężenie lęku, że gdy jadę w zastępie i jest dość pory odstęp to chociaż wiem, że nawet jak koń zagalopuje to się nic nie stanie, ale i tak się boję.... No i ,że jak np. są 4 konie na padoku i każdy jeździ sam to zawsze się boję, że koń mi popędzi do innego czy coś...:/ I teraz jak już się zrobi cieplej i będę mogła jeździć bez kurtki to nałożę na jedną jazdę swoją kamizelkę ochronną i zobaczymy, może będę miała większe poczucie bezpieczeństwa i wszystko pójdzie łatwiej. ? 😉
ash   Sukces jest koloru blond....
29 marca 2013 10:43
ja mam mega bloka w zimie, panicznie boje się ,że koń się pozlizgnie i oboje "polecimy". Boję się ,że pod warstwą sniegu jest lód i... no kurcze zwyczajnie boje się zimy wiec w tereny w zimie jezdzę wolno i spokojnie. Najczęsciej sa to "nudne" tereny stępo- kłus. Baaaardzo rzadko pozwalam sobie na galop i to zazwyczaj wówczas gdy osoba jadąca ze mna przekona mnie ,że na tym odcinku jest okey. A i tak jadę wówczas ze scisnietym gardłem. Nie wiem skąd ten paniczny strach, jeszcze nigdy nie upadłam z koniem ale..boję się i jest to silnijesze ode mnie. Dlatego zawsze uprzedzam o swoich strachach towarzystwo które chce ze mna jechać a najczęściej jadę sobie sama. Marzę już o wiośnie , tej prawdziwej zielonej wiośnie.


mam to samo. Mam mega traume i staram się nie wyjeżdżać w zimę do lasu. No chyba, że jest swieży puszysty śnieg.
Wiele lat temu mój znajomy wracał z terenu, do stajni zostało może 5 minut. Koń się poślizgnął, przewrócił i złamał kręgosłup 🙁
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
29 marca 2013 11:04
halo, a ja powiem jeszcze z trzeciej strony: trzeba zaufać samemu sobie 😉


a skoro już poruszamy temat lęków... paraliżujących nie posiadam... ale jeszcze do niedawna miałam lęk wyjazdów w teren, lekki, bardziej w sensie że z góry zakładałam że będzie "jak zwykle" fatalnie, nie że jakoś mnie to blokowało poza ogólnym spięciem

a wynikał on z tego, że zawsze jako ta niby zaawansowana a później instruktorka w teren dostawałam lub musiałam wziąć pod tyłek najgorsze schizole(a zanim doszłam do tego etapu, to wcześniej najczęściej jak już był wyjazd w teren to z ludźmi o ułańskiej fantazji w momencie gdy ja jeszcze ledwo co trzymałam się w siodle...), więc teren zawsze mi się kojarzył ze stresem, niebezpieczeństwem, możliwością utraty kontroli w każdej sekundzie i odpowiedzialnością za innych, walką z koniem o posłuch czy przyzwoite zachowanie... w swojej przeszłości na palcach jednej ręki mogłam wymienić relatywnie przyjemne wyjazdy na których mogłam wyluzować

lęków tych o dziwo pozbyłam się, co długo trwało, wymagało dziesiątek terenów i czasem jeszcze gdzieś z tyłu głowy mi się odzywa, później pracując przy zajazdce i jeżdżeniu koni (groom&rider), kolejno w 3 stajniach początkowo wyjeżdżając jak na szpilkach(no bo wariaty w teren miewałam no to co będzie jak trafi mi się surowy wariat? no ale karzą to jadę jak na ścięcie), nagle uświadomiłam sobie, że teren może być przyjemny i nie trzeba z góry zakładać że będą problemy... o dziwo w tych stajniach konie były różne, głównie młode, ale ciężko mi sobie przypomnieć żeby któryś sprawiał jakiekolwiek problemy na otwartej przestrzeni... a praca w terenie była chlebem powszednim i nagle odkryłam że wyjazdy w teren są przyjemne ^_ i nagle tak jak by ktoś odciął pasmo "fatalnych terenów" na "fatalnych koniach" i wręczył mi pasmo super terenów na super koniach...

własny też jest super w terenie, chociaż bez towarzysza ma opór żeby w ogóle wyjechać...




lęk nr 2, który wparł mi się do głowy bez żadnego powodu i to tak ze 3 dni temu to wizja, że spadam z konia pod niego i roztrzaskuje mi głowę kopytem przegalopowując po mnie, mimo kasku...

ale nie wiem skąd mi się to wzięło, bo nigdy nie miałam lęków związanych ze spadaniem a wiadomo że leciało się nie raz i na szczęście zawsze teatralnie kaskadersko 😉
Jullqa, tak naprawdę na większość twoich problemów powinna zaradzić zmiana sposobu prowadzenia jazdy. Zgadzam się z przedmówczyniami, że spokojny, wyszkolony koń na lonży to najlepsze lekarstwo. Podgalopowania do zastępu też powinnaś przestać się bać, kiedy nauczysz się, jak zachowywać się w galopie i jak skłonić konia do przejścia z powrotem do niższego chodu. W większości stajni naukę galopu zaczyna się od lonży albo od indywidualnej jazdy na spokojnym koniu, więc prawdopodobnie w tej Stajni Pestka będzie podobnie.
Może uda ci się znaleźć w obrębie stajni kogoś, kto poprowadzi ci jazdy na własnym koniu? Instruktor, który wyśmiewa powrót na lonżę, sam zasługuje na wyśmianie. No i jazda w zastępie szybko przestanie ci wystarczać...

Ja z kolei nie mogę wytrzymać tłoku na jeździe. Najgorzej jest w zimie na hali: śnieg zsuwa się z dachu, ja spinam się, w głowie pojawiają się scenariusze zawierające spektakularny upadek dzieciaka, do którego podgalopował mój koń, spłoszony dziwnym dźwiękiem. Ale nawet wtedy, gdy jeżdżę z samymi doświadczonymi jeźdźcami, trudno mi uniknąć strachu.
Co ciekawe, w innej stajni nie mam podobnych problemów. Pewnie dlatego, że konie są tam o wiele mniej płochliwe - ale z drugiej strony, taka sama sytuacja - koń płoszy się i ponosi na drugi koniec ujeżdżalni - wywołuje we mnie kolejno: w stajni nr 1 - kołatanie serca i niemożność zebrania myśli, w stajni nr 2 - śmiech i natychmiastowe kontynuowanie jazdy.
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
29 marca 2013 11:31
Wyj co masz na myśli, że jazda w zastępie szybko przestanie mi wystarczać. ?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się